HATTORI HEIZŌ
24.11.2013 - 04.04.2034
Miejsce urodzenia
Centrum FukkatsuMiejsce zamieszkania
Karafuruna Chiku Grupa
neutralnyStanowisko
brakZawód
barmanKolor włosów
czarneKolor oczu
srebrne z bardzo ciemną obwódkąWzrost
187 cmWaga
85 kgZnaki szczególne
bardzo wyraziste srebrne tęczówki z ciemną obwódką; jego oczy zazwyczaj są mocno podkrążone, co sprawia, że jego spojrzenie niemalże wiecznie wydaje się znużone (w większości przypadków może i rzeczywiście tak jest); przedramiona ozdobione masą tatuaży (większość z nich to treści łudząco przypominające te, które wykorzystuje się podczas egzorcyzmów); kilka czarnych kolczyków w uszach; dobrze zbudowany; często nosi ze sobą łuk.Jego wczesne dzieciństwo nie przywołuje wielu przyjemnych wspomnień, choć obecnie są one jedynie rozmywającymi się powidokami tego, co dawno minęło. Wiadomo jednak, że do przełomowego dwunastego roku życia jego pojęcie domu rodzinnego było skrzywione i trudno wyjaśnić, skąd taki dzieciak już podświadomie zaczynał zdawać sobie sprawę, że coś było nie tak.
Jego matka, Hattori Sato, od zawsze była dobrą osobą. Gdyby się nad tym zastanowić, teraz łatwiej mu zrozumieć, skąd wziął się jej beznadziejny gust. Gdy wierzysz, że dobro kryje się w każdym człowieku, zaczynasz przymykać oko na przeważające nad nim zło. Tłumaczysz sobie, że to po prostu zły dzień. Kolejny zły dzień, po którym następuje jeszcze jeden. I następny. Ktoś o innym spojrzeniu na świat, już dawno zauważyłby, że ten cykl nie ma końca, ale ona uparcie trzymała się wizji kogoś, kogo już dawno nie było. Kogoś, kto był dla niej wszystkim, gdy zdecydowała się powiedzieć tak. Może wtedy jego ojciec, Hattori Hisano, nie był aż takim skurwysynem. Ale jakie miało to znaczenie w obliczu dziecka znającego jedynie jego agresywną stronę?
Otóż to – żadnego.
Nie ma ani jednej rzeczy, która przywołałaby pozytywne skojarzenia z jego ojcem. Gdy dla innych „tata” oznaczał bezpieczeństwo i stabilizację, dla niego kojarzył się z gniewem i cuchnącym odorem alkoholu. Z wściekłymi krzykami, które wypełniały mieszkanie. Z brzęczeniem szklanych butelek. Z głośnym trzaskaniem drzwiami. Z siniakami na ciele jego matki. To tylko kilka gorszych dni.
Nigdy nie był ofiarą przemocy fizycznej. Szkoda. Gdyby przyjął na siebie choć jeden cios, może zakończyłby to przedłużające się pasmo nieszczęść. Sato nie wytrzymałaby ze świadomością, że jej dziecku grozi niebezpieczeństwo, ale godziła się przyjmować na barki własne upokorzenie. Nieważne, czy chodziło o krzyki, uderzenia, czy nawet te obce kobiety, które okazjonalnie przewijały się przez ich mieszkanie. Czy naprawdę sądziła, że tak musiało być? Nie rozumiał.
Gdy miał sześć lat, na świat przyszła jego młodsza siostra. Podobno ojcowie potulnieją, gdy na świat przychodzi akurat córka. Oczywiście, jeśli uważają ją za własną. Od tamtej chwili słowo „dziwka” dość często wypełniało mury ich mieszkania. Wtedy, gdy kolejne krzyki dobiegały zza drzwi, instynktownie zakrywał uszy małej Himari. Nie żeby w tamtym czasie cokolwiek z tego rozumiała. Lepiej zapobiegać niż leczyć.
Musiało minąć sześć kolejnych lat, zanim Hisano na dobre zniknął z ich życia. Pewnego dnia po prostu nie wrócił do domu.
I dobrze.
