眠そう悪夢のコーナー AKUMU NO KŌNĀ - Page 8
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Mistrz Gry

24/9/2023, 07:25
First topic message reminder :

Jiro


Wygoda to przywilej nielicznych, jednak to od standardów danych osób zależy jej próg. Dla Jiro kanapa na której leżał była rajem. Stara i ujebana w czterdziestu różnych plamach, ale własna i nic poza nim oraz Karmelkiem się w niej nie zalęgło. Skubaniec własną dziurę wygryzł. Znowu leżałeś w mieszkaniu zupełnie jakby powódź nigdy nie nastała i była jedynie paskudnym snem. Mimo wszystko cokolwiek poprzedniej nocy wypiłeś, musiało być na tyle mocne że położyłeś się w mieszkaniu a nie na dachu czy w piwnicy. Muliło Cię i szczerze to jebnąłbyś się jeszcze na drugi boczek. Wtem nadszedł... Brzuch zasygnalizował głód burczeniem, które zapewne usłyszałby nawet pewien Minamoto bez aparatów słuchowych. Coś Ci z tyłu głowy mówiło że Tosia ogarnęła od znajomego kubełek kurczaczków, a ty w Kaeru zrobiłeś mały podbój. Trzeba żreć póki jest! Jeśli odchyliłeś głowę na bok, widziałeś lodówkę. Ponętną i nęcącą swoją zawartością. Jej drzwiczki były lekko uchylone, a z niej samej wydobywało się delikatne złociste światło. Zupełnie jakby krzyczała "Ach weź mnie, całą, bejba!"
Nie była daleko. Wystarczyło do niej wstać i złapać pierwszą lepszą rzecz do wszamania, bądź... Wszystko jak leci.

Enma

O dziwo twojego snu nie zakłóciły dziś żadne koszmary. Można by wręcz rzecz że spałeś jak ululane przez mamuśkę niemowlę. Co innego że obudziłeś się - jak z resztą mogłeś się domyślić detektywie - w środku nocy, ponieważ... Było ciemno. Niepokojący mógł być dla ciebie fakt, że lampka przy której zawsze się kładłeś była zgaszona i pomimo jakichkolwiek prób zapalenia, nie dało się tego faktu zmienić. Telefon również rył rozładowany, więc jedyne światło jakie dochodziło do twojego mieszkania, to te rzucane przez księżyc, który usilnie starał się przebić przez chmury, które delikatnie przysłaniały nocne niebo. Samo miasto wydawało się za oknem nie żyć. Brak świateł i cisza jak makiem zasiał. Mimo wszystko byłeś jednak silnym Senkensha. Zdolnym do wyczucia że coś jest nie tak. Do wyczucia obecności w swoim mieszkaniu. I tym razem zdecydowanie nie była to siostra z Happy Mealem bądź składnikami na śniadanie. Chociaż... Możliwe że była, ale to raczej nie był ten typ aury. Ten był mniej złowrogi.
Tak czy inaczej jego obecność w sypialni była słaba. Smród nieproszonego gościa dobiegał z salonu.

Carei


Twój dzień od samego poranka zapowiadał się świetnie i zdecydowanie na nic złego się nie zapowiadało. Piękne czyste niebo, słoneczna pogoda i cudowny widok z okna. Obecnie siedziałaś przed szkicownikiem i przelewałaś ten piękny widok na niego. Każdy szczegół, każdy liść, każdy kwiat... Nawet pszczoły i motylki, które na tych drugich ochoczo przysiadały. Tak detaliczny rysunek zajął ci niemal całe południe, przez co powoli ogarniało cię zmęczenie. Zaczęło się od pojedynczego ziewnięcia. Potem dopiero poczułaś opór na całym ciele. Zupełnie jakby to stało się znacznie słabsze. Czy była to najwyższa pora aby położyć się do spania? Chociaż na dziesięć minut? Zanim jednak cokolwiek zrobiłaś poczułaś dłoń na swoim ramieniu i głos nadchodzący z tego samego kierunku. - Panienko Ejiri. Panienko Ejiri.. - Sam głos był Ci bliski i znajomy. Brzmiał jak nie kto inny, tylko Jiro. Z tą różnicą że brzmiał grzecznie, spokojnie, delikatnie... Jak dobrze wychowany chłopak z dobrego domu. Jednak kiedy spojrzałaś w jego kierunku, nikogo nie dostrzegłaś. W pokoju byłaś sama, a uczucie dłoni na ramieniu nie znikało.

Warui


Kac. To pierwsza rzecz jaka uderza cię jeszcze przed otworzeniem oczu. Po ich otworzeniu możesz dostrzec sufit własnego mieszkania oraz wyczuć unoszącą się w powietrzu ostrą woń alkoholu. Nie pamiętasz nic co się wydarzyło poprzedniego dnia, co wskazywało jednogłośnie na to że zabawa musiała być przednia. Kiedy się w łóżku obracasz na boczek drugi, dostrzegasz Yelonka w koronkowej bieliźnie oraz kilka butelek po różnych akloholach na stoliczku. Gdybyś siebie nie znał pomyślałbyś że obrabowaliście monopolowy.
Jeśli skusiło cię wstać i spojrzeć przez okna bądź by chociaż założyć jakiekolwiek ubrania, mogłeś dostrzec że nadal była noc, którą rozświetlał jedynie księżyc. Wszystko też wskazywało na to że nie było prądu w całej dzielnicy, a twój telefon nie działał. Do tego był zbity. Chyba nie naprułeś się do tego stopnia by włączać tryb samolotowy i rzucać nim z dachu krzycząc "Transformacja, dziwko"? Nie, raczej nie. W końcu nie byłeś z Hasegawów.

Seiya


Sen był przyjemny i zdecydowanie jeden z lepszych. Śniło Ci się że ochoczo lejesz Bakina po ryju za to co zrobił. Prawdopdoobnie by się na tym nie skończyło i sen leciałby dalej w najlepsze gdyby nie twój własny cholerny telefon. Dzwonił przez kilka chwil, a kiedy w końcu nie odebrałeś... Nieznany numer zostawił wiadomość głosową. - Dzień dobry. Sakuya wdał się w jakąś bójkę i szybko kazał mi zadzwonić pod ten numer. - Wiadomość nagrlał jakiś nieznany Ci, ale widocznie zestresowany chłopaczyna mniej więcej w wieku twojego młodszego brata. Głos miał nieco ochrypły i oddychał szybko. Jeśli spojrzałeś na zegarek, mogłeś łatwo dostrzec że jeszcze kilka minut i wybije szesnasta. Wtedy nie było już wielu lekcji, a uczniowie głównie zajmowali się obowiązkami, bądź uczęszczali na spotkania kół zainteresowań. Nie było też wielu nauczycieli na miejscu, więc dla łobuzów była to okazja idealna by dorwać jakiś słaby cel. Daleko do szkoły Sakuyi nie było. Kilka minut metrem bądź autobusem i będziesz na miejscu.

Itou


Twoja pobudka zdecydowanie nie należała do przyjemnych. Jeszcze zanim otworzyłaś oczy mogłaś z łatwością stwierdzić kilka faktów. Po pierwsze do twoich nozdrzy docierał nieprzyjemny, metaliczny zapach krwi. Po drugie, leżałaś w nienaturalnej pozycji i coś mocno uwierało twoje kostki i nadgarstek prawej ręki. Po trzecie i najgorze, wszędzie poniżej twojej szyi czułaś wilgoć. W twojej podświadomości więc zrodziło się pytanie. Czy na pewno chcę otwierać oczy? Jeśli w końcu się na to zdecydowałaś, mogłaś dostrzec że leżałaś w wannie. Wannie pełnej krwi. Przykuta do rur kajdanami na łańcuchach. Ruszając nogami i wolną ręką mogłaś stwierdzić że na jej dnie z pewnością znajdują się jakieś bliżej niezidentyfikowane przedmioty. Jeśli zaś rozejrzałaś się po pomieszczeniu w którym Cię zamknięto, to mogłaś stwierdzić że przypominało ono piwnicę bądź kotłownię. Nie było wielkie. Mniej więcej pięć na pięć metrów. Drzwi do niego zdecydowanie były zakluczone i wykonane z grubej stali. Ściany za to już nieco mniej mogły się pochwalić. W wielu miejscach powstały zacieki i rozwijał się grzyb. Masz zdecydowane szczęście że nie jesteś ranna, bo zarazki czaiły się tu na każdym kroku. W prawej części pomieszczenia znajdował się stół a nad nim szyb wentylacyjny, jednak nie byłaś obecnie w stanie przyjrzeć się co się na nim znajduje.

Shey
Ciężki dzień, co? Budzisz się dziewczyno za kierownicą auta w jednej z uliczek Karafuny Chiku. A przynajmniej domyślasz się że w tej dzielnicy jesteś. Tak jak zazwyczaj nocą tętniła życiem, tak dziś pozostawała martwa. Na ulicach były pustki, a wszelkie światła zgaszone. Wyglądało na to że nie było prądu. Twój telefon jeśli postanowiłaś sprawdzić mówił to samo. Był całkowicie rozładowany. Tak samo z resztą jak akumulator auta którym jechałaś. Chyba ktoś zapomniał wyłączyć radio, kiedy poszedł w kimę...
Niezbyt kojarzysz czyje to auto ani co w ogóle w nim robisz. Twoja siędząca na siedzeniu obok przyjaciółka cytrynówka za to może wiedzieć na ten temat nieco więcej. Rozglądając się po aucie dostrzegasz kilka drobiazgów. Jak na przykład rozwalone miejsce na kluczyk z którego dyndały kable oraz otwarty schowek w którym było kilka klamotów. Zapalniczka, fajki, dezodorant... Bibeloty. A skoro o nich mowa, to pod lusterkiem zwisały dwie pluszowe różowe kostki. Kac był odczuwalny i nieco bolał cię łeb. Nie pomagał też zbytnio ten dziwny, oddalony szum, którego głośność powoli narastała.

