Park oblegany jest zwłaszcza na przełomie marca i kwietnia, kiedy zakwitają wszechobecne sakury. Wokół tworzą się wtedy ścieżki o liliowo-różowym kolorze, w powietrzu czuć słodki zapach wiśni, a sceneria nabiera romantycznej atmosfery. Bez względu jednak na porę roku, miejsce to stanowi doskonałe pole do odpoczynku od miejskiego zgiełku. Park wprawdzie został ulokowany w centralnej części Fukkatsu, jednak jego rozległość sprzyja wyciszeniu, a zadbane trawniki, czyste, zawsze wyremontowane ławki i regularnie opróżniane śmietniki cieszą oko nawet najbardziej zaawansowanych pedantów. Terenami zielonymi pieczołowicie zajmują się ogrodnicy, których zadaniem jest dbanie o przejrzystość sadzawek, odpowiednio przystrzyżoną trawę czy odpowiednią ilość barwnych kwiatów. W parku znajdzie się również kilka niewielkich budek z lodami lub napojami.
Nie. Wcale nie. Miała już otworzyć usta, zasugerować Jiro, żeby wziął się za kolejne wrota, skoro tak dzielnie mu poszło z poprzednimi, gdy ziemia niebezpiecznie zadrżała. Obejrzała się na towarzyszących jej panów, jakby szukając potwierdzenia, że nie tylko ona to poczuła. I tak było już za późno na cokolwiek. Otaczające ich mary nie dodawały waloru do ogólnego obrazka, bolesne jęki odbijały się w głowie jak najgorszy koszmar. Cofnęła się o niecały krok, ręce wyciągając w stronę ramion Jiro I Norishige, szukając w nich stabilizacji. Niczego to zresztą nie zmieniło. Ziemia pękła pod stopami jak na zawołanie, a spomiędzy szpar wylęgło się coś jeszcze gorszego niż otaczające ich zewsząd ciała.
Wielkie, oślizgłe macki, które w mgnieniu oka dotarły do nóg, otaczając je z niespotykana siłą. Próba złapania równowagi na nic się nie zdała, gdy te pociągnęły ją na szybkie spotkanie twarzy z ziemią. Wytchnęła z siebie bolesny jęk, na chwilę zdusiło oddech. Poczuła, jak nosem poszła stróżka krwi. Raczej go nie złamała, ale impet z pewnością przebił jakieś naczynko.
I to wszystko nie było w tym najgorsze. Macki przesunęły się wyżej, objęły mocno w pasie, akurat w ten sposób, by zrobiło się jej niedobrze. Rozejrzała się w rosnącym przerażaniu na towarzyszy, którzy byli w identycznej sytuacji. Szybka kalkulacja na nic się nie zdała, nie zdała się próba odciągnięcia macek od siebie, bo te, jak na zawołanie, wbiły pod skórę cholerne żądła, idealnie w akompaniamencie jej bolesnego, zdławionego strachem krzyku.
- J-ji..jiro - słowa ledwo umknęły spomiędzy wykrzywionych w agonalnym wyrazie ust. Nieskrępowana ręka spróbowała sięgnąć w jego stronę. Matczyny instynkt chyba wziął górę.
Jakby miało to coś dać.
Hasegawa Jirō ubóstwia ten post.
Ściana nagle zamieniła się miejscem z podłogą, jak tknięta palcem kostka domino, niwecząc wszystkie wersje stylowego pojawienia się w najbardziej odpowiednim do tego momencie. Warui zdążył postawić dwa chwiejne kroki, prezentując się wypisz wymaluj jak rezydent wszystkich barów po kolei, w ostatniej chwili łapiąc równowagę i cudem ratując i siebie, i swoją godność, przed bezsensownym upadkiem. Żołądek ścisnął się boleśnie na efekt statku na wzburzonym morzu, ale nawet jeżeli chciałby dla siebie pięć minut, by ogarnąć rozchwiany obraz, los miał dla niego inne plany. Gorsze. Nieznana siła szarpnęła go do przodu i na bok, niemal wrzucając na kogoś. Shin nie zdążył przyjrzeć się postaci, bo wzrok utkwił w długich blond włosach z kokardą, w falbaniastej sukience, butach lolity i ostatecznie...
