Opuszczony magazyn państwa Satō - Page 7
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

Pon 5 Gru - 17:45
First topic message reminder :

Opuszczony magazyn państwa Satō


Jedna ze starych fabryk cukierniczych znajdująca się w porcie, zamknięta przed kilkoma laty po wielkiej aferze w związku z przestrzeganiem (a raczej ich brakiem) zasad sanepidowskich, w ostatnich miesiącach przeżywa drugą młodość. Tydzień za tygodniem, po wykupieniu przez młodych i kreatywnych państwa Satō, miejsce zaczęło ożywać i przyciągać coraz to nowszych artystów przedstawiających własne instalacje - często wyłącznie przez jeden lub dwa dni. Zbierają się tutaj tłumy, kiedy na następny dzień wszystko zdaje się znikać jakby nic nigdy nie zjawiło się na miejscu.
Wokół magazynu powstało wiele legend - trudno jest dostrzec momenty rozkładania instalacji czy to, kiedy właściwie są one zbierane. Dużym znakiem zapytania również zdają się zarobki na podobnej działalności, z racji że większość instalacji jest dostępnych za darmo dla każdego chętnego, zjawiającego się przy jednym z dwóch par obszernych drzwi, które zamykają się kiedy tylko wszyscy goście zamkną się w środku.
Nikt również do końca nie wie kiedy, ani dokładnie jaka instalacja pojawi się następna w tym miejscu - młode małżeństwo stara się utrzymać wszystko w jak najściślejszej tajemnicy, co wśród młodzieży jest uznawane jako udany chwyt marketingowy, mający na celu zbudowanie zainteresowania i fascynacji tym miejscem. Sama tematyka pojawiających się tutaj instalacji jest różnorodna - co budzi często wiele kontrowersji wśród odwiedzających i tych, którzy jedynie słyszeli o wystawach. Jedne są niezwykle infantylne, kiedy inne poruszają kontrowersyjne i odważne tematyki - masowych morderstw, gore czy różnorodnych erotyków.



Ostatnio zmieniony przez Haraedo dnia Nie 14 Maj - 19:06, w całości zmieniany 1 raz
Haraedo

Seiwa-Genji Enma

Sro 4 Sty - 20:22
Jak przez mgłę pamiętał historię Masakado z rodziny Tairy, aczkolwiek był zmuszony ją poznać zważywszy na fakt, że jego dusza przeistoczyła się w yokai. Jednakże mimo wszystko słowa, które wypluwał z siebie demon były niespójne, nielogiczne i w żaden sposób nie łączyły się ze sobą w jedną całość. Aczkolwiek w głębi ducha ucieszył się, w ten swój masochistyczny sposób, kiedy uwaga ognistej kuli skupiła się na nim, przynajmniej na ten moment. Prawdę powiedziawszy Enma nie posiadał jako takiego planu, działał raczej na żywioł, wymyślając kolejne kroki na bieżąco. Zresztą, w sytuacji, w jakiej się znalazł nie było czasu na nic innego.
- Twoja jasność umysłu została zaburzona, drogi Taira-dono! Czyżby przegranie, w efekcie czego nastąpiło twe zapieczętowanie sprawiło, że zatraciłeś się w obłędzie? - krzyknął w charakterystycznej, złośliwej tonacji, nawet na moment nie przestając go prowokować.
Tak, no dalej, skup się w pełni na mnie.
Enma tylko na krótki moment zerknął kątem oka zza demona, kiedy ten zagroził spaleniem małej grupki znajdującej się nieopodal. Prawdę powiedziawszy mało go interesowały tamte osoby. Nie znał ich, no, poniekąd, a ich znaczenie w życiu chłopaka było jedynie niczym irytujący brud pod paznokciem. Jak to mawiali - czasami jest potrzebna ofiara dla dobra ogółu, prawda? Jednakże jego nastawienie zmieniło się praktycznie o sto osiemdziesiąt stopni w chwili, gdy dostrzegł charakterystyczną rudą czuprynę. ( @Warui Shin'ya )
- Shin...? Co ty- - to była sekunda, kiedy na jego twarzy pojawił się cień niezadowolenia i zdenerwowania, niekoniecznie skierowane w stronę jego ducha.
- Taira-dono! Byłeś zbyt zachłanny! Zachłanny władzy, dlatego zwróciłeś się przeciwko cesarzowi! Nie pamiętasz? Za twe grzechy odpowiedziałeś śmiercią zadaną z rąk krwi z twojej krwi, swojego kuzynka po tym, jak sam z zimną krwią mordowałeś swoich krewnych! Byłeś tym, który skierował ostrze w stronę samego cesarza! Zdradziłeś nie tylko swój honor, swoją rodzinę, ale również cesarza i kraj! Jesteś zwykłym tchórzem i zdrajcą, htfu na twą zdradziecką krew! - Enma splunął na ziemię czując, jak wściekłość yokai skupia się na nim. Dokładnie tak, jak chciał. Gdy Taira ruszył na niego, chłopak odskoczył w bok, unikając ataku (Rzut na zręczność - 74-20=54 sukces), przeturlał po ziemi a potem podnosząc, odbił się stopą i ruszył pędem w stronę miejsca, które dostrzegł kilka sekund temu. Miejsca, które sukcesywnie było zapalane przez yokai. Widocznie było ważne, skoro ten tak bardzo się na nim skupiał. Co prawda Enma nie wiedział co tam się znajduje, ale w duchu liczył.... no właśnie, na co? Na samą głowę yokai, która służyła za katalizator dla rozszalałego yokai? Przecież nie mógł mieć tyle szczęścia.
Z drugiej strony nie pozostało mu nic innego, jak udać się właśnie w tamtą stronę mając nadzieję, że rozszalały demon uda się za nim i zostawi Shina w spokoju.


Opuszczony magazyn państwa Satō - Page 7 Mrbg22G
Seiwa-Genji Enma

Kitamuro Eri ubóstwia ten post.

Aomine Toshiro

Sro 4 Sty - 21:33
Mrok otaczał nas coraz bardziej i musiałem przyznać, ten koleś znał się na egzorcystycznych rzeczach, mój dziadek na pewno pochwaliłby go za starania. Może sam powinienem odświeżyć sobie pamięć i przypomnieć kilka modlitw do twych ważniejszych. Skoro i tak świat nadnaturalny tak bardzo lubił wplątywać mnie w swoje sprawy. Nie było to nic dobrego, a teraz na pewno przydałoby się trochę boskiej mocy, która odegnałaby ten mrok. Stanąłem przed Nakadai, tak żeby znalazła się w środku oświetlonej sfery, co prawda nie wiedziałem, co miałbym zrobić, żeby rozwiązać ten problem, ale liczyłem, że w sytuacji zagrożenia życia wpadnie mi genialny plan i pojawi się światełko w tunelu. Niestety nic takiego nie miało miejsce i biernie przyglądaliśmy się temu wszystkiemu. W tej ciemności i ciszy ciężko było oszacować czas, aż w końcu znaleźliśmy się w innym miejscu. Wypełnionym regałami i lisimi stworzeniami tu i ówdzie, normalnie pięknie już czułem, jak zaraz będę miał kolejne blizny do kolekcji. Czemu moje życie to było pasmo niekończących się udręki i to wcale nie z wiekiem nie było łatwiejsze do zaakceptowania.