Shirshu

Łóżko na którym spałaś wydawało się być wyjątkowo twarde, a wręcz wykonane z drewna. Poduszka zaś była jak worek wypchany słomą. Kiedy otworzyłaś piękne oczęta spostrzegłaś że chyba nie jesteś już w Kinigami. Byłaś zamknięta w celi, a leżałaś na drewnianej pryczce. Poduszką faktycznie zaś był worek siana. Jednak cela do współczesności miała jeszcze dalej niż Nanashi do statusu porządnej dzielnicy. Kraty były stalowe, ale domek sam w sobie drewniany i zdecydowanie staroświecki. Po elektryczności nie było nawet śladu. Kinkiety zamiast elektrycznych lamp oraz gdzie nie gdzie rozpalone świece. Nie miałaś na sobie swoich standardowych ciuchów, a więzienne łachmany będące tak naprawdę niczym więcej jak zbiorem pozszywanych ze sobą zużytych szmat.
Przy twojej pryczce rodem z siedemnastego wieku stał czysty nocnik i talerz z gotowanym pasternakiem oraz czerstwym chlebem. Jeśli zechciałaś, mogłaś się na spokojnie rozejrzeć co jest poza celą i jeśli się na to zdecydowałaś to poza stolikiem na którym leżały jakieś papiery i książka. Zdecydowanie ciekawszy był obiekt ulokowany przy drzwiach wyjściowych. Malutki piesek, a na jego szyi wisiał klucz. Drzemał sobie słodko ignorując krzyki podjudzonych ludzi jakie rozlegały się na zewnątrz.

Izaya

Budzący się w nietypowym miejscu Hasegawa. Ktoś zaskoczony? Jeszcze zanim otworzyłeś oczy do twoich uszu docierają niezliczone rozmowy wielu ludzi. O pierdołach takich jak sytuacja w pracy bądź film który chciałeś obejrzeć, a ktoś ochoczo go opowiada nie pomijając spoilerów i szczegółów. Kiedy już oczęta misiaczku otworzyłeś, to spostrzegłeś że jesteś w metrze zajmując miejsce obok jakiejś staruchy która spała oparta o ciebie śliniąc się potwornie. Na domiar złego cały wagon był wypełniony okropnym zapachem zgniłego sera i gotowanych skarpet. Co tu robiłeś? Prawdopodobnie łyknąłeś nie tę tabletkę zanim jeszcze wsiadłeś do metra i cię ścięło. Teraz metro zatrzymało się na kolejnym przystanku i drzwi do wolności przed metrowymi świrami stały otworem. Zwłaszcza że zaczynała cię boleć głowa oraz poznasz całą fabułę kolejnego już filmu. Twoja podświadomość - bądź piguła - praktycznie sama cię nosiła skłaniając do wstania i ruszenia w stronę wyjścia z pojazdu.

Kisara

Ding dong. To zegar z kukułką - prezent od jednego z pacjentów - wybił kolejną godzinę w twoim gabinecie. Tym razem skutecznie cię obudził. Obyła równo druga w nocy. Trochę późno gołąbeczku zważywszy na to że nadal siedzisz w swoim miejscu pracy. W szpitalu. Odziany w kitel. Kiedy podniosłeś głowę z biurka, początkowo nic nie widziałeś. Ale to tylko dlatego że jakaś kartka przykleiła Ci się do czoła. Po jej odgarnięciu z czoła i okazjonalnemu wyjrzeniu przez okno mogłeś dostrzec że prawdopodobnie w mieście nie ma prądu. Poza szpitalem który pracował na zapasowych generatorach właśnie na takie wypadki. Praktycznie nic cię nie trzymało w tym miejscu o tej porze. Wystarczyło zabrać rzeczy, wyjść, zamknąć gabinet i ruszyć do domu.
Jeśli tak uczyniłeś, mogłeś zauważyć nienaturalną pustkę na korytarzach i jeszcze dziwniejszą ciszę. Poza tym światło na korytarzach szwankuje, a w powietrzu unosiła się nietypowa dla tego miejsca woń słodkiej wanilii, ostrego chili i... rozkładu?

Sakuya
Śpisz i jest Ci przyjemnie i ciepło. I w sumie byłoby wspaniale gdyby nie komary uporczywie latające nad uchem i nieco twarde podłoże. Ziemiste. Po otworzeniu oczu dostrzegasz że nie leżysz w swoim łóżku, a gdzieś na ścieżce w lesie. Tuż pod drogowskazem wskazującym drogę do miasta. Co to robiłeś? Nie miałeś zielonego pojęcia, ale nie musiałeś być geniuszem żeby wiedzieć że coś ewidentnie było nie tak. Zwłaszcza że byłeś wciśnięty w jednoczęściową piżamę owieczki, która na domiar złego była utytłana krwią. I to o dziwo o naprawdę silnej woni. Niebo pokrywały chmury przez które księżyc ledwie się przebijał dając Ci nędzną namiastkę światła. Chociaż lepsze to niż próba poruszania się w absolutnej ciemności. Jeśli chciałeś sprawdzić godzinę bądź poświecić sobie telefonem, niestety nie miałeś wolnych dłoni do wyjęcia ich. Przyklejone były do dwóch nieco ciężkich pistoletów. Nie wiesz jakiego kleju użyto, ale zdecydowanie nie było to gówno za 20 yenów.

Aoi

Budzisz się... W sumie to sam nie masz pojęcia gdzie. Tupiąc nóżkami po ziemi z całą pewnością możesz stwierdzić że podłoże jest z kostki, a ty siedzisz na ławce do której najwyraźniej jesteś przykuty łancuchem. Niestety w poszukiwaniu patyczka który Ci służył za przewodnika na pełen etat od czasu pamiętnej rozłąki z pieskiem, nie trafiłeś na nic. Patyczka albo nie było, albo znajdował się poza twoim zasięgiem. Całkiem niedaleko słyszałeś szum płynącej wody, a w twojej kieszeni wściekle zawibrował telefon. - Masz nieodsłuchaną wiadomość od: Vance - I jak na zawołanie twój telefon zaczął ją odtwarzać. -Myślałem o tym i to nie wyjdzie. Jednak jestem Hetero. - To to tyle. Można by powiedzieć że to koniec, ale kiedy tylko odtwarzanie dobiegło końca, telefon kontynuował. -Masz nowe powiadomienia od: Bank Współdzielczy i Zakład Ubezpieczeń Społecznych. - Już wiesz... Że twój koszmar się zaczął.

--------------------------------------------------------------------------------------------

Dziękuję wszystkim za wzięcie udziału w wydarzeniu. Każdy z was zaczyna osobno i w miarę postępów zaczniecie się łączyć w coraz większe grupki.
Liczę że każdy będzie się dobrze bawić
Czas na odpis 26.09.2023, 22:00
Shibi
[/size]

@Hasegawa Jirō @Seiwa-Genji Enma @Ejiri Carei @Warui Shin'ya @Yakushimaru Seiya @Itou Alaesha @Amakasu Shey @Hecate Shirshu Black @Hasegawa Izaya @Satō Kisara @Yakushimaru Sakuya @Munehira Aoi
Mistrz Gry

Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Hecate Shirshu Black, Hasegawa Jirō, Munehira Aoi, Ejiri Carei, Satō Kisara and szaleją za tym postem.


Yakushimaru Seiya

17/12/2023, 14:33
Za chuja nie ma — przyznał czarnowłosej rację, ale to nijak przyczyniło się do zaakceptowania sytuacji, w której się znaleźli. Nie dano im żadnego wyboru i zaczynał odnosić wrażenie, że ciąg zdarzeń, w którym brali udział, usiłował zapędzić ich w konkretny punkt. Przez krótką chwilę Yakushimaru nabrał ochoty na to, by wyjść wszystkiemu na przekór, bo wydawało się, że mimo otaczających ich niebezpieczeństw wciąż zmierzali ku paszczy lwa. A może chodziło właśnie o to, by nie działać po myśli kogoś lub czegoś, co zgotowało dla nich taki los.
  Mięśnie chłopaka spięły się, gdy wyraźnie spoglądał ku tunelowi ponad ramieniem kobiety. Wydawało się, że był równie gotowy do zaatakowania co wtedy, gdy ujrzał ją pierwszy raz zakrwawioną z łomem w ręce, ale tym razem to nie jej chciał się postawić, a przerośniętemu Oniemu, którego głośna obecność najwidoczniej zaczynała działać mu na nerwy, co dało się wyczytać z jego napiętej twarzy i oczu, które jeszcze chwytając ledwo przebijający się przez chmury blask księżyca, błyszczały rozdrażnieniem.
  Syknął pod nosem, najwidoczniej niezadowolony z faktu, że wszyscy byli zgodni co do tego, że ucieczka była jedynym rozwiązaniem. Chwytając za wiosła, które – mimo dobrej woli Sakuyi – i tak wręcz wyszarpnął z chłopięcych rąk, zanurzył je w wodzie i pierwszym mocnym ruchem odbił od brzegu, w tle już wychwytując głośny plusk wody, który nie pozostawiał wiele dla wyobraźni; było pewne, że wpadło do niej coś dużego, ale ciemność, która nagle gęsto otuliła całe miasto, sprawiła, że nawet nie zawracał sobie głowy tym, by obejrzeć się za siebie. Wiosłował tam, gdzie jeszcze przed zaciemnieniem dostrzegł drogę ucieczki; ku flarze, która na moment rozjaśniła niebo. Później zdał się na ognik, za którym zdecydowała się podążyć grupa ludzi w wannie.
  — Skąd mamy wiedzieć, że to nie jest jakaś jebana pułapka? — rzucił nagle, skąd mogli go usłyszeć jedynie jego brat i czarnowłosa, która najdłużej ze wszystkich towarzyszyła mu w całym tym pierdolniku. Pytanie miało jednak dość retoryczny wydźwięk, bo Seiya miał na uwadze to, że coś zrobić musieli. Stanie w miejscu było równie niekorzystne, co zmierzanie w nieznane, a na nic zdawało się zamykanie oczu i otwieranie ich na nowo, by sprawdzić, czy przy kolejnym mrugnięciu katastroficzny pejzaż na powrót przemieni się w znajomy widok miasta nocą.
  Poczuł uderzenie na ramieniu, a później coś, co na niego spadło zsunęło się na jego uda. Najpierw spróbował strącić to ręką, ale okazało się, że przedmiot, który na niego upadł, wcale nie był tylko przedmiotem. Drobne ząbki uczepiły się jego ręki, a czarnowłosy syknął i odruchowo wycofał ją do tyłu, nie mogąc nawet przyjrzeć się dokładniej temu, w jakim stanie była jego pokaleczona skóra. Domyślił się jednak, że to, co właśnie rzuciło się ku niemu, nie było imponujących rozmiarów. Słaby blask ognika zdradził jedynie nietypowy zarys sylwetki i gdy tylko mgliście skojarzył go ze swoją wcześniejszą myślą, nie był w stanie uniknąć zalewającej go fali zrezygnowania.
  — To chyba kurwa jakiś żart — warknął i odruchowo zamachnął się uchwytem wiosła, odpychając od siebie drobne yokai. To nieszczęśliwie wylądowało na brzegu pontonu tuż obok Sakuyi, ale wbrew wcześniejszej urazie Sei natychmiast wykonał drugie uderzenie. Biorąc mocny zamach, z całej siły trzasnął klapek, by posłać go do wody i z impetem zanurzył pióro wiosła w wodzie, by przy nagłym wzburzeniu wody sandał nie mógł z łatwością wrócić na ponton. — Mały skurwiel — prychnął i przytrzymawszy trzon zdrową ręką, potrząsnął tą skaleczoną, jakby to miało pomóc w pozbyciu się piekącego uczucia. Chętnie zanurzyłby dłoń w zimnej wodzie, ale był przekonany, że była słona. — Myślicie, że to coś — tylko co? — reaguje na nasze myśli? Pomyślicie, że mnie pojebało, ale dosłownie przed momentem przyszedł mi na myśl Bakezōri i nagle mieliśmy go kurwa na pokładzie. O chuj tu chodzi? — podzielił się tym z nimi tylko dlatego, że może nie był tu jedyną osobą, która doświadczyła czegoś podobnego i może było to ważne, choćby ze względu na to, by wszyscy dookoła nagle przestali kurwa myśleć o czymś, co mogłoby im zaszkodzić. Uważał to za absurd, ale co w tej sytuacji nim nie było? No właśnie.
  „Zostaw mnie!”
  Yakushimaru wyprostował się gwałtownie i rozejrzał na boki, nie będąc pewnym, skąd dobiegł znajomy głos. Mgła, która ciągnęła się za nimi, rozciągała się na szerokim obszarze. W gruncie rzeczy Seiya nie był już nawet pewny, czy się nie przesłyszał.
  — Sanari?
  Jeszcze tego tu kurwa brakowało.
  Z ukosa mimowolnie spojrzał ku najmłodszemu z rodzeństwa, chcąc upewnić się, że na jego twarzy też pojawiła się jakaś reakcja, która podpowiedziałaby mu, że jednak z jego słuchem (i głową) wszystko było w porządku. Wtedy ponad jego głową dostrzegł zarys wychodzących na brzeg postaci, ale znajdowali się w jeszcze zbyt dużej odległości, by nawet przy zmrużonych powiekach był w stanie rozpoznać kogokolwiek z czteroosobowej grupy.

