Opuszczony magazyn państwa Satō - Page 8
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

Pon 5 Gru - 17:45
First topic message reminder :

Opuszczony magazyn państwa Satō


Jedna ze starych fabryk cukierniczych znajdująca się w porcie, zamknięta przed kilkoma laty po wielkiej aferze w związku z przestrzeganiem (a raczej ich brakiem) zasad sanepidowskich, w ostatnich miesiącach przeżywa drugą młodość. Tydzień za tygodniem, po wykupieniu przez młodych i kreatywnych państwa Satō, miejsce zaczęło ożywać i przyciągać coraz to nowszych artystów przedstawiających własne instalacje - często wyłącznie przez jeden lub dwa dni. Zbierają się tutaj tłumy, kiedy na następny dzień wszystko zdaje się znikać jakby nic nigdy nie zjawiło się na miejscu.
Wokół magazynu powstało wiele legend - trudno jest dostrzec momenty rozkładania instalacji czy to, kiedy właściwie są one zbierane. Dużym znakiem zapytania również zdają się zarobki na podobnej działalności, z racji że większość instalacji jest dostępnych za darmo dla każdego chętnego, zjawiającego się przy jednym z dwóch par obszernych drzwi, które zamykają się kiedy tylko wszyscy goście zamkną się w środku.
Nikt również do końca nie wie kiedy, ani dokładnie jaka instalacja pojawi się następna w tym miejscu - młode małżeństwo stara się utrzymać wszystko w jak najściślejszej tajemnicy, co wśród młodzieży jest uznawane jako udany chwyt marketingowy, mający na celu zbudowanie zainteresowania i fascynacji tym miejscem. Sama tematyka pojawiających się tutaj instalacji jest różnorodna - co budzi często wiele kontrowersji wśród odwiedzających i tych, którzy jedynie słyszeli o wystawach. Jedne są niezwykle infantylne, kiedy inne poruszają kontrowersyjne i odważne tematyki - masowych morderstw, gore czy różnorodnych erotyków.



Ostatnio zmieniony przez Haraedo dnia Nie 14 Maj - 19:06, w całości zmieniany 1 raz
Haraedo

Ejiri Carei

Nie 8 Sty - 13:55
Aura boskości? i skumulowane piękno, w którym dane im było uczestniczyć, powinno zapierać dech. Trudno było samej Carei uchwycić ostatecznie, co należało do dziedziny rzeczywistości, a czym, być może sen, w którym znaleźli się tak nieoczekiwanie. Czy pamiętałaby, jak zasnęła? A jednak, wybijała ją z podobnej refleksji obecność osób, które tak ja ona zdawały się być co najmniej zagubione. Na różnych płaszczyznach. I tylko pani Yozei, która jak rozumiała, panią Yozei nie była, wywoływała w niej niezmienne dreszcze. Co miało się z nią stać? Co z nimi?
Obcość ciążyła nieprzyjemnie, zaciskając pazury napięcia na barkach, wywołując cierpkie impulsy. Jedyną istotą, którą w tak nieznanym miejscu traktowała najbliżej, był wojownik, samuraj z legend, który złożył jej obietnicę. A tej trzymała się blisko, jak i jego samego boku, intuicyjnie widząc w nim tarczę, za którą mogła się skryć. Ale fakt, że nie byli tutaj sami i spokojność, jaka powoli przenikała skórę, dodawał odwagi, popychał i znajome naleciałości, by przyjrzeć się dwójce mężczyzn, dla których wyraźniej musiała zadzierać brodę, by uchwycić śledzące cel źrenice. Obaj wysocy, ciemnowłosi z cechami, które wyrywały ich obraz z tłumu osób, które mijała czasem ulicą. I chociaż pamiętała, jak niegrzecznie oceniana była przez pryzmat obserwacji, chwytała szczegóły białych plam i blizn na twarzy Ivara, czy nieregularny kształt źrenicowej obwódki oka, nierówny kieł lub widoczna lekkość gestów Keity. Przypominał jej dzikiego kota, który zanurzony w wysokiej trawie, był zdolny ukryć się lub zaatakować. Czego mogła spodziewać się dziś? Jakie historie ze sobą nieśli obaj nieznajomi? I czy potrafiłaby je odbić atramentem kresek?
- Kin’u - powtórzyła wyraźnie z nieśmiałym uśmiechem, chcąc zapamiętać dźwięk wymawianych głosek - jestem Ejiri - dodała ciszej pochylając głowę, chociaż swoją tożsamość odkrywając nie tylko przed bohaterem, a sięgając i dwóch jeszcze-nieznajomych. Nie chcąc jednak zabierać niepotrzebnie uwagi, słusznie skierowanej na kobiecie, której ciało wydawało mniej i mniej żywotne.
Cicha deklaracja podsunęła i działanie. A więc byli w domenie bóstwa Inari. Odetchnęła kiwając ze zgodą głową na wydaną prośbę. Rozluźniła się odrobinę bardziej, mogła jakoś pomóc. I zgodnie z wytyczną, najpierw wysunęła z torby zawiniątko, w której znajdowała się czekolada, potem, nim ruszyła we wskazana stronę, obyła dłonie. Pamiętała ten rodzaj rytuału. Nie tak dawno uczestniczyła w oczyszczaniu, które miało spłynąć ochroną. Nie mogła też zapomnieć o babci, która wpajała jej szacunek do wiary w bóstwa, tradycji i zapominanej tak szybko kultury. Strząsnęła z palców drobiny kropel i dopiero wtedy odwróciła się, by podąży wyznaczona ścieżką.
Patrzyła przed siebie, skupiona nie na samym mostku, a maleńkiej kapliczce na jeziorze. Stawiała kroki miękko, wolno, jakby nie chcąc niepotrzebnym gestem zakłócić spokoju, który tu znaleźli. I nim przekroczyła koniec ścieżki, zatrzymała się, zsuwając ze stóp czarne botki. Nie wchodzi się w gości bez tej czynności.
Powoli kucnęła i uklękła, by w końcu usiąść, z dłońmi opartymi na udach, na których ułożone wciąż było zawiniątko ze słodyczą. Z dedykowanym namaszczeniem, rozłożyła opakowanie. Ułamała maleńki fragment, który owinęła  na powrót i wsunęła do kieszeni. Nikt nie wiedział, kogo przyszło im jeszcze spotkać. Zachowaną niemal w całości słodycz, z szacunkiem ułożyła w ofiarnej misie. Pochyliła przy tym głowę, by w duchu prosić o błogosławieństwo dla ich niewielkiej drużyny w przeprawie tej dziwnej przygody. I nim podniosła głowę, przymknęła powieki i przygryzając z niepokojem wargę, wspomniała w myśli imię Enmy, by jego i nawet rudowłosego winowajcę, bóstwo otoczyło swoją opieką. Nie chciała niczyjej krzywdy. A na pewno nie ludzi, którzy pojawili się na wystawie. Prywatne powody, chciała rozwiązać sama.
Ejiri Carei

