Był rok 1987, gdy pełen nadziei i ambicji Asaigawa Taichiro podjął się własnej działalności. Nie sądził wtedy, że okres świetności automatów rychło się zakończy. Przed erą prywatnych komputerów salon pękał w szwach od spragnionych adrenaliny młodych studentów, jednak wraz z rozpowszechnieniem technologii lokal zaczął popadać w coraz większe finansowe tarapaty. Było to powodem jego przeniesienia na skraj centralnej dzielnicy Fukkatsu, będąc o krok od zakwalifikowania do Nanashi.
Miejsce uparcie jednak funkcjonuje, choć Asaigawa dawno przewraca się w grobie. Ceny mocno poszły w dół, w środku jest zaduch i dziwny, niewygodny półmrok, kojarzący się z czymś złowieszczym i mrocznym. Nierzadko można odnieść wrażenie, że tylko kilka godzin dzieli firmę od splajtowania, ale przeszłość najwidoczniej wciąż walczy o swoje. Ten salon gier to terytorium stałych bywalców, którzy nie zapomnieli o istnieniu Street Fighter II. Pac-Man czy Ultimate Mortal Kombat 3. Zewsząd słychać charakterystyczne pikanie i mruczenie będących na chodzie urządzeń - prawdziwa muzyka dla wszelakich freaków.
Poza tym, jeżeli ktoś docenia stary klimat to z pewnością odnajdzie się w tym ciasnym, wypełnionym maszynami lokalu. Wiele można mu zarzucić, ale ci bardziej wytrwali odczują atmosferę zwykle spotykaną wyłącznie w gronie bliskich znajomych czy rodziny. Obecny właściciel oferuje kilka wysłużonych kanap, ekspres do kawy i stale uzupełniane papierowe kubeczki; jest też łazienka i sterta poszarzałych magazynów o grach do przejrzenia dla tych, którzy czekają na swoją kolej. Zamknięcie formalnie następuje o godzinie 20, ale prawda jest taka, że pan Kirishima, mimo podeszłego wieku, rozumie znaczenie słowa "zabawa". Zdarza się więc, że lokal cichnie dopiero grubo po północy, gdy ostatni z klientów odbierze telefon od rozwścieczonej, żądającej powrotu do domu żony.
Tu czas ma własny rytm.
„Będzie zajebiście” – obiecywał, gdy jakiś czas temu podsunął Shiimaurze telefon pod nos, eksponując reklamę nowego escape roomu. Nie było nic dziwnego w tym, że ze wszystkich swoich znajomych to akurat ją wybrał na osobę towarzyszącą – uważał, że to właśnie ona, jak nikt inny, nadawała się do rozwiązywania różnych zagadek. Jasne, szanse na to, że jakimś cudem uda im się wygrać wspólnie, były raczej niewielkie, ale nie tak niewielkie, jak jeden do miliona, ale najwidoczniej los był po ich stronie. Gdy teraz dotrzymywał kroku Raikatsuji, trudno było mu powstrzymać się od zadowolonego uśmiechu, który żłobił płytkie dołeczki w jego policzkach, tak niepasujące do jego zazwyczaj agresywnej postawy.
— Chyba musisz kurwa zaakceptować to przeznaczenie, młoda — rzucił, ale jego ton nie był już tak nachalny, jak wtedy, gdy się poznali. Właściwie odkąd wiedział, że jej to przeszkadza, słyszalnie się z nią droczył, bo zgryźliwość pląsała figlarnie między słowami. Czarne tęczówki, w których mieniły się drobinki błękitu, zwróciły się ku czarnowłosej, gdy Seiya spoglądał na nią z ukosa. Chciał przyjrzeć się jej reakcji, jakby za każdym razem badał, czy coś się zmieniło; może już do tego przywykła, a może jej silna wola powoli zaczynała się uginać. Nie narzekałby na to drugie.
Jakiś czas później stali razem w towarzystwie niewielkiej grupy. Łagodny wyraz, którym wcześniej obdarzał Maurę, zniknął już bezpowrotnie, gdy znaleźli się w towarzystwie innych ludzi, jakby cała ta łagodność była zarezerwowanym dla niej przywilejem. Teraz uważne spojrzenie przesuwało się czujnie po osobach, z którymi miało przyjść im współpracować. Choć jego twarz wyrażała z grubsza neutralność – może nawet znużenie – z otchłani źrenic coś ostrzegawczego wyglądało ku nieznajomym. Może był to jego naturalny urok, a może już z góry zakładał, że któreś z nich zwyczajnie to spierdoli.