Daruję sobie oznaczanie. Za dużo tego.
Rzut na walkę wręcz: 70 – sukces, ale bez fatality.
Yakushimaru Seiya

Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Ejiri Carei, Itou Alaesha and Yakushimaru Sanari szaleją za tym postem.

Seiwa-Genji Enma

19/12/2023, 01:42
Przesunął pospiesznie spojrzeniem po ekranie telefonu komórkowego, a na twarzy wyrósł grymas niezadowolenia. Wsunął urządzenie na powrót do kieszeni bluzy, chcąc przetrawić to, co przeczytał. Ale nim pojedyncze myśli zdołały opleść jego umysł niczym pajęcze nicie, uwagę chłopaka przykuło otoczenie, w którym się znaleźli. Asakura? Minamoto? Ale jak, kiedy? Przykucnął w pontonie, wsuwając palce pomiędzy mokre od wody ciemne kosmyki, próbując wszystko poukładać w swojej głowie, ale miał wrażenie, że zdobyte informacje były jak puzzle, których nie potrafił złożyć w jeden obraz. Westchnął, czując narastającą beznadziejność i bezradność sytuacji. Wzrok przeniósł wpierw na nieznajomego (nieznajomą?), potem na Carei, by ostatecznie skupić się na Shey, jakby to w niej chciał dostrzec odpowiedź.
Ta jednak nigdy nie miała nadejść.
- DOSTAŁEM BARDZO DZIWNĄ WIADOMOŚĆ OD SIOSTRY. NIE MA ONA SENSU. - w końcu odezwał się, stukając palcem o zgięte kolano. - WYDAJE SIĘ, ŻE JEST W POSIADŁOŚCI, CHOCIAŻ TO NIEMOŻLIWE, BO JUŻ DAWNO WYPROWADZIŁA SIĘ Z DOMU. A WIADOMOŚĆ JEST Z SAMEGO POCZĄTKU NOCY. NIE MAM POJĘCIA O CO CHODZI. PONADTO BRZMI TAK, JAKBY CZŁONKOWIE KLANU ATAKOWALI SIEBIE NAWZAJEM. CIĘŻKO MI UWIERZYĆ, ŻE NIE MA TAM NIKOGO, KTO CHOCIAŻ PROWIZORYCZNIE OPANOWAŁBY SYTUACJĘ. - to wszystko nie trzymało się kupy. Jasne, nie każdy członek klanu był wykwalifikowanym egzorcystą, ale z pewnością ci, co byli, nie należeli do jakiś szaraków nie mających pojęcia na tematy yokai. Starszyzna, jego dziadek, cała rodzina Yozei... właśnie. Gdzie w tym wszystkim był dziadek? Człowiek, który swobodnie mógł kroczyć wśród parady Nurarihyona powinien z łatwością ocenić sytuację i zająć się Asakurą. Zaginął? Nie, to niemożliwe. Coś tu nie grało. I śmierdziało.
Do tego głosy, choć bardziej pasuje tutaj stwierdzenie, że szepty, które zdawały się dochodzić z głębi jego umysłu.
Podniósł się, poprawiając zawieszoną katanę u boku, gotowy do wyskoczenia z pontonu.
- WASZ KOLEGA.... CZY TAM KOLEŻANKA NIE JEST W STANIE SIĘ PORUSZAĆ. LEPIEJ JAK ZOSTANIE W PONTONIE. EJIRI, TY TEŻ ZOSTAŃ I ZAJMIJ SIĘ NIM. NIĄ. DOBRZE? - posłał jej sztywny uśmiech, który miał na celu dodać otuchy i pogratulować dobrej roboty, jaką odwalała do tej pory opiekując się nieznajomym. Nieznajomą.
- SHEY. TY TEŻ ZOSTAŃ. - odszukał spojrzenie jasnowłosej, niemo dając jej do zrozumienia, że teraz na jej parkach spoczywała ochrona ich małej grupy. Zdawał sobie sprawę, że zrzuca na nią naprawdę spore wyzwanie, ale też wierzył w jej umiejętności. Plus był taki, że oprócz katany nie zamierzał zabrać ze sobą niczego więcej, zostawiając cały ekwipunek do ich dyspozycji. - LATARNIĘ TEŻ WAM ZOSTAWIAM. - wskazał brodą na halloweenową latarnię, która wciąż dawała lekką poświatę.
A potem wyskoczył z pontonu, by ruszyć biegiem w stronę rezydencji.

@Amakasu Shey @Satō Kisara @Ejiri Carei


眠そう悪夢のコーナー AKUMU NO KŌNĀ - Page 8 Mrbg22G
Seiwa-Genji Enma

Warui Shin'ya, Ejiri Carei, Satō Kisara and Yakushimaru Seiya szaleją za tym postem.

Warui Shin'ya

19/12/2023, 02:36
Natłok wydarzeń materializował się niewidzialnym ciężarem na jego barkach, które stopniowo z normalnie ułożonych opadały w zrezygnowanym geście; był nie tylko skacowany po przelanych litrach alkoholu, ale również przeładowany kłopotami. Niezrozumiałymi i abstrakcyjnymi. Wyjaśnień szukał w towarzyszach; w pobrużdżonej twarzy Hasegawy i w obróconym obliczu Black. O ile pierwszy zachowywał się stosunkowo normalnie, rudowłosa zdawała się odcięta od reszty. Prawie że niechętna. Sam na dobrą sprawę nie wiedział czym przejmuje się bardziej - siedzeniem w zgnieceniu w wannie, która jakimś cudem utrzymuje się na wodzie, obrażeniami Hasegawy, własną paranoją czy jednak humorem Hecate. Gdzieś wewnątrz siebie walczył, aby zapytać czy wszystko w porządku, ale przecież, do cholery, wiedział, że nie. Wokół grzmiała burza, ciągle coś pluskało, pojawili się nowi ludzie - obcy, wymagający stałego nadzoru, nawet jeżeli starał się nie zdradzać wzbierającej w trzewiach paniki. Uśmiechnął się nawet do ciemnowłosej kobiety, ale wątpił, że to zauważyła. Zamykała już swoją postawę, kuliła się na powierzchni pontonu, więc uwaga Shina umknęła z powrotem na Jiro. Tylko na sekundę, jakby szukał potwierdzenia, że może zacząć operować wiosłem - wpierw je odebrać czy znaleźć własne, ale wciąż.
Zdążył jednak tylko przemknąć spojrzeniem po sylwetce yurei, nim z jego kieszeni nie wyskoczyła cebula. Salut, który po tym nastąpił, a następnie iście japoński wyczyn kamikaze przymrużył powieki Waruiego; poraził go ten wybuch, skulił odrobinę w swojej nagłości. Nie dał rady nawet nawiązać do tego tematu, bo nagła fala po eksplozji rzuciła ich w kierunku, na szczęście, sugerowanym przez towarzysza Black.
Shin niemal natychmiast złapał się akrylowego brzegu wanny i poprawił swoją pozycję; nie chciał ani wypaść z łodzi, ani ze swojej nowej roli.
Rzucało nimi na prawo i lewo, więc gdzieś po drodze zgarnął losowy przedmiot; plastikową część jakiejś obudowy, stosunkowo płaską rzecz, którą dało się odepchnąć od tafli, wykierować, a w miarę możliwości nadać żwawszego tempa. Zwolnił dopiero wtedy, gdy mgła kompletnie zdominowała otoczenie. Ciemności napawały go irracjonalnym lękiem, niepewnością, od której zaciskał zęby. Rysy szczęki natychmiast mu stężały i zdawało się, że wbił wzrok w punkt przed nosem, nie pozwalając sobie, aby koncentracja umykała na boki - być może ze świadomością, że starczy choćby tyle, aby całościowo ulec gnieżdżącemu w trzewiach strachowi. Nie pomagały szepty w głowach, wpierw wyraźne, później zniekształcone, zlewające się ze sobą, mącące spokój jak biały szum. Iskra nadziei pojawiła się dopiero, gdy ognik wynawigował ich jakoś do Asakury.
Seiwa... - natychmiastowa myśl, która przemknęła przez otępiony umysł, wtoczyła w mięśnie ramion odrobinę nowych sił. Enma powinien być w rezydencji Minamoto - z pewnością wybudził się bądź został wybudzony we własnym łóżku; członkowie rodziny uwijali się, aby zweryfikować tajemnicze wydarzenia i było to na tyle prawdopodobne, że wręcz pokrzepiające. Czy nie byłoby sensownym uznać, że to wszystko jest wynikiem buntu jakichś yokai?
ZOSTAW MNIE! - ten rozkaz dalej odbijał się echem w uszach Shin'yi, rezonował wewnątrz czaszki, był jednak jednocześnie powodem, dla którego przy braku jakiegokolwiek zahamowania był w stanie wyskoczyć z wanny po dotarciu na brzeg i z sekatorem w dłoni ruszyć natychmiast w stronę siedziby klanu nabierając już tchu, aby wydrzeć się na poł placówki.