- Masz racje, musimy znaleźć tego, który jest za to odpowiedzialny.... Chyba to nie są Zenko, a przynajmniej tak nie wyglądają, bo powinny być białe. - Zostałem za nią pociągnięty za dłoń, więc szedłem krok w krok, za koleżanką, która mimo małej postury ciągnęła mnie za sobą. Nie podobało mi się to miejsce, dużo niewiadomych i jeszcze musieliśmy znaleźć sposób, żeby wrócić do własnego świata. Gdy tak szliśmy między regałami, rzucałem okiem na pergaminy, które leżały na wierzchu. Może dzięki temu, czegoś się dowiemy, ale nie dotykałem ich i nie przekładałem, na wypadek, jeżeli lisie stwory miałbym ich bronić.
- Nie liczyłbym, na aż takie miłe przyjęcie... Ale chociaż mógłbym, powiedzieć czego chce i wypuścić nas! - Dołączyłem się do głośno myślącego mężczyzny, a następnie spojrzałem na Nakadai i dokładnie się jej przyjrzałem, w końcu ona też przeszła przez lustro, a ja bardzo długo odczuwałem skutki tego zabiegu. Widziałem, że ciężko było jej ustać w miejscu, ale ona zawsze taka była. Trzymałem się niedaleko jej, gdyby potrzebowała pomocy, ale nie zamierzałem jej mówić, co ma robić, była dorosła i sama mogła podejmować decyzje. A skoro musi się sparzyć, żeby zrozumiała powagę sytuacji, to nie zostało nic innego jak czekać do tego momentu.

@Nakadai Kyoko  @Yōzei-Genji Noriaki

Był lekki Edit, żeby było spójnie z postem Kyoko.


Ostatnio zmieniony przez Aomine Toshiro dnia Czw 5 Sty - 8:28, w całości zmieniany 1 raz
Aomine Toshiro

Nakadai Kyoko and Kitamuro Eri szaleją za tym postem.

Yōzei-Genji Madhuvathi

Sro 4 Sty - 21:38
Dziwi ją postawa okolicznych demonów. Odczuwa ich niechęć względem siebie samej, przyzwyczajona już do niej od dziecka, ale nigdy z ich strony. Ludzie, owszem, zasrane Minamoto. Rozgląda się krótko na boki, na stworzenia, które choć wyraźnie chcą ją zaczepić, nie podchodzą. Palce zaciskają się na ramieniu dziecka, bo i jeszcze pamięta o jego obecności, nawet jak w powstałych okolicznościach jest dla niej cholernie niewygodna. Bo choć rozsądek podpowiada inaczej, by uciekać i ratować tylko siebie, nie zwracać uwagi na nią, na Enmę, tak ciało nie chce słuchać. Zawsze robi swoje. Twarz wykrzywia w wyraźnie niezadowolonym, przez ciemne źrenice przelewa się wkurwienie na rosnącą w brzuchu bezsilność, a ta, jak jeszcze na złość, paraliżuje w sytuacji bez wyjścia. To zamknęło się kilka chwil wcześniej. Zniknęło z horyzontu, zostawiając ją w tym kurwidołku, zdaną tylko na siebie. Na głowę rodu nie miała co liczyć, gdy ten przepychał się na cholernym power tripie kilkanaście metrów dalej, a figurująca nieopodal postać przypominająca bardziej truchło, niż cokolwiek innego, rzucać umiała zaledwie zgryźliwymi komentarzami.
Zwrotu za bilety.
Słowa ciągną spojrzenie w stronę ich źródła, gdy kobietę uderza świadomość, jak pięść w twarz, że spopielone indywiduum nie jest niczym więcej, jak kolejnym przypadkowym gościem pozbawionym swej ludzkiej formy. Szukającym jeszcze kogoś, na dodatek, w szybka kalkulacja, przeliczenie prawdopodobieństwa daje jej jedną odpowiedź, gdzie ta potwierdza się jedynie, zanim zdąży odpowiedzieć na zadane przez niego pytanie, zanim zareaguje na zaczepki kręcących się dookoła stworzeń. Ich słowa wierciły w głowie dziury, jak wkurwiający coraz to mocniej dźwięk gdzieś w tle, miarowe stukanie zza ścian pustego pokoju, dźwięk kredy ciągniętej po tablicy w trakcie zajęć. Mięśnie napięły się niespokojnie, usta drgnęły nieznacznie, jak gotowe do ich rozwarcia i mowy, gdy kąt zdrowego oka wyłapuje coś w oddali. Reakcją automatyczną jest się odsunąć, ciągnąc Toshiko za sobą, nawet jeśli nie w nie celowano ognistym pociskiem; a jeśli, to niezmiernie nieudolnie. Ten jednak podpala coś w oddali, coś nowego, czego żadne z nich nie zdążyło jeszcze zbadać, nikłe źródło nadziei na to, że ciemna przestrzeń jest czymś więcej, niż zaledwie żałosną pustką. Palce znów zacisnęła na latarce skrytej gdzieś w kieszeni, drugą dłonią ujmując delikatny, dziecięcy nadgarstek.
Chodź — rzuca krótkie polecenie, gdy tylko z końcem słowa pociąga ją w stronę czegoś, co przypominać mogło podest. Na ten moment nie używa jeszcze światła, nie chcąc ściągać na nie uwagi więcej, niż by należało we względu na ciężkie kroki; na dwójkę walczącą  z ognistym rycerzem nie zwraca uwagi. Wierzy jedynie, że czyjeś czcze pogadanki zajmą go wystarczająco, dając im czas na rozeznanie się po okolicy.  Zatrzymuje się jednak, nagle, musi dać sobie moment, w odległości wystarczającej, by uznać ją za bezpieczną. Świadoma jest, że nie wypatrzy zbyt wiele, oczy już nie te, a i sama okoliczność nie sprzyja. Dookoła jest jednak zbyt wiele istot różnej maści, by zignorować je kompletnie. Może jednak któremuś wymsknie się coś ciekawego. Nie słyszy jednak, bo głosy ich zlewają się w jedno wielkie nieporozumienie. Potrząsa głową, zażenowana w ogóle samą próbą i kontynuuje wojskowy krok w stronę podestu. W nim przecież ostatnia nadzieja na cokolwiek.