Mistrz Gry ubóstwia ten post.

Sugiyama Nobuo

Nie 8 Sty - 17:47
Leniwie spoglądał na kulkę czarnej mazi, wskakującą na czub jego ciężkiego buta – kolejny raz powstrzymał naturalny odruch, by od razu zrzucić z siebie istotkę. Noga zadrżała mu nieznacznie – ciało wystarczająco szybko zdołało wyhamować z chęcią natychmiastowego pozbycia się niechcianej materii.
    Mały tusz znowu zaczął przemawiać – mówił praktycznie to samo co wcześniej, wyglądało na to, że bardzo zależało mu albo jej na kolorowych kłach, co zdaniem medyka należało odpowiednio wykorzystać. Udawał skupionego, zainteresowanego całą sytuacją, a tak naprawdę w głowie układał swój szatański plan, który chciał jak najszybciej wprowadzić w życie. I z całą pewnością zrobiłby to niemalże od razu, gdyby ciemna istotka nie owinęła się wokół jego nogi. Zmarszczył brwi wyraźnie niezadowolony, ale wytrwał dzielnie, bo dziwne uczucie nie towarzyszyło mu długo, w końcu stworzonko szybko powróciło do swojej kulistej formy.
    — Chcesz te zielone, tak? — zapytał, choć doskonale znał odpowiedź na pytanie, dlatego też nie czekając na jakąkolwiek reakcje ze strony tuszu wyciągnął rękę ku górze, by sięgnąć jednego z jadeitowych koralików. Żadnej z zebranych błyskotek nie wyciągnął w kierunku małego towarzysza – wręcz przeciwnie, na jego oczach chował znaleziska do głębokiej kieszeni własnego płaszcza, jakby chciał pokazać, że on ma i będzie miał, a stworzonko nie.
    — Odprowadź mnie do wyjścia, a dam ci wszystkie wszystkie zielone kamyczki, które pomieści ta kieszeń.
Sugiyama Nobuo

Mistrz Gry ubóstwia ten post.

Hasegawa Jirō

Nie 8 Sty - 20:13
  Był na tyle naiwny, ale wierzył w powodzenie współpracy z małym demonicznym stworzonkiem. Może dlatego, że yokai czy czymkolwiek to cholerstwo było, stawiał proste warunki i w równie prosty sposób zgadzał się na te stawiane przez yurei. No i przypominał małe zwierzątko, a do takich Jiro miał słabość i nawet nie miał ochoty zatłuc go na śmierć za sam fakt brudzenia mu ubrań tuszem. Jak to zawsze powtarzał w przypadku ubłoconych psich łapek zostawianych na jego ubraniu podczas przywitania - to nie plamy, to znaczki przyjaźni.
  – Do tej z którą tu przyszedłem. Dziewczyna z niebieskimi włosami – sprostował od razu, nie chcąc być omyłkowo zaprowadzony do kogoś innego i błądzić tu jeszcze dłużej, ale ostatnie słowa wypowiadał coraz wolniej, jakby w końcu coś do niego docierało.
  Obie są potrzebne, bo jedna bez drugiej nie będzie działać.
  Przełknął nerwowo ślinę, powoli rozumiejąc, że coś jednak najwidoczniej się stało, gdy Toshiko dotknęła lustra. Coś więcej niż ujrzenie w jego tafli pyska jakiegoś yokai, który mogła zignorować ze względu na brak umiejętności widzenia Kakuriyo.
  – Nie wiem co tu się odpierdala, maleństwo, ale muszę odzyskać córkę w takim samym stanie w jakim weszła do tego jebanego magazynu. Dziewczynka za kamyczki, taka jest umowa – powiedział, kiwając głową na słowa towarzysza, zgadzając się w pełni z tym, że jedynym czego tu potrzebowali było wydostanie się stąd – ... a później odprowadzisz nas do wyjścia.
  Nie chcąc by drugi mężczyzna wybrał całą kamyczkową walutę dla siebie, sam zaczął zbierać jadeitowe talizmany, jakie tylko znalazły się w zasięgu jego wzroku i możliwości. Żadnego jednak nie oddał stworzonku. Sytuacja była pojebana, więc potrzebowali równie pojebanego sojusznika i nie mogli ryzykować, że nażre się za szybko i stwierdzi, że więcej dla nich nie będzie pracował.
  Panie gluteczku, jadeitowe kamienie są dla zarządu, dla pana mamy szukanie Toshiko.




Hasegawa Jirō

Mistrz Gry ubóstwia ten post.