— Przejmujesz dowodzenie — zakomunikował swojej towarzyszce, zanim ktokolwiek zdążył zgłosić się na ochotnika. Miał to do siebie, że działał szybko, więc nie bacząc na całą resztę, podszedł do stolika, zgarniając z niego i krótkofalówkę, i latarkę. Pierwszy przedmiot podał Shiimaurze, drugi obrócił we własnych palcach, by na koniec zamknąć go w mocniejszym chwycie. — Mam nadzieję, że wam to kurwa pasuje — zwrócił się ku pozostałym osobom, ale sądząc po tonie głosu, raczej nie za bardzo zależało mu na ich opinii. Więcej – coś w jego postawie i w niedookreślonej emocji szarpiącej za struny głosowe, podpowiadało, że dużo lepiej było unikać sprzeciwów. Choćby dla świętego spokoju.
„Są to białe spodnie dresowe (…)”
— No kurwa, to miała być zabawa, a nie katorga. — Usta czarnowłosego od razu wykrzywiły się w wyraźnym niezadowoleniu. Nie trzeba było być szczególnie spostrzegawczym, by domyślić się, dlaczego nie odpowiadała mu konieczność przebierania się. Każdy element ubrania, który miał na sobie, był w kolorze głębokiej czerni. Jedynie srebrne błyskotki urozmaicały jego monochromatyczny strój. Nawet tatuaże widoczne na odsłoniętych przedramionach chłopaka, nie miały w sobie ani odrobiny kolorowego pigmentu. Sądząc po odczuwanej przez niego niechęci, czerń już na stałe zagościła w jego garderobie, a jakikolwiek inny kolor wywoływał u niego reakcję alergiczną. Jedyny wyjątek stanowiły zajęcia, na których obowiązywał biały kitel, ale kto z tu obecnych dostrzegłby w nich studenta medycyny?
No właśnie.
Domyślał się jednak, że jeśli chciał wziąć udział w grze, nie miał specjalnego wyboru. Mrucząc coś pod nosem, zniknął w szatni, by naciągnąć na siebie luźne ubrania. Jedynym plusem było to, że były całkiem wygodne, ale ubrany na jasno nie czuł się komfortowo. Gdy wychodził z przebieralni, palcem wskazującym ciągnął za kołnierz szarej koszulki, przyglądając się jej z obrzydzeniem.
— Ja pierdolę. Przypomnij mi, żebym przy następnej okazji upewnił się, że nie będziemy musieli zakładać na siebie jakichś chujowych rzeczy — rzucił, zrównując się z Shii. Opuścił rękę, pozwalając materiałowi przylgnąć do jego torsu. Dopiero wtedy przy lekko zmrużonych powiekach, przyjrzał się czarnowłosej. — Trochę mi lepiej.
Przynajmniej wyglądali tak samo.
Raikatsuji Shiimaura ubóstwia ten post.
Ale niegroźny dowcip trwał dalej, a umysł zdążył się nastawić na dłuższy wysiłek. Wymiganie nie wchodziło w grę, choć nawet, przynajmniej częściowo, poczuła chęci na trochę rozrywki.
... to przeznaczenie.
Jeden z kosmyków wyślizgnął się zza ucha, gdy pokręciła głową w natychmiastowym zaprzeczeniu.
- Jedynym moim przeznaczeniem jest to, by cię powstrzymać, gdybyś kogoś chciał zagryźć. Nie mam innych funkcji.
W prawej dłoni obracała telefon. Bawiła się nim jak uczniak, który mimowolnie obraca temperówkę słuchając wykładów albo bazgrze na marginesie, starając się przetrwać do końca lekcji. Nie sprawdzała wiadomości od jakiegoś czasu, nie musiała, choć na początku spotkania z Yakushimaru parę razy odblokowała ekran, sięgając ku skrzynce odbiorczej. Nic. Zresztą, poczułaby natychmiastowe wibracje, które drżeniem przemknęłyby wzdłuż ramienia i dotarły do spragnionego informacji mózgu. Urządzenie było jednak nieruchome od miesięcy; martwe jak zbyt istotny element pochwycony w pięść, który jeszcze nie tak dawno działał i służył, a teraz nadawał się tylko do tego, by wyrzucić go do pierwszego mijanego kosza. Nie miała w sobie tyle samozaparcia, aby zrezygnować i zamiast pozbyć się problemu, stale go wszędzie ze sobą targała. Dzisiejszy dzień nie był wyjątkiem; choć tuż obok długie kroki stawiał Yakushimaru, jej uwaga co jakiś czas odbijała na inne tory. Zamglenie spojrzenia ustępowało przytomności w losowych momentach, na chwilę, gdy przytakiwała albo odpowiedziała lakonicznie na jego teksty, a potem znów milkła, zanurzając się w mgle głupich oczekiwań.