@Akiyama Toshiko  @Warui Shin'ya

_______



The Mother Of Harlots And Abominations Of The Earth
Yōzei-Genji Madhuvathi

Kitamuro Eri ubóstwia ten post.

Ivar Hansen

Sro 4 Sty - 21:45
Pokręcił głową, nie zgadzając się z głosem prezenterki. Mimo najszczerszych chęci na porozumienie się, nie miał szans przebić się słowem przez gęstą aurę, która stworzyła się w tym pomieszczeniu. Chciał wygrać to słowami, ugrać minimalny cień wiary na zakończenie tej farsy. Tymczasem słowa, które użył zostały przeinaczone w zupełnie innym wydźwięku. Dowiedział się rzeczy, które do szczęścia potrzebne mu nie były — chciał tylko jednego.
  — To nie ma sensu — rzucił do siebie, nie podejmując kolejnych prób jakiegokolwiek dogadania się. Starał się uspokoić. Mimo chaotycznych myśli, które kłóciły się z jego spokojną natura, nie zrobił niczego nieodpowiedniego. Złość przelewała się w jego ciele, mimo to nie zamierzał robić nic, co wyłącznie pogorszy ich obecną sytuację.
Ivar jednak cały czas był atakowany słowami. Bezsensownymi, nie potwierdzającym tego, by Raja rzeczywiście zrobiła coś okropnego. Zirytowany strumień powietrza opuścił jego nozdrza, starając się wytrwać ten przeokropny lament.
  — Nie lubię kiedy gównianymi argumentami ktoś podważa moje zdanie — rzucił krótko, wprost w byt, który chwilę później postanowił pojawić się przy Hansenie. Zmrużył oczy, mimowolnie odpychając od siebie stworzenie. Nieszczególnie był zainteresowanym tym, w co dokładnie wplątał się cały ten klan. Prawdopodobnie nigdy nie zrozumie "zemsty", która w tym momencie cisnęła mu się na usta.
  — To zemścij się na przodkach, nie na niej. Co ona ma z tym wspólnego? Morderstwo niczego tu nie zmieni, świat dalej będzie takim sam z zdradzieckim klanem lub bez niego. Dodatkowo z tego co wiem, nie wynaleziono podróży w czasie. Nie wiesz więc kim jest obecnie. Nie mogła też brać udziału w wydarzenia z przeszłości. Rozumiem jednak, że dla takiego bytu jakim jesteś Ty, jest to nie do pojęcia. Niczym nie różnisz się od pozostałych dusz. Chcecie tylko, by ludzkość cierpiała za grzechy innych, na które wpływu żadnego nie mamy. Rozumiem więc, że tego chcesz, prawda? Zachować się dokładnie tak samo pruderyjnie i zdradziecko.
  Mówił zbyt dużo i zbyt intensywnie, oczekując bóg wie czego. Możliwe, że przekładał na to wszystko osobiste odczucia, które przeżył w przeszłości właśnie przez takie stworzenia jak te. Pragnęły tylko jednego — ludzkiego cierpienia. Naśmiewały się więc, wykorzystywały, by ostatecznie, mimo chęci pomocy, ciągnęły go na same dno. Nie pamiętał wszystkiego, nie pamiętał bólu jaki mu sprawiały, ale pamiętał ciężką i zawiłą drogę, przez którą musiał przejść. Z chochlikami u boku. I możliwe, że właśnie przez intensywność tych emocji prawie wszedłby na samo lustro. Dałby się znowu wchłonąć tym, którzy wykorzystywali go przez całe swoje młodzieńcze lata. Jednakże głos rycerza i trzask lustra spowodował, że zalęgnięte chaosem myśli skierował ku nieznaną postać, dostrzegając jak prezenterka znika w mgnieniu oka.
  Nie komentował nic więcej, dając się bezsensownie ponieść chwili. Ciężko w tym momencie było zaufać obcym osobom, które zgromadziły się wokół nich. Widząc jednak jak Keita postanowił ruszyć ku tajemniczej postaci, Ivar w tym przypadku nie będzie odmiennego zdania i ruszył tuż zza nim, pociągając za sobą ciało Rajki wraz z obcą im duszą, z którą nie najlepiej potrafił się dogadać.
  Miejsce zadawało się być kojące, choć mimo spokojne aury jaka tu towarzyszyła, Ivara dalej szargały nieprzyjemne myśli. Nieszczególnie zwracał uwagę na nową towarzyszkę, Eijri, która do nich dołączyła, sam do końca nie wiedząc kiedy. Nie wiedział też, co do końca wydarzyło się wokół niego i co doprowadziło ich w takie miejsce. Czy to kolejny pokój czy już inny wymiar? Czy to w ogóle możliwe? Dostrzegając jak ciało kobiety było bez sił, wątle i nie takie, jakie było tuż przed ich dziwną rozmowa, wziął ją na ręce, by całkiem nie upadła na ziemię. Spojrzeniem szukał dla niej miejsca, w którym mógłby ją na chwilę położyć. Ducha miała w sobie innego, ale wciąż mieli do czynienia z człowiekiem, nie z przedmiotem.
  — Nie najlepiej. Starałem się do niej dotrzeć, dogadać się jakoś, ale bezskutecznie. Gdzie mogę ją położyć? — spytał, spojrzenie zatrzymując na nieznajomym.
Ivar Hansen

Gotō Keita and Kitamuro Eri szaleją za tym postem.