従順な


Warui Shin'ya

Seiwa-Genji Enma, Ye Lian, Ejiri Carei, Satō Kisara and Yakushimaru Seiya szaleją za tym postem.

Hecate Shirshu Black

19/12/2023, 19:39
  Wszystko co działo się dookoła uważała za jeden wielki fever dream. Abstrakcja wydarzeń sięgnęła skali tak wielkiej, że zaczynała się zastanawiać, czy aby na pewno nie dostała halucynacji po źle sporządzonym w barze drinku; może użyli przeterminowanych składników, a może ktoś jej czegoś dosypał, gdy akurat nie patrzyła? Wolała na razie się nad tym nie zastanawiać.
  Zamiast tego poświęciła uwagę trzymanemu w dłoni ognikowi. Przyglądała mu się dłuższa chwilę dopóki ten nie wyrwał naprzód, wyraźnie rozglądając sie na boki. A więc jednak, poprzedni raz, gdy wyprowadził ją z ciemności nie był przypadkowy, dobrze wiedział gdzie iść by wyrwać się z łap mroku.
  Uwagę wzroku przykuła dotychczas płacząca cebula. Bóg jeden wiedział skąd ten nagły napad odwagi, ale podziałał, bo fala uderzeniowa eksplozji okazała się tak silna, że zarówno ponton jak i wanna popruły niezatrzymanie naprzód. Ręce dziewczyny opadły wówczas do samej ziemi i nawet gdyby chciała skomentować sytuację w jakikolwiek sposób, to i tak nie odnalazłaby odpowiednich słów. Poddała się więc już na starcie, zamiast tego sięgając dłonią twarzy, coby zetrzeć z niej zmęczony wyraz pojedynczym przesunięciem opuszków po powiekach. I gdy już myślała, że gorzej być nie może, uszy zaatakował głos tak znajomy, że jego dźwięk posłał wzdłuż kręgosłupa strzał prądu o tak wielkim natężeniu, że myślała, że znów umarła, tylko tym razem na dobre. Ślepia samoistnie się rozszerzyły, szukając dookoła źródła zapisanego na kartach pamięci tonu, już nawet przypisywała mu twarz oraz całą resztę sylwetki — tej samej, której widok jeszcze nie tak dawno temu prześladował jej wizję. Nie zapomniała, jak ogień śmiało lizał odsłoniętą skórę, jak potraktowane temperaturą gałki wylewają się z oczodołów paskudnie lepką masą, jak swąd nie do pomylenia z niczym innym drażnił nozdrza. Poczuła wówczas jak płuca kurczą się niekontrolowanie, jak dłonie zaciskają się w pięści a oddech grzęźnie w przełyku uniemożliwiając nabranie kolejnej porcji powietrza. Nic dziwnego, że znalazła się nagle na samym przodzie łodzi, niedaleko lecącego ognika. Wypatrywała źródła dźwięku, szukała wśród mroku znajomej postaci, choć bez skutku. To nie strach wykrzywiał twarz dziewczyny gdy zaglądała w mrok, lecz determinacja — była gotowa wypruć między czerń byleby tylko złapać brata za ramię i odciągnąć do bezpieczeństwa. Widziała, że pomysł był irracjonalny, Sullivana nie miało prawa tu być, a mimo tego mięśnie działały bez udziału mózgu.
  Dopiero widok zaprzyjaźnionego medium w oddali ocucił ją na tyle, by zwróciła twarz ku jego biegnącej sylwetce.
  — Enma! — krzyknęła więc, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę.



眠そう悪夢のコーナー AKUMU NO KŌNĀ - Page 8 Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Shirshu Black

Warui Shin'ya, Chishiya Yue and Yakushimaru Seiya szaleją za tym postem.

Itou Alaesha

19/12/2023, 20:45
Alaesha przyjęła z ulgą moment, gdy czarnowłosy odbił od brzegu. Zdecydowanie chciała znaleźć się jak najdalej swojego demonicznego oprawcy. Niestety samo przebywanie na wodzie nie gwarantowało im bezpieczeństwa. Oni wpadł z impetem do rwącej, powodziowej rzeki. Natomiast zaraz za nim z tunelu wybiegła... onryō. Gdyby Itou na ten widok nie podskoczyło serce do gardła, to być może właśnie teraz przecierałaby sobie oczy ze zdziwienia. Onryō — zdaje się, że była to Teke Teke, ponieważ wydawała z siebie przedziwny dźwięk — wskoczyła na grzbiet oniego. Pokazała w ich kierunku, a on potulnie wykonał rozkaz, płynąc w stronę pontonu.

W chwilę potem wydarzyło się coś jeszcze dziwniejszego. Z wanny, koło której teraz płynęli, wyskoczyła za burtę niewielka postać. Tego stworzenia już Alaesha nie potrafiła zidentyfikować — nie było jej znane z żadnej legend czy bestiariusza. Niemniej akt, zdawałoby się bohaterski, zatrzymał przynajmniej na chwilę ścigające ich demony.

Dopiero po nabraniu większej odległości od  ich niedoszłych oprawców, Itou oderwała wzrok od wody i rozejrzała się dookoła. Zastała ich noc, dziwnie szybko, jak na tę porę. Nad ich głowami unosił się błękitny ognik, za którym podążała ekipa z wanny i najwyraźniej również ich ponton.

Na słowa swojego towarzysza wypluła z siebie garstkę niepoukładanych myśli — Nie wiem, może to i jest pułapka... Choć w takim wypadku dziwnym jest, że wciąż w ogóle żyjemy. To miejsce, a raczej ta sytuacja jakby, jakby... żerowała na nas i zaczynam nabierać pewności, że nie jest realna. Wierzę w świat duchów, ale... ale, do jasnej cholery, przed chwilą zaatakowały nas dwa mityczne, krwiożercze demony. Rzeczywistość tak nie działa. Chyba... Przynajmniej moja dotychczas nie działała w taki sposób!

Nie był to jednak koniec niebywałych wydarzeń i fantastycznych „zwierząt” — których wcale nie trzeba było szukać, ponieważ to one znajdowały ich. Chwilę po ich rozmowie, czarnowłosego coś zaatakowało. Alaesha chwyciła łom i zerwała się na równe nogi w próbie interwencji, jednak po chwili opętany przedmiot oberwał siarczyście z wiosła i zakończył swój żywot w odmętach brudnej wody. Niestety poderwanie się na bujającym i stosunkowo miękkim pontonie, nie było najlepszym pomysłem. Itou straciła równowagę, lądując na czworakach.
Dlaczego myślałeś akurat o bakezōri?! Ale cóż, to by wiele wyjaśniało. Obawiam się tylko, że teraz będzie nam trudno powstrzymać nasze umysły od natrętnych myśli... —  Jakby na potwierdzenie jej słów usłyszała w swojej głowie szept. Wciąż będąc na klęczkach, zaczęła skręcać się z niemal fizycznego bólu, gdy paskudne słowa rozbrzmiewały w jej głowie. Nigdy nie będziesz szczęśliwa! Nigdy nie zaznasz spokojnego życia! To oczywiste, że do niczego się nie nadajesz — kogo chcesz oszukać? Chyba sobie kpisz, że osiągniesz sukces, zajmując się tymi... tymi swoimi bazgrołami! Usłyszała pełen nienawiści głos nikogo innego, jak swojej zmarłej matki. Nie miało to jednak sensu, ponieważ matka nigdy nie powiedziała niczego podobnego — choćby nawet tak myślała.

Szepty powoli zaczęły cichnąć i dotarło do niej, że mrok rozświetliła aura lewitującego nad nimi ognika. Gdy w końcu Alaeshy udało się usiąść, złożyła obie ręce i w podzięce kiwnęła w jego stronę — miała nadzieję, że ten byt odbierze jej pełne wdzięczności intencje.

Wtem usłyszała krzyk. Tak bardzo znajomy głos przyjaciółki, o której dopiero co niedawno myślała. Być może ich zbiorowe urojenie potrafiło wysłuchać zarówno tych cieplejszych myśli?
Eji?! Ejiri, czy to ty?! — krzyknęła ile sił w płucach, wypuszczając przy tym kłąb pary, jakby na zewnątrz było niezwykle zimno.

Zanim jednak usłyszała jakąkolwiek ewentualną odpowiedź, zobaczyła, że dobijają do brzegu, gdzie dostrzegła kilka ludzkich sylwetek.
Itou Alaesha

Warui Shin'ya, Ejiri Carei, Chishiya Yue and Yakushimaru Seiya szaleją za tym postem.

