Pozbawione jakiegokolwiek oświetlenia, ciemne, wilgotne i pełne brudu. Ciągną się pod całym miastem, skręcając, rozwidlając i plącząc niczym setki węży. Niektóre z nich zawaliły się podczas trzęsienia ziemi, inne zalała częściowo woda, przez jeszcze inne przemykają stworzenia o wiele mniej przyjazne od zwykłych szczurów. Do tuneli nie zapuszcza się nikt o zdrowych zmysłach i czystym sumieniu - bywają miejscem nielegalnych wymian, a czasem kryjówką dla uciekających przed prawem. Od lat krążą plotki, że ci, którzy się tu zapuszczą, już nie wracają lub powracają, jednak nie tacy sami, jak wcześniej. Prawdą natomiast jest, że łatwo o zgubienie się w tych czeluściach.
2-5 - postać wpada do zastałej, zatęchłej wody. Teraz ma przemoczone buty i niezbyt przyjemnie pachnie.
6 - postać napotyka bardzo nieprzyjaźnie nastawione yōkai (lub grupę zbirów), które tylko czekało na ofiarę; interwencja MG.
Zwrócił uwagę na dźwięki, o których mówił Shin. Sam nie słyszał ich doskonale, ale wierzył na słowo reszcie. Chrobot... Teke teke wydawała inny dźwięk, ale nie można zapominać że mogły się tu czaić także inne niebezpieczne stworzenia. Dopiero kiedy Eji zwróciła uwagę na pajęczyny, zaczął łączyć wszystko w całość. To tylko teoria, ale... - Jeśli pająk przeżył odpowiednią ilość czasu, w końcu zmienia się w Yokai o dużo, dużo większym rozmiarze. Opuszczony tunel może być dobrym domem dla takiego, więc nie zdziwię się jeśli na takiego natrafimy - Rzucił wgapiając się w pajęczyny, od kiedy tylko Carei zwróciła im na nie uwagę. - Powinny móc spłonąć, ale ich właścicielowi raczej się to nie spodoba. Zwłaszcza jeśli to kobieta, która złożyła jaja. - Troszkę o tym wiedział ze względu na wykonywaną za życia robotę. Te konkretne pająki, jeżeli były kobietami szczególnie upodobywały sobie młodych, pięknych chłopców jako pokarm. Eji powinna więc być raczej mniejszym targetem. Co innego Blotka. - Wysunę się nieco bardziej na przód, jeśli to faktycznie będzie ogromny pająk. - W końcu jeśli to Yokai, to nawet bez ciała będzie mógł mu grzmotnąć. A jeśli trafi, to z pająka zostanie mokra plama. Prawdopodobnie.
Rzut: Egzorcyzmy
#a2006d
Warui Shin'ya, Ye Lian, Hasegawa Jirō, Munehira Aoi, Nagai Blotka Kōji and Ejiri Carei szaleją za tym postem.
Brud i błoto jej nie straszne. Zdążyła się przyzwyczaić biegając po Yakkari, Nanashi i Kinigami. Bardziej bolała ją wizja bycia wyśmianą i nazwanie pierdołą.
Rzut: Zręczność - fail
Munehira Aoi ubóstwia ten post.
Wędrówka prawdopodobnie trwałaby w najlepsze, gdyby nie to, że gdzieś w oddali ciemność została zakłócona. Chaotycznie poruszające się źródło światła dzielnie próbowało przedzierać się przez kolejne czarne zakamarki tuneli. Do uszu szybko dobiegły też dźwięki – prawdopodobnie były rozmową, ale nie chciał tego od razu zakładać, przygotowując się na każdą ewentualność. Odbijające się echem głosy docierały do niego już zbyt zniekształcone, nie był w stanie wychwycić żadnych konkretnych słów. Nie potrafił też bez żadnych wątpliwości ocenić ile osób jest w grupie nacierającej w jego kierunku.
Ze względów bezpieczeństwa uznał, że zatrzyma się w miejscu. Włączoną latarkę przytknął do materiału własnego płaszcza, żeby nie świecić nią po ścianach i w miarę możliwości pozostać niezauważonym (ale żeby też w razie potrzeby mieć przygotowane źródło światła). Od razu przykucnął i zaczął nasłuchiwać, wpatrując się przed siebie. W ten jasny, oddalony punkt, który poruszał się w ciemnościach. Nie miał zamiaru zdradzać swojej pozycji, w końcu nie był pewny z kim (lub czym) ma do czynienia, a chwilowy postój wydawał się rozsądnym wyjściem z sytuacji.