Nakadai Kyoko

Sro 4 Sty - 21:55
Przewróciła oczyma na słowa przerośniętego gnojka, zaciskając mocno palce na jego dłoni bez zamiaru puszczenia. Miał szczęście, bo skupiła się tylko na pierwszej połowie jego wypowiedzi, postanawiając puścić mimo uszu typowe słowne dokazywanie.
Na kolejne pytanie złotookiego automatycznie przeniosła wzrok na Noriakiego, samej szukając u mężczyzny odpowiedzi. Nie to, że wiedział więcej niż ona. Nie to, że ona była czegokolwiek pewna. Na język niosło się tylko jedno słowo: yokai. Była jednak pewna, że zwykli śmiertelnicy zdecydowanie prędzej uwierzyliby w super zaawansowane technologiczne nowinki niż (nie)mistyczne stwory.
Na usta wpełzł jej krzywy uśmieszek. Oczywiście, że nie wiedział. Jak się nazywało to zalewające uczucie? Zawód? Poczucie porażki? No, jeszcze nie przegrali.
Ruszyła za czarnowłosym, pociągając za sobą Toshiro, jeśli ten się ociągał. Widziała, że krwawił, ale nie w jej gestii leżała rola pielęgniarki. Zresztą, co ona o tym wiedziała. Ważne, że mógł jako tako stać. Więc i iść, tak?
Wędrowała po świetlistej ścieżce, pilnując, żeby nawet kawałkiem stopy nie zboczyć z trasy. Kto wie co mogłoby się z nią stać.
Dotchczas przenikającą ciszę przerwał szelest, z każdym krokiem coraz głośniejszy. Dopiero widok misternie ustawionych regałów potrafił nazwać źródło tajemniczego dźwięku.
Biblioteka?
Posłała Aomine niepewne spojrzenie. Próbowała chwycić jedną z tysięcy książek, by za chwilę ruszyć za puszystą kulką — puszczając przy tym dłoń swojego towarzysza — która po chwili, jakby przestraszona, podskoczywszy przemieniła się w kłębek dymu.
Zrobiła jeszcze kilka kroków, nieznacznie oddalając się od grupy, by sprawdzić co znajduje się za ogromnym regałem.
Posłała Noriakiemu wymowne spojrzenie, mimo że mężczyzna nie poświęcał jej teraz uwagi. Nie wiedziała, czy jest aż tak odważny, czy głupi. A może to zwykła ignorancja? Jej żywot na granicy świata duchów przebiegał gładko, bo Kyoko nie dokładała sobie niepotrzebnych konfrontacji. Najlepszym sposobem na pozbycie się problemu było udawanie, że go nie ma...




sry, deadline goni, ni ma czasu


you dangle on the leash of your own longing;
your need grows teeth

Nakadai Kyoko

Aomine Toshiro and Kitamuro Eri szaleją za tym postem.

Akiyama Toshiko

Sro 4 Sty - 23:50
 Mogłaby przysiąc, że wcześniej w wodzie u jej stóp nie było nic, jednak zielone światło odkryło przed nią coś (czy… kogoś?), co będzie jej się teraz śnić w koszmarach chyba przez następne pół roku. Nie była w stanie powstrzymać się przed kolejnym, krótkim krzykiem ogłaszającym lęk, gdy patrzyła na dym, na postać wyglądającą gorzej niż niektórzy najbiedniejsi mieszkańcy Nanashi. Przypominał kogoś, kto z takimi obrażeniami zdecydowanie nie mógłby żyć. Czy więc naprawdę była teraz duchem, tak jak i inni, którzy ją otaczali? Wierzyła w ich istnienie, ale jak dotąd żadnego (świadomie) nie spotkała i raczej wiedziała o nich tyle, co gadały inne dzieciaki – te z kolei równie dobrze mogły pleść jakieś androny i być dalekie od prawdy.
 Nie wiedziała czy istota zaraz jej nie zaatakuje, ale zamiast tego nieznajomy spojrzał w inną stronę. Ona zaś, nie będąc dłużej w stanie obserwować tego zjawiska wypalającego się we wspomnieniach, sama odwróciła wzrok, przez chwilę świecąc latarką gdzie indziej. Tam z kolei dostrzegła inną postać i przysiąc mogła, że dostrzegła jakieś zwierzęce uszy czy ogon. Zamrugała intensywnie, gotowa stwierdzić, że właśnie zaczęły się u niej przejawiać pierwsze objawy szaleństwa, ale na szczęści kobieta, znajoma ojca miała jakiś własny pomysł. Albo przynajmniej tak to wyglądało.
 Wyłączyła latarkę, woląc jednak nie widzieć, co czai się w ciemnościach. Drżała delikatnie, ściskając mocno przedmiot w dłoni, jakby bojąc się go stracić. Co, jeśli postacie, których nie widziała, widziały ją i rzucą się na nią przy pierwszej okazji? Zbliżała się powoli do momentu, w którym cała ta atmosfera za bardzo ją przytłoczy, nerwy pękną i z silnej niezależnej zmieni się w rozmazane dziecko, którym jednak wciąż mimo wszystko była. Niemalże przylgnęła do wysokiej kobiety, chcąc za wszelką cenę znajdować się blisko niej. Nie miała absolutnie żadnego pomysłu na to, co robić. Nie wiedziała, gdzie dokładnie jest, poza tym, że… w lustrze. Cała wiedza, którą zdobyła przez kilkanaście lat życia była tutaj bezużyteczna. W końcu w szkole nie uczono jak radzić sobie ze zjawiskami paranormalnymi, mogła tylko w głowie przewertować listę substancji psychoaktywnych, których działaniu mogli ich ewentualnie poddać w magazynie, żeby powycinać im organy i opchnąć na czarnym rynku.
Akiyama Toshiko

Kitamuro Eri ubóstwia ten post.