Sięgając pamięcią w przeszłość, wszystko zaczęło się, gdy miał dwanaście lat. Wtedy wydawało mu się, że jego życie wreszcie zaczyna się jakoś układać. Ich matka nie zdecydowała się pozostać w mieszkaniu na stałe. Atmosfera w nim pozostała ciężka, mimo że zapanował tam względny spokój. Po niecałym miesiącu cała trójka trafiła do domu babci. Przez te wszystkie lata nie mieli okazji bywać tam za często. Zarówno Chisato, jak i Hisano nie pałali do siebie szczególną sympatią. Możliwe, że staruszka już od samego początku zdawała sobie sprawę, że ten mężczyzna zwiastował kłopoty.
Heizō zawsze żałował, że nie mieli okazji spędzać z Hayase więcej czasu. Ale kolejne lata wynagrodziły im wszystkim te stracone chwile. Babcia była surową, ale troskliwą kobietą. Momentami dość ekscentryczną, choć ktoś inny być może przypisałby jej miano uduchowionej. Nie chodziło tu bynajmniej o czczenie konkretnego bóstwa – raczej o wiarę w to, że poza światem realnym, istnieje też świat duchowy. Jej przesądność brała się z tego, że doskonale zdawała sobie sprawę, że nie wszystkie duchy były dobre. Dom często wypełniał zapach kadzideł, na ścianach i drzwiach wisiały ochronne amulety, na półkach stały dziwaczne figurki, które pełniły rolę opiekunów. Chłopak z przymrużeniem oka traktował jej „zainteresowania”, tłumacząc sobie, że starsi ludzie po prostu chcieli wierzyć, że istnieje życie po życiu. Gdy jego młodsza siostra zaczęła budzić się w nocy i krzyczeć, że Zły przygląda się jej z sufitu, dla niego był to tylko wytwór dziecięcej wyobraźni.
Zapomniał już, że kiedy sam miał kilka lat, w trudnych chwilach ukojenie przynosił mu spokojny głos dobiegający zza drzwi szafy. Wtedy nie zastanawiał się, do kogo należy. Czy nie każdym dzieckiem opiekował się anioł stróż?
Choć nocne przywidzenia jego młodszej siostry nie miały żadnego sensu, zazwyczaj bez sprzeciwu udawał, że pozbywa się potwora, gdy ich babcia znajdowała się poza domem. Później kładł się obok niej i czekał aż zaśnie. W domu, w którym zamieszkali, od czasu do czasu przydarzały się dziwne rzeczy. Nocą skrzypiała podłoga – to na pewno stare panele. Amulet spadł ze ściany – musiał zostać źle zawieszony. Coś zastukało w szybę – to przecież tylko drzewo.
Wszystko dało się wytłumaczyć. Tak było łatwiej. Logiczniej.
Nie licząc tych dziwnych, ale wyjaśnionych zjawisk, które miały miejsce w ich nowym domu, od tamtej pory wiódł względnie spokojne życie. Choć jako dorastający chłopak nie miał solidnego przykładu, przynajmniej nauczył się, jaki być nie powinien. Życie z trzema kobietami w domu przede wszystkim nauczyło go szacunku do nich – szybko zrozumiał, że na tym świecie nie miały łatwego życia. Gdy był w odpowiednim wieku, wieczorami często dyskutował przy stole ze swoją babcią; chociaż nie była zadowolona z tego, w jaki sposób potoczyło się życie jej córki (a jego matki), starała się znaleźć sensowne usprawiedliwienie dla jej wytrwałości w toksycznym związku. Oboje musieli jej to wybaczyć. Poza tym Hayase zawsze miała w zanadrzu jakieś ciekawe historie. Miał ją za osobę, która znała odpowiedź na każde pytanie i sama też zaszczepiła w nim chęć do zdobywania wiedzy.
Im starszy się stawał, tym mniej czasu przebywał w domu. Dłuższe zajęcia w szkole, dodatkowe zajęcia z łucznictwa, dorywcza praca, by być mniejszym ciężarem, życie towarzyskie. Czas przyspieszył.