Gotō Keita

Nie 8 Sty - 20:22
W tle rytm wody, który wychodzi naprzeciwko jego ruchom. Te ociężałe, zmęczone, skierowane bardziej ku ziemi niż niebu. I tak jak jeszcze miesiąc temu może nie z nadzieją, ale nutą radości spoglądałby ponad horyzont, tak teraz oczy wlepia w powolnie sunące stopy. Jeden krok, drugi, trzeci. Byleby ciało utrzymać w normie i nie dać się pochłonąć wariującym myślom. Dlaczego wszyscy wokół są tak… spokojni? W swych robotycznych ruchach zdający się być nierealnymi. Wzrok ślizga się po sylwetce Ivara, jakby mężczyznę widział po raz pierwszy. Ramię Hansena wciśnięte na bok znajomej, oczy zakleszczone na fizjonomii obcego mężczyzny. A wkoło zapach. Niczym mdły posmak po złym daniu woń plumkającej rzeki. Czuje się jak na dragach, bo ciało — głupie, niczego niepodejrzewające ciało — nadzwyczaj spokojne. Mięśnie zdają się być ułaskawionymi ciepłym, przyjemnym powietrzem oplatającym ramiona, wdrapującym się w szczeliny pomiędzy sploty narzuconych na ciało materiałów.
  W tle wysapywane fakty o przeszłości. A u Keity ponownie uczucie, jakby za sprawą przypadku skleiły się ze sobą karty historii. Nie wiedzieć kiedy, ta nałożyła się na wydarzenia teraźniejsze z czystej ignorancji, bądź właśnie świadomej butności, nie biorąc pod uwagę wydarzeń, które zadziały się pomiędzy. Pomiędzy wojną sprzed tysiąca lat a światem dzisiejszym, gdzie hierarchia monarchii ustąpiła miejsca nierównościom ekonomicznym. Pod czaszką przekonanie, że to nie jego walka, nie na nim winny się skupiać skrzywdzone dusze, które, zapewne słusznie, szukały ujścia dla przez lata gromadzonej agresji. Nie dziwi się im, pokrzywdzonym, bo choć za cholerę  sam nie pozostałby na tym świecie, tak wiedział, że w innych sercach palą się dużo większe pokłady złości, by te umrzeć miały wraz z ciałem. Wzdycha. Rajka stawia posłuszne, zmęczone kroki wraz z towarzyszącym jej Ivarem. To wszystko jak klatka w filmie. Urwana fantazmatami niczym w śnie, gdzie jeden absurd goni drugi. Czyżby przesadził z opioidami? Niemożliwe.
  Jestem Ejiri. Słodkie słowa jak węgiel po gładkim pergaminie liżą jego uszy. Zmęczone spojrzenie na nowo kładzie się przy dziewczęcej fizjonomii, gdzie twarz jej dziwnie nieprzejęta, ufna. Oczy ma duże jak pięknie rzeźbione monety, a w nich, podobnie jak i w nominałach, odbijają się powidoki przeszłości. W dziewczęciu spore pokłady elegancji, ale i w sylwetkę wpisana łagodność wespół malowana z gracją. Być może tej nuty nie wygrywa Keity ciało. Stłamszone dzielnicą, nadchodzącą manią, która teraz dopiero się budzi, rezonuje na zupełnie innym poziomie. Twarz dziewczyny jest podobna śnieniu. Równie delikatna jak pierwsze marzenia sypnięte pod zmęczone powieki. Postanawia jej zaufać. Niczym dziecko z rozbitym kolanem pójść za tą łagodnością.
  Szczęka zaciska się, gdy jak igła w bębenek do uszu wbijają się mdłe prośby. Niemal czuje ich konsystencję. Przelewająca się w dłoniach niczym maź posiadającą zapach porywczych ciągot. Czym się obronisz? JAK się obronisz? Dłonie mimowolnie kulą się w pięści, by zaraz jedna z nich pociągnięta została do karku. Paznokcie nakłuwają skórę, rwą ku mięśniom, by odkryć w nich zbawienny ból. Ale nie pomaga. Świat nadal jest światem nierealnym. Obudź się, do kurwy. Ale idzie za nią. Za dziewczyną odzianą w przyjemny spokój. Ten podobny zrównoważeniu matek, które ciepłymi dłońmi sięgały zranionych kolan. Powtarza za kobietą gest obmycia dłoni, choć jemu brakuje teatralności. Woda surowo przelewa się przez palce, znaczy żłobienia w paliczkach, które niczym innym jak pozostałościami po pracy w warsztacie. Czym się obronisz? Nerwowe spojrzenie spogląda ku, do kurwy, samurajowi. Nie, to się nie dzieje. Chwytając się ostatniej deski ratunku mówi do Ivara, gdy mokre dłonie wcierają się w czerń bluzy:
  — Dzisiaj w Asakurze ktoś… coś mnie dorwało. Słyszę…Ja pierdolę, serio.Słyszę głos. Wysoki i narwany. Teraz też.
  Prawa dłoń w machinalnym geście ginie na skórze za uchem. Oddech ma ciężki a przy szczęce rysuje się napięty mięsień.
  — Masz coś ze sobą? Klozapinę, sertindol, cokolwiek podobnego?


Opuszczony magazyn państwa Satō - Page 8 AjTOsbT
Gotō Keita

Mistrz Gry and Ejiri Carei szaleją za tym postem.

Yōzei-Genji Madhuvathi

Nie 8 Sty - 20:45
Ostrożnym krokiem ruszyła w stronę podświetlonego podestu, dziewczynkę cały czas ciągnąc za sobą. Spoglądała w stronę każdego nieznanego jej dźwięku, nerwowym spojrzeniem próbując dojrzeć to, czego nie była w stanie. Do tego stopnia, że w momencie, w którym stopa jej stanęła na szczycie podestu, nie miała czasu zareagować, skupiona na innych bodźcach, na nadmiarze ich i nieznajomości tego, co kryło się w ciemności. Gdy ta została zastąpiona ciepłym wnętrzem, tak niepasującym do całej sytuacji, cofnęła się o krok tylko po to, by plecy natrafiły na ścianę. Powieki kilka razy odpadły, by i mruganiem przywyknąć do nagle panującej dookoła dwójki jasności, by spojrzenie zarejestrować mogło zmianę otoczenia w pełni. Tatami, stolik, obrazy malowane cienką kreską tuszu. Serce zabiło mocniej, i tak ledwo już wyrabiając, gdyż nie była w stanie stwierdzić, czy przeniesione zostały do innego miejsca, czy zaledwie wystrój uległ nagłej metamorfozie.
Jeden oddech, drugi, trzeci, każdy głębszy od poprzedniego, powietrze sunęło po przesuszonym z nerwów gardle. Nagła cisza przynosi ulgę, gdy bodźców jest mniej, umysł wydaje się ostrzejszy, ząbki trybików jak świeżo naolejone. Dziwi ją jedynie absurdalność całej sytuacji, to, jak coraz mocniej zaczyna przypominać dziecięcą grę, karcianą historię dla najmłodszych. Lustra, zaczepne demony, łamigłówki równe tym, które biurowe szczury układają, by tylko udawać, że wykonują swoje równie żmudną, biurową pracę.
Nie może dać się temu szaleństwu porwać, obiecała sobie, naiwnie, że zachowa twarz, a krew nie zawrze, nie da się porwać. Nie teraz. Potem. Potem zebrany w splotach mięśni stres znajdzie swoje ujście.
Teraz jedynie skupić się musi wystarczająco, by układanka, niewielkie rudawe kawałki, nabrały w drżących dłoniach sensu. Podeszła do niej instynktownie, jak do puzzli, przesuwając fragmenty rozbitego obrazka po powierzchni stołu, jeden bok próbując przypasować do drugiego. Bo i cóż innego jej pozostało?
Toshiko, rozejrzyj się, czy czegoś tu jeszcze nie ma. Nie wiem, jakiś wskazówek, cholera wie.