Warui Shin'ya and Shiba Ookami szaleją za tym postem.
To co Kiryuu zdołał zlokalizować w ciemności kwalifikowało się jako makabryczna wskazówka, pozostałość po bytowaniu mordercy, co zdawały się potwierdzać komentarze wygłoszone przez jednego ze śmiałków. Yurei mógł tylko pozazdrościć zaszczytu zbezczeszczenia czyjegoś truchła w ramach śledztwa, nadal ze znudzeniem obracając na dłoni póki co bezużyteczne żelastwo. Nie jedyne w tym pomieszczeniu. Wytężając wzrok, jakkolwiek żałosne to było przy nikłym oświetleniu, drażniącym źrenice skocznym błysku latarek, Touya przespacerował się po pomieszczeniu, za nic mając sobie przeszkody w postaci porozstawianych gratów. Przykucnął ostatecznie przy porzuconym bezładnie meblu, który mógł skrywać tajemnicę zaryglowanych drzwi. Obmacywanie ścian w poszukiwaniu klamki na niewiele by mu się zdało przy braku czucia i wciąż panującej ciemności.
Cokolwiek skrywał ten zbitek paździerza, było interesujące, ale poza zasięgiem ducha.
- Tutaj, kretyni - Odezwał się bez przekonania, znudzony niczym sufler w kiepskim teatrze. Pozostając w przykucu nad znaleziskiem, yurei ponownie oplótł palcami stęskniony krwi kastet, bezwiednie uderzając w kant żelaza. Zarówno brak bólu jak i specyficznego szczęku metalu wywoływał narastającą falę irytacji u widma, która objawiła się ciągiem bluzgów wypowiedzianych pod nosem.
Chyba, że jego martwa prawica rozkwasiła właśnie czyjś nie mniej martwy łeb, przenikając przez materialną nawierzchnię. Cokolwiek skrywało się niżej, najpewniej zawierało egipskie ciemności w składzie, to też wtykanie tam wścibskiej gęby mogło nie przynieść rezultatów. Pozostało więc cynicznie przyłożyć ucho do posadzki, licząc, że jeśli mieli pod sobą pustą przestrzeń a nie zwały ziemi i betonu, to coś tym razem da znak życia. Nawet jeśli miałyby to być szczury czy cieknąca kanalizacja. Chociaż morderca umykający przed nimi, by nieopatrznie w ciemności rozwalić sobie pysk przy akompaniamencie łomotu i przekleństw byłby miłym odkryciem, Touya nie był aż takim optymistą.
Rzut na percepcję (słuch) 93-20=73 sukces
Jak ktoś słyszy duchy to macie chamską podpowiedź
Munehira Aoi and Kakita Mari szaleją za tym postem.
Jeszcze tylko jedno spojrzenie rzucone ociągającej się części grupy i niebieskie światło znowu zostało skierowane w nieznaną, rozciągającą się przed nimi ciemność tunelu.
– Możesz iść z nimi jeżeli chcesz – zareagował w końcu na próby czynione przez siostrę, by zbić ich wszystkich w jedną drużynę, nie dając się pociągnąć w tył – Ja nie mam zamiaru wlec się jak wycieczka emerytów.
Przemykające pod nogami stado szczurów nie zrobiło na nim większego wrażenia. Napatrzył się na te bydlaki w Nanashi wystarczająco dużo, widując je już w najróżniejszych ilościach, miejscach i konfiguracjach. Widział, że były zaniepokojone, choć nie miał pewności czy udzielił mu się nastrój kocich duchów czy po prostu pierwszy raz widział stado tych szkodników, które biegło zajęte czymś innym niż przepędzaniem mieszkańców dzielnicy z ich śmietników.
– Co, pały wam zmiękły? – rzucił do kociąt i tuszkota próbujących schować się za nim przed czymkolwiek, co siedziało w ciemności przed nimi.