Satō Kisara

19/12/2023, 22:06
 Spróbował skupić się na utrzymaniu przytomności i chociaż raz okropne pulsowanie w skroniach na coś się przydawało, skutecznie powstrzymując go od zaśnięcia pomimo wszechogarniającego zmęczenia. Żołądek ścisnął mu się w supeł, gdy po raz kolejny usłyszał dziwne, napawające go niepokojem szepty i pomruki, beznadziejnie przypominające te, które dopadły go wcześniej w szpitalu, gdy uciekał przed mgłą.
 Słowa chłopaka zwróciły jego uwagę. Posiadłości? Członkowie klanu? Czyżby… był z Minamoto? Nie mógł zrobić nic innego, jak zgodzić się z jego poleceniami; nie znajdował się na pozycji, w której mógłby dyskutować, gdy jego los w tym momencie był tak zależny od decyzji ich trójki. Obserwując jego plecy, gdy oddalał się od nich coraz bardziej, zdał sobie jednak sprawę z jednej ważnej rzeczy.
 - Carei - zaczął cicho - na pewno dasz sobie radę z apteczką. W razie co wszystko ci powiem, okej? - Wiedział zresztą, że jak Ejiri się zaprze, tak zrobi wszystko, by się jej udało. Przełknął ślinę, gdy woda zakołysała ich pontonem, podkreślając inną palącą kwestię. - Ale wydaje mi się, że nie powinniśmy zostawać na wodzie. Tyle razy już się okazało, że nie jest na niej o wiele bezpiecznie niż na „lądzie”. - Skrzywił się, gdy spróbował podnieść się do siadu. Nie zabrakło cierpienia i dyskomfortu, ale dał radę. - Jeśli mi pomożesz się podnieść - i ty też, Shey - to się stąd jakoś wygramolę… jakoś.
 Uśmiechnęła się, lekko zakłopotana. Nie lubiła sprawiać takich kłopotów innym. Przynajmniej fakt, że była ranna, trochę ją usprawiedliwiał. - I na brzegu już mnie opatrzysz, Carei. Może do tej pory wam tu nie zejdę - wysilił się na trochę humoru. Zaraz potem poprawił pas torby na swoim ramieniu i chwycił za leżącą nieopodal latarnię. - Znacie tę okolicę? Wiecie, gdzie możemy się tutaj schronić? - Rozpoznawał Asakurę, ale pokryta wodą i skąpana w ciemności prezentowała się dla niego zgoła inaczej. - Albo gdzie dokładnie pobiegł tamten chłopak?





   
   

     WAS IT JUST A DREAM?
   

   

     AM I IN TOO DEEP?
   

Satō Kisara

Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Shogo Tomomi, Yakushimaru Seiya and Itou Alaesha szaleją za tym postem.

Ejiri Carei

19/12/2023, 22:38
Drżenie kołysało drobnym ciałem, jak trzciną, a mimo to hamowała łzy, robiąc wszystko, by skupić się na tym teraz. Bała się, lęk wgryzał się  w pierś, szarpał z kpiną, wciąż wytykając jej bezsilność. I bardziej przerażał ją fakt, że kto mógł uznać jej obecność za ciężar. Ciężar jak wzmagająca wokół ciemność, osiadała na barkach, gdy pochylała się nad ciałem Kisary, początkowo bezskutecznie próbując poradzić z krwawieniem. Szkarłat, niby smugi malarskie, brudziły blade dłonie, znaczyły materiał wilgotnej już bluzy, przesiąkał metalicznym zapachem. Na słowa Shey, sięgnęła ku torbie i odnalezionej apteczce
- Tak - spojrzała na przyjaciółkę, mając wrażenie, że słowa wyrwały ją z ciemności, która starała się nią zawładnąć i zmusić do bezruchu. I płaczu. wciągnęła ze środka materiały do oczyszczenia i opatrunku. Wszystko zgodnie z wytycznymi cichych słów, osłabionego uzdrowiciela - Staram się to robić delikatnie. I przynajmniej częściowo muszę zatamować wszystko. Po-poprawię na brzegu - szeptała, pochylając się do męskiej skroni. Dłonie musiała mieć zimne, dlatego kilka razy, ogrzewała je własnym oddechem, nim zetknęła się z rozgrzaną skórą już w momencie, gdy bandaż otulał rozerwane miejsca, a oczyszczone rany, przestawały uporczywie krwawić. Biel materiału nasiąkała, ale zdawało się, że rzeczywiście jej działanie miało skutek. I jeśli tylko znalazła nieco wody, podała Kisarze do popicia razem - z przeciwbólowymi, jeśli i te odnalazła w przepastnej skrytce torby - To, powinno mam nadzieję, pomóc ci się podnieść. - i jeszcze raz szept, ciepły. Otarła płynącą po brodzie strużkę.
Na głos Enmy, uniosła głowę, chwytając sens, który przekazywał. I jeśli miałaby stawiać, rzeczywiście siedziba Minamoto byłaby ostatnim bastionem oporu przed... przed czym? Kataklizm to jedno, ale szaleństwo atakujących ich yokaii, niespotykanych zjawisk, wybitnie świadczących o działaniu nadnaturalnego, kierowało odpowiedzi w stronę "drugiej" rzeczywistości. Tylko jakim cudem wszystko oszalało w takim stopniu? I czemu Eji nie potrafiła zrozumieć niczego, co przydarzyło się jej i przyjaciołom? - UFAM CI - podniosła się znowu, chcąc sięgnąć ramienia egzorcysty i pokręcić drżąco głową - ...ALE NIE MOZEMY TU ZOSTAĆ - dodała spoglądając najpierw na Shey - szukając w jasnowłosej wsparcia i potwierdzenia decyzji, potem na Kisarę , finalnie wracając do spojrzeniem do Enmy - IDŹ PIERWSZY, NIE BĘDZIEMY CIĘ SPOWALNIAĆ - dodała jeszcze, zsuwając wolno rękę z ramienia, wzdłuż łokcia i na moment przed tym, gdy chłopak wyrwał do przodu, musnąć jego chłodną dłoń.
Odetchnęła, spinając ramiona, by zgodnie ze słowami, pochylić się nad Kisarą i wraz z przyjaciółką, pomóc mu wstać - ja... znam to miejsce. Rezydencję klanu. Byłam tu kiedyś. Kilka razy - To wtedy też, na krótko zamarła, słysząc gdzieś za sobą - najpierw głos wołający Enmę, potem... ją samą. Odwróciła głowę, mimowolnie wstrzymując i towarzyszy, szukając wzrokiem - Alaeshy. Tańczące w ciemności cienie zdawały się nieprzeniknione. Ale - sylwetki wyłaniające się się z mroku, bardziej i bardziej przypominały jej kogoś - Ala?... - czuła się głupio, tak bardzo pamiętając, że do uszu wciskały się szepty, niezrozumiale, pełne okrucieństwa, żalu i bólu. Zmysły, zmęczone przytłaczająca ilością wrażeń, mogły z niej kpić. Ale coś żałośnie zakuło w sercu, wciskając gulę w krtań. Chciała przecież być odważna. Wykazać się dzielnością, pomocą. Ale coś rozklejało się pod powiekami, ładując piekąca falę łez.
Nie teraz. Nie teraz. Nie teraz. Proszę.

| Rzut na medycynę udany


眠そう悪夢のコーナー AKUMU NO KŌNĀ - Page 8 074f39fd9f83bce775651fa5ead9bce4

Blood beneath the snow
Ejiri Carei

Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Satō Kisara, Yakushimaru Seiya and Itou Alaesha szaleją za tym postem.

Hasegawa Izaya

20/12/2023, 13:22
Całej tej sytuacji Izaya nie potrafił ogarnąć. W przeciwieństwie do swojej bohaterki nie wierzył w żadne siły nadprzyrodzone czy światy duchów. Choć znowu z drugiej strony czasem się nad tym zastanawiał. Miał kilka sytuacji w swoim życiu, których nie dało się wytłumaczyć w logiczny sposób.
  - Ooo, czyli to co mnie poharatało to jakiś paranormalny twór? Dobrze wiedzieć. - Sam nie do końca wiedział, czy chce ściągnąć na siebie jakąkolwiek uwagę tutaj zgromadzonych, czy też podpytać dla rozeznania w terenie. To mógłby być ciekawy materiał do gazety.
  Ścisną ranę otwartą dłonią, gdy tak się kulił w kącie pontonu. Oparł skroń o kolana. Był zmęczony. Miał dość.
  Odzyskanie spokoju nie trwało znów tak długo. Co to to nie. Hasegawa nie widział wszystkiego dokładnie. Brak okularów naprawdę mu doskwierał. Szybko przemieszczające się plamki były dość irytujące. Najchętniej zamknąłby oczy i dał się wciągnąć w ten wir szaleństwa. W prawdzie już dawno w tym szaleństwie tkwił, choć tą myśl uparcie odrzucał. Teoretycznie jest bezpieczny, "daleko" od wody, raczej spory kawałek od wściekłych demonów. Tylko w teorii. Miał ochotę się poddać, samemu się rzucić do wody i zakończyć to wszystko. Dla świętego spokoju. Oczywiście, to tylko dołujące myślenie, Izaya jest zbyt dużą pizdą, aby się targnąć na swoje życie w taki żałosny sposób. Lepiej to przeczekać. Przecież wszystko będzie dobrze, prawda?
  Kolejny wybuch? Aż głowę podniósł i oczy zmrużył. Tutaj siedział z rzekomym wariatem co pół szkoły powystrzelał, a teraz będzie miał do czynienia z wariatami z granatami? Aż zaczął się czuć jak szara myszka przy tych wszystkich kolorowych postaciach dookoła, które wydały mu się walnięte ponad miarę.
  Najważniejsze, że ten "granat" jakkolwiek wpłyną na szalejące wybryki natury. A przynajmniej miał taką nadzieję. Najlepiej gdyby te duchy poszły w cholerę i zdechły przez tą eksplozję.
  Mgła czy nie mgła, największe przerażenie złapało Izayę, gdy ponownie ujrzał ogromne odwłoki na cienkich odnóżach. Ta sylwetka była dość charakterystyczna, że bez problemu ją rozpoznał. Znów one! Znów te cholerne pająki. Wcześniej udało mu się między nimi czmychnąć i uciec bezproblemowo. Może nie są znów takie groźne? W końcu są różne pająki. Może one są na zasadzie psów. Są te agresywne i te spokojne? Oby, oj kurwa oby. Duchy z daleka już mniej robiły wrażenie na Hasegawie, ale pająki! Oo, to inna bajka. Humanoidalne stworzenia to pół biedy - o ile są daleko - ale pająki! Przecież one mogą zapieprzać jak motorówki.
  Podobnie do pająków zimny dreszcz spowodował dosłyszany krzyk. Gwałtownie odwrócił głowę w stronę jego źródła. Otworzył oczy szeroko z przerażenia.
  - Enma? - Miaukną z przerażeniem. Gdyby tylko dostrzegł swojego ukochanego przyjaciela bez zastanowienia rzuciłby się do wody, aby mu pomóc jak najszybciej. Tylko brak wizji go hamował. Tyle niewytłumaczalnych sytuacji napotkał w przeciągu ostatnich godzin, że zaczął myśleć o negatywnych skutkach ubocznych swoich leków. Halucynacje? Tego jeszcze nie doświadczył.
  ,,Proszę, niech Enma będzie cały i zdrowy, to tylko wymysł mojej wyobraźni!"
  - Widzicie tutaj kogoś? - Spytał roztrzęsionym głosem. Od odpowiedzi swoich towarzyszy zależało, czy pogrąży się w nieskończonych wyrzutach sumienia. Nie darowałby sobie, gdyby porzucił Enmę na pastwę losu.