Miał dziewiętnaście lat, gdy śmierć zabrała Hayase. Zawsze powtarzał jej, że powinna rzucić palenie, ale słabość wobec nałogu była czymś, z czym najwidoczniej nie potrafiła sobie poradzić. Teraz wydaje mu się, że była to tylko wymówka. Pamiętał, że czasem, gdy wychodziła na zewnątrz z zapalonym papierosem, wyglądała tak, jakby z kimś rozmawiała. Stała zbyt daleko, by przez okno był w stanie wyczytać cokolwiek z ruchu jej poprzecinanych grubymi zmarszczkami ust. Wtedy sądził, że starsi ludzie od czasu do czasu musieli porozmawiać sami ze sobą – szczególnie ci mądrzy. Każda mądrość niosła ze sobą odrobinę szaleństwa.
Wiedziała, że zbliża się jej czas. Ten jeden raz, gdy wyszła zapalić, wyglądała na niezadowoloną. Krzyknęła i machnęła ręką, jakby próbowała kogoś przepędzić. Lekarze najchętniej zrzuciliby to na demencję. Nie kłóciłby się z nimi i pewnie dlatego zawiódł. Gdy coraz bardziej słabła w oczach, prosiła go, żeby pamiętał o wszystkim, co robiła, żeby chronić ten dom. Jej spojrzenie było śmiertelnie poważne, ale tak samo, jak przez całe dzieciństwo, teraz też uważał, że historie o duchach były tylko legendami, które opowiada się dzieciom, żeby były grzeczne. Zignorował jej ostatnią wolę.
Życie toczyło się dalej.
Bez niej było trochę pusto.
Zamieszkał sam w niewielkim wynajętym mieszkaniu w dzielnicy Karafuruna Chiku. Nie cieszyła się ona najlepszą sławą, ale nie mógł pozwolić sobie na większe luksusy. Niczego więcej nie potrzebował. Nawet nie zauważył, że stopniowo zaczął popadać w życiową rutynę. Wszystko, co robił, miało swój wytyczony rytm; stabilność, której brakowało mu za dzieciaka. Uczył się, pracował, spotykał z kimś i zazwyczaj kończyło się na tym, że innym wiecznie było „za mało”. Lepiej skończyć coś prędzej niż później. Przyzwyczaił się. Raz w tygodniu odwiedzał rodzinę. Tradycją stała się jego obecność na czwartkowej kolacji.
Był wtorek, gdy zadzwoniła do niego spanikowana siostra.
„Heizō? Musisz tu szybko przyjechać. On tu jest. Wrócił” – drżący głos w słuchawce nie pozostawiał żadnych wątpliwości, że wydarzyło się coś złego. Zważywszy na to, że tego wieczoru jego siostra została sama w domu, nie dopytywał o szczegóły. Pamiętał, że w pierwszej chwili pomyślał o ojcu, nawet jeśli po tylu latach jego nieobecności ta wersja wydarzeń wydaje się absurdalna. Wtedy poczuł jednak uczucie palącego gniewu na myśl o tym, że ten głupi kutas z jakiegoś niewyjaśnionego powodu mógł w tej chwili dręczyć jego młodszą siostrę. Miał pecha, że Heizō nie był już małym bezbronnym chłopcem, któremu próbowano wmówić, że rodziców trzeba szanować, jacykolwiek by nie byli.
Obiecał Himari, że będzie na miejscu najszybciej, jak tylko się da.
Gdy zamówiona taksówka zatrzymała się pod domem babci, wypadł z niej tak szybko, że prawie zapomniał zapłacić kierowcy. Nic dziwnego, gdy jego głowę zaprzątały różne scenariusze na temat tego, co wydarzy się, gdy znów stanie twarzą w twarz z… Huh?
