POKÓJ DZIENNY - Page 5
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Itou Alaesha

Nie 18 Sie - 18:47
First topic message reminder :

POKÓJ DZIENNY

POKÓJ DZIENNY - Page 5 O9PzG9c

Duży salon zajmujący większość parteru. Centrum całego domu, w którym Itou najczęściej przebywa w czasie wolnym oraz gdzie przyjmuje gości. To otwarta przestrzeń, która płynnie łączy się z kuchnią, a skąd można też szybko przejść bezpośrednio do pracowni lub łazienki dla gości. Korytarzem w lewo można dojść do galerii, a schodami po prawej stronie wejść na piętro. Przestronny, przytulny i przepełniony jasnym światłem. Urządzony w drewnie i w dominującym zielonym kolorze — czy to jako farba na ścianie, czy to jako zieleń liści wystających z licznych doniczek. Dookoła wisi wiele własnoręcznie namalowanych obrazów, a na środku salonu na tatami stoi niziutka kanapa, stolik i wygodne poduszki do siedzenia.



Ostatnio zmieniony przez Itou Alaesha dnia Sro 28 Sie - 16:03, w całości zmieniany 2 razy
Itou Alaesha

Matsumoto Hiroshi ubóstwia ten post.


Nakashima Yosuke

Nie 8 Wrz - 16:58
 Może było coś dobrego w tym, że tak zapierał się przed wezwaniem karetki, wizytą w szpitalu czy u jakiegoś pobliskiego lekarza. Może to dobrze, że nie szukał też żadnego z medyków Tsunami znajdującego się w pobliżu. Gdyby się zgodził na te znacznie rozsądniejsze wyjście, oboje straciliby wiele z możliwości, które podsunął im tego wieczoru pokręcony los. Kto wie kiedy ponownie nadarzyłaby się taka okazja – o ile w ogóle by wystąpiła. Zdarzało się na szczęście, że jego upartość niosła ze sobą również jakieś pozytywy.
 Trzeba było przyznać, że Esha potrafiła odszczekiwać i odgryzać się, a Nakashimie zdawało się, że dawniej nie przychodziło jej to z taką łatwością. Szybciej się peszyła, nadymała policzki niby to obrażona, czasem popchnęła nieco mocniej, aż lekko tracił przyczepność z podłożem i musiał balansować ciałem, byle tylko się nie przewrócić. Na pewno nie była tak pyskata. Ale podobała mu się ta zmiana. Drobne sprzeczki podsycały atmosferę, nadawały lekko pikantnego smaku. A jak ustalili już wcześniej, wolał te ostrzejsze klimaty.
 Szybko jednak zweryfikowało się te sprawdzanie jej, kiedy pod wpływem dotyku zaczęła mu się rozpuszczać. Musiał mocniej objąć ją jedną ręką, żeby nie odleciała w tył, kiedy poczuł jak mięknie i bardziej się na nim uwiesza, jednocześnie zwiększając intensywność pocałunku. To także popchnęło go myślami w stronę przeniesienia akcji bliżej podłogi. Tam dla obojga było bezpieczniej, a nadal wygodnie. Jak wszędzie w domu Itou. Pewnie i sama Alaesha była wygodna, ale nie miał jeszcze okazji tego sprawdzać; jedyne doświadczenia płynęły sprzed ponad dekady, a teraz miała o wiele więcej kobiecych kształtów, na których aż dało się z przyjemnością zawiesić oko.
 Napawał się jej bliskością. Nie jakąkolwiek kobiecą bliskością, a właśnie bezpośrednio tą związaną z nią. Chciał dokładnie, konkretnie jej, a nie byle samicy. Te wepchałyby mu się do łóżka, gdyby tylko na to pozwolił, ale nie pozwalał, nie potrafiąc zainteresować się żadną panną, jeśli nie łączyły go z nią żadne uczucia. Tu zaś uczuć było dużo. Zbyt wiele jak na jego mocno ograniczoną pojemność składzika na emocje, zmniejszoną do niezbędnego minimum przez wszystko, co działo się ostatnio w jego życiu. Tak jak Itou była zalewana z każdej strony podsyłanymi przez synestezję odczuciami, tak i on doznawał istnego przebodźcowania, czując rzeczy, o których myślał, że już zapomniał. Serce nie biło mu szybko z przerażenia wywołanego napotkanym potworem, nie od pogoni, nie od dreszczu związanego z polowaniem na yokai, a przez jej obecność, pocałunki, westchnienia. Jego głos, zawsze opanowany i chłodny, teraz zaczynał drżeć. Oddech przyspieszył, jakby właśnie w biegu pokonał kilka pięter, a przecież wciąż byli na parterze, wymieniając się pocałunkami. Chciał do niej mówić – rzucać nieprzyzwoitości, komplementy, zawstydzające komentarze, ale mógł też milczeć, zatapiając się w odczuciach, słuchając jej oddechów i reakcji.