Nawet wrzaski i wyzwiska nie były w stanie zmienić jego zaskoczenia w gniew. Wszystkie przekleństwa, pytania i brzydkie określenia cudzych matek utknęły w przełyku, niezdolne opuścić krtani. Dzisiejsza noc nagromadziła w sobie za dużo zwrotów akcji - od Shirshu wałęsającej się z nieznanym typem, przez Miyazuki poszukiwanej od niemal roku, aż po przebranego w dziewczęcy strój Minamoto. Ze wszystkich tych opcji ostatnia przebijała nawet konfrontację z yokai.
- Co ty tu robisz? - ledwo to wykrztusił, zbyt zszokowany, żeby zareagować na nadgorliwość swojego kontrahenta.
Warui pochylił się nieco, syknięciem chcąc zwrócić na siebie uwagę Enmy, choć prawdę mówiąc, otoczenie skutecznie ściągało na siebie reflektory. Ciężko się było połapać, objąć całość tego przedstawienia przy takim natężeniu bodźców - do których stale dochodziły nowe. Shin'ya miał wrażenie, że siedzi w słoiku pełnym gęstej melasy, atakowany przez zdecydowanie zbyt szybkie i zdecydowanie zbyt sprawne zwroty akcji. Za każdym razem, gdy próbował wykonać ruch, świat stawiał już trzy następne kroki, zostawiając go w tyle jak kulawe szczenię. I nawet jeżeli chciał się zorientować w sytuacji, rozgryzając obecność Minamoto w takim wydaniu, to lista priorytetów szybko mu się przetasowała.
Plecy rudowłosego wyprostowały się raptownie, twarz obróciła w kierunku postaci, na którą nieomal wpadł. Kojące nuty docierały też do niego; przesiąkał nimi subtelnie, ale bez żadnej opcji na obronę - jak materiał, który przypadkiem trafił na plamę wody, ciemniejąc z każdą sekundą. Może właśnie dzięki temu muzycznemu zabiegowi chaotycznie przewijające się przez głowę myśli zwolniły tempo...
... ale potem rozgorzało piekło.
Dookoła powyginane, ciemne kształty zamieniły się w mokry raj fetyszystów. Z gardła wyrwał mu się tylko bliżej nieartykułowalny bluzg, kiedy oślizgła tkanka oplotła jego dłoń, wspinając się wężowym ruchem ku przedramieniu, bicepsie... Wolną ręką sięgnął za siebie, do kieszeni, w której prócz komórki, drobnych i cuksa miętowego trzymał składany nóż.
Czy był sens walczyć z yokai?
Czując na torsie kolejną zaciskającą się mackę uznał, że nie było po co się licytować. Tu i teraz docierał do niego tylko słaby głos kogoś obcego
(kobiety?)
uderzenia upadających ciał, szelest szarpanych ubrań, szepty, mnóstwo szeptów, kojący dźwięk nucenia... nie było czasu się zastanawiać. Zamaszystym ruchem nadgarstka odkrył ostrze i wystosował cios - starając się trafić część jak najbardziej oddaloną od siebie, ale nie na tyle, by nie włożyć w to siły.
Cóż, nie mogła powiedzieć, że był to najrozsądniejszy pomysł, na jaki mogła wpaść. Wszystkie akcje, również te nieprzemyślane, miały jednak swoje konsekwencje, a te jej kiepskich wyborów życiowych miały wkrótce ugryźć ją w tyłek.
Być może plan ten od samego początku skazany był na miażdżącą porażkę, być może był to skutek rozproszenia, kiedy nagle tuż obok nich rozległ się nieznajomy głos pochodzący od, jak się okazało, jednego z chodzących truposzy. Niezależnie od przyczyny, skutek był taki, iż nim kobieta zdołała przy niemym przyzwoleniu swojego partnera choćby porządnie się zamachnąć, cielsko gigantycznego yokai rozwarło się nagle, nie tylko uniemożliwiając jej planowany atak, ale grożąc pochłonięciem brunetki.
Poczuła nagłe szarpnięcie, gdy Nobuo, najwidoczniej dostrzegłszy zagrożenie szybciej, spróbował ją odciągnąć, lecz na niewiele się to zdało — ślizgi materiał wysunął się spomiędzy jego palców, pozostawiając krótkowłosą zdaną na samą siebie.