I prawie przez to nie wyhamowała; w porę mocniej wbiła podeszwę buta w podłoże, dłoń opierając asekuracyjnie o bok towarzysza, tylko dzięki temu zachowując równowagę. Miała wrażenie, że kompan zatrzymał się gwałtownie, jakby wpadł na niewidzialną ścianę, ale zdała sobie sprawę, że musiał zastopować krok wcześniej - kwestia sekund, wystarczająca jednak, by uwypuklić jej nieuwagę. Jednocześnie wychwyciła głos kogoś nowego. Kobiety, na której trzeba było zogniskować koncentrację, powierzyć jej całość świadomości, która nie chciała, jak przywarta do materiału guma, oderwać się w całości od tkaniny jej myśli.
Powoli zsunęła jednak place z Yakushimaru; opuszki drasnęły pasek i sztywny dżins założonych spodni. Nie zdawała sobie sprawy, że lada moment ta sama ręka będzie sięgać po zupełnie inne ubranie. To jeszcze był etap, w którym, zamiast dresu, złapała za krótkofalówkę, przez moment wpatrując się nią jak w coś, co widzi pierwszy raz w życiu.
- Bądź grzeczny - upomniała go, sięgając źrenicą do zupełnie odmienionej postaci. Jeszcze nie tak dawno w ten swój szablonowy sposób zwracał się do niej, jakby świat był jedną wielką atrakcją i wszystko po to, by nagle zesztywnieć od agresji krążącej w żyłach. Jakby na jego usprawiedliwienie pomknęła spojrzeniem wzdłuż pozostałych zgromadzonych. Nie umknęło jej, że jedna z dziewczyn zbyt intensywnie przyglądała się nadaktywnemu Seiyi, ale prędko odbiła do pozostałej dwójki. Kiwnęła lekko głową na przywitanie. - Raikatsuji - przedstawiła się, otwartą dłonią wskazując na towarzysza. - Uroczy brunet po lewej to Yakushimaru. Jeżeli nikt nie ma nic przeciwko, przejmę dowodzenie. - Czekała jednak; jakaś jej część zbyt silnie wżerała się w kobietę, chyba najstarszą z nich wszystkich, jakby to w niej doszukiwała się zaprzeczenia. Może w pewien sposób chciała, aby ktoś się wtrącił, choć bez względu na ostateczny rezultat, wkrótce trafiła do szatni. Na co dzień nie nosiła się kolorowo, ale podstawowe odcienie monochromu - czerń, szarości i rażąca śnieżność - nie były dla niej problemem. Poprawiała jeszcze uwiązane, niesforne włosy, których długie, falowane pukle co rusz opuszczały frotkę, kiedy...
- Przypomnij mi...
Parsknęła.
- Przecież sam chciałeś tu przyjść - mruknęła niewyraźnie, z zębami zaciśniętymi na gumce. W palce starała się zgarnąć wymykające zewsząd pasma. - Poza tym, ładnie ci tak. Wyglądasz jak swój milszy brat bliźniak. - W tym samym momencie dostrzegła kobietę; tę, od której oczekiwała ostatniego zdania przy wyborach lidera i zanim zdążyła się powstrzymać, wypuściła fale czerni, której długie wstęgi ześlizgnęły się po piersi i plecach, kładąc bijącym kontrastem na nowych ubraniach, po czym wysunąwszy spomiędzy ust akcesoria, rzuciła nieco głośniej: Przepraszam! Mogłaby mi pani związać włosy? Będą przeszkadzać podczas gry.
like a flower;
She was fragile like
a b o m b.
Yakushimaru Seiya ubóstwia ten post.
Nie wyrywała się do objęcia przywódczej roli, żeby choć raz odpocząć od pozycji lidera. Nie po to miała wolne od pracy, żeby teraz prowadzić za rączkę inną hołotę. Choć w przeciwieństwie do zastępu programistów, tu raczej owieczki nie potrzebowały bata nad głową i straszenia nadciągającym wielkimi krokami terminem. „Mam nadzieję, że wam to kurwa pasuje” skomentowała uniesieniem drwiąco lewej brwi, patrząc niejako z politowaniem na gnojka, który się zachowywał jak pan na włościach. Znała takich. Lubiła patrzeć jak przed nią klęczą.