Nawet najgrubsze kocisko, śpiące smacznie w kapturze jego bluzy nastroszyło się zaniepokojone, rozwijając z kłębka, w które zdążyło się skręcić. Powoli ułożyło przednie łapki na ramieniu swojego yurei, wpatrując się w ciemność ogromnymi ślepiami i przyjmując uszka typu aerodynamiczne.
– No tak, idealną kontrą na ogromnego pająka może być tylko posiadacz ogromnego kapcia.
Nie miał zamiaru zostawać w tyle, jak reszta. Zwłaszcza, że nie byłby jedynym, który wyrwałby się w przód. Bez wahania podał Carei zapalniczkę i ruszył za Shibą, nie wychodząc jednak przed swoją nową duszkową tarczę. Musiał wiedzieć, co za cholerstwo pełzało po tych tunelach.
Warui Shin'ya, Ye Lian, Munehira Aoi, Nagai Blotka Kōji and Shiba Ookami szaleją za tym postem.
— Tobie też dobry wieczór, Warui, przynajmniej już mogę mieć pewność, że ta wyprawa będzie pechowa — rzucił, mając wrażenie, że ich aury rezonują ze sobą i przyciągają każdej maści kłopoty, tak żeby była jakaś równowaga we wszechświecie za czyjeś szczęśliwe duo. — Ale i tak miło ciebie widzieć i wiedzieć, że nie tylko ja nie uznaję ciemnych tuneli z czającym się w nich potencjalnym potworem albo mordercą za najprzyjemniejsze miejsce do przebywania w aktualnym momencie.
Zaczynał się odrobinę za bardzo rozgadywać, ale obecność Ye Liana nieco go przystopowała przed dłuższym słowotokiem. Zaskoczenie połączone z odrobinę niepewności zdawało się zepchnąć jego obawy na nieco dalszy plan (a może wpływ na to miał Shin'ya i jego zachowanie), był też pewien, że trzymanie się osobno raczej nie było najlepszym pomysłem.
— Myślę, że to zapewne nie jest najlepszy moment na zapytanie przeze mnie, co tutaj robisz i od kiedy jesteś w mieście, ale patrząc się na twoją dłoń pragnę poinformować, że mam plastry i bandaże — Chociaż u innych tego typu zdanie mogłoby zabrzmieć oskarżająco, tak w głosie Blotki nie dało się usłyszeć nawet nuty pretensji, a raczej... specyficznego rodzaju zmieszanie, i powodem nie był jego niedawny lęk przed ciemnością. — A sprawdzają się lepiej, niż chusteczki.
Dołączył się do nadrabiania odległości między towarzyszami, chociaż przebiegające szczury niespecjalnie napawały go zachwytem. Z resztą jak na razie nie był specjalnie ucieszony tą wyprawą, więc postanowił zająć swój mózg myśleniem i wyszukiwaniem powiązań. Jakichkolwiek.
— Chrobotanie, dźwięki, zaskakująco duża ciągnąca się pajęczyna... nie zdziwiłbym się, gdyby Shiba miał rację. — A jemu samemu niestety na razie kompletnie nic nie przychodziło do głowy, więc mógł się co najwyżej zgadzać. — Jeżeli zachowują się jak zwykłe pajęczyny, to zrobi się przez chwilę jasno, ale jeżeli są mocniejsze, to może być nieco gorzej po podpaleniu ich w tunelu z często nieprzewidywalnym obiegiem powietrza. Można najpierw spróbować coś przykleić, bez dotykania samej sieci i zobaczyć, czy zrywa się coś tak samo łatwo, jak zwykłą pajęczynę. Przy okazji będziemy wiedzieć, czy trzeba bardzo mocno się starać, by tego nie dotknąć.
Chociaż akurat jemu do tego testu brakło kilka centymetrów...
@Hasegawa Jirō @Warui Shin'ya @Ye Lian @Ejiri Carei
Rzut na egzorcyzmy: 19+10 = porażka, nie ma tak dobrze
Warui Shin'ya, Ye Lian, Hasegawa Jirō, Munehira Aoi, Ejiri Carei and Shiba Ookami szaleją za tym postem.