Nie posłuchała jednak mężczyzny w kwestii odrzucenia Kanabo, wiedząc, że w obecnej sytuacji na niewiele się to zda. Pozbawienie się jedynego oręża znajdując się wewnątrz potwora nie było na tyle kuszącą perspektywą, aby Yago miała zamiar zaryzykować.
Może, przy najgorszym obrocie wypadków, zjawa dostanie przynajmniej solidnej niestrawności po zeżarciu specjalnej broni.
Z tą myślą, nie mogąc zrobić już nic więcej, spojrzała, jak ciemna masa zakrywa za nią przejście.
Te chyba tak samo nie miały mózgów, skoro uspokajająca aura, którą zaczął rozpościerać, z każdą falą coraz silniejsza, nie odniosła zamierzonego skutku. Właściwie Hayate nie był pewien czy yōkai nie zadziałał wręcz odwrotnie, sądząc po tym, co zaraz zaczęło wyłazić spod ich nóg. Nie przerwał nawet na chwilę śpiewu, wciąż uczepiony kurczowo myśli, że wreszcie zadziała. A jeśli nie na potwora, to na pozostałych, którzy jedno po drugim oplatani byli przez macki.
Obserwował jak ze szczeliny wypełza jakieś obrzydlistwo i snuje mu się w pobliżu nóg. W pierwszym odruchu sprzedał jej kopa, ale potem druga złapała go za drugą nogę i tyle było z wojowania. Omal nie urwał w połowie linii, tym bardziej, kiedy jedna z oślizłych macek wpełzła mu pod rękaw i najwyraźniej nie chciała skończyć na ręce, bo poczuł ją aż na barku. Wzdrygnął się z obrzydzenia.
– Nie pisałem się na hentai crossover – wplótł między wyśpiewywane frazy, dostosowując słowa do melodii na bieżąco, jakby właśnie tworzył kolejny utwór, który za parę miesięcy trafi do nowego albumu. Spróbował strzepnąć mackę z ramienia, ale ta w odwecie wbiła mu się gdzieś w pobliżu obojczyka, wysyłając bolesny sygnał do mózgu. Nie, żeby sado-maso go nie kręciło, ale jednak wolałby, żeby takie sprawy pozostawały za zamkniętymi drzwiami bez postronnych świadków. No i raczej wolałby być obmacywany przez kogoś innego niż demona z kosmatymi myślami i jakimś paskudztwem, którym smyrał swoich gości.
Był na tej imprezie jeszcze mniej użyteczny niż przeciętny bard w DnD, ale robił co mógł, a mógł raczej niewiele. Wolną ręką zdzielił złożonym wachlarzem mackę po… macce, trochę na kształt pacnięcia niegrzecznego szczeniaczka gazetą za zmoczenie dywanu w salonie, ale zdecydowanie mocniej i z zamiarem potencjalnego skrzywdzenia. Powtórzył to, zamierzając zaciekle walczyć o swoje życie, a jednocześnie, być może nawet nie do końca świadomie, melodię wraz z aurą zmienił w coś, co nadawałoby się na soundtrack do walki z bossem.
Użycie: Saimin-jutsu no miryoku, poziom 0
drugi post, aura pewności siebie i woli walki
Potrzebne wsparcie…
Jeszcze nie do końca się obudził, kiedy niemalże odruchowo odebrał telefon, bez patrzenia na wyświetlacz. Otworzył szerzej oczy w chwili, w której dotarł do niego sens słów wypowiadanych po drugiej stronie słuchawki – chociaż oddział trzeci to nie byli jego ludzie, wciąż stanowili kolegów po fachu i nie mógł pozwolić, żeby sami radzili sobie z czymkolwiek, jeśli wyrażali zapotrzebowanie na większą ilość Tsunami w okolicy. W końcu mieszkał stosunkowo blisko. Wyskoczył z łóżka, odpowiadając krótko na wezwanie i zaczął w pośpiechu zgarniać ubrania oraz mundur. Na samym końcu chwycił swój karabin, zapasowo pistolet i na wszelki wypadek nóż – nigdy nie wiadomo, co się przyda, bo i informacje o zagrożeniu miał szczątkowe.