Jego siostra nerwowo krążyła po kuchni, jakby tego wieczoru to miejsce stało się dla niej strefą bezpieczeństwa. Nerwowo ściskała w dłoni wisiorek z kamieniem, mamrocząc coś pod nosem. Nie słyszała wcześniejszego wołania swojego brata. Nie zauważyła też, gdy zatrzymał się w progu pomieszczenia i po raz piąty powtórzył jej imię. Gdy wreszcie położył rękę na jej ramieniu, podskoczyła gwałtownie, jakby wyrwana z letargu. Spojrzała na niego i odniósł wrażenie, że brakowało jej piątej klepki. Przez jakiś czas powtarzała tylko tyle, że babcia miała rację, że nie mogą przestać, że musi jej pomóc. Musiał się postarać, by wreszcie wydobyć z niej coś więcej. W końcu dowiedział się, że w domu znów zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Uważała, że po czasie zaklęcia przestały działać, a „rozgniewane duchy” przyszły upomnieć się o swoje. Opowiedziała w najdrobniejszych szczegółach, co przydarzyło jej się tego wieczoru, a on jak zawsze szukał w swojej głowie racjonalnego wytłumaczenia.
Duchy nie istniały.
Nie powiedział tego na głos. Jego sceptyczne spojrzenie mówiło samo za siebie. Himari nie była tym ani trochę zrażona – dobrze wiedziała, że pomimo swoich przekonań, zgodzi się udzielić jej pomocy. Chociaż nigdy nie wierzył w skuteczność babcinych rytuałów, odprawiała je na tyle często, by zapamiętał przynajmniej większość czynionych przez nią kroków. Gdy młoda Hattori zakomunikowała, że sobie nie poradzi i to dla niej ważne, nie miał wyboru. Skoro tylko w ten sposób miała się uspokoić i uznać, że nic jej nie grozi, był w stanie zdobyć się na to drobne poświęcenie.
Przetarł ręką zakurzone pudło ze świecami i kadzidłami.
Gdy teraz o tym myśli, jego głównym problemem było to, że nie wierzył. Tamtego wieczoru chyba tylko wiara jego siostry uratowała dom. Nie chodziło tu bynajmniej o żadne dramatyczne przeżycie – dym kadzidła wypełnił pusty pokój, a wypowiadana mantra nie doczekała się żadnej odpowiedzi. Żaden przedmiot nie spadł ze ściany; nic też nie zastukało gwałtownie o szybę. Dom był tak samo spokojny, jak wtedy, gdy zjawił się w nim błagany o pomoc. Nie zrozumiał zatem pełnego ulgi oddechu Himari, ale przynajmniej dokonał tej jednej rzeczy.
Późną nocą wrócił do mieszkania.
Nie był już sam.
Nigdy nie miał problemów ze snem. Nie zdarzało mu się też, by śnił o czymś konkretnym. Czasem zapamiętywał urywki, które nie miały dla niego żadnego znaczenia. Noce mijały spokojnie aż do tego nieszczęsnego incydentu w babcinym domu.
Zaczęło się niewinnie – zbyt niewinnie, by wysunąć wniosek, że jakaś nieznana siła postanowiła się do niego przykleić. Raz na jakiś czas zrywał się gwałtownie z łóżka, pamiętając zaledwie tyle, że gdy wspinał się po schodach do swojego mieszkania, potknął się i upadł. Nic specjalnego. Czasem mijał na ulicy nieznajomą twarz, z początku ignorując fakt, że stawała się ona coraz częstszym elementem tej realistycznej scenerii. Twarz, która subtelnie przykuwała jego uwagę wraz z każdym – rzekomo przypadkowym – spotkaniem.
Z czasem migający w tłumie wizerunek, miał już swoje imię. Stał się częścią jakiejś równoległej rzeczywistości, która mieszała się z jego obecną. Gdyby Hattori miał opisać go jednym słowem, na pierwszym miejscu znalazłby się przymiotnik „natrętny”. Do samego końca upierał się, że nawiedzająca go w snach mara nie istnieje, choć czasem łapał się na tym, że wszystko to, co działo się w jego głowie, mieszało się z otaczającą go rzeczywistością. Może był już zmęczony – mijały tygodnie, a on każdej nocy zrywał się z łóżka.
Było po trzeciej w nocy, gdy znów podniósł się gwałtownie do siadu. Przetarłszy palcami oczy, leniwie rozejrzał się po skąpanym w mroku pokoju. Czasami codzienne przedmioty w ciemności przypominają coś zupełnie innego, ale trudno było zignorować poruszający się kształt i to uciążliwe uczucie bycia obserwowanym. Ktoś siedział na parapecie i mimowolnie poruszał nogą w przód i w tył. Gdyby nie okoliczności, Heizō zareagowałby inaczej, ale przecież doskonale wiedział, kto znajduje się w jego pokoju. Choć może nierozsądnie było twierdzić, że z tego powodu nic mu nie grozi.