— Nic mi nie będzie — odpowiada, rzuca sucho, gdzie słowa grzęzną na moment na chropowatości gardła. Odchrząkuje ponownie, gnąc się nieznacznie ku zimnie palców, ku ich kojącemu gestowi, ku tej chwilowej, mentalnej rozpuście, którą Aoi począł ją karmić coraz częściej. Nie zmienia to jednak w jej oczach wyjątkowości tych gestów, po pod nimi topnieje, niezależnie od tego, jak rzadko czy nie są jej ofiarowywane.
Rozluźnia się na te kilka chwil, nim nosa nie zaatakuje zapach, którego nie idzie jej z początku rozpoznać. Nie idzie, bo ze śmiercią spotkała się tylko raz, osobiście. Gdy stanęła po drugiej stronie szpitalnej sali, za szybą, by z boku oglądać jak ta pochylała się nad dogorywającym ciałem; nad rozpłataną twarzą, nad raną, która przeistoczyła się z czasem w ziejącą bliznę, za skrzepami której zamknięte są wszystkie jej demony. I ta, na moment, daje o sobie znać, bólem przyszywa od dna policzka ku linii włosów; przysiąc by mogła, ze i te przy swej nasadzie poczęły siwieć.
Nie zna tego zapachu, bo jej nie dotknął. Nie tym wtedy wypełniały się rzeżące płuca, niczym innym, aniżeli metalicznością krwi i ortodoksją szpitalnej chemii, dlatego nie łączy go ze śmiercią. Z początku.
Stoi w drzwiach jeszcze moment, gdy reszta już wypełniła ciasnotę pomieszczenia. Dłoń jej opiera się na framudze drzwi, latarka w dłoni rozświetla stertę szmat. Szczęka znów zaciśnięta, w gardle gula.
— Kto, Aoi. Człowiek — poprawia go krótko, choć bez karcącego tonu. Nie dodaje nic więcej, zanim nie zbliży się do ciała, ku lepkości tkanek, smród których wkradał się już w kąciki oczu. Kolejna fala dreszczy przeszła ciało, kolejny raz dłoń na gardle powstrzymała torsję; szybko przeszła na oddychanie ustami.
Kurtka chłopca znów ułożona zostaje na jego ramieniu, bo choć pewna jest, że ślady krwi przecinające biel materiału niezbyt by mu przeszkadzały, tak z czystego szacunku nie chce jej narażać. Nie potrzebuje jej zresztą, bo budujący się w klatce piersiowej ścisk doszedł już ku twarzy, ku wypiekom ułożonym na skórze, a serce tylko zacieklej ów krew pompuje.
— Yoshida będzie mi musiał nieźle za dzisiaj dopłacić — mruczy pod zmarszczonym nosem, choć prośbom chłopca nie oponuje nijak bardziej. Tyle dobrego, że niezadowolenia wykrzywiającego jej twarz nie jest w stanie dostrzec.
W zębach jej ląduje latarka, niesforne kosmyki ujarzmione są za uszami, gdy dłonią sięga ku leżącej nieopodal części połamanej, przez nią zresztą, miotły. By i za jej sprawą, a nie gołą dłonią, pomóc sobie w wypatrzeniu czegoś, co naprowadzi ich na cokolwiek więcej, aniżeli zwłoki schowane w ciemnych kątach podziemia. Nie pierwsze zresztą i z pewnością nie ostatnie.
— Nic, Aoi. Zresztą... Ech. Nie ma to znaczenia — podnosi się, prosta już staje koło niego, ręce krzyżując na piersi — Musiało pójść dalej. Przed czymkolwiek się chował — wygląda więc ku rozpostartym drzwiom i choć głupota coraz gęściej pokrywa spojrzenie, tak w swoim pierwszym kroku w ich stronę jeszcze nie jest w stanie jej wypatrzeć. Jeszcze.
— Zaraz wrócę —
I za słowami tymi znika w ciemności korytarza, na nowo daje się objąć lepkości niewiadomej, wpada w nią głębiej, świadomie zanurza. Nawet jeśli tak złudnie podobna do tej, która objęła umysł, gdy dusza z ciała została wyrwana, brnie w dalej, w to bagno. Bo znaleźć chce mapę, rozpiskę, cokolwiek, co poprowadzi ich sprawniej po labiryncie, albo trafi na kolejne drzwi, odpowiedź na chociaż jedno z ciągle rodzących się pytań. Sunęła dłonią po jednej ze ścian, drogę przed sobą rozświetlając latarką. Nie przeszła zresztą daleko, nie na tyle, by żadne z jej towarzyszy, a zwłaszcza Munehira, nie mogli jej usłyszeć.