Opuścił mieszkanie w pośpiechu, niemalże biegnąc do parku, czego nie ułatwiały ciemności nocy oświetlanej gdzieniegdzie latarniami oraz neonowymi szyldami klubów nocnych, w których życie właśnie nabierało rozpędu. Dla jego wzroku, nocne akcje nie były czymś, w co lubił się pakować, zwłaszcza bez noktowizji lub termowizji – zawsze to inaczej postrzegane odcienie szarości, nie tak zlewające się w niewyraźną całość. Tym gorzej, że truchtając alejką natknął się na mgłę, gęstą i nie ułatwiającą mu zadania.
Co do chuja?
Stanął jak wryty, gdy jego oczom ukazało się gigantyczne… coś. Przypominało smolistą kopułę, której zdecydowanie nie powinno tu być. Szybkim ruchem zdjął z ramienia futerał i przyklęknął, rozkładając snajperkę, a następnie składając się do strzału. Nie wiedział tylko, gdzie dokładnie skierować ogień; przewędrował więc spojrzeniem w górę, szukając jakiegoś słabego punktu, ale niezbyt cokolwiek dostrzegał. Wina ciemności, niewybudzenia się, wizji w smutnych odcieniach szarości, pech,
+ na percepcja: wzrok automatyczna porażka (-55 do kostki)
Ubiór: Mundur Tsunami w kolorze czerni oraz kurtka.
Przy sobie: Karabin snajperski (broń Tsunami), pistolet, nóż, telefon, dokumenty.
— Pojebało Cię — Obsesji zabrakło już więcej słów.
Żałość zignorowała głos rozsądku i lęku, płynnym krokiem zmierzając w stronę Nobuo. Wysoka, w czarnej żałobnej kreacji z bladą cerą i rozmazanym makijażem faktycznie przypominała pełną specyficznego wdzięku a jednocześnie grotestki zjawę. Niemalże podręcznikową. Jedynie spokojna twarz i szare oczy wypełnione delikatną ostrożnością świadczyły, że z całą pewnością jest bytem rozumnym. Nie chciała prowokować członka Tsunami, więc stanęła w stosownej odległości od niego.
— Może zamiast drażnić tę pannę waleniem w nią na ślepo zwrócicie uwagę na górę? Chyba lepiej celować w konkretne miejsce — zapytała się z wręcz nienaturalną jak na tę sytuację uprzejmością w głosie (co nadawało pozornie kpiącym słowom bardzo łagodny wymiar), palcem wskazując na tułów istoty. — W pojedynkę raczej żadne z nas się tam nie wdrapie, a przynajmniej o ile coś nie odwróci w odpowiednim momencie uwagi tej piękności. Potem możemy porozmawiać o egzorcyzmowaniu randomowych duchów na ulicy.
Przesunęła spojrzeniem po okolicy kopuły. Szukała drzewa dostatecznie wysokiego, by móc się na nie wspiąć i ewentualnie skoczyć na to cholerstwo, o ile taka rzecz w ogóle była możliwa. Niespecjalnie jej się widziały takie akrobacje, ale czego się nie robi dla uratowania kilku dusz...
- Niesamowite - zaczęła, miękko, kilka kroków dzieliło ją od kopuły i zdecydowanie o wiele więcej od tego, kto postanowił strzelać nocą - Jesteś niesamowita, potężna - nie wiedząc, co kryło się za barierą, przemawiała doń w formie żeńskiej. Najwyżej coś ją przebije na wylot za sugerowanie płci - Słyszałam o tobie, jednak nie słyszałam twoich szeptów. Pozwól się zobaczyć, usłyszeć, ukaż się w swoim majestacie. Usuń barierę, byśmy chwalili jej kreatora - prosiła, ciesząc się z chłodu, z poczucia zagrożenia, z własnej naiwności sugerującej, że to co robiła należało do dobrych pomysłów.
I will not let you have me without the madness that makes me.
If our demons cannot dance, neither can we.