@Akiyama Toshiko



The Mother Of Harlots And Abominations Of The Earth
Yōzei-Genji Madhuvathi

Mistrz Gry ubóstwia ten post.

Seiwa-Genji Enma

Nie 8 Sty - 21:29
Tylko jedno spojrzenie przez ramię wystarczyło, aby nogi ciemnowłosego spowolniły, by ostatecznie się zatrzymać. Tęczówki koloru płynnego miodu obrzuciły wzrokiem sylwetkę Shin'a w momencie, w którym ten w heroiczny sposób powstrzymał szarżującego w jego stronę rozszalałego, ognistego yokai. Musiał przyznać, że pomysł rudowłosego okazał się naprawdę dobry i przede wszystkim pomocny, dlatego też samemu schowawszy nóż, wyciągnął swoją latarkę i powoli nakierował ją w stronę ognistego potwora.
- Dobra robota, Shin. - powiedział cicho znajdując się zaledwie dwa, może trzy metry za nim. - Musimy dostać się na podest. Nie wiem co tam jest, ale z pewnością nie może być gorzej jak tutaj. - dodał, po czym włączył swoją latarkę o barwie gejowskiej tęczy, pospiesznie cofając się. Rozmawiał normalnie z rudowłosym, lecz w tonacji jego głosu, jak i całym zachowaniu, z łatwością można było doszukać się dystansu oraz niemalże namacalnego ochłodzenia. Coś siedziało w jego umyśle, jednakże Enma wiedział, że to nie miejsce ani czas na prywatne urazy. Jedyne czego pragnął w tym momencie to bezpiecznie oddali się z tego miejsca wraz z Shinem.
Dlatego też wraz z nim ostrożnie udali się w stronę podestu, pilnując, by wiązka latarki żadnego z nich nie zgasła i wciąż tworzyła ledwo zauważalną ścianę, przez którą nie mógł przedostać się yokai.


Opuszczony magazyn państwa Satō - Page 8 Mrbg22G
Seiwa-Genji Enma

Mistrz Gry ubóstwia ten post.