@Munehira Aoi @Kakita Mari @Sasaki Hotaru
Munehira Aoi ubóstwia ten post.
Jeszcze przez krótki moment zastanawia się nad słowami kobiety, mieląc je między długimi kłami, między białym złotem nasuniętym na zęby. Te zakleszczają się na dolnej wardze intuicyjnie, eksponując swoją, zdawać by się mogło przesadną okazałość. Wie tylko on i Raja, dlaczego zębiska, kły niczym u bestii mają prawo wystawać poza linię zaróżowionych warg. Tyle wystarcza. Tyle oznacza „ważność".
Odsuwa gwałtownym ruchem laskę od ciała, od kołtuna materiału, szmat bardziej niż części tkanin — przepastny uśmiech rozciąga wargi, bo nie potrafi oderwać się od swoich przyzwyczajeń: — Kto, co, obojętne. Jak już martwe to bardziej „co". Mało co z ludzi zostaje po śmierci, wiesz? Takie miałkie nic, bym powiedział. Zależy jak jeszcze kto skończył. Ale kierując się zapachem, to jest bardziej „co" niż nawet... wiesz — ja; chciałby wymówić, ale cofa się w zamyśleniu, wiedząc, że nie tylko bliskość przyjaciółki ma przy sobie. Przejmuje kurtkę, zaciskając na niej gniewnie paliczki, do zbielenia, do kościanej bieli wciskając w sztywną tkaninę palce. Oddech; nabiera go ze stęchlizną pomieszczenia, krzywiąc się przy tym nieznacznie.
— Nie wrócisz, jeżeli przesuniesz się za daleko... dobrze o tym wiemy — rzuca za nią, bo to, co ona uważa za brak znaczenia, dla Aoiego ma gigantyczne. Czystość. Nienaruszenie ciała. Brak śladów. Brak zmaz. Brak śladów Shingetsu, brak Kyokena, brak czegokolwiek. W duszy zaciska się nerwowość, która buduje się razem ze zniknięciem Raji, razem ze świadomością, że teraz może wszystko. Znów jest wolny.
I ta wolność byłaby słodsza, gdyby nie nowy głos. Wcześniej niemożliwy do wyłapania. Nieobecny, nagle rozbijający się w ciszy tunelu. „Tutaj, kretyni".
Czy nikt go nie widział? Czy nikt o nim nie wspominał? Dlaczego go nie wyczuł?
Yurei?
Swój.
— Och, znalazł się łaskawca... — wysyczał w półszepcie, wyciągając nieznacznie do przodu delikatną dłoń obsadzoną drogimi pierścieniami, jakby czekał na przeniknięcie duchowej postaci jałowego yurei przez własną egzystencję. — Gdzie? — Opadło już głośniej ku @Touya Kiryuu, tląc między zgłoskami nutę zniechęcenia i paskudnej pogardy, kiedy Raja znikała w głębi tuneli. — Musisz mi powiedzieć coś więcej. Niestety. — Skroń skłania się ku ramieniu, kiedy pastelowe w swoim błękicie spojrzenie martwo trwa w eterze, zawieszając się na ramionach nicości i pustki, składając sprawnie laskę w dłoniach, ponownie zawieszając ją przy swoim boku. Nie miał wyjścia. Nie było ucieczki przed własną ułomnością.
Touya Kiryuu ubóstwia ten post.
Okazjonalnie trafiali się tacy, którym dane było rejestrować widma na granicy światów, ale i oni zwykli się z tym nie afiszować dla własnego bezpieczeństwa. To też nie oczekując jakiejkolwiek reakcji na swoją wypowiedź, yurei zamarł na moment z głową przy posadzce, próbując ustalić, czy słowa mężczyzny aby na pewno pochodziły od tego, stojącego nieopodal, czy też były wytworem jego własnej, przeżartej zgorzknieniem jaźni. Ten ochłap atencji, ledwie cień uwagi kierowany własnym interesem i tak był dość niespodziewany w tej sytuacji.