Od samego rana coś mu podpowiadało, że powinien zostać w domu a nie pchać się dupą do parku, żeby wciskać nos w sprawy, które nie dotyczyły ani jego, ani jego klanu. Ale nie, on przecież ZAWSZE był mądrzejszy od wszystkich i wszystkiego. No i teraz miał. Najpierw został pożarty przez gówno yokai, potem okazało się, że nie ma ani broni ani ofud a na domiar złego sól, którą wykorzystał okazała się felerna.
Czy mogło być coś jeszcze gorszego?
A i owszem. Mogło. Obsrane macki, na które nie zdążył zareagować. Kiedyś obślizgłe "łapska" owinęły się dookoła jego klatki piersiowej, Enma nic nie powiedział. Nawet nie wydał z siebie żadnego dźwięku, zamiast tego instynktownie wyciągnął dłoń w stronę Warui'a aby go złapać. Niestety, opuszki palców jedynie musnęły skrawek ubrania rudowłosego, kiedy jego ciało zostało szarpnięte wpierw do tyłu, a potem do góry. Czy to był jego koniec?
W początkowych sekundach Enma zaczął się szarpać, starając wyswobodzić z nieprzyjemnej pułapki, choć jakiś wewnętrzny głos z tyłu głowy podpowiadał mu, że to było bezcelowe, że to nic nie da. W końcu się poddał. To było chyba to. W końcu znalazła się okazja, żeby to wszystko zakończyć. Powoli zamknął oczy i rozluźnił mięśnie czekając. Czy bał się śmierci? Nie. Od lat czekał na nią z otwartymi ramionami. Teraz wdzięcznie ją zapraszał.
Sytuacja z każdą kolejną, mijającą sekundą stawała się coraz bardziej patowa, zarówno dla osób znajdujących się w środku, jak i tych na zewnątrz, którym to zdecydowanie kończyły się pomysły na to, co robić dalej. Jednakże nim wszelka nadzieja zgasła, na scenę wkroczyły kolejne osoby odziane w białe mundury. Tak naprawdę tylko Nobuo był w stanie rozpoznać w nich członków IV oddziału Tsunami - Kikina Kei oraz Raito Setsuna.
Kiedy mijali członka III oddziału, Kikina nawet nie zerkając na Nobuo, odezwał się:
- Zajmij się cywilami. - polecenie było krótkie, acz w tym momencie nie było potrzebny na składanie obszernych zdań. Po chwili zwrócił się do swojego partnera.
- I co o tym sądzisz?
- Kategoria B jak nic, aczkolwiek jest to raczej słabe B. Zachłanna, inteligencja dość niska, chaotyczna, aktualnie bezbronna. Strzelam, że zajmie jej dobre dziesięć, może piętnaście sekund, nim podejmie jakąś decyzję. Czy atakować, czy uciekać. Żeby mogła to zrobić, musi pozbyć się balastu. - Setsuna niemal podręcznikowo wyrecytował słowa, wciągając z kiszeni różaniec składający się z czerwonych koralików.
- Bariera? - zapytał Kikina łapiąc pewnie katanę w dłoni, jakby sprawdzał jej wagę.
- Rozłożona - na te słowa Kikina jedynie się uśmiechnął, wpatrując uważnie w wątłe, kobiece ciało.
- Pięć sekund. - powiedział, a jego uśmiech poszerzył się, kiedy odbił piętą od twardego podłoża wzbijając w powietrze drobinki kurzu oraz piasku. Był szybki, o wiele za szybki jak na przeciętnego człowieka. Tak naprawdę jedynie Nobuo był w stanie nadążyć spojrzeniem za ruchami Kikiny, a ci, którzy stali najbliżej yokai ujrzeli jedynie błysk katany, kiedy ta oddzieliła korpus youkai oraz jej głowy.
Głośne, przenikliwe wycie rozdarło ciszę panującą dookoła, a ciało demona zaczęło wolno rozsypywać się niczym spalony popiół, aż wreszcie zniknęła pozostawiając po sobie na ziemi leżące osoby, które wcześniej zdołała połknąć. Chłód nocy mijał, lecz przyniósł ze sobą ciężkie, burzowe chmury. Pierwsze krople zaczęły spadać, budząc nieprzytomnych z długiego snu.
Kikina podszedł do towarzysza, który kończył modlitwę.