Nie skomentowała konieczności przebrania się w coś innego. Ostatecznie odpowiadali na pytania w mailu, a biel nie była czymś, czego wyjątkowo unikała. Dziś chyba jak za niemą zmową większość z nich i tak postawiła na czerń, a gładkie dresy przynajmniej nie będą stanowić zagrożenia zaczepienia jakąś klamerką o wystający element scenografii w więzieniu. Z innej strony trochę szkoda. Mając pasek mogłaby pomóc upozorować samobójstwo temu krzykaczowi. Już wiedziała, że lepiej będzie się trzymać od niego z daleka, żeby nie psuć sobie zabawy.
Wzruszyła lekko ramionami przy okazji odwzajemnienia wzroku młodej liderki – nie z braku ochoty na konfrontację z panem krzykaczem, ale raczej po to, żeby nikt jej nie zawracał tyłka, gdy w panice będzie chciał zyskać podpowiedź od obserwatorów. Wolała móc się w spokoju skupiać na rozwiązywaniu zagadek. Tak samo w milczeniu pomogła dziewczynie upiąć jej włosy, kiedy już się przebrali, swoje ufarbowane na neonowy błękit pozostawiając rozpuszczone i opadające na prawą stronę twarzy.
Raikatsuji Shiimaura and Yakushimaru Seiya szaleją za tym postem.
Prowadząca kobieta, w żaden sposób niezrażona zachowaniem niektórych uczestników, czekała cierpliwie aż wszyscy przebiorą się w nowe zestawy ubrań. Z jej twarzy nie zniknął nawet na moment uśmiech, choć z pewnością czas tutaj był na wagę złota. Na słowa Raikatsuji, drugi chłopak wzruszył lekko ramionami, jakby nieco w lekceważący sposób, jednakże ton i głos, jakim przemówił, okazał się zaskakująco miły i miękki.
- Yoh. Możecie tak na mnie mówić. A to moja koleżanka, Nana. - wskazał palcem na drobną dziewczynę, której uwaga teraz była w pełni skupiona na ciemnowłosej dziewczynie.
- N-nie mam nic przeciwko - powiedziała cichutko i wsunęła się lekko za ciało swojego towarzysza, jakby chciała ukryć przed światem swoją nieśmiałość.
Kiedy wszyscy byliście już gotowi, prowadząca kobieta podeszła do brązowych drzwi i ułożyła dłoń na klamce, jednakże nim ją nacisnęła, ponownie zwróciła swoje słowa do waszej piątki
- Jak już wcześniej wspominałam, zaczynacie w świetlicy. Od momentu, w którym zamknę za wami drzwi macie trzy godziny. Dobrej zabawy! - nacisnęła klamkę i pociągnęła drzwi, otwierając tym samym wejście do kolejnego pomieszczenia i wpuszczając was do środka.
Czas start.
Pomieszczenie okazało się zaskakująco jasne. Na przeciwko was znajdowały się inne drzwi, zapewne prowadzące do kolejnego pokoju. Tuż pod klamką znajdował się zamek na kod, więc od razu domyśliliście się, że musicie go poznać. Na lewo od was mogliście dostrzec dwa, sporej wielkości okna, choć nie były prawdziwe, a jedynie namalowane na białej ścianie. Większość rzeczy, której tutaj widzieliście, zdawały się w dziwny sposób nie pasować do siebie. Stół z trzema krzesłami, wazon z siedmioma różami, dywany, pojedynczy rower a nawet kilka figur sztucznych kotów. Oprócz tego w pomieszczeniu było kilka szafek. Na tych po prawej stronie mogliście dostrzec książki oraz słoik z wodą. Analogicznie po drugiej stronie, tuż obok jednego ze sztucznych kotów była waga i stara, obdrapana latarka. I to było wszystko, co rzuciło wam się na pierwszy rzut oka.
- - - -
Termin: 08.06 godz. 23:59
Niech każdy rzuci na percepcje - wzrok. Komu się uda dostanie ode mnie wskazówkę drogą prywatną.
MAPKA -> KLIK
@Raikatsuji Shiimaura @Yakushimaru Seiya @Shirai Asami
Yakushimaru Seiya ubóstwia ten post.
— No ale kurwa nie śpij, bo cię tu okradną — rzucił pod nosem. Na tyle cicho, by dotarło to jedynie do uszu Raikatsuji, bo może w pobliżu faktycznie znajdował się ktoś, kto był gotów dobrać się do jej kieszeni. Odsunął rękę dopiero, gdy miał pewność, że czarnowłosa odzyskała już równowagę.
„Bądź grzeczny.”