 Przyciągnięty tak niespodziewanie, musiał aż oprzeć się ręką o podłogę obok jej głowy. Ulegał kolejnym pocałunkom, zatracał się w nich i dawał zwabić w pułapkę. Dłoń wylądowała na jej uniesionej nodze na wysokości uda, przesunęła się do biodra i zsunęła nieznacznie na pośladek. Pod palcami wyczuł jakąś zmianę w miękkiej dotychczas fakturze jej ciała. Lekka szorstkość, delikatne zgrubienia. Coś jakby blizny, ale może było to po prostu jakieś otarcie – jego urocza niezdara miała przecież tendencję do przewracania się, wpadania na różne rzeczy, to i może upadła na asfalcie. Nie przejmował się tym na zapas, w nikłym świetle, rzucając na nią cień, niewiele by dostrzegł.
 Miał zresztą inne zmartwienie. Rozchylił przymknięte powieki czując, że leci w tył. Nabrał gwałtownie powietrze w płuca, przez krótką chwilę mając wrażenie, jakby spadał w przepaść, a nie na plecy z wysokości mniejszej niż pół metra. Coś jak te osobliwe uczucie pojawiające się czasem przy zasypianiu, kiedy mózgowi odbija i wysyła kontrolne sygnały. Chwila lęku przegnała resztki zmęczenia, jeśli gdziekolwiek jeszcze zdołały się uchować. Na szczęście Esha zaraz zaczęła mu wynagradzać ten podstępny atak, albo… pastwiła się nad nim. Podpierając się na łokciach w półleżącej pozycji obserwował jak pozbywa się reszty swoich ubrań i było to naprawdę seksowne. Aż szkoda, że wcześniej tyle jej pomógł, bo pełen spektakl mógłby być wyjątkowo przyjemny dla oka.
 – Całe dwanaście lat. – Szczęśliwi czasu nie liczyli, dlatego Nakashima byłby w stanie podać z dość dużą dokładnością datę ostatniej otrzymanej od niej wiadomości i tej własnej przesłanej do Eshy, na którą już nie ujrzał odpowiedzi. Dopiero dziś dowiedział się, że w końcu zaczęła pisać, ale stracił telefon, a dokładniej kartę, którą zalała woda ze stawu. Jakby chciał, mógłby obwinić siostrę za spieprzenie mu życia, jednak mimo jej nastawienia względem Yosuke, nie miał zamiaru tego robić. Była wtedy tylko obrażonym dzieciakiem.
 Nie nadrobiliby tego wszystkiego jednym wieczorem. Mieli sobie dużo do opowiedzenia, ale nie tylko słowami. Czekało ich zapoznawanie się na nowo z własnymi ciałami, odkrywanie rzeczy, których nigdy o sobie nie poznali, zbadanie zmian, które zaszły na przestrzeni tylu lat. Tymczasem teraz to Itou się z nim drażniła, podczas gdy czuł, że krew odpłynęła mu z głowy w zupełnie inne miejsce. Ale niech nie myśli, że nic nie zrobi, podczas gdy ona dosiadła go jak karego rumaka. Mógłby zrzucić ją z siebie, przyszpilić do ziemi, ale był zbyt ciekawy tego, co jej się roiło w tej ślicznej główce, jak się to rozwinie, czy miała jakiś plan. Sam natomiast podźwignął się nieco i położył dłonie na jej piersiach, zaraz jeszcze nurkując między nimi nosem. Ściskał je nieznacznie i masował, zapewniając sobie okład z cyca. Jak mawiała starożytna prawda – może i medycznie nie pomagał, ale też nie szkodził. W odpowiedzi na jej szubrawcze skazywanie go na męki, przejechał koniuszkiem języka po jej prawym sutku. Raz, potem drugi, trzeci, aż objął go ustami, przysysając się nieznacznie.