- Gotowe? - zagadnął, na co Setsuna skinął głową.
- Sugiyama. Spisz cywili, a twoja koleżanka niech spisze raport i wyjaśni dokładnie, jakim cudem znalazła się w środku yokai. - polecił członkowi oddziału III. Bez zbędnego pożegnania, białe mundury oddaliły się z miejsca zdarzenia w tym samym momencie, w którym lunął ciężki deszcz.
A gdzieś w oddali dało się słyszeć ciche, zadowolone nucenie, choć żadne z was nie było w stanie tego wychwycić. A na pewno nie teraz.
----
Dziękuję wszystkim za wzięcie udziału w tym krótkim prologu! Cieszę się, że było was tak wielu i mam nadzieję, że chociaż trochę dobrze się bawiliście! Mam też nadzieję, że jeszcze się spotkamy i weźmiecie udział w kolejnych wydarzeniach, jakie pojawią się na Haraedo! :heart1:
Nagrody rozdawałam różnie. Bazą była ilość postów, a następnie dodatkowo dawałam punkty za zaangażowanie w wydarzenie. Jeżeli ktoś czuje się poszkodowany albo nie zgadza się - śmiało możecie pisać do mnie na PW, na pewno odpowiem na wszystkie wątpliwości! Jeszcze raz dziękuję za wzięcie udziału w zabawie!
- Spoiler:
Madhuvath - 120 PF - AAA Madzia! Super odgrywasz postać i trzymasz się pierwotnych założeń! Obyśmy na następnym wydarzeniu znowu się spotkali, tym razem już jako Madzia vs Enma a nie Emma xD
Hayate - 120 PF - Hayate pozostaje moim osobistym numer jeden. Drugiej takiej drama queen jak on to ze świecą szukać xDD Uwielbiam <3
Warui - 120 PF - Warui pozostaje Waruiem. Super czytało się twoje posty oraz wykorzystywanie wszelkich, logicznych sposób na rozwiązanie sprawy. Wielki plus za to!
Miyazaki - 120 PF - kurcze, solidne posty, super czytało się wszystko to, co robiła twoja postać. A próba komunikacji z yokai totalnie mnie rozczuliła <3
Ruuka - 110 PF - KOCHAM to, że jako mało bojowa jednostka próbowałeś na inne sposoby przydać się w starciu z yokai. Użycie mocy a potem próba podzielenia się informacjami z innymi - no mega fajne.
Jiro - 100 PF - dobra, tym kopnięciem wygrałeś internety xDD Jiro - super tank naszego forum <3
Jino - 100 PF - super, że poszłaś na to wydarzenie, mimo że grasz człowiekiem! Wielki plus za odwagę i odgrywanie postaci, która nie widzi dookoła duchów!
Yoshida - 90 PF - Uwielbiam waszą trójcę! Mega fajnie czytało się twoje posty! Chcę więcej zabawnych akcji w waszym wykonaniu!
Toshiko - 90 PF - kolejny człowiek na wydarzeniu. Super, że wraz z Jino odważyłyście się na to. Plus motyw z nożem supcio!
Karura - 80 PF - Karura jest jedną z najbardziej uroczych istot! Aż chce się ja tulić i tulić!
Hecate - 40 PF - szkoda, że przestałaś pisać w połowie, bo twoja postać jest mega interesująca i tajemnicza! Aż chce się odkrywać kolejne puzzle związane z Hecate!
Yago - 40 PF - mega fajnie, że odpowiedziałaś na wezwanie! I duży plus za odwagę udania się od razu do walki z kopułą
Nobuo - 40 PF - postawa Nobuo jest mega rozczulająca xD To porzucenie Yago... no złoto!
Kiyama - 30 PF - oh god, ten krzyk na siostrę, mimo że ta go nie słyszała ._. Mega urocze
Yosuke - 20 PF - kurcze, szkoda, że tak krótko pisałeś z nami na wydarzeniu, ale mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy!
Yuri - 20 PF - mega fajnie, że do nas wpadłaś! Szkoda, że pod koniec, ale wierzę, że spotkam cię na innych wydarzeniach!
Warui Shin'ya, Hasegawa Jirō, Sugiyama Nobuo and Fushima Jubilee Yago szaleją za tym postem.