@Yakushimaru Seiya @Yakushimaru Sakuya @Hasegawa Jirō @Warui Shin'ya @Itou Alaesha @Hecate Shirshu Black
Hasegawa Izaya

Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Satō Kisara and Itou Alaesha szaleją za tym postem.

Amakasu Shey

20/12/2023, 19:05
Czy ich wspólna wyprawa miała się skończyć jak typowe horrory, gdzie główni bohaterowie się rozdzielali i umierali jeden po drugim? Miała nadzieję, że nie. Nie wiedziała czy plan Enmy był dobry, ale rozumiała jego tok myślenia. Sama nie zamierzała narażać Carei. A Kisia w obecnym stanie również nie nadawała się do obrony.

- Nie daj się zabić, Seiwa - rzuciła do niego z lekkim uśmiechem. Ujęła dłoń Eji w swoje długie palce. Miała wrażenie, że przyjaciółka była dziwnie nieobecna. - Dołączymy do ciebie.

Amakasu Shey

Warui Shin'ya ubóstwia ten post.

Mistrz Gry

21/12/2023, 07:29
Shey, Kisara, Carei/i]
Enma popędził w przód zostawiając was same sobie z latarnią, którą ze sobą przyniósł. Zabrał jedynie katanę.
Dzięki Interwencji Carei i wskazówkom poszkodowanej, udało się dokładnie opatrzyć rany Kisary. Wypatrzenie grupki która do was zmierzała było czymś łatwym. W końcu wannę(?) i ponton prowadził niebieski płomyk, który świecił z całych sił oświetlając im drogię. W końcu do was dotarli.
Uwagę Shey jednak ściągnęło coś innego. Strzępki białej mgły, której wydawało się że nikt inny nie dostrzega. Podążając za nimi wzrokiem w końcu dostrzegła samą siebie. W kimono i z kataną o mleczno białym ostrzu. Walczyła z czymś, jednak nie mogła dostrzec dokładnie z czym. Całość walki wydawała się być za szybka nawet dla jej wyćwiczonych w podziemnych walkach oczu. Jednak kiedy tylko starcie zwalniało, miecz zdawał się mniej falować niż reszta obrazu we mgle, którą druga Shey była spowita. Wystarczyło wyciągnąć dłoń po ten miecz.

Yakusie, Itou, Hasegawy, Sziszu, Waruj, Kisara, Carei, Shey

Sei na szczęście wygrał walkę z kapciem ożywionym przez lata porzucenia i wyszedł z tego bez szwanku. Chociaż wyrzucony za burtę, nadal próbował do was dopłynąć odbijając się od jej tafli. Nie miał jednak szans z wiosłem. Klapek przepadł w odmętach morskich tylko po to wy powrócić po któregoś z was innego dnia, w innej rzeczywistości. Strzeżcie się klapka w mroku.
Pomimo krzyku z ciemności, nie mógł dostrzec Sanariego. Na domiar złego Sakuya wydawał się nie reagować na bodźce. Nie poruszył się zbytnio od czasu w którym wbiliście na jego ponton? Może to pogwałcenie przestrzeni osobistej uszkodziło mu zwoje i boi się teraz ruszyć i odezwać? Nie był martwy, ale zesztywniał jakby ducha zobaczył... Bo w sumie parka tu płynęła. Waru, który był gotowy wyskoczyć na brzeg z Sekatorem w łapach niczym Kuchisake-onna oraz Jiro który przysnął sobie z psiątkiem w dłoniach. Wilko-pieso dyskretnie wymknął mu się z uścisku i położył głowę na kolanach Hecate. Widocznie wcześniejsza eksplozja i nagłe zapadnięcie mroku nieco go wystraszyło. W końcu jeśli chodziło naszą wiedźmę, to pomimo tego że zakrzyknęła do Enmy wysiadającego z pontonu, zdążył szybko się oddalić pozostawiając pozostałe trzy sylwetki w tyle. Izaya mając za to rozterki na temat pająków, płynąc dalej miał piękne ujęcie na to jak Pajak zawija Enmę w kokon i porywa w mrok. Z drugiej strony to czy przypadkiem ta panienka z wanny nie zawołała do Enmy w całkowicie innym kierunku? Może nadmiar leków, bądź ich brak w połączeniu z adrenaliną przysparzały mu halucynacji? A może było tak jak mówiła Ala i coś się nimi karmiło? Negatywnymi emocjami, które generowali w tak wielkiej ilości? Wyszliście na brzeg i tak oto dostrzegliście oddalającego się coraz bardziej w kierunku rezydencji Enmę oraz Shey i Carei zajmujące się szanownom doktor Kisarą. Wtedy też każde z was, jak i trzech nowych towarzyszek dosłyszały coś co mroziło krew w żyłach. - Nigdy nie powinnam Cię urodzić. - Czarne, wychudzone widmowe ręce jakby wyrosły zza Itou, a wraz z nimi tors i głowa nieznanej większości obecnym kobiety. Gdyby Ala mogła się odwrócić rozpoznałaby twarz matki. Chociaż w jej wypadku wystarczył sam głos by dostrzec całość. Ramiona widma zacisnęły się na szyi malarki zaciskając się coraz mocniej i wbijając w młodą kobietę paznokcie. Zaczynała lecieć krew. Nie były to poważne rany, ale mimo wszystko... Były. Głos matki cuchnął śmiercią i smakował goryczą, był szorstki w dotyku, miał czarną barwę. Jaka by nie była, to raczej nie tak je zapamiętałaś. Kiedy którekolwiek z was skierowało światło na tajemnicze widmo, to zaczęło skwierczeć, piszczeć jak palony Nazgul i rozpadać się w proch. Ala pozostała żywa, ale należało ją opatrzyć. Na szczęście apteczka, którą posiadała Eji miała jeszcze kilka plasterków Hell'o kitty, resztkę bandaża i trochę odkażacza. Po chwilce na ogarnięciu się, mogliście ruszyć szlakiem Enmy.
Jednak Wru poczuł uścisk tak wielki, że zgięło go w spazmach, a następnie padł na ziemię. Przynajmniej jego ciało. Martwe. Każdy poza Izayą i Sakuyą jednak widział go nadal. W duchowej postaci. Samemu Rudemu coś uleciało z głowy. Ale co? Na pewno nie intelekt. Na pewno nie rozpoznawał tej lekarki, która tu była.

[i]Enma
Widok który Cię czekał to istna makabra. Poza roztrzaskanymi posągami, gdzie nie gdzie walały się ciała różnych Minamoto. Byłeś detektywem, a prawa do wykonywania zawodu nie wygrałeś w paczce płatków jak co niektórzy prawo jazdy. Wniosek był prosty. Wszystko wyglądało na to że było tak jak w wiadomości. Zabijali się wzajemnie. W brutalny i zwierzęcy sposób. Wręcz obłąkany. Poza tym kolejną dziwną rzeczą było to że Yozei zabijali też Yozei, a Saga zabijali też Saga. Nawet gdyby taka sytuacja wynikła w rzeczywistości, to zdecydowanie nie wyglądałoby to w ten sposób. Kilkoro gdzieś tam nadal się ze sobą szarpało. Z zachowania nie przypominali ludzi. Na ich twarzach panował czysty obłęd taki sam jak fałszywego Teru, który pojawił się w twoim apartamencie. Wyglądali bardziej jak rozdrażnione, łaknące krwi zwierzęta. Nie zwracali na tobie większej uwagi, jeśli nie postanowiłeś się zbliżyć bardzo blisko. Idąc jednak dostrzegłeś Shizuru z rozgryzioną szyją. Wykrwawionego. Jego zastygła twarz nie była obłąkana. Może był jednym z tych którzy oparli się obłędowi, ale nie zdołali uciec? Co tu się właściwie wyprawiało? Na dachu budynku dostrzegł znajomy fioletowy łeb, który bandażował sobie właśnie nogę. Po namyśle mogłeś też stwierdzić że była sobota. Nawet jeśli wyprowadziła się do akademika, to mogła przyjeżdżać na weekend. W końcu nie miała aż tak daleko. Aczkolwiek wyglądała na co najmniej wycieńczoną i poobijaną. Po drodze zauważyłeś też sporo członków klanu zabitych przez wyładowania elektyczne, co tłumaczyło wcześniejsze uderzenia błyskawic z nieba w tej okolicy. Kilkoro jednak leżało jednak mokrych i poważnie wstrząśniętych. Nie uderzył ich piorun z niebios, a coś innego.
Nagle poczułeś ogromny ból. Rozumiany jedynie z czystej teorii. Poczułeś się jakby coś zniknęło i czegoś brakowało. Twój jęk zwrócił uwagę siedzącej na dachu siostry. Nie wyglądała na pierdolniętą bardziej niż zwykle, ale jedynie przypatrywała Ci się przez moment. Dopiero po spojrzeniu Ci w oczy jej wyraz twarzy złagodniał, złapała obklejony talizmanami kij i zlazła do ciebie. Coś mówiła, ale nie miałeś pojęcia co. Z jednej strony wyglądała na przejętą, a z drugiej zachowywała dystans. Mimo że kij miała opuszczony, palce drugiej dłoni miała ułożony w tak zwany pistolet. Obserwowała co zrobisz. Ale czy możesz się jej dziwić po tym co zobaczyłeś po drodze że jest ostrożna?