Wywrócił oczami, mrucząc do siebie, że przecież zawsze taki był, choć najwidoczniej nie do końca w to wierzył, skoro nie był w stanie wyrzucić tego na głos. Gdy został przedstawiony innym, najpierw ściął ich zdystansowanym spojrzeniem, a na koniec pokusił się o kiwnięcie głową, jakby polecenia Maury faktycznie miały na niego jakiś zbawienny wpływ. Daleko było temu do ideału uprzejmości, ale nie palił się do zawierania głębszych relacji z osobami, które widział tu po raz pierwszy i zapewne też ostatni. Jeśli miały zapaść mu w pamięć, to na pewno tylko dzięki skutecznemu zajściu mu za skórę.
„Przecież sam chciałeś tu przyjść.”
— No tak kurwa, ale nie byłem przygotowany na tak drastyczne zmiany — stwierdził, wieńcząc wypowiedź krótkim cmoknięciem pod nosem. Pierwsze obrzydzenie zaczynało go jednak stopniowo opuszczać – na wpół dlatego, że i tak był skazany na ten strój przez najbliższe trzy godziny, a na wpół dlatego, że jego spojrzenie skupiało się teraz na organizatorce wydarzenia. Z jedną ręką wciśniętą do kieszeni dresowych spodni i z drugą obracającą latarką, która tylko jakimś cudem nie wyślizgnęła się jeszcze z jego uścisku, wsłuchiwał się w dalsze wskazówki, by dosłownie chwilę później przekroczyć próg wskazanego pokoju. Musiał być wyjątkowo skupiony, bo przez pierwsze dwie minuty milczał i przeszedł kilka kroków naprzód, by przyjrzeć się bliżej drzwiom naprzeciwko. Gdy na nowo zwrócił się przodem w stronę pokoju i pozostałych, ze skrzyżowanymi na klatce piersiowej rękami stukał palcem wskazującym o plastikową obudowę latarki. Czarno-błękitne tęczówki powoli i metodycznie dosięgały wszystkich przedmiotów w pokoju.
— Trochę to kurwa bez sensu. Ten pojebany rozkład kotów i dywanów — skomentował, w praktyce mówiąc bardziej do siebie niż do reszty, bo ton jego głosu wydawał się odległy, gdy ciałem był w pokoju, ale myśli skąpane były w zastanowieniu. — Pewnie byłoby kurwa dziwne, gdyby liczba tych różnych rzeczy miała coś wspólnego z kodem. Za dużo kombinacji, ale może jeśli nie znajdziemy niczego innego, można dać temu szansę. Tak czy inaczej chuj wie, ile cyfr potrzebujemy — zakomunikował, już kierując się w stronę szafki, która jako pierwsza rzuciła mu się w oczy. Był na niej jeden z kotów, waga i latarka. Palce najpierw przesunęły się po sztucznym zwierzaku, jakby musiał upewnić się, czy rzeczywiście był sztuczny. Zaraz potem odłożył na chwilę własną latarkę na szafkę i przykucnął naprzeciwko mebla, by sprawdzić, czy może go otworzyć i zajrzeć do środka.
Raikatsuji Shiimaura ubóstwia ten post.
W wolnej ręce ciążyło walkie-talkie. Odpowiedzialność, do której niezbyt się paliła, nawet jeżeli towarzysz z góry uznał, że podoła wyzwaniu. Może właśnie jego absolutne przekonanie co do słuszności kandydatury sprawiły, że właściwie nie oponowała. Ostatecznie przypięła urządzenie do brzegu spodni, mocnym zatrzaskiem utwierdzając je na materiale dresów. Potrzebowała obydwu dłoni - przynajmniej tak zakładała, gdy drzwi wreszcie się otworzyły, a ona ruszyła, aby przekroczyć próg wejścia.
Jasność pomieszczenia poraziła źrenice; powieki natychmiast mocniej się przymrużyły, usta lekko zacisnęły, a ona sama zamrugała dwukrotnie, by odgonić reakcję na różnicę w naświetleniu. Nie wahała się jednak nad tym, co zrobić. W pierwszej kolejności, podobnie jak Seiya, podeszła do kłódki, aby sprawdzić ilość potrzebnych cyfr, a także, może z przezorności, zainteresować się tym, czy w ogóle były to cyfry.
Trzy krzesła, trzy dywany - zaczęła analizować, gdy wreszcie zainteresowała się pozostałą częścią pokoju. Sześć kotów, siedem róż.
Trochę to kurwa bez sensu.