— Mam propozycję.
Kilka życiowych rad? Po pierwsze – nie wchodź w układy z osobami, które wbijają ci do mieszkania bez zaproszenia, nawet jeśli wydaje ci się, że nadal śnisz. Po drugie – rozcięty palec krwawi, jak skurwysyn. Po trzecie – duchy jednak istnieją, więc nie ignoruj ich obecności.
Wtedy brakowało mu tej cennej wiedzy. Przekonany o tym, że pobudka była jedynie częścią kolejnego snu, liczył na to, że przyjęcie propozycji nie będzie niosło ze sobą żadnych konsekwencji. Nóż kuchenny w jego dłoni był zimny, a rozcięcie na opuszce palca – choć niewielkie – lekko szczypało. Zawieszony pomiędzy snem a jawą, nie zwracał uwagi na tak drobne niedogodności. Podążał za wskazówkami, które miały zapewnić mu spokój.
Wiele się zmieniło.
A to tylko głupi kontrakt, co?
Poranny budzik był jedną z niewielu rzeczy, które wyznaczały granicę jawy. Wraz z jego dźwiękiem otwierał oczy i znów wszystko wydawało się być na swoim miejscu. Gdy tym razem obudził się z krwią na pościeli, wreszcie zrozumiał.
Naprawdę wiele się zmieniło.
Znajoma twarz nie nawiedzała go już tylko w snach. W ciągu kolejnych miesięcy zdążył się przyzwyczaić, choć nigdy nie powiedział tego na głos. Przeszkadzało mu natomiast wiele innych rzeczy. Od czasu do czasu na własne oczy widywał rzeczy, które nie powinny istnieć.
Jego wzrok działał bez zarzutu.
4 kwietnia 2034. Dziwny dzień. Przez cały czas był jakiś spięty – jakby za moment miało wydarzyć się coś złego. Właściwie nie wierzył w przeczucia, więc uznał, że to nie jego dzień. Wychodząc z domu, zapomniał swojego telefonu. W pracy ciężko było mu się skupić. Stłukł szklankę, gdy w chwili nieuwagi wyślizgnęła mu się z rąk. Klienci byli jacyś problematyczni, jakby cały świat sprzymierzył się przeciwko niemu i chciał uczynić ten dzień jeszcze gorszym.
Zamykając drzwi baru po jedenastej w nocy, odetchnął z ulgą na myśl, że może wrócić do siebie.
Pechowy dzień dobiegał końca. Niewiele mogło się jeszcze wydarzyć.
Nocne przechadzki po dzielnicy o wątpliwym stopniu bezpieczeństwa wcale go nie przerażały. Był dość postawny i aż nadto przyzwyczajony do tego, że rzadko ktokolwiek próbował go zaczepiać. To uśpiło jego czujność. Właściwie niewiele pamięta z tego, co się wydarzyło. Na co dzień nie miał wrogów, którzy w zorganizowanej grupie oczekiwaliby aż minie wybrany zaułek, żeby zaatakować. Jeżeli o coś im chodziło, to na pewno o zawartość portfela. Nie nosił przy sobie za wiele, ale to z pewnością nauczyło go, że dla niektórych ludzkie życie jest mniej warte od byle groszy. Gdyby nie to, że było ich więcej, być może dałby radę przynajmniej uciec.
Może powinien być bardziej ugodową ofiarą?
Już prawie nie mógł się ruszać, gdy jeden z nich wciąż tłukł go pięściami po twarzy. Wydawało mu się, że ciemniej już być nie może, ale obraz przed jego oczami zlewał się w absolutną czerń. Jak zza bariery usłyszał głos, który krzyczał, żeby go zostawili. Po chwili było już całkiem ciemno i cicho.
Śmierć była spokojna.
Teraz nienawidzi pobudek.