Jiro
Piękna polanka, wszędzie kwiatki, stoliczek, parasolka i trzy krzesła. Na jednym dziwny wonsz, chyba kiszony. Na drugim Blotka. Na trzecim ty. Pijecie herbatkę i jecie serniczek z rodzynkami. Wpadłeś w sencepcję. Możesz się z niej obudzić w dowolnym momencie i obudzić się z powrotem w koszmarze przy reszcie.

------------------------------------------------------
Czas na odpis wstępnie do 23.12.2023 do końca dnia, ale ze względu na święta mogę w razie czego przedłużyć. W końcu wiem że sporo z was będzie miało wiele na głowie z tej okazji. Wesołych świąt misie moje :serduszek:
`Shibi

@Amakasu Shey @Hasegawa Izaya @Ejiri Carei @Satō Kisara @Itou Alaesha @Hecate Shirshu Black @Warui Shin'ya @Seiwa-Genji Enma @Yakushimaru Seiya @Yakushimaru Sakuya @Hasegawa Jirō
Mistrz Gry

Warui Shin'ya, Hasegawa Jirō, Ejiri Carei, Satō Kisara, Yakushimaru Seiya, Itou Alaesha, Hasegawa Izaya and Yakushimaru Sanari szaleją za tym postem.

Satō Kisara

21/12/2023, 20:42
 Antyseptyk piekł niemiłosiernie, lecz Kisara wiedziała dobrze, że musi wytrzymać bez zbędnego narzekania - być dzielna jak jej pacjenci; warunki były wystarczająco beznadziejne, zatem podkreślanie tego faktu mogło jedynie źle wpłynąć na nią samą i pozostałą dwójkę. Ejiri zresztą świetnie sobie poradziła, tak jak zakładał, pomimo lekko drżących dłoni z dokładnością oczyszczając rany i zawiązując wokół nich opatrunki i elastyczny bandaż. Kisara żałował, że opatrywanie obrażeń nie powodowało momentalnie odzyskania sił jak odnawianie punktów życia w grze komputerowej, lecz z pewnością poczuł się lepiej ze względu na to, że zmniejszyło się prawdopodobieństwo wystąpienia zakażenia. Leki przeciwbólowe z czasem stępiły pulsowanie w kończynach i na boku, dzięki czemu był w stanie myśleć z większą trzeźwością niż przed chwilą. Zaskakujące było to, jak szybko proszki zadziałały; praktycznie do razu.
 - Dziękuję - rzekł na wydechu, gdy kobiety pomogły mu wstać. Dźwignięcie się w górę było najgorsze, podobnie jak wydostanie się z pontonu, lecz na szczęście po chwili odzyskał poczucie równowagi i był w stanie ustać. Co prawda nadal musiał nieco opierać swój ciężar ciała na jednej z dziewcząt, ale nie był w niebezpieczeństwie takim, że za chwilę miałyby się ugiąć pod nim kolana. Wziął kilka głębokich wdechów, ale wypowiedziane przez Ejiri słowa - a właściwie jedno imię - sprawiło, że zerknął na nią szybko.
 - Ala? - spytał. Jedyna taka, jaka przyszła mu do głowy, to… - Alaesha? - Nie miał na tyle pokładów energii, by dobrze zadziwić się informacją, że okazuje się, iż cała ich trójka się zna; bardziej zaniepokojony był faktem, że kolejna ważna dla niego osoba tu była. W środku jednego wielkiego chaosu. Rozejrzał się wtedy uważniej, trzymając mocno w dłoni latarnię pozostawioną przez Enmę. Faktycznie, nieopodal mógł zauważyć nie jedną osobę, a całą grupę ludzi, oświetlaną przez niebieski płomyk.
 Spojrzał ponownie na Carei, a to, co dostrzegł na dobrze znanej mu twarzy, chwyciło go za serce i ścisnęło. Pochylił się trochę i objął ją łagodnie, emanując całymi pokładami ciepła, jakie jeszcze w nim zostały. - Świetnie sobie poradziłaś - powiedział tak, że tylko Carei mogła go usłyszeć. - Jakoś wydostaniemy się z tego bagna.
 Niestety niedługo po wypowiedzeniu tych słów, usłyszał wrzask od strony tamtych. Spojrzał dokładnie w tym momencie, w którym przerażająca istota zacisnęła swoje macki na szyi Itou. Nawet nie zauważył, jak jego nogi same zerwały się do biegu, napędzane szaleńczym zastrzykiem adrenaliny. Zbliżył się na tyle, że światło latarni padło ostro na widmo, które w momencie rozpadło się na drobny proszek.
 - Ala! - krzyknął, opadając przy ciele kobiety na kolana. Wiedział, że będzie wkrótce żałował tego nagłego zerwania się, ale wspomnienia jej nieprzytomnego ciała sprzed kilku miesięcy wyraźnie wytoczyły się na przód jego umysłu i bolały. Dostrzegł u niej wątły oddech, ale zdecydowanie potrzebowała opieki. - Carei! Szybko! Zostało coś w torbie?!
 Wtedy też inna osoba upadła na ziemię. Działo się tak dużo! Gdy jednak nad ciałem chłopaka dostrzegła kogoś - och, yurei, całe poparzone, dymiące wręcz, jej mózg zdawał się przeżyć przeciążenie z szoku. Słysząc jednak rzężący oddech Itou, w mig skupiła się na niej z powrotem. Wszystko. Po. Kolei.



   
   

     WAS IT JUST A DREAM?
   

   

     AM I IN TOO DEEP?
   

Satō Kisara

Seiwa-Genji Enma, Ye Lian, Ejiri Carei, Itou Alaesha and Dango Kyōjurō szaleją za tym postem.

Yakushimaru Seiya

22/12/2023, 20:01
(…) dziwnym jest to, że w ogóle żyjemy. Seiya mimowolnie zmrużył oczy. Wysunięte stwierdzenie musiało przykuć jego uwagę na tyle mocno, że chociaż pozwolił czarnowłosej skończyć wywód, przywiązywał już dużo mniejszą wagę do kolejnych słów. Skupiał się na wiosłowaniu i na tym, że dziwne było to, że w ogóle żyli.
  — Może kurwa już jesteśmy martwi — stwierdził, choć w odróżnieniu od niej wierzył w świat duchów i wiedział, że tylko one były w stanie stwierdzić, czy umieranie przypominało nieustającą walkę o życie, jakkolwiek ironicznie by to nie zabrzmiało. Już prawie zapomniał o tym, że dziś rano został wyrwany z łóżka niecodziennym telefonem. Nie był już nawet pewien, czy w kalendarzu wciąż widniał ten sam dzień czy tkwili tu już tydzień, ale nie zauważali biegu czasu przez natłok wszystkich wydarzeń. Jedna doba nie wystarczyłaby na tyle atrakcji.
  Odepchnął się wiosłem mocniej. Chciał jak najszybciej dotrzeć do lądu, który już mieli przed oczami. Mokre nogawki spodni lepiły się do jego ciała i przypominały o tym, dlaczego miał już dość wody. Wyglądało na to, że przynajmniej poziom morza utrzymywał się już na w miarę stabilnym poziomie albo poziom ten był już tak wysoki, że przestawali zauważać zmiany.
  — Jak to dlaczego? Bo trafiliśmy już na tyle jebanych potworów i zjawisk, przed którymi nigdzie kurwa nie ostrzegano, że uznałem, że brakuje nam tylko tego pierdolonego sandała do kolekcji. Nie wierzyłem nawet, że istnieje — wyjaśnił ze słyszalnym poirytowaniem. Nie był zły na zadawanie podobnych pytań, był wściekły z powodu tego, że był już zmęczony i jedyne, o czym marzył to solidny odpoczynek we własnym łóżku. Potem przypominał sobie, że jego pokój już dawno zamienił się w akwarium, a to wkurwiało go jeszcze bardziej.
  — Młody, może się kurwa ockniesz? — sarknął w stronę młodszego brata, nabierając przynajmniej częściowej pewności, że wcześniej się przesłyszał. Głos Sanariego umilkł – za to nad jego uchem wybrzmiał kolejny krzyk; krzyk czarnowłosej.
  — Ejiri? No nie gadaj kurwa, że gdzieś ją widzisz — zwątpienie w jego głosie świadczyło o tym, że wolał, żeby się pomyliła. Wolał też, żeby żadna ze znajomych osób nie była w to zamieszana, ale wszechświat znów miał wobec niego inne plany, bo już niebawem sam dostrzegł znajome twarze, do których stopniowo się przybliżali. Carei, Kisara, doktor Sato i chłopak, którego mgliście kojarzył, a fakt, że zdecydował się odłączyć od grupy nie pozostawił Seiyi zbyt wiele czasu na identyfikację. — Co wy tu kurwa robicie? — rzucił, ściągając przy tym brwi, gdy wyciągał pierwszą nogę na stabilny – oby – grunt. Druga tkwiła jeszcze przez moment w pontonie, który przytrzymywał przy brzegu, czekając aż pozostali pasażerowie opuszczą pokład.
  „Nigdy nie powinnam cię urodzić.”
  Słowa, jak lodowate szpikulce, wbiły się w jego uszy. Wypowiadający je głos był obcy, ale mimo tego sprawił, że mięśnie chłopaka zgodnie spięły się w gotowości do ataku, choć tym razem słownego, bo trudno było nie wziąć do siebie czegoś, czego usłyszenie z ust matki było bardzo prawdopodobne. Ale to nie była jego matka i kiedy tylko obejrzał się ku miejscu, z którego wybrzmiał nieprzyjemny ton, pierwszym, na co zwrócił uwagę, były chude palce, które wbijały się w szyję jego nowej znajomej.
  — Wypierdalaj — rzucił bez namysłu, ale nie łudził się, że samo słowo podziało, jak magiczne zaklęcie, które odpędza złe duchy. Reagował szybko i porywczo – co zresztą robił zawsze – gdy obrócił w ręce wiosło, by wycelować końcem uchwytu w twarz upiornej kobiety. Starał się przy tym nie uszkodzić czarnowłosej, a na pewno nikt, kto dostał czymś twardym prosto w mordę nie był już tak chętny do zaciskania rąk na cudzej szyi. Gdy jednak drewniany trzonek trafił w miejsce, w którym Yakushimaru jeszcze przed momentem dostrzegał zarys głowy nieznajomej kobiety, ta rozpłynęła się w powietrzu, jakby od samego początku była tylko duchem. Gdy jednak wzrok chłopaka dosięgnął szyi dziewczyny, nie miał żadnych wątpliwości co do tego, że rany były prawdziwe. Czy go to dziwiło? Nie bardzo. Po tym wszystkim, co dzisiaj przeszedł, już nic go nie dziwiło.
  Coś łupnęło ciężko w tle. Gdyby nie duch unoszący się nad leżącym na ziemi ciałem, może nawet sprawdziłby, czy wszystko w porządku. Tymczasem nawet w tym wypadku nie wyglądał na zaskoczonego.
  — Ja jebię. — Cisnął wiosłem w stronę pontonu i przesunął wzrokiem po zgromadzonych. Istna śmietanka towarzyska. Nikt tu za chuja do siebie nie pasował. Jedynym plusem było to, że znajdowali się już na lądzie.
Yakushimaru Seiya