Mistrz Gry

Czw 5 Sty - 15:57
Lewa strona

Ejiri Carei, Keita Gotō, Ivar Hansen
- Zapłacą wszyscy za to co zrobili... każdy z osobna, każdy z nich, który widzi, którzy patrzą, a widzą to wszystko ci, którzy byli odpowiedzialni... uwierz, uwierz w to że widzą i obserwują, nawet jeśli ty w pełni nie widzisz.. Będą widzieć jak każdy z nich umiera. Z ręki kogoś, z kogo nie są dumni, ahhh... tak, tak... doskonałe ciało znalazłam... - powtarzała wciąż kobieta, wyraźnie śmiejąc się i doskonale bawiąc, a słowa Ivara nie docierały do bytu, który prawdopodobnie od setek lat skupiony był jedynie na zemście, a nie na logicznym postrzeganiu świata. Emocja zawistna i nielogiczna, taka która parła na wyrządzenie krzywdy w ślepym szale, zupełnie przejmowała ciało Rajki, choć tak silnie do niej nie pasowała. - Niech cierpią... Niech umierają za tych, których zamordowali. Niech wszyscy zginą... - wysyczała wręcz znów z przedziwnym zadowoleniem, jakby znajdując w tych słowach rozkosz; jakby czekała na przepowiedzianą przez samą siebie przyszłość.
- Cesarzem Jimmu - powtarza w kierunku Keity mężczyzna spokojnym tonem, z cierpliwością i bez cienia irytacji na to, że ten mógłby nie słuchać dokładniej jego słów lub nie słyszeć o dawnym rządzącym. - Pierwszy cesarz Japonii, potomek po mieczu jaśniejącej na niebie, na której życzenie dbałem niegdyś o jego bezpieczeństwo, aby przeprawy przez dzikie lasy i wody Japonii, nie były dla niego śmiertelne - dopowiedział z oddaniem i szacunkiem do spraw, do których się odnosił.
Kobieta po założeniu bransoletki, nie oponowała przed niczym. Była niczym lalka, pół przytomna i podatna na wszystko - jakby dusza, którą ją opętała, została spętana i nie mogła być aż tak żywa, chociaż w jej oczach wciąż przejawiały się iskry zawiści i nienawiści, która ją napędzała, jawniej niż wcześniej pokazując własny cel opętania ciała Rajki.
Ta wiotkość jeszcze bardziej się nasiliła, kiedy znaleźli się na brzegu.
- Yatagarasu - odpowiedział mężczyzna na pytanie Ejiri, kłaniając się łagodnie w jej kierunku. - Jednak Kin’u jest bardziej niż wystarczające - wyjaśnił, a po tym skierował swoje ciało w stronę Hansena, chcąc się do niego zwrócić.
To demon... to przebrany oni, to nie kami. Żaden kami, nie przyszedłby tutaj wam pomóc. Dlaczego miałby pomóc wam? Yatagarasu, wrony to zły omen. Trzynoga wrona! Wcześniej tam... widziałeś wcześniej? Zaatakował dzieciaka, wepchnął innego do lustra. Tam było więcej ludzi... gdzie są oni? Nie tylko wy. Zostawił ich... on was pilnuje... pilnuje... Jej. Żebyście jej nie pomogli... szept słyszalny dla Goto znów się nasilił, tutaj na tej spokojnej polanie, podnosząc wszystkie wątpliwości, które mogłyby się zrodzić w umyśle. Czym różni się on od tego co opętało ją? Niczym... jest tak samo niebezpieczne... jeśli zaatakuje... czym się obronisz? JAK się obronisz? Ale mógłbym ci pomóc... potrzebuję tylko trochę... trochę odrobinę... czegoś...
- Tutaj na ziemi, wystarczy. Jesteśmy bezpieczni pod błogosławieństwem Inari... - wyjaśnił, a słysząc o posiadanej przez Ejiri czekoladzie, spojrzał pierw zaskoczony, a po tym łagodnie uśmiechnął się do niej.
- Proszę, jeśli mogłabyś ofiarować ją na ołtarzu. Jestem pewny, że wtedy Inari użyczy nam swojego błogosławieństwa... - wyjaśnił, zaraz samemu kierując się do jednej z mis z wodą znajdującej się przy samym pomoście. Gestem zatrzymał pierw Carei, pomagając jej oczyścić dłonie przed wejściem na ścieżkę do świątyni na wodzie. Po tym ujął misę, przysuwając się z nią bliżej mężczyzn i Rajki.
To chcę. Daj mi to. To co ona trzyma, ta co poszła po moście... daj mi to. Ja ci pomogę. Pomogę pomogę pomogę. Daj mi to, ja to zjem... ja to wezmę!! Kami ma dużo, kami nie potrzebuje... chciwa i przekupna, ma wszystko, a chce więcej... dasz mi?? Daj mi, a ja dam tobie... kolejne podszepty i kolejny ruch tym razem przy lewym rękawie. Dziwna ciemna maź poruszająca się, wychyliła się nieco spod niego, zerkając wprost na Keitę, a po tym ukrywając się z powrotem, jakby nie chcąc zostać zauważonym przez kogokolwiek innego.
- Proszę, obmyjcie dłonie, znajdujemy się na świętej ziemi... - zwrócił się do was Yatagarasu.

Biblioteka

Nakadai Kyoko, Yōzei-Genji Noriaki, Aomine Toshiro
Zwoje zdawały się zawierać wszystko - jakby były bazą całej kulturalnej wiedzy japońskiej gromadzonej przez setki jak nie tysiące lat, a niektóre znaki były wręcz nierozpoznawalne dla Noriakiego przez swój wiek, a może zbyt bliskie podobieństwo do alfabetu pochodzącego z Chin. Nie znikały pod dotykiem - a papiery zdawały się być różne w dotyku. Niektóre bardziej delikatne, inne szorstkie, a kolejne niezwykle miękkie i podatne na mięcie. Przepisy, historie i baśnie, poradniki co do szermierki czy sztuki kowalstwa, informacje o krawiectwie. Znajdywało się tam wszystko.
Przemykające między regałami stworzenia zdawały się w pierwszej chwili wręcz was unikać - dopiero zaalarmowane groźbą o spaleniu biblioteki, zaczęły czujnym spojrzeniem się wam przyglądać. Nie atakowały, jedynie czuwały, jakby w obawie że groźby rzeczywiście się ziszczą.
Kiedy Kyoko oddzieliła się od pozostałych, zobaczyła wyłącznie kolejny korytarz stworzony z wysokich regałów, a kolejne liski ponownie znikały w oparach dymu, kiedy tylko sylwetka zjawiła się bliżej nich.
- Hmph! Większej kultury by się można było spodziewać... ci dzisiejsi... - rozległ się spokojny, choć stanowczo skrzeczący i niezbyt przyjemny w odbiorze głos. Nie budził on waszego zaufania, choć z pewnością również nie mogliście powiedzieć w pełni, abyście byli w pełni zagrożeni w tej chwili. Przynajmniej nie z jego strony - choć niechęć, najpewniej na groźbę spalenia biblioteki, rzeczywiście była słyszalna.
- Prosto przed siebie... - rozległ się ponownie. - I nie straszyć mi pomocy!! - dodał znów skrzeczący głos, a przed Nakadai nagle wyrósł kolejny regał, jakby chcąc ją powstrzymać przed zbłądzeniem gdzieś dalej.
Przez środek biblioteki, rzeczywiście nagle wyrosła ścieżka, prowadząca na sam środek czegoś, co przypominało pewnego rodzaju gabinet. Niski stolik, maty, wszechobecni lisi pomocnicy, tusze i arkusze, kartki ale i zwykłe zwoje, rozsypane po podłodze pędzle - wszystko jednocześnie wydawało się być zarówno w ogromnym nieładzie, ale i ładzie.
A przy stole mogliście ujrzeć lisa, który na w poły swoją postawą przypominał człowieka, szczególnie kiedy ubrany był w granatowe kimono upstrzone czerwono-białymi kwiatuszkami. Drobny wzór sugerował bardziej proste pochodzenie stroju, takie które ludzie nosiliby na codzień niż na specjalne okazje.
Przesunął wzrok po waszej trójce, kiedy zjawiliście się i zaraz zatrzymał was gestem dłoni, a wy poczuliście jak o jeden stopień spadacie w dół.
- Kultury, kultury... - upomniał was, a wy prędko mogliście uświadomić sobie, że wnęka wyglądała jak korytarz, w którym powinniście zostawić buty wchodząc na drewnianą podłogę, wyłożoną pod stolikiem matą tatami. Przed wami również pojawiły się trzy pary skarpet tabi.
Pacnięcie w łapy, a lisi pomocnicy pośpieszyli do uprzątnięcia rozsypanych pędzli i niektórych zwojów, robiąc dookoła stołu miejsce dla waszej trójki. Kolejne stworzenia przyniosły poduszki, sugerujące miejsce dla każdego z was.
- Pan co nie liczy... nie zaczepiaj tylko tutaj nikogo - odezwał się yokai. Jego umaszczenie było wściekle rude, choć na krańcach sierści dało się dostrzec srebrne przebłyski. Również trzyczęściowy ogon, powoli i leniwie przesuwający się za jego plecami, kiedy każdemu z was się przyglądał jak wchodziliście na maty. - Nigdzie was nie trzymam, sami tutaj przyszliście, nieprawda? - stwierdził, kolejnym ruchem łapy przesunął nad ciemny dzbanek, w którym wyraźnie była już zaparzona herbata. - Ha! Goszczę was, czyż nie? - stwierdziło stworzenie, chociaż można było wytknąć jak bardzo niezgodne było jego zachowanie, kiedy naczynia na podanie herbaty zostały przez niego nietknięte, aby wyczyścić je już przy samych gościach - zamiast tego, zajął się rozrobieniem gęstej zielonej herbaty w miseczce przy użyciu bambusowej trzepaczki.