Ivar Hansen

Nie 8 Sty - 23:18
  — Nigdy w to nie uwierzę — odpowiedział oschle na rzuconą przepowiednię, bez chęci kontynuowania dalszego dialogu ze złym duchem. Wewnętrznie czuł, że cały ten wysiłek poszedł na marne, stracił jedynie czas, a złość w dalszym ciągu kumulowała się w żołądku — bo właśnie tam odczuwał całe spięcie. Mimo że starał się być ostoją, nie zdradzając swoje najskrytsze słabości, coraz mocniej czuł się bezsilny i kompletnie bezużyteczny na krzywdę znanych mu twarzy. Rajkę dopiero co poznawał, ale bolała go myśl o utracie dziewczyny. Świadomość tego, że on i Keita mogą stracić kolejną osobę, na której im zależało, doprowadzała go do szału.
  Dostrzegał ból egzystencji w oczach kobiety. Tląca się złość, którą chciała odebrać wszystko, co było im drogie, była nie do zniesienia. Odwrócił więc spojrzenie, zaciskając usta w wąską linię, by na słowa dawnego Cesarza odłożyć ciało Rajki na ziemię, przykrywając ją swoim płaszczem. Powoli dostrzegał barwne otoczenie, w którym przyszło im się znaleźć. Zauważył dziewczynę, bardzo młodą i niezwykle dostojną jak na swój wiek, która towarzyszyła im w tej niedoli losu. Pogładził dłoń kobiety, podnosząc się z kolan, by móc spełnił prośbę nieznajomego. Obmył dokładnie ręce, na chwilę zawieszając się na własnych myślach, analizując wszelakiej maści słowa, które z trudem przebijały się przez zaćpany umysł. Nie mógł tego tak zostawić, o nie. Z pewnością uda mu się znaleźć wyjście z tej sytuacji. Tylko jak?
  — Tak, na pewno pomaga — odpowiedział pół przytomnie, wymuszając na sobie cień uśmiechu.
Nieświadom tego, co dręczy najdroższego przyjaciela, swoje spojrzenie skierował ku nieznajomej. Poszedł za słodkim zapachem, przybliżając się do niej, jak i do samego Cesarza, który nie odpowiedział na zadane pytanie przez dręczącego Gotou. Nie był pewien jednak, czy w ferworze tego wszystkiego, nie umknęło mu to.
  — Cesarze Yatagarasu, czy modlitwa może jej pomóc? Chociaż trochę — spytał retorycznie, nie oczekując konkretnej odpowiedzi. Podświadomie znał odpowiedź na dręczące go myśli, zastanawiał się jednak czy to wszystko miał głębszy sens.
Z historii nigdy nie był najlepszy, choć swego czasu interesował się mitologiami. Poznał więc kilka bóstw, które towarzyszyły ludziom przy różnych walkach, różnych wojnach. Tak jak bogini słońca Amaterasu była przy boku Cesarza Jimmu. Nie myślał, że mity i legendy okażą się w pełni prawdziwie. Chociaż w obliczy yurei, które od trzydziestu pięciu lat spotykał na swej drodze, coś takiego nie powinno dziwić go ani trochę. W obliczu opętania kumpeli, majaczących duchów z przeszłości.
  — Ejiri, dobrze, że jesteś cała. Mógłbym mieć do Ciebie prośbę? Przypilnowałabyś na chwilę naszą koleżankę? Nie czuje się najlepiej, a muszę... — urwał w połowie, kątem oka zerkając na Keita, po którym powoli dostrzegał jego oderwanie od tej rzeczywistości. Czy Ivar właśnie w taki sposób wyglądał z boku na co dzień? To ciężkie jak człowiek nabiera świadomości względem swojego zachowania — Martwię się o kolegę. Mogę Ci zaufać? — dokończył, posyłając jej łagodny uśmiech. W tym momencie naprawdę nie mógł zająć się kobietą, a nie chciałby zostawić jej bez opieki — Jakby coś się działo, zawołaj mnie — dodał, nie będąc pewnym tego, czy dziewczyna zechce przydać się w tej trudnej dla nich chwili.
  Odwrócił się do Gotou, słysząc jego głos. O wilku mowa — zaśmiałby się. Do śmiechu jednak było mu daleko w obliczu tego, co usłyszał. Zmarszczył więc brwi w niepokoju, stając na przeciw mężczyzny. Chwycił go za dłoń, za drugą tak samo, obracając je. Mruży uważnie oczy, starając się odszukać coś, co stanowił dodatkowy problem. Nie wiedział jednak, czego miał szukać, ponieważ żadnego ducha nie dostrzegł. Głosy jednak zdawałby się być nieprawdopodobne w obliczu tego całego stresu. Choroby zazwyczaj tak szybko nie rozwijają się, przynajmniej nie takie. To byłby proces, którego w zasadzie Ivar nigdy nie doświadczył.
  — Nic takiego nie widzę. Co Ci mówią i jak długo je słyszysz? — spytał, chcąc najpierw wybadać sytuację nim zadziała impulsywnie, faszerując go lekami. Rozumiał to, jak męczące potrafią być te głosy. Nie chciał jednak, by poszedł jego śladem. Ivar był tchórzem, nie chcąc zmierzyć się z własnymi lękami. Z własnym darem, który otrzymał przy porodzie. Niech on nie robi tego samego.
Chłodną dłonią sięgnął do rozgrzanego polika Keity, by chociaż tym minimalistycznym dotykiem złagodzić buzujące się w nim napięcie.
  — Goto, nie dam Ci moich leków. Coś wymyślę, ale musisz być silny, rozumiesz? Ja... przepraszam, że nas tu wziąłem. Nie miałem pojęcia, ale naprawię to. Daj mi tylko chwilę — odpowiedział, nie chcąc brzmieć obojętnie na jego słowa.
Dłoń z polika przesunął na jego kark, spoglądając mu prosto w oczy. Kiedy wziął kilka, głębszych oddech, by uspokoić swoje zszargane myśli, które cichym echem odbijały się z jednej ścianki umysłu do drugiej. Przymknął oczy, starając się wyciszyć, by i z niego płynął stoicki spokój. Zbierając rozedrgane serce do kupy, panicznie obawiające się utraty Raji oraz byłego kochanka, skupił się w pełni nad tym, co zamierzał teraz zrobić.
  — Najdrożsi bogowie; najdroższa Amaterasu, najdroższy Kawatarō. Błagam, pomóżcie nam w tym trudnym momencie. Zostaliśmy wpędzeni w pułapkę; wbrew woli przyjaciółki zostało odebrane jej ciało, a umysł przyjaciela uwiera zły duch. Wiem, że proszę o zbyt wiele. Uratuj ich. Oczyść ciało i umysł Keita. Przywróć także ducha kobiety imieniem Raja. To dobrzy ludzie, którzy zasługują na gram spokoju. Z całego serca proszę o wsparcie.

Rzut na wzrok: 53-35=18.
Ivar Hansen

Mistrz Gry ubóstwia ten post.

Akiyama Toshiko

Pon 9 Sty - 0:12
 Wyjść stąd jak najszybciej, najlepiej nigdy więcej nie chodzić na szemrane zbieraniny ludzi, kiedy widziało się, jak rozdający ulotki podają je do czegoś niewidocznego. Czy to, co widziała jeszcze przed chwilą w świetle latarki, przebywało również w ich świecie, a nie tylko za lustrem? O jakich jeszcze sekretach nie miała pojęcia? Nie było nawet sensu pytać ojca, bo teraz, po tym co odwaliło… coś podszywającego się pod nią, pewnie będzie teraz nieprzychylnie nastawiony. A mogła grzecznie słuchać ich przewodniczki i nie pchać rąk, gdzie nie trzeba.
 Cieszyła się z tego, że wreszcie znalazła się bliżej światła, a wreszcie jej stopy przestały znajdować się w wodzie. Wciąż gdzieś tam uczepiała się myśli, że to może być tylko jakaś halucynacja albo sen – może z emocji przed wyjściem z Jiro zaczęła śnić o czymś, co mogłoby się wydarzyć i przez to teraz wszystko zdawało się być tak nierealne? Miewała już dziwne sny, ale pamiętała z dzisiejszego dnia zbyt wiele szczegółów, żeby ta opcja mogła być prawdziwa.
 Zamrugała kilka razy. Nieoczekiwana zmiana scenerii jeszcze na moment przywróciła jej myśli na tor sennego majaczenia, w końcu kobieta, za którą poszła, znała jej imię, a tymczasem ona w ogóle jej nie kojarzyła. To było całkiem normalne, kiedy się spało. Mózg przywoływał twarze, które kiedyś przypadkiem się gdzieś widziało, nawet kilka lat wcześniej. Otoczenie było zbyt absurdalne na to, by było realne. Skoro jednak nie potrafiła się obudzić, musiała grać według zasad świata, w którym wylądowała. Nie pierwszy i nie ostatni raz. W końcu ile to razy przespała pierwszy czy piąty budzik przez swoją nadmierną senność.
 – Bez okularów mogę przegapić jakieś szczegóły… – odpowiedziała, przyglądając się jednemu z malowanych zwojów. Nic tutaj nie wydawało jej się specjalnie osobliwe, może z wyjątkiem figurek. Niewiele jej mówiły, choć jako tako kojarzyła, czym są niektóre istoty. Kiedy zwykle przestawała polegać na uszkodzonym wzroku, kierowała się do innych zmysłów, w większości stawiając na węch, ale teraz wybierając słuch. Kiedy znajoma ojca zajęła się układanką, Toshiko próbowała w istocie znaleźć cokolwiek za pomocą tupania czy stukania palcami o ściany czy meble. Jakoś nie wierzyła w istnienie sekretnych przejść, ale każde odstępstwo od normy w dźwięku mogło być wskazówką. Na pewno lepsze to niż po prostu stanie i przyglądanie się nieostrym wzrokiem… w zasadzie czemukolwiek.