- Na razie - uspokoiła go, choć słowa bardziej mruknęła - i równie dobrze mogła kierować je do siebie. Nawet nie zauważyła, kiedy w zamyśleniu dotknęła palcami dolnej wargi, marszcząc gładkie czoło. Rzeczywiście, jej również jeszcze nic nie rzuciło się w oczy, ale fakt, że byli tu ledwie kilkadziesiąt sekund, uspokajał. Nie było jeszcze powodów do paniki. - Sądzicie, że nazwa escape roomu ma szczególne znaczenie? - podjęcie tematu było tylko pierwszą opcją na ruszenie umysłu. Kroki już skierowała do szafki, która znajdowała się najbliżej, z zamiarem wyszabrowania wszystkiego, co nawinie jej się w ręce.
like a flower;
She was fragile like
a b o m b.
Yakushimaru Seiya ubóstwia ten post.
– Jeśli ma to zgodnie z rosyjską myślą techniczną, nic nie będzie działać tak, jak powinno – odezwała się wreszcie w odpowiedzi na pytanie dziewczyny. Położyła dłoń na kocie, podniosła go, jeśli się dało i obejrzała z każdej strony. Może trzeba było je wszystkie gdzieś ustawić w jakiejś konkretnej kolejności? Były trzy siedzące, dwa leżące i jeden wyglądał jakby gdzieś szedł.
Ze zwierzem w dłoni udała się do szafki, na której stał słoik. Na razie nie widziała nic sensownego… właściwie w czymkolwiek. Starała się skupiać na rzeczach, które całkowicie odbiegały normalnością od wystroju, a tym właśnie było wypełnione wodą naczynie. Do czegoś musiało służyć, tylko najpierw musieli znaleźć powiązanie z innym elementem. Była ich piątka, toteż przeszukanie świetlicy nie powinno stanowić aż takiego wyzwania. O ile pozostali potrafili używać mózgów, bo jak na razie pozostałych podzieliła na kategorie wulgarnego kogucika, fajnej laseczki, randomowego typa oraz nudnej myszki. Z nich wszystkich tylko Raikatsuji przykuła jej uwagę za pomocą stroju całkiem w jej typie, miłej oku aparycji i zachowaniu na poziomie.
Gdybym była uciekającym od tortur więźniem, gdzie mogłabym znaleźć pomoc?
Zaczęła patrzeć na grzbiety książek, jakby to właśnie w nich upatrywała upragnionej odpowiedzi. Może gdzieś były luki, może były ułożone w jakiś wzór, kolejność, albo miały tytuły mogące ją na coś naprowadzić. Istniała zawsze szansa, że to jedynie sztuczne zapychacze miejsca, ale w escape roomach warto było zmacać wszystko.
Raikatsuji Shiimaura ubóstwia ten post.
Każde z was rozeszło się w swoje strony i rozpoczęło poszukiwania wszelakich wskazówek, które mogłyby w jakiś sposób przydać się i pomóc w przejściu do kolejnego pokoju. Niestety, aczkolwiek żadne z was na ten moment nie było w stanie dostrzec niczego, co okazałoby się istotne.
- Myślicie, że wszystkie rzeczy tutaj są ze sobą powiązane, czy może przypadkiem dali tu jakieś randomowe przedmioty, żeby nas zmylić? - zapytała po chwili Nana, przyglądając się uważniej dziecięcemu rowerkowi, który stał samotnie nieopodal jednej ze ścian.
- Kto wie? Do tej pory we wszystkich escape room'ach, jakie odwiedziłem, to każdy przedmiot się liczył. - Yoh wzruszył ramionami, jednocześnie podważając stopą jeden z dywanów, chcąc sprawdzić, co może się pod nim znajdować.
- Macie coś? - zagadnął was, spoglądając przez ramię. W tym samym czasie Seiya podjął próbę otworzenia jednej z szafek, jednakże bardzo szybko spotkał się z blokadą. Jakby coś ją blokowało od środka, ale gdyby tak włożyć w to nieco więcej siły....
Zamek wydawał się zwyczajny, elektryczny. Ciężko było wyczytać z niego ile liczb wymagał kod, który pozwoliłby wam otworzyć drzwi do kolejnego pomieszczenia. Jednakże Shiimaura miała wrażenie, że gdzieś go już kiedyś widziała. Kiedy skierowałaś się do szafki, żeby ją sprawdzić - ta otworzyła się bez problemu. Niestety, oprócz kłębów kurzu nie dostrzegłaś tam niczego. Jedno wielkie nic.
Shirai kontynuowała obserwacje otoczenia, jednakże póki co nie byłaś w stanie niczego dostrzec. Może gdyby wytężyć bardziej wzrok...
- - - -
Termin: 12.06 godz. 23:59
Niech każdy rzuci na percepcje - wzrok. Komu się uda dostanie ode mnie wskazówkę drogą prywatną.