Tunel

Hasegawa Jirō, Sugiyama Nobuo
Stworzenie wyraźnie było bardziej niż podekscytowane podobną okazją i widokiem, że obydwoje jego potencjalnych pomocników, rzeczywiście sięgają po to, czego chciał. Dziwna maź podskoczyła w miejscu, zatrzęsła się, wyraźnie domagając się tego, co zebrali. Tusz był wręcz przekonany o tym, że dostanie swoją nagrodę, o którą poprosił.
- Zaprowadzę, zaprowadzę! - zawołał zaraz i oboje mogliście zobaczyć jak czarna maź podskakuje w miejscu, domagając się oddania dla siebie tego, co właśnie oboje zerwaliście. - Ale potrzebuję więcej! Więcej, więcej dużo więcej! To zaprowadzę... ale zaprowadzę to tej, która biegła, nie tej, która zniknęła czy na odwrót zaprowadzić? Ale obie są potrzebne, bo jedna bez drugiej nie będzie działać... ale daj-daj-daj... d a j! - zaraz znów podskoczył, zaczynając kręcić się dookoła nogi Jiro, aby po kilku podobnych okrążeniach spróbować wskoczyć na jego stopę. Zatrząsnął się na niego, zaraz napierając na jego nogawkę i rozciągając się po niej niczym wąż, choć wyraźnie wciąż posiadał swoje ograniczenia, bo prędko wrócił do swojej bardziej okrągłej i zbitej formy.
- Daj daj daj daj... pomogę... bardzo pomogę, bardzo chętnie i ładnie pomogę... I wszystko pokażę, i wszystkim pomogę... ale daj... moje, moje moje!! M o j e... - mówił, a kiedy tylko Nobuo znalazła się na podeście, przeskoczył właśnie w jego stronę, wskakując na jego buta. Wykonał podobną sztuczkę, rozciągając się po nodze mężczyzny, prędko jednak wracając do swojej poprzedniej formy. - Moje... one są moje, moje... dajcie. Dużo będziecie mieli, bardzo bardzo. Co byście chcieli to byście mieli tylko potrzebuję tego... tak, tak, tego zielonego. Proszę proszę? Bardzo proszę... to daj, to moje! Wy nie jecie... ty nie jesz tego... człowiek takiego nie je, bo nie musi takiego jeść... - zaczął kontynuować, próbując ich obu przekonać nie tylko do własnej użyteczności, ale i bezużytności jadeitowych koralików dla nich samych. - Marnują się tutaj... to tak jakby... jakbyście jabłka widzieli!! Ludzie jedzą jabłka? Jakbyście na drzewie widzieli i nie zjedli, chociaż głodni byli... Proszę proszę p r o s z ę.... Jestem taki!! Taki właśnie.. tak wy to nazywacie! G ł o d n y - kontynuował, stając pomiędzy nimi i rozpłaszczając się, jakby chciał dotknąć obydwóch butów na raz.
- Proszę proszę proszę proszę proszę...

Po drugiej stronie lustra

Akiyama Toshiko, Yōzei-Genji Madhuvathi, Seiwa-Genji Enma, Warui Shin'ya
- A ty, ty? Przedstaw się nam!! - zawołał jeden z yokai.
- Czekamy na to, pytasz się nas, ale tak sam się nie przedstawiasz...
- Nikim jest, nikim!
- Ty też przecież, więc jesteś takim samym nikim jak i on!
- A ty nie lepszy, ty nie lepszy!
- O patrzcie, a ta krzyczy jakby ducha zobaczyła...
- L u d z i e. Zawsze tacy głośni, zawsze tak krzyczą...
- ... może i jest trochę przypalony, ale żeby aż tak reagować? Gorszych się widziało.
- Ciebie też widziała, może to na ciebie tak krzyczała?
- H a ! Chciałbyś, to na ciebie!
- To na twój...
Wyraźnie stworzenia dookoła, które trzymały się tak silnie z daleka, wcale nie były skore do współpracy, zaczynając kłócić się między sobą i żartować, śmiać się i krzyczeć, a były jeszcze głośniejsze, jakby nagle odejście Raji je ośmieliło i uspokoiło. Podobnie fakt, że to Enma zmagał się możliwe z ich najbardziej dzikim i płomiennym towarzyszem.
Głowa była coraz bardziej wzburzona, kiedy przy każdym chrząknięciu i oddechu z jej nosa wydostawała się para. Niczym wściekły byk, na którego członek Minamoto działał niczym czerwona płachta. Irytująca, szeleszcząca i śmiejąca się prosto w twarz.
Mimo pędu, z jakim skierował się w jego stronę, odbił się od ziemi, ponownie wznosząc się do góry.
- To wy zdradziliście!! T o b y l i ś c i e w y - znów odezwał się, nabierając ponownie wysokości. - T O W A S Z A Z D R A D A - znów się rozległ ryk, i ponowny jeszcze bardziej cierpiętniczy. Zdawało się wam, że głowa zapłonęła jeszcze żywiej, że jej ryk był jeszcze bardziej dziki i zwierzęcy, a mimika jeszcze groźniejsza. Yokai nie panowało nad niczym - mogło dać upust wyłącznie swojej złości i wściekłości. Splunęło zaraz ogniem w kierunku krzyczącego rozproszenia, jakim był dla niego Warui, ale również i kilka kul poleciało w stronę coraz to głośniej zachowujących się dusz. To je dość skutecznie uciszyło na kilka dłuższych chwil. Głowa Tairy prędko spróbowała rozpędzić się w kolejnym szaleńczym ataku w kierunku Enmy, ale odbiła się o nagłą różową i przezroczystą ścianę, które wyrosła z ciemnego podłoża w ślad za światłem pochodzącym z latarki.
To tylko rozwścieczyło yokai, które zaraz odsunęło się od ściany i z impetem uderzyło w nią ponownie, próbując ją rozbić. Ryknęło znów we wściekłości, zaczynając bić dosłownie głową w mur, chcąc przedostać się do swojego wcześniejszego celu złości.
Nic nie powstrzymywało Rajki wraz z Toshiko przed znalezieniem się na podeście, który był oświetlony pochodniami. Początkowo wydawało się, że było to zwykłe wzniesienie - na którym widniała pustka i czerń taka, jak w każdej innej części części poprzedniego pomieszczenia.
Jednak po wejściu na podest, zaraz wszystko z ciemności zniknęło, a wy znalazłyście się w zwykłym pomieszczeniu. Wyłożone matami tatami, drewniane ściany, a do tego z sufitu zwisający lampion. Ściany były udekorowane zwojami przedstawiającymi piękne krajobrazy wykonane tuszem, na półkach znajdywał się zestaw do ceremonii herbaty, nieco książek czy pudełko z zestawem do kaligrafii. Kilka figurek przypominających w kształcie yokai - kappy, lisich posłańców i innych mniej rozpoznawalnych.
Na środku znajdywał się stół, na którym rozsypane były miedziane fragmenty, zdawać by się mogło, że układanki.
Raja oraz Toshiko stały się niewidoczne dla Enmy i Waruiego.