@Yōzei-Genji Madhuvathi
Rzut: 71 (sukces)
Akiyama Toshiko

Mistrz Gry ubóstwia ten post.

Mistrz Gry

Sob 14 Sty - 4:46
Lewa strona

Ejiri Carei, Keita Gotō, Ivar Hansen

Podczas układania tabliczki czekolady w ofierze, Carei nie musiała zwlekać zbyt wiele czasu na reakcję. Mogła dostrzec dziwny ruch miseczki, a po chwili zjawienie się srebrzystej, lisiej postaci, która zakręciła się dookoła niej, a po chwili już ruszyła gdzieś w przestrzeń, znikając, jakby chcąc spełnić jej prośby.

Hssssss... Nie, nie, nie!! Nie myj, nie... Nie myj! syczało stworzenie, kiedy dłonie Keity polewała woda, a dziwna istota poruszyła się, a możliwe że nawet przygryzła ciało mężczyzny, choć były to jedyne krótkie ukucia. Drażniące, niczym komara.
- Byłem zaledwie przewodnikiem cesarza Jimmu - odpowiedział Yatagarasu, kłaniając się delikatnie w kierunku Ivara. - A odpowiedzi na modły są zależne wyłącznie od samych kami, którzy i które będą chcieli ich usłuchać, i w jaki sposób spełnić... - wyjaśnił łagodnym tonem, dostrzegając również nerwowe spojrzenie samego Gotō.
- Czy wszystko w porządku? - zapytał, choć nie ingerował dalej, widząc jak mężczyźni zajmują się sobą sami - chcąc ulżyć, i pomóc wzajemnie. Odsunął się na bok, zerkając w kierunku nie tylko Ejiri, ale i ciała przejętego przez złego ducha. I trwałby w ciszy, gdyby nie niepokojący chlupot, który doszedł jego uszu. Dobył dość prędko katany, ustawiając się w pozycji jasno sugerującej gotowość do ataku. Skierował swoje ciało w kierunku stawy, na którym jeden z liści unoszącego się lotusa poruszył się bliżej brzegu. Trwało to dłuższy moment, zanim ten zbliżył się na brzeg, a po tym mogli dostrzec dość niskie, przypominające żółwia stworzenie - choć chodzące na dwóch nogach, powłóczące przednimi kończynami. Zaczynało się zbliżać w ich kierunku, a sam samuraj, dostrzegając yokai, opuścił broń, jakby miał pewność, że ten im nie zagraża.
Brzydkie, pomarszczone i ociekające wodą stworzenie kierowało swoje klapiące grube stopy, zakończone płetwami, w kierunku Keity i Ivara, a po tym przypatrując się przez dłuższą chwilę w milczeniu im obu, jakby ich badał. Nie wydawał się być miłym i uprzejmym duchem, kiedy otworzył zakrzywiony dziób niczym u ptaka, a ten ukazał rzędy ostrych ząbków.
- Mogę to zjeść... to co cię dręczy... - zwrócił się do Gotō skrzypiącymi głosem.


Biblioteka

Nakadai Kyoko, Yōzei-Genji Noriaki, Aomine Toshiro

Yokai zdawało się być usatysfakcjonowane zarówno zwracaniem się w jego stronę, jak i przyjmowaniem gościny. Skinął łagodnie lisim pyskiem, słuchając słowa i przygotowując herbatę. Sprawnymi, ostrożnymi ruchami, które wiedziały co czynią - jakby całe jego jestestwo obracało się wokół odprawiania rytuałów herbacianych. Wyraźnie był towarzyski, wyraźnie lubił posiadać gości, a z pewnością yokai nie mieli często podobnych okazji, aby obcować z żywymi.
- Ah... ah... nie wątpię, nie wątpię. Choć czasem przypadkowe spotkania są tym bardziej interesujące. Niezbadane są zapiski o przyszłości... choć może wręcz przeciwnie? Trzeba tylko wiedzieć, które zapiski rzeczywiście są proroctwami, a które tylko się za takie podają - stwierdziło stworzenie, nie podnosząc wzroku na swoich gości. Jego duże uszy poruszyły się ostrożnie, jakby przez chwilę nasłuchując czegoś dalej.
Na moment jednak przerwał przygotowywanie herbaty, spoglądając z zainteresowaniem na Noriakiego.
- Jesteśmy? - zapytał jakby zaskoczony, jakby w pierwszej chwili nie zrozumiał o czym mężczyzna mówił. Odłożył miskę, w której rozrabiał dopiero przed chwilą proszek zielonej herbaty.
- Rozmawiam jedynie z tymi, których goszczę i którzy przyjmuję gościnę... Ah, więc powiedz mi Yōzei-Genji, skąd podejrzenie, że znajdujemy się w ungaikyō? - zapytał, a jego słowa wyraźnie były skierowane do pozostałych obecnych osób, które w przeciwieństwie do członka klanu Minamoto, nie kusiły się na zasiadnięcie przy stoliku.
Misa z herbatą zaczęła powoli samoistnie się poruszać. Wszystkie elementy, czajniki wraz z czarkami, aranżowały się same według ceremonii i w odpowiedniej kolejności. Yokai jednak nie odrywał wzroku od mężczyzny naprzeciwko niego.
- Tsukumogami... Tsukumogami mi się podoba, możesz tak się do mnie zwracać. Dla was nasze imiona nie mają znaczenia w końcu - przyznał, zaraz nieco ściszając głos. - Choć imiona mają moc... Nie myślisz chyba, że tak łatwo podam ci moje? Powinieneś być ostrożny również ze swoim, Noriaki. Nie rzucać je duszom, których nie znasz... - dodał, zaraz jednak kręcąc głową, a futrzaste łapy, przypominając hybrydę ludzkich i lisich, sięgnęły po czarkę, upijając łyk z niej. Druga, stała naprzeciwko Noriakiego.
- Ciemności nie są przyjemne do zbłądzenia, to rzeczywiście niefortunne, ale nie ma nic straconego. Nie każdy ma szansę na kubek herbaty, kiedy się zgubi... Szukacie drogi dokąd? Wiedzę tutaj gromadzimy mileniami, może znajdzie się pośród ksiąg rozwiązanie...