MAPKA -> KLIK
Dodatkowo:
Sei - możesz rzucić na siłę
Maura - ty możesz rzucić na inżynierię
@Raikatsuji Shiimaura @Yakushimaru Seiya @Shirai Asami
Raikatsuji Shiimaura and Yakushimaru Seiya szaleją za tym postem.
— Zależy kurwa. Od tego, czy któreś z was ma jakąś wiedzę o tym kraju i to, co się tu znajduje, przemawia do was pod względem kulturowym. Jedyne co wiem o Rosji to tyle, że ich zjeby kiepsko radzą sobie z grami — wyrzucił z siebie pierwszą rzecz, która przyszła mu na myśl. W tej kwestii trudno było mu szukać jakichkolwiek powiązań, gdy wszystko dookoła wyglądało tak, jakby zostało wyjęte z zupełnie innej bajki. — No i sama kurwa widzisz — dodał zaraz z krótkim przytaknięciem, gdy skomentował słowa kobiety. Po raz pierwszy pociągnął za drzwiczki szafki, ale te ani drgnęły. Nie zawahał się pociągnąć za nie mocniej – bez skutku. Wreszcie każdy w pokoju mógł usłyszeć agresywne szarpnięcie, gdy zamek poruszył się wewnątrz mebla, ale nie odpuścił. Kolejna soczysta „kurwa” opuściła usta Yakushimaru i najwidoczniej musiał trzasnąć bokiem pięści o drewnianą powierzchnię, jakby tylko w ten sposób mógł wyładować tę drobną frustrację. Trzask był głośny i brzmiał tak, jakby Seiya sam wyrządził sobie większą krzywdę uderzeniem. Ale przez usta bruneta nie przemknął nawet najdrobniejszy cień bólu czy niezadowolenia, nawet jeśli na skórze dłoni czuł charakterystyczne ciepło.
„Macie coś?”
— To gówno nawet nie drgnie. Albo kurwa jest tu dla zasady, albo ukryli gdzieś klucz. Sprawdzę koty — zakomunikował, podnosząc się na równe nogi. Nie podobały mu się atrapy zwierzaków, ale skoro już ktoś pofatygował się, żeby je tu przynieść, musiały mieć jakieś znaczenie dla sprawy. Nie mogli wykluczyć, że nieśmiała dziewczyna mogła mieć rację co do tego, że jedynie odwracano ich uwagę. Tak czy inaczej minęły ledwo trzy minuty, odkąd się tu znaleźli, mieli jeszcze mnóstwo czasu na to, by rozpraszać się otoczeniem. Czarnowłosy zgarnął latarkę z powrotem i w pierwszej kolejności chwycił za kota na szafce, bo to on akurat znajdował się pod ręką – tym razem już nie tylko sprawdzał, czy sierść była prawdziwa, ale zdecydował się podnieść figurkę, by obejrzeć je z każdej strony. To samo zamierzał zrobić z pozostałymi futrzakami, jakby liczył na to, że któryś z nich da mu jakąś wskazówkę. Za każdym razem odkładał je z powrotem na miejsce. Nie chciał, żeby jakiś ważny element układanki został zaburzony.
Gdy przeszedł parę kroków w głąb pokoju, mimowolnie zerknął ku zakurzonym półkom, które ukazały się Raikatsuji po otwarciu komody.
— Myślisz, że w tej zamkniętej też będzie kurwa jedno wielkie nic? — sądząc po tonie głosu czarnowłosego, pytanie zadał tylko dla zasady. Nie mogli się tego dowiedzieć, dopóki nie sprawdzą. Wzrok chłopaka pomknął ku kobiecie przeglądającej książki. — Twoje też pozamykane?
Skoro już o szafkach mowa.
Rzut na percepcję [- 20 oczek do rzutu] i na siłę fizyczną: - 1, 45
Raikatsuji Shiimaura ubóstwia ten post.
Nic nie będzie działać tak, jak powinno.
Kurwa.
Te dwa wymieszane ze sobą dialogi wreszcie oderwały dłoń Raikatsuji od weryfikowanego obszaru. Dziewczyna podniosła się, mimowolnie sięgając do ramienia, jakby w nawyku odgarnięcia włosów, i obróciła do towarzyszy. Wpierw spojrzała na Yakushimaru, uderzającego w drzwi szafki z furiacką, powolną siłą; cały on. Ruszyła już w jego kierunku, jednocześnie kątem oka zerkając ku Nanie. To, o co zahaczyła, dawało do myślenia.