Gratulacje Enma kocich uników!

Dziękuję za sprawne i piękne odpisy! Termin na wysłanie posta upływa o godzinie 22:00 8 stycznia.

W razie pytań - zapraszam w wiadomości prywatnej na konto Mistrza Gry.

- Kyou

@Hasegawa Jirō  @Akiyama Toshiko @Sugiyama Nobuo  @Ejiri Carei  @Aomine Toshiro @Seiwa-Genji Enma  @Warui Shin'ya @Keita Gotō  @Yōzei-Genji Madhuvathi  @Nakadai Kyoko @Ivar Hansen @Yōzei-Genji Noriaki

Opuszczony magazyn państwa Satō - Page 7 5RaKEOr

Opuszczony magazyn państwa Satō - Page 7 2B53Zp2

Opuszczony magazyn państwa Satō - Page 7 EgFF7M2

Opuszczony magazyn państwa Satō - Page 7 LOnHMYV
Mistrz Gry

Nakadai Kyoko and Ejiri Carei szaleją za tym postem.

Yōzei-Genji Noriaki

Sob 7 Sty - 12:21
Noriaki był bardzo nastawiony na cel, jakim było wydostanie innych, jak i się, z tego miejsca. Zwracał uwagę na towarzyszących mu ludzi tyle, ile tego wymagali. By byli względnie bezpieczni, by za nim podążali. Nieco niepokoił go stan mężczyzny, lecz obrażenia szczęśliwie nie przeszkadzały mu w poruszaniu. Noriaki podniósł wyżej brwi słysząc jego dywagację na temat Zenko. Kobieta nie wydawała się tym pomysłem spłoszona. Do tego się znali - Najwyraźniej się myliłem, dostrzegacie tę różnicę między światami, prawda? - choć dało się wyczuć pytającą nutę to było to bardziej stwierdzenie kierowane do Nakadai oraz Aomine Toshiro. Bardzo dobrze - pomyślał, odkładając jeden z pergaminów z powrotem na miejsce.
Uderz w stół, a nożyce się odezwą. Nie było inaczej i tym razem. Wypowiadane przez niego słowa brzmiały odważnie, arogancko i prowokacyjnie - i taki też miały cel. Jeżeli błądzili po czyjejś przestrzeni i wokół roił się od pomniejszych demonów nie było możliwości by gdzieś nie znajdowało się ich źródło, pan, właściciel. Nie zaskoczyła go lekka uraza w głosie właściciela biblioteki. W końcu groził jej spaleniem. Był zadowolony z uwagi, którą w końcu otrzymał i ścieżki, która się przed nim rozstąpiła - zmierzał nią pozostawiając eleganckie lakierki przed wejściem na tatami i korzystając z tradycyjnych skarpetek - Pańska przyjaciółka się od nas oddaliła? Będzie lepiej jeżeli będziemy trzymali się razem - zauważył, że dziewczyna była w pewnym oddaleniu. Zwrócił więc uwagę Aomine, by starał się ją trzymać bliżej. Na pewno będzie miał na nią większy wpływ jako osoba, która ja znała.
- Przepraszam za najście - zapowiedział tradycyjnie Noriaki nieznacznie lekko pochylając głowę nim postąpił na tatami i skierował kroki przed oblicze wściekle rudego właściciela biblioteki - Nie da się zaprzeczyć, jak najbardziej czuję się goszczony - przyznał ze spokojem i lekkim uśmiechem, kiedy pochwalał zabiegi czynione przez yōkai. Noriaki naturalnie usiadł na poduszce w prawidłowej pozycji rozpinając zgonie z savoir vivre guzik marynarki. Dłonie złożył na udach. Wiedział, że miał przed sobą demona, jednak nie sprawiał wrażenia takiego, który zamierzał im zaszkodzić. Być może był szansą na wydostanie się - Przepraszam za wypowiedzianą groźbę, jednak gdybym dobrowolnie przemierzał Pańską bibliotekę i wychodził Panu na spotkanie to stosowniej bym się do niego przygotował - wyjaśnił, jednocześnie przemycając gładkie pochlebstwo dla gospodarza - Prawda jest taka, że nie możemy znaleźć wyjścia i na Pana trafiliśmy niezamierzenie. Zetknęliśmy się z ungaikyō i jesteśmy we wnętrzu jednego z nich. Prawdopodobnie. - osądził z kłopotliwą niepewnością - Błądziliśmy w ciemności nim trafiliśmy na Szanownego Pana i się zastanawiam, czy jest Pan tu z tego samego powodu i czy może jesteśmy wstanie sobie nawzajem pomóc, czy może jest Pan szanownym tsukumogami - Spojrzał na stworzenie z powagą. Czy był duchem przedmiotu we wnętrzu którego obecnie przebywali? Czy demonem, który tu niegdyś utknął i z braku laku się rozgościł? - Przepraszam za niegrzeczność, Yōzei-Genji Noriaki, jak mam się do Pana zwracać...? - przedstawił się wyczekując słów demona.
Yōzei-Genji Noriaki

Mistrz Gry ubóstwia ten post.