Seiwa-Genji Enma, Ye Lian, Ejiri Carei, Itou Alaesha and Yakushimaru Sanari szaleją za tym postem.

Seiwa-Genji Enma

22/12/2023, 22:06
Nie biegł, lecz jego tempo nie było też ślimacze. Starał się ignorować widoki dookoła czując, że gdyby tylko to zrobił, to wewnętrzna potrzeba interwencji skończyłaby się niefortunnie dla niego. Zatrzymał się tylko raz, przy zwłokach Shizuru. Jednakże gdzieś z tyłu głowy coś nie dawało mu spokoju. Czy to naprawdę Shizuru? Już sam fakt, że Kamiko rzekomo była w rezydencji wydawał mu się podejrzany, ale teraz widząc kuzyna, wątpliwości stawały się coraz bardziej realne. W kryzysowej sytuacji pierwszym miejscem, do którego udałby się Shizuru byłby apartament, gdzie mieszkał Enma. I bynajmniej nie skierowałby się pod adres ciemnowłosego, a kilka pięter niżej. Do Naksu. Dlaczego więc był tutaj?
Zmarszczył brwi, podejmując wewnętrzną walkę sam ze sobą, by nie podejść bliżej. By nie wyciągnąć dłoni w jego stronę i musnąć opuszkami lodowatej skóry na jego policzku.
A co, jeżeli to wszystko tylko iluzja?
Rozszarpane fragmenty w żadnym stopniu nie pasowały do siebie. Nie potrafił poskładać ich w całość, by tworzyły logiczną całość.
Cofnął się, a potem ruszył dalej korytarzem, zostawiając bliską mu osobę w tyle. Jeżeli Shizuru naprawdę nie żył, w co wątpił, to na rozpacz i żałobę przyjdzie jeszcze czas. Póki co musiał odnaleźć dziadka i starszyznę. I Shin'yę.
Ale zamiast nich odnalazł kogoś innego.
Nim jednak usta zdołały ją zawołać, silny ból przeszył jego ciało, na moment otumaniając. Palce dotknęły pulsującego miejsca na lewej skroni, gdy cierpiał w milczeniu. Wdech, wydech. Wdech, wydech.
Uniósł głowę i spojrzał na Kamiko. Nie miał pewności czy jest prawdziwa, czy też jest zwykłą marą, ale asekuracyjnie ułożył dłoń na rękojeści katany, gotowy w każdej chwili wyciągnąć ją gotową do użytku.
- GDZIE STARSZYZNA I DZIADEK? - zapytał, prostując plecy. - I CZEMU NIKT NIE NAPISAŁ NA NOWO AMULETÓW OCHRONNYCH? PRZECIEŻ TO PODSTAWA W CZASIE KRYZYSÓW. - kontynuował po chwili, ale ostatecznie nawet nie czekał na odpowiedź. Zamiast tego ruszył pospiesznie dalej, chcąc odnaleźć jedyną osobę, która mogła temu wszystkiemu zaradzić.
Dziadka.


眠そう悪夢のコーナー AKUMU NO KŌNĀ - Page 8 Mrbg22G
Seiwa-Genji Enma

Ye Lian, Ejiri Carei, Satō Kisara, Yakushimaru Seiya and Itou Alaesha szaleją za tym postem.

Hecate Shirshu Black

23/12/2023, 14:49
  Ręka opadła na łeb psa, który niespodziewanie legł na jej kolanach. Spojrzała na niego kontrolnie chcąc sprawdzić, czy aby na pewno wszystko w porządku. Zaraz zerknęła również na Jiro i Shina, chcąc się upewnić, że i oni wciąż byli w jednym kawałku.
  Zaraz wróciła jednak do terenu przed sobą, ostatni raz obserwując jak Enma znika za murami rezydencji. Westchnęła wówczas ze zrezygnowaniem, darując sobie dalsze próby zwrócenia uwagi chłopaka. Zamiast tego odczekała aż wanna przybije do brzegu, a gdy brzeg wanny zarył o ląd, dziewczyna wyskoczyła z prowizorycznej łodzi, od razu podchodząc do lawirującego nad ziemię ognika, ówcześnie poczochrawszy jeszcze psa po kosmatej głowie.
  — Gdzie teraz? — Zwróciła się łagodnie do ognika, zamierzając kontynuować podążanie trasa, przez którą ich prowadził. Zaraz jednak zerknęła ponownie ku bramie za którą zniknął Enma. Zastanawiała się dłuższa chwilę, wzrok wlepiając nieprzerwanie w jedno miejsce. W końcu jednak nabrała głębszego oddechu, ruszając tam, gdzie ostatnio widziała Enmę.



眠そう悪夢のコーナー AKUMU NO KŌNĀ - Page 8 Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Shirshu Black

Seiwa-Genji Enma, Ye Lian, Ejiri Carei, Satō Kisara and Yakushimaru Seiya szaleją za tym postem.

Warui Shin'ya

23/12/2023, 23:37
Jak odległy sen, z którego ciężko się wybudzić. Na scenie pojawiały się niekojarzone twarze, a każda kolejna tylko bardziej się rozmazywała, wkrótce stając zaplamioną zbieraniną barw. Nierealność sytuacji w jakiej się znalazł była dusząca jak opiłki metalu zalegające w gardle, wypełniające każdą możliwą szczelinę i uniemożliwiające normalne myślenie. Stopy wreszcie dotknęły jednak lądu, gdy wyszedł z ociężałej i lodowatej wody. Choć miał wrażenie, że nie był pewien jej temperatury. Od jakiegoś czasu ciało zatraciło zmysł dotyku i wszystkie odczucia, które towarzyszyły mu od początku, były jedynie wyuczonymi manewrami, nawykami ukrytymi gdzieś głęboko w pamięci.
Cztery nieznajome (naprawdę nieznajome?) sylwetki wyostrzyły się, nabierając wyraźniejszych kształtów, i tylko dzięki temu rozpoznał dwie z nich. Pierwsza - ta, której szukał od początku abstrakcyjnej misji, zniknęła w ciemności rezydencji tak szybko, że jakiekolwiek słowo nie zdołało opuścić gardła. Zachłysnął się jego nazwiskiem, zduszonym w gardle jak puste opakowanie. Podświadomie chciał ruszyć jego śladem, ale ciało nie drgnęło. Uwagę skradła ciemnowłosa dziewczyna, której krzyk dało się słyszeć zaledwie kilka uderzeń serca wcześniej. Dałby sobie rękę uciąć, że dochodził z zupełnie przeciwnego kierunku, ale nie zastanawiał się zbytnio nad racjonalnością wydarzeń. Rzeczywistość coraz bardziej traciła na wiarygodności, a cienka granica między snem a jawą zacierała się nieubłaganie.
Zbliżył się machinalnie w stronę pontonu, gdy nagle, jak za pstryknięciem palcami, zapadła kurtyna ciemności. Długie i bolesne sekundy musiały minąć, by w ogóle dotarło do niego to, co właściwie się wydarzyło. Mglący się wzrok opadł na leżące u stóp ciało, teraz pozbawione blasku życia wydawało się puste niczym kamienna skorupa.
Cichy głos szarpnął strunami niepokoju zalewającego go od środka, choć z zewnątrz ciężko było dostrzec jakąkolwiek emocję na jego twarzy. Dłoń powędrowała do miejsca, na którym powinno widnieć nazwisko i imię kontrahenta. Świadomość, że życie Seiwy mogło zakończyć się szybciej niż mrugnięcie mroziło. Sama utrata kontroli nad organizmem nie była tak przerażająca, jak myśl, że kolejne fragmenty wspomnień zostały mu brutalnie wyrwane, znowu.
Uczestnicząc w codzienności człowiek nie zastanawia się, jak bardzo jego istnienie jest kruche i jak bez problemu można je zdmuchnąć.
Ocknął się nagle, a chłodna kalkulacja i logika przezwyciężyła chaos, tłamsząc nadwyżkę emocji głęboko w sobie. Przecież znalazł się już kiedyś w podobnej sytuacji. W gabinecie luster. Wtedy też utracił władzę nad sytuacją na krótki okres, więc może i tym razem było podobnie.
Jeżeli Seiwa żył to cały proces powinien być odwracalny. A jego wspomnienia, te, które wciąż posiadał, powinny być na swoim miejscu.
Kątem oka dostrzegł jak Hecate pospiesznie kieruje się w stronę rezydencji. Nie mógł dłużej zwlekać. Ruszył jej śladem, pozostawiając wszystkich w tyle. Swoje ciało również. Nawet nie zorientował się, że biegnie, gotów wyminąć kobietę.


従順な


Warui Shin'ya

Seiwa-Genji Enma, Ye Lian, Ejiri Carei, Satō Kisara and Yakushimaru Seiya szaleją za tym postem.

Sponsored content
marzec-kwiecień 2038 roku