@Itou Alaesha
Nakashima Yosuke

Seiwa-Genji Enma and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

Itou Alaesha

Nie 8 Wrz - 18:31
Widziała jego zaangażowanie, gdy zatracał się nie mniej niż ona w pocałunkach. Wprawdzie na ten moment to ona topniała jego dotykiem, ale on również nie pozostawał obojętny. Dostrzegła nawet uroczy rumieniec na jego policzkach, czym sprawił jej nie lada przyjemność. Głos Yosuke lekko drżał, nawet gdy mówił zupełnie bezczelne rzeczy i gdy posuwał się coraz dalej w sprawianiu jej przyjemności. Bez problemu wpadł w delikatnie rozstawione sidła, gdy szybkim złapaniem za nadgarstek przyciągnęła go do siebie. Natychmiast, jak na rozkaz znalazł się bardzo blisko, dokładnie tak, jak miała na to ochotę. Nim go przewróciła i na nim usiadła — co już rzeczywiście zaczynało podchodzić pod znęcanie się nad starszym stopniem — przylgnęła do niego całym ciałem i nie mogła powiedzieć, aby nie było to nadzwyczaj przyjemne. Silna dłoń zahaczająca o biodro i pośladek była kolejnym miłym i nowym elementem, który mogli dołożyć do dzisiejszego szybkiego przekraczania granic. Za moment wszelkie bariery znikną zupełnie i Alaesha nie mogła się już doczekać, aż będą jeszcze bliżej. Ale do tego przejdą za momencik. Jeszcze chwila droczenia się nikogo nie zabiła, prawda?

Mały teatrzyk ze ściąganiem ostatniego skrawka ubrania zasłaniającego cokolwiek spotkał się z widoczną aprobatą. Widziała jak śledził każdy jej ruch oraz błysk w oku, gdy objawiła mu się przed oczyma już bez żadnych tajemnic. Reagował zupełnie prawidłowo, tak jak by tego po nim oczekiwała. Z nowej pozycji mogła zerknąć po pokoju, który zatopił się w istnym chaosie — a w zasadzie jeszcze nie zaczęli. Co w takim razie będzie po wszystkim? Pokój wybuchnie? Wprawdzie zdecydowana większość bałaganu wynikała z przeprowadzonej bitwy poduszkowej, niemniej Alaesha i tak zaliczyłaby ją do swoistej gry wstępnej. Bez tego z pewnością nie przeszliby tak szybko do akcji, o ile w ogóle. Zapewne przyniosłaby mu pościel i zadbała o to, żeby się wyspał. Jednak w tym momencie plany uległy znacznemu przeorganizowaniu. Tak jak na polu bitwy — należało elastycznie dostosowywać się do panujących warunków.
Idiotycznie długo. Poza kilkoma różnicami mam wrażenie, że widzieliśmy się naprawdę niedawno... — Parsknęła króciutkim, zahamowanym śmiechem. Nie udało jej się jednak powstrzymać kolejnego zdania, które jasno zdradzało, jak swobodnie się przy nim czuje. Które mogło wskazywać, że wypowiedziane w domku nieśmiałe 好き (suki) nie przeminęło całkowicie z czasem.