Warui Shin'ya

Nie 8 Sty - 1:42
Ciemność była mu na rękę - nie dostrzegł emocji, jakie przemknęły przez twarz dziedzica. Nie było trudno się domyślić, już po samym głosie, że Minamoto nie jest zadowolony z nowej obecności, jednak i sytuacja, i upór ze strony Shina kazały mu, Shinowi, sądzić, że jeszcze się do czegoś przyda, a machinalna niechęć ze strony Enmy prędko zostanie zastąpiona czymś innym; pozytywniejszym. Z palcami zakleszczonymi na smukłej rączce latarki zdążył jedynie nieco się uchylić, gdy pierwszy z pocisków padł niespełna metr od niego. Gorąco jakie buchnęło w jego kierunku przymrużyło powieki yurei; skrzywiło zaraz nieco spopielone wargi, ale choć wewnętrzny szept kazał mu wziąć nogi za pas i uciec jak najdalej, intuicyjnie przesunął kciukiem wzdłuż włącznika, odpalając snop światła - ten sam, który raptem kilka sekund później został wycelowany prosto w nadciągające monstrum.
Mięśnie Waruiego spięły się na widok obrazu Tairy - wydawało się, że z każdym mrugnięciem yokai gwałtownie się powiększał, zagarniając sobą cały kadr. Ciężko też sprecyzować, co było powodem, dla którego Warui nie pomknął w ślad za ciemnowłosą kobietą i jej młodocianą towarzyszką. Fakt, że nie dalej jak kilkadziesiąt minut wstecz, ręce Shina pchnęły ciało kontrahenta prosto w taflę lustra - na pewną śmierć - kompletnie przeczył nagłemu zrywowi lojalności. Bo czym innym było to, czego się teraz dopuszczał? Nakierowując światło prosto w demona ściągnął na siebie jego uwagę. I gniew.
W imię czego?
Skrzywił się.
Kogo?
Zdążył zacisnąć szczęki - i potrzebował dłuższej chwili, by zrozumieć, że głowa potwora nie dorwała ani jego, ani Enmy. W zamian odbiła się od niewidzialnej bariery, idealnie na linii tworzonej przez promień światła. Przez nadgarstek natychmiast przeciągnął się elektryczny impuls; informacja, która tysiącami neuronów przemknęła wprost do mózgu, zapalając w nim ostrzegawczą lampkę.
Lampkę, która jednocześnie dała mu świadomość chwilowej przewagi.
Nie wiedział jednak, ile to potrwa. Nie wiedział też, na jak długo moc Tairy okaże się słabsza od jego prowizorycznej broni. Przez umysł przemknęła mu ironiczna myśl, że te latarki otrzymali na wstępie od tych samych ludzi, przez których teraz znalazł się w cyklonie chaosu... ale zaraz potem kątem oka wychwycił, że Enma rusza w stronę, która i jego prędzej zainteresowała.
Nic więc nie powiedział. Wykonał za to pierwszy, taktyczny krok do tyłu, jeszcze moment skupiając się na tym, aby utrzymać latarkę idealnie na wprost yokai; później nastąpił kolejny ruch wycofujący go do podestu.
Aż koniec końców ostrożne kroki zamieniły się w coraz pewniejsze i szybsze, z mozolnego przeciągania podeszwą po gruncie w trucht i wreszcie w bieg, choć poruszał się częściowo obrócony, by wciąż móc korzystać z tego, co dała mu zwykła latarka. Cały czas miał na uwadze, by w razie czego skorygować kierunek, w którym pada światło.
Warui Shin'ya

Mistrz Gry ubóstwia ten post.

Aomine Toshiro

Nie 8 Sty - 10:44
- Nie, żebym bardzo przepadał za tą drugą stroną, ale jestem jej częścią od urodzenia. No ogół po prostu ignoruje duchowe istoty tak długo, aż sobie pójdą i dadzą mi spokój... No ale tutaj nie miałem większego wyboru. - Odpowiedziałem mężczyźnie pokrótce, nie lubiłem się chwalić za bardzo tymi umiejętnościami, przyciągało to wiele niepotrzebnych ludzi i pytań. Wzrokiem wodziłem za wolno hasającą sobie Nakadai, ta dziewczyna czasami po prostu była niczym magnez na problemy, nieważne co i gdzie, zawsze coś się wokół niej działo.
- Zdaje sobie z tego sprawę, ale chyba przeceniasz mój wpływ na nią... Z reguły, jeżeli chcesz ją do czegoś nakłonić, to uzyskujesz z grubsza inny efekt. - Ona już taka była, wystarczyło, że padło słowo nie dotykać luster i od razu to zrobiła. Dobrze, że nic straszniejszego ją nie spotkało, bo inaczej waga problemu urosłaby znacząco, a tak byliśmy po prostu w nieznanym miejscu, ale nic nie próbowało nas w tej chwili pochłonąć.

- Jak się czujesz?... Chciałabyś takiego lisa? - Podszedłem bliżej do dziewczyny, żeby ocenić jej stan. Na pierwszy rzut oka wyglądała dobrze, ale może kwestia leży w problemie, którego nie jestem w stanie zobaczyć. Potem rozległ się głos gospodarza tego miejsca i regały stworzyły nam jedną drogę do celu. Chociaż coś zaczynało się klarować, ale nie byłem zadowolony tym faktem. Zamiast gospodarza tego miejsca, wolałbym znaleźć wyjście, które pozwoli nam wrócić do szarej rzeczywistości. Wszedłem za Noriakim, zdjąłem obuwie i założyłem te przygotowane, ale nie siadałem na poduszkach, wolałem stać, głównie dlatego, że nie czułem się tutaj pożądanym elementem. Wzrokiem wodziłem po pomieszczeniu i dokładnie wszystkiemu się przyglądałem, oczywiście mojej uwadze nie umknęło sposób, w jaki prowadził tę rozmowę mężczyzna, przesadne lizusostwo i ciągłe powtarzanie „szanowny pan „jakby rozumiałem, że warto zachować kulturę, ale przedobrzenie też pozostawiało pewien niesmak.

- Nie trzymasz nas tutaj? No to miejmy to z głowy i pokaż nam przejście do naszego świata. Nie będziesz musiał dłużej znosić naszego nieokrzesania i gróźb. - Poczekałem, aż zrobią pauzę między dialogiem, gdzie mógłbym wtrącić swoje trzy grosze. Nie lubiłem tej zabawy w kotka i myszkę, wolałbym, żeby przeszedł do konkretów, czyli gdzie jesteśmy i jak stąd wyjść. A nie rozwodzić się nad powodem, dlaczego tu jesteśmy i kim jest ten stwór.

@Nakadai Kyoko   @Yōzei-Genji Noriaki
Aomine Toshiro

Mistrz Gry ubóstwia ten post.

Sponsored content
maj 2038 roku