W pierwszym odruchu kusiło zamilknąć, odpyskować bez ładu i składu, pozostawiając śledczego z niczym. Może jedynie z frustracją spowodowaną myślą, że ktoś wie więcej. Byłaby to całkiem naturalna reakcja ze strony Kiryuu, zwłaszcza ważąc na nieco rozkazujący ton ze strony jasnowłosego. Całe egoistyczne jestestwo ducha prosiło się o oddalenie z miejsca zdarzenia, pozwalając im dalej błądzić w ciemnościach... Ciekawość jednak była silniejsza a w połączeniu z brakami możliwości jakie dawało żywe, materialne ciało, stawała się solidnym argumentem, by swoją niewyparzoną gębę otworzyć ponownie.
- Niektórzy ludzie są jak szczury... - Odezwał się Kiryuu ponownie, nonszalanckim, znudzonym tonem, nie odrywając wzroku od fragmentu żelastwa. - ... nie potrzebują drzwi. Ani mebli pośrodku burdelu. - Dodał już nieco głośniej, prostując się by spojrzeć w te zamglone oczy, o ironio człowieka, który najsprawniej poruszał się w tych naznaczonych brudem i zbrodnią tunelach.
Mimo to, odcięcie od zmysłów, zarówno Kiryuu jak i ucieleśnionego yureia było sporą przeszkodą, żeby nawet skory do pomocy duch mógł w makabrycznych kalamburach przekazać co też miał na myśli. W pokrywę nie zastuka, palcem jej nie wskaże.
- Zawezwij swój Taran, zanim zdążymy umrzeć po raz kolejny. - Rozbawienie wkradło się w ton głosu a usta Touyi wykrzywiły się w cwanym uśmiechu, kiedy uświadomił sobie, że przecież u boku mężczyzny była jeszcze przed chwilą mocarna dziewoja, której nie straszne były zaryglowane drzwi. Z kupą zatęchłego paździerza najpewniej również by sobie poradziła, pozwalając im na kontynuowanie zabawy.
@Munehira Aoi
Munehira Aoi ubóstwia ten post.
Chciałby odpowiedzieć, że ludzie to zawsze szczury; nie tylko jeżeli chodzi o ucieczkę, nie tylko, kiedy chodzi o pędzenie swoich żyć w znoju i barłogu, ale w swojej naturze płochej i fałszywej. Zbić się w grupę, bo w niej są silniejsi, kiedy w pojedynkę mogą jedynie szczerzyć zębiska. Nie mówi jednak nic. Nie może. Otacza się ludźmi. Są w tym razem, a więc i oni są grupą. Śmieszy go to, drapie pod splotem słonecznym, bo obroża zaciska się znów na szyi, bo znów musi trwać pod maską i dopasować się, chociaż tym zmęczony już jest najmocniej. Fałszem. Kiedy krótkie westchnienie umyka spomiędzy warg, odzywa się ponownie: — Och, akurat ona jest do tego potrzebna? — Jedna z brwi wędruje nieco wyżej pod falę popielatych pukli, wyginając się w drobny łuk na gładkim czole. — Uznajmy, że na ten moment będę dla Ciebie strunami głosowymi, a ty moimi oczami, hmm? Jeżeli opiszesz mi wszystko, ja powiem reszcie. Dajmy szansę wykazać się też innym. — Chce wiedzieć więcej z czystej ciekawości, czy może chce oddzielić nowy głos od egzystencji przyjaciółki, jakby mógł się spodziewać, że ten jest tutaj z jej powodu. Nieufność — ta określa całą egzystencję Aoiego. Zbyt długo żył między innymi duszami, zbyt dużo czasu spędził w zawieszeniu między światami, aby odrzucić od siebie ot, tak, przyzwyczajenia budowane przez lata.
W chwili ciszy kieruje jednak swoje kroki na próg drzwi, zapierając się na framudze ramieniem. Oddech. Łagodny i spokojny koi umysł, aby wsłuchać mógł się w przestrzeń, za szmerem Raji w gardle tunelu, za wszystkim, co może dać mu wskazówkę, co robi kobieta, gdzie zmierza, czy coś za nią już nie mknie, trąc brzuchem po ziemi.
Touya Kiryuu ubóstwia ten post.