Kolejny miesiąc spędził leżąc w szpitalu. Każdego dnia słyszał, że miał sporo szczęścia – do jebanego znudzenia. Nie uważał się za szczęściarza, bo mimo że nie komentował tej uwagi, wiedział, że jego pobudka wcale nie była żadnym cudem czy darem od nienazwanego przez nikogo bóstwa. Czuł się skołowany i, gdyby nie obolałe ciało, dałby ujście wrzaskom, które cisnęły mu się do gardła. Wybrał milczenie, a lekarze twierdzili, że po prostu potrzebuje czasu. Musieli jakoś uspokoić zaniepokojoną rodzinę. Miał dość widoku zapłakanej matki i siostry, ale przez pierwsze trzy tygodnie nawet nie próbował wykrztusić z siebie, że wszystko z nim w porządku.
To byłoby kłamstwo.
Gdy budził się po drzemce, czasami wodził wzrokiem po sali szpitalnej, jakby liczył na to, że nieproszony gość już na niego czeka. Nie zjawił się ani razu.
To tyle?
Odpowiedź na to pytanie dostał dopiero po jakimś czasie od wyjścia ze szpitala o własnych siłach. Musiał pogodzić się z tym, że pamięć duchów była bardzo ulotna. Wystarczyło jedno spojrzenie, by zrozumiał, że teraz to on stał się nieznajomą twarzą w tłumie.
Świat się zmienił. Przynajmniej tak wydawało mu się do pewnego czasu. Teraz zdaje sobie sprawę, że wcześniej niektóre rzeczy były dla niego nieosiągalne. Wolałby też, by takie pozostały. Miasto było już wystarczająco tłoczne bez tych wszystkich szkarad, które przewijały się pomiędzy ludźmi. Przeważnie nie zwraca na nie uwagi, dzięki temu łatwiej jest uniknąć ich zainteresowania. Większość zdaje sobie jednak sprawę z tego, że jest jednym z widzących, a on zdaje sobie sprawę, że to same problemy.
Kiedyś nie sądził, że dobrowolnie sięgnie po stare pudło swojej babci. Dzisiaj praktykuje część jej sposobów na zniechęcanie zagubionych dusz. Kadzidła, papierowe zaklęcia, amulety i wreszcie tatuaże ochronne. Na jego biurku piętrzą się stosy książek, w których szuka odpowiedzi na swoje pytania. Sumiennie sporządza notatki i szuka rozwiązań.
Kolejny kontrakt? Nigdy w życiu.
Warui Shin'ya and Yōzei-Genji Madhuvathi szaleją za tym postem.
Senkensha
NAZWISKO I IMIĘ
Keiyaku Suru
-Poziom kontraktu
0Kondycja
Stan fizyczny
od 20.04: przez 5 fabuł cierpi na problemy ze snem; przez 2 fabuły wstręt do jedzenia.Stan psychiczny
W normie.Umiejętności
BROŃ MIOTAJĄCA - łuk (500 PF)
średniozaawansowany
EGZORCYZMY (200 PF)
podstawowy
SIŁA WOLI (150 PF)
podstawowy
UROK (100 PF)
podstawowy
WALKA WRĘCZ (500 PF)
średniozaawansowany
WYSOKI PRÓG BÓLU (200 PF)
podstawowy
Wady
CYKLICZNE MIGRENY
niewielki
LĘK - KYNOFOBIA
znaczący
NEGATYWNA AURA (ZWIERZĘTA)
znaczący
OBSESJA - WIEDZA NT PRZEDMIOTÓW MAGICZNYCH, WSZELKICH ZNAKÓW OCHRONNYCH
niewielki
URAZA - SHINGETSU
znaczący
ZABURZENIA SNU - BEZSENNOŚĆ
niewielki
W posiadaniu
Mityczne przedmioty
yanone (10x); omamori: kōri Shikigami
-Technologia
-Inne
łuk bloczkowy i strzały, które zazwyczaj poobwieszane są zaklęciami ochronnymi (niekoniecznie chroniącymi w praktyce); jednorazowy amulet z niewyraźnymi znakami; świeca ochronna; skórzana bransoletka z kamieniem; grzaniec; prezentHistoria zmian