Bawiła się jeszcze przez chwilę sprzączką od paska, drażniąc się z nim i nie mając zamiaru tak bardzo ułatwiać mu sprawy. Niech się facet odrobinę namęczy, bo czemu nie? Skoro wplątał się już w tę grę, to nie mogła dawać mu forów — to by było nieeleganckie i niesprawiedliwe. Zresztą nie należało lekceważyć swoich przeciwników i być wobec nich pobłażliwymi. Choć widziała ten nieszczęsny opatrunek, to nie była teraz w stanie na poważnie myśleć, że jest jej go szkoda.
Czyli to, co jest pokazywane w filmach, było najprawdziwszą prawdą. Poturbowany i ranny mężczyzna już nawet po minimalnym „pielęgniarka time” był w stanie wykonać doskonały performance w łóżku. W takim razie co by się tutaj działo, gdyby nie tylko zerknęła na ranę, a nawet ją opatrzyła? W myśli cisnęło się też inne pytanie — jak mogło być dobrze, gdy był w pełni sił? Obiecała sobie, że musi to kiedyś sprawdzić. Tymczasem jutro rano z pewnością się nim zaopiekuje i zadba o to, żeby już się więcej nie przemęczał.
Powiedz mi... Jaka jest różnica pomiędzy zawieszeniem w służbie do rana, a po prostu rozpoczęciem romansu i kochanie się dowódcą? Może jednak warto nagiąć reguły? — Oj, jak bardzo lubiła łamać różnego rodzaju zasady i sprawdzać, gdzie w rzeczywistości są postawione granice. Możliwość usłyszenia od Nakashimy tego, że dla niej nagiąłby jakieś zasady, zdawała się bardzo kusząca. W końcu już kiedyś nagięli zasady swojej przyjaźni, a dzisiaj bezczelnie łamali konwenanse, szczególnie gdy zaczął dotykać jej odsłoniętych piersi.

Zaczynało robić się naprawdę przyjemnie. Choć nie raz myślała o tym, jak inaczej mogłaby potoczyć się akcja w domku lub co mogliby ze sobą robić, gdyby dalej się widywali, to w najśmielszych marzeniach nie wyobrażała sobie aż tyle. Tamto doświadczenie było kuszące, nowe, niezwykłe, ale jednocześnie stresujące, z koniecznością przełamywania po raz pierwszy wstydu i marginesu przyzwoitości. W rzeczywistości niewielu nawet starszych nastoletnich Japończyków miało w ogóle swoją drugą połówkę, nie mówiąc o doświadczeniach chociaż zakrawających o te seksualne. Tymczasem ich przygoda wydarzyła się wtedy, gdy nawet nie byli oficjalnie w związku. W zasadzie to już wtedy złamali jakieś tabu, dzisiaj robiąc to już jednak raz po raz, zupełnie się niczym nie przejmując po drodze.

Miała teraz doskonały widok na to, co robił. Przybliżył się na tyle do jej klatki piersiowej, że aż miała wrażenie, że chciałby ją przytulić. Szybko natomiast zajął się delikatną skórą piersi, która w wyniku jego dotyku pokryła się obficie gęsią skórką. Tak dawno nikt jej nie dotykał... A Yosuke wyglądał nieziemsko seksownie, gdy lizał jej sutki.
Ymmm, o rany... — Odchyliła głowę w tył, pozwalając żeby włosy gęstą falą opadły jej na kark i jednocześnie wsunęła palce w jego długą grzywkę i lekko przytrzymała go za włosy. Nie na tyle, żeby go zabolało, ale żeby dać mu znać, że może pozwolić sobie na więcej. Ile jeszcze wytrzyma, aby też nie zerwać z niego spodni? Mimo wszystko nie chciała jeszcze, żeby w tym momencie przerywał, a dodatkowe zaczepianie go mogłoby właśnie do tego doprowadzić. Sięgnęła drugą dłonią w tył, by położyć ją na tatami, przy czym wygięła plecy w łuk. Odruchowo zaczęła poruszać biodrami w przód i w tył, czując pod sobą przyjemną i obiecującą twardość. Może serwowała mu właśnie kolejne męki, a może zbliżała się do ich skrócenia?