- W escape roomach sporo z przedmiotów to zwykle rekwizyty, wrzucone dla samego klimatu, ale to jeden z problemów. Wśród nich znajdują się rzeczy, na które powinniśmy zwrócić uwagę. Tutaj dodatkowo przestrzeń jest bardzo jasna i ograniczona, przez to nie wydaje się, aby cokolwiek miało stanowić wyłącznie tło. Jeszcze raz spróbujmy przeanalizować gdzie i dlaczego trafiliśmy. Zgłosiliśmy się do eksperymentów. Mieliśmy spędzić w celach miesiąc, odcięci od świata zewnętrznego, ale szybko okazało się, że badania wykraczają poza moralną linię. Zamiast zwykłych obserwacji, pojawiły się zakrawające o tortury testy. Chcemy uciec. Spotkaliśmy się w świetlicy. Dlaczego są tu tylko trzy krzesła, jeżeli jest nas piątka? To też ma jakieś podłoże czy jest jedynie przypadkiem, częścią gry? Yoh, sprawdziłeś wszystkie dywany? Znajduje się coś pod nimi lub na podłodze, w miejscach, które zakrywają? Yakushimaru... - Zdążyła znaleźć się przy chłopaku, bez słowa ujmując jego pięść w dłonie. W palcach trzymała go delikatnie, tylko po to, by obejrzeć zaczerwienioną uderzeniami skórę; zbyt często zdarzały się sytuacje, w których bezmyślnie wykorzystywał swoją siłę, kompletnie oszołomiony adrenaliną. Bywał niepodatny na bodźce logiki do tego stopnia, że dopiero długo po fakcie rejestrował szkody. Potrzebował neutralizatora; i może wiedząc to podświadomie roztarła punkt, którym z hukiem buchnął o szafkę. Wzrok miała jednak nieobecny, skierowany gdzieś przed siebie, jakby wcale nie widziała, co robi; organizm działał automatycznie, w intuicyjny sposób podchodząc do znanych schematów, ale umysł sięgał innych stref. Wypuściła chłopaka natychmiast, gdy wrócił do przeszukiwania pomieszczenia. Sama raz jeszcze obróciła się, aby omieść wzrokiem wnętrze. Dwa okna. Czy miały w sobie coś, co mogło ich nakierować? Co dokładnie przedstawiały? Sześć kotów w różnych pozycjach. Jeden...
- Czemu jest tu dziecięcy rower? - Pytanie skierowała bardziej do siebie, dotykając, jak zwykle, dolnej wargi; ledwie muskając ją kciukiem. - Mamy też wagę. Co możemy na niej położyć? Słoik z wodą? Yoh - zwróciła się do towarzysza, kierując na niego iryzujący feerią barw szary wzrok - w wazonie jest woda? Musi tu być jakiś abstrakcyjny porządek, który w pewien sposób pomoże nam odkryć... ah. - Nagle się wyprostowała. Ramiona, dotychczas nieco zgarbione, wyprężyły się do tyłu, jak na baczność. Rażona powracającą z odmętów umysłu informacją przymrużyła powieki i skrzywiła usta, pozwalając sobie na cień rozdrażnienia. - Kojarzę ten zamek z szyfrem, który musimy złamać. Nie widać tego na pierwszy rzut, ale potrzebujemy czterech liczb. I myślę... - znów skoncentrowała się na Yakushimaru, zwracając do niego oblicze - że w twojej szafce może coś być. Nie bez powodu jako jedyna jest zamknięta. Spróbuj jeszcze raz. Tylko z mniejszą autodestrukcją.
Ostatnie zdanie wypowiedziała ciszej, ale jej wzrok padł w tym momencie na trzymaną przez niego latarkę.
- W takim rażąco jasnym pomieszczeniu wydaje się bezsensowna. Jest zwykła czy UV? Zostało nam coś jeszcze do obejrzenia? Nana. Na rowerze dostrzegłaś coś konkretnego? - Pytanie skierowała do dziewczyny, ale koncentrowała się na szafce, z którą mocował się wcześniej ciemnowłosy, jakby sama chciała sprawdzić, czy nie jest w stanie odblokować jej innym kosztem niż przy użyciu brutalnej fizyczności. - Moment - szept miał trafić przede wszystkim do Yakushimaru. Dotknęła zaraz stojącej na blacie wagi, chcąc sprawdzić, czy da radę ją podnieść. Może była w jakiś - mniej lub bardziej - skomplikowany sposób związana z wewnętrznym zamkiem? Może położenie na niej czegoś konkretnego, o ustalonej wadze, cofnęłoby blokadę?
rzut na inżynierię (56) - sukces;
rzut na percepcję - wzrok (-3) - porażka;
like a flower;
She was fragile like
a b o m b.
Yakushimaru Seiya ubóstwia ten post.