[+] 500 PF na start
[+] 300 PF za pomoc w tworzeniu forum - ogłoszenie 001
[+] 250 PF za dodatkowe wady (1 x wada znacząca, 1 x wada niewielka)
[−] 1050 PF - Karta Postaci
[+] 50 PF - osiągnięcie: Pierwszy as z rękawa
[+] 30 PF - event halloweenowy, zadanie 1: Początek-Koniec
[+] 50 PF - event halloweenowy, zadanie 2: Zatarta Granica
[+] 30 PF - event halloweenowy, zadanie 3: Jack-o'-lantern
[+] 20 PF - event halloweenowy, zadanie 5: Przebrania
[+] 90 PF - loteria halloweenowa - cukierki
[−] 115 PF - loteria halloweenowa - psikusy
[+] 40 PF - Krwawe Łowy
[+] 15 PF - moderacja - listopad
[+] yanone (10x) - prezent
[+] 50 PF - 50 postów fabularnych / paragraf
[–] 25 PF Halloweenowa Loteria
[+] 255 PF - kalendarz adwentowy
[+] jednorazowy amulet z niewyraźnymi znakami (+20 do wyniku przy rzucie na wybraną umiejętność) - kalendarz adwentowy
[+] świeca ochronna (jej zapalenie daje ochronę przed wszelakimi yūrei oraz yōkai na czas 2 postów) - kalendarz adwentowy
[+] skórzana bransoletka z kamieniem (pozwala na jednorazowe użycie w celu zmiany negatywnego wyniku kostki na pozytywny) - kalendarz adwentowy
[+] 15 PF - moderacja - grudzień
[+] 50 PF - osiągnięcie: Kolejny poziom wbity...
[+] 15 PF - moderacja - styczeń
[+] 10 PF - walentynkowe PW
[+] 20 PF - osiągnięcie: Zrobię mężczyzn z was
[+] 15 PF - moderacja - luty
[+] 45 PF - loteria walentynkowa
[+] 15 PF - moderacja - marzec
[+] 50 PF - Tydzień Weny
[+] jednorazowy talon na -1 fabułę do zdobywania umiejętności - Tydzień Weny
[+] 50 PF - osiągnięcie: Zręczne paluszki
[+] 50 PF - 100 postów fabularnych
[+] 15 PF - moderacja - kwiecień
[+] 20 PF - wykonanie zadania: Ślady tuszu
[+] 30 PF - wielkanocne życzenia
[+] 380 PF - wydarzenie: 眠そうなメアリー NEMU-SŌNA MEARĪ
[+] 50 PF - osiągnięcie: Chemia (1,2,3,4,5)
[+] 15 PF - moderacja - maj
[+] 180 PF - Hanami
[+] zniżka w postaci 100 PF na dowolny cel - Hanami
[+] 50 PF - wynagrodzenie MG za wydarzenie: Ameon'na / wstęp
[+] 50 PF - osiągnięcie: Aspiryna, plasterek i buzi
[+] 420 PF - Natsukashii Matsuri
[+] zaliczona fabuła do umiejętności uroku - Natsukashii Matsuri
[+] jednorazowy talon na -1 fabułę do wybranej umiejętności [1] - Natsukashii Matsuri
[–] 600 PF - wykupienie umiejętności
[–] jednorazowy talon na -1 fabułę do wybranej umiejętności [2; pozostało: 0] - wykupienie umiejętności
[–] zaliczona fabuła do umiejętności uroku - wykupienie umiejętności
[+] 50 PF - osiągnięcie: - Shut up and take my money!!!
[+] 1410 PF - pierwsze urodziny forum
[+] 20 PF - osiągnięcie: tym razem ci się upiekło
[+] talon na podpowiedź od MG na PW - pierwsze urodziny forum
[+] talon na możliwość powtórzenia rzutu innego gracza - pierwsze urodziny forum
[+] 80 PF - halloween
[+] jednorazowy talon na -1 fabułę do zdobywania umiejętności - halloween
[+] 1020 PF - kalendarz adwentowy
[+] przedmiot specjalny: grzaniec - kalendarz adwentowy
[+] przedmiot specjalny: prezent - kalendarz adwentowy
[+] omamori: kōri - kalendarz adwentowy
OBECNY STAN PF: 4015
Postać sprawdzona przez: Warui.
maj 2038 roku