Tunel

Hasegawa Jirō, Sugiyama Nobuo

Obserwował, skakał i wiercił się, próbując wyskoczyć za każdym razem do kamieni, po które sami sięgaliście - jakby chciał samemu po nie sięgnąć, ale nie do końca miał możliwość. Nie potrafił wyskoczyć tak wysoko do waszych rąk - a tym bardziej, aby uprzedzić was w tym, kiedy wy zbieraliście jadeitowe korale.
- Dwie kieszenie za dwa zadania, dwie dwie dwie! Macie dwie kieszenie! - zażądał, jakby rzeczywiście w tej kwestii miał jakiekolwiek pole do negocjacji. Stworzenie znów zatrzęsło się w niepokojący sposób, ale odsunęło się od was kawałek dalej, zupełnie jakby zaczynało grzebać coś w ziemi. Trwało to dłuższą chwilę, ale w końcu waszym oczom ukazał się jasny, delikatnie połyskujący i rozjaśniający kształt, a później kolejny i kolejny - niczym pies, kopiący za zabawką, biegł od jednego do drugiego, dalej prowadząc was w ciemność. Mogliście próbować zacząć się z nim wykłócać albo podejmować dyskusje - ale jak skuteczne one by były? I czy chcieliście rzeczywiście oddawać swój własny los w dłonie... tego czegoś?
- Dusza dusza... dusza jest żywa, jest, i nie daleko tak! Ale kamyczek... kamyczek dobry i będzie łatwiej znaleźć... ciało, ciało znaleźć. A dusza wróci sama... Tak, tak ma być? Dusza z ciała, a do ciała córka, tak, tak?? A do wyjścia... ale to dwie i pół kieszenie! Bo to dłuższa droga, za pół człowieka pół kieszeni! - zawołał po raz kolejny, wciąż dyskutując i wciąż będąc chciwym na większą ilość kamieni, których sami nie rozumieliście wartości. Dla żadnego z was nie wydawały się być niczym innym niż po prostu kamieniami - może nieco starszymi, zielonymi, czymś co ani w dzisiejszej modzie, ani w kulturze nie było widywane już tak często, choć gdzieś mogliście być pewni, że jadeit był istotny wśród duchowieństwa.
Ale rzeczywiście szukał, a wy im bliżej znajdywaliście się bliżej niezidentyfikowanych przez siebie dziwnych kamieni, dostrzegaliście, że były to tak naprawdę szpulki z białymi nićmi.
Po kilkunastu, a może zaledwie kilku minutach, tuszowe stworzenie do was wróciło z czymś, co było stanowczo czarniejsze od innych przedmiotów - choć może za sprawą jego taszowatości i brudzenia wszędzie dookoła?
- Tfo tfo!! - zawołał, trzymając pomiędzy czymś, co wyglądało jak małe i ostre ząbki, szpulę z nicią, której rzeczywiście odbiegająca od całości nić, prowadziła gdzieś w ciemność.
Tusz wypluł przedmiot u nóg Jiro.
- To zaprowadzi do ciała, a dusza później!! Pierw ciało... ale dwa i pół kieszeni chcę! Bo pół człowiek to pół...

Po drugiej stronie lustra

Akiyama Toshiko, Yōzei-Genji Madhuvathi, Seiwa-Genji Enma, Warui Shin'ya

Kolorowe ściany zdawały się poruszać za wami - nie potrzebowały wyjątkowej kontroli w tym, gdzie kierowane było światło, momentami wydawało się wam nawet, że samo znajduje odpowiedniego agresora. A wściekła głowa próbowała kilkukrotnie plunąć w was ogniem i ponowić własną szarżę, która za każdym razem kończyła się fiaskiem i odbiciem, od dwóch kolorowych ścian. Jeśli nie od jednej, to od drugiej. Złość się jedynie potęgowała, ale nie znajdywała ujścia, przez co wściekłe yokai wyglądało jeszcze żałośniej odgrażając się i przysięgając zemstę zarówno dla Minamoto, jak i wszystkich z nim zbratanych.
Inną rzeczą, którą mogliście zauważyć, Enma oraz Warui, była nagła cisza ze strony otaczających was yokai. Podświadomie byliście pewni, że te rozbiegły się w jeszcze dalsze zakamarki otaczającej was ciemności, jakby w obawie że gniew rozpalonego Tairy skupi się na nich, a nie na was. Prawie żadna istota nie zjawiała się na waszej drodze do podestu, aż do momentu, w którym znaleźliście się tuż przy nim, a drogę przebiegła wam srebrzysta łuna. Prędka, zniekształcona choć przywodząca na myśl zwinne i futrzaste zwierzę.
Usłyszeliście cichy syk, a stworzenie znalazło się między wami, a wciąż podążającą za wami płomienną głową. Teraz mogliście dostrzec wyraźniejsze lisie zarysy futra i sylwetki, a sam zenko zdawał się wyraźnie wrogo nastawiony do waszego napastnika.

Toshiko poczuła jak coś mogło ją pociągnąć delikatnie za dłoń, kiedy się rozglądała. Delikatne ukucie, jakby igiełki zahaczonej o skórę i ciągnącą w bliżej nieokreślony kierunek, a także cicho, ledwo słyszalny brzdęk napiętej - nici, struny, żyłki? Trudno było to określić, ale mogła być pewna, że ten dochodził z okolicy jej dłoni. Trudno było jej dojrzeć niemalże przezroczystą nitkę, ponownie ciągnącą ją za knykieć palca palca wskazującego niczym uciążliwe swędzenie, ale próbując się podrapać, ta była doskonale wyczuwalna. I niemożliwa do zerwania.
Fragmenty, kiedy tylko spoczęła na nich dłoń, niemalże same zaczęły się układać między sobą. Przylegały, wręcz wskakiwały na miejsca, nie rozłączając się. Nie zajęło wcale wiele czasu ukończenie układanki, która zaprezentowała przed sobą okrągłe miedziane lustro, choć wyraźnie wybrakowane w dwunastu miejscach - niektórych fragmentów brakowało na krawędziach, innych gdzieś w środku.
Kiedy prawie wydawało się, że to już wszystko, na stoliku z góry zleciał kolejny fragment w otoczeniu części dobrze wam znanych latarek - tych, które każdy z was otrzymał na wejściu. Metalowy puzel niemalże od razu sam wskoczył na właściwe miejsce, uzupełniając jedną z dwunastu luk.

Warui i Enma nic nie powstrzymywało was przed wejściem na podest i przed znalezieniem się, w teraz już znacznie bardziej zatłoczonym, pomieszczeniu tuż za Rajką i Toshiko. Widzieliście, że wasza najmłodsza towarzyska zmaga się z dziwną, połyskującą pod światło nitką wydobywającą się z jej dłoni, jednak przy próbie jej dotknięcia, wasze dłonie przez nią przenikały. Czy byliście w stanie dostrzec lustro, zależało jedynie od Rajki, która się nim zajmowała. Mogła je ułożyć do pudełka, które pojawiło się niespodziewanie na stole, a zdawało się być wykonanym niemalże na miarę, lub dopuścić was do niego.

Keita i Ivar...
Opuszczony magazyn państwa Satō - Page 8 Giphy

Termin na odpis zostaje wydłużony przez fakt, że wam MG rozłożyło w pracy. Czas na odpis będzie do godziny 22:00 dnia 22 stycznia.

Wybaczcie brak edycji map - internet w pracy nie jest wystarczająco stabilny, żebym mogła przy nim otworzyć program.

Dodatkowo zezwalam wam na pisanie wątków po fabularnej dacie 31 grudnia z uwzględnieniem, że wszyscy którzy odczuli na sobie bezpośrednie działanie luster, będą odczuwać dyskomfort, przebywając w ich otoczeniu, a również posiadać i związane z nimi zwidy - w zależności od tego, co spotkało was podczas ich dotykania. Z wcześniejszymi wątkami, z racji na niewiadome konsekwencje i wasze decyzje, które mogą na nie wpłynąć, proponowałabym się wstrzymać.



- Kyou

@Hasegawa Jirō  @Akiyama Toshiko @Sugiyama Nobuo  @Ejiri Carei  @Aomine Toshiro @Seiwa-Genji Enma  @Warui Shin'ya @"Keita Gotō"  @Yōzei-Genji Madhuvathi  @Nakadai Kyoko @Ivar Hansen @Yōzei-Genji Noriaki

Opuszczony magazyn państwa Satō - Page 8 5RaKEOr

Opuszczony magazyn państwa Satō - Page 8 2B53Zp2

Opuszczony magazyn państwa Satō - Page 8 EgFF7M2

Opuszczony magazyn państwa Satō - Page 8 LOnHMYV
Mistrz Gry

Warui Shin'ya ubóstwia ten post.

Nakadai Kyoko

Pią 20 Sty - 21:33
Obserwowała wymianę zdań między yokaiem a Noriakim z bezpiecznej odległości, ani drgnąc z miejsca, do którego kilka chwil temu z ciekawością przydreptała.
Nie była osobą, która lubiła konfrontacje ze światem wiecznym, pozostawała więc bierną obserwatorką.
Koneser herbaty zdawał się być jednak przyjazną, przynajmniej z pozoru, istotą.
Jeszcze raz omiotła wzrokiem morze ciężkich regałów. Miała wrażenie, że zniknęła ścieżka, dzięki której dostali się do biblioteki. Czy zostali właśnie uwięzieni? Na pewno tylko jej się wydawało.
Była pod wrażeniem dyplomatycznych umiejętności Noriakiego, nie każdy potrafił z takim wyrafinowaniem wchodzić komuś w pupę. Nie to co... Aomine. Posłała mu spojrzenie z serii co ty robisz, chcesz zginąć?. I to nie ona miała być powodem jego rychłej śmierci! Czegoż innego miałaby się po nim spodziewać. Ostentacyjnie westchnęła i gestykulując, zasugerowała, żeby oboje zbliżyli się do stwora i Noriakiego.
Przysiadła na siedzisku obok, przyjmując pozycją zgodną z etykietą i ukłoniła się lekko.
Jej spojrzenie spoczęło na czarce zaserwowanej ich towarzyszowi. Mogła nie znać się na zaświatach i yokaiach, ale była pewna, że nie powinna tego pić.
Tsukumogami-sama... — zrobiła krótką pauzę, wahając się. — Do Ningen-kai. Chcemy wrócić do świata żywych. — Utkwiła wzrok, czekając na odpowiedź, reakcję, cokolwiek.
Życie nauczyło Kyoko, że wszystko ma swoją cenę. Czasami niewspółmiernie dużą. Czy yokai okaże się filantropem, oferując bezinteresowną pomoc?


you dangle on the leash of your own longing;
your need grows teeth

Nakadai Kyoko
Sponsored content
maj 2038 roku