@Nakashima Yosuke
Itou Alaesha

Seiwa-Genji Enma and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

Nakashima Yosuke

Nie 8 Wrz - 21:42
 Rzadko się rumienił – nie odczuwał jako takiego wstydu, przez co trudno było u niego wywołać ten stan. Co innego, kiedy rosła mu temperatura, jak choćby teraz – Alaesha rozpalała go niemalże dosłownie. Innym sposobem był wysiłek fizyczny, ale tego jeszcze za wiele nie uświadczył. Trzeba było czegoś więcej niż przenoszenie jej z kanapy na tatami, żeby zaróżowiły mu się policzki. Wszystko zmierzało jednak w odpowiednim kierunku i to w dość ekspresowym tempie. Nie zamierzali się bawić w konwenanse, przejmować jakimiś społecznymi normami narzuconymi przez ich momentami drętwą kulturę. Byli sami, poza oczami świata, mogli dać sobie tyle czułości, ile tylko potrzebowali.
 Zdrową reakcją mężczyzny na zobaczenie nagich piersi było spojrzenie na nie. Nakashima zazwyczaj wytężał swoją wolę, żeby tego nie robić, ale w przypadku Eshy wręcz należało je popodziwiać choćby przez chwilę. I nieważne czy widok ten wystąpił po raz pierwszy, setny czy tysięczny – radość była ta sama. Itou nigdy wcześniej nie objawiła się przed nim tak, jak ją bogowie stworzyli. W zasadzie nie różniło się to wiele od tego, gdy widział ją w samej bieliźnie czy kostiumie kąpielowym, ale jednocześnie zmieniało bardzo dużo. Tam jeszcze skrawki materiału pozostawiały coś dla wyobraźni, a tu sytuacja była o wiele bardziej intymna.
 Zachichotał lekko po jej słowach. Teraz widział jej twarz nieznacznie lepiej. Oświetlona drgającym blaskiem płomienia świecy, który wygryzł sobie w roztopionej ściance okienko przypominała samą Ama-no-Uzume, boginię świtu i radości. Tak jak ona, zdjęła z siebie ubrania przed drugim kami i wprawiała go w śmiech płynący prosto ze szczęścia. Zupełnie jak w micie o Amaterasu, Alaesha przywróciła światło w jego świecie. Uniósł dłoń, delikatnie głaszcząc ją wierzchem palców po policzku.
 – I nadal wyglądasz tak uroczo z rumieńcem. – Uśmiechnął się patrząc jej w oczy. Zauważał subtelną zmianę tonacji na jej twarzy, głównie dzięki temu, że wyglądała jakby nagle miała trochę mniej piegów, bo te zlewały się odcieniem szarości z resztą zaróżowionej skóry. To nie tak, że bez piegów wyglądała lepiej – cholernie go kręciły te cętki, ale jednak jakakolwiek zmiana ubarwienia, którą dał radę dostrzec, była na wagę złota. Musiała naprawdę nieźle płonąć, skoro to wyłapał.
 Szybko jednak te spokojne, romantyczne tony uległy obróceniu w powrót do czynności służbowych. Padło te niewygodne pytanie, o które się obawiał. No bo w sumie jakie było na to wytłumaczenie? Nie on ustalał zasady, choć prawdę mówiąc taka reguła chyba nawet u nich nie istniała i równie dobrze mógł ją wymyślić na poczekaniu pod wpływem chwili, na potrzeby ich małej gry. Jeśli istniało coś, co nigdy by go nie dotyczyło, spychał to gdzieś na sam margines świadomości z zamiarem przeszukania kodeksu w razie potrzeby. Żaden egzorcysta mu się jednak nie pchał na kolanka i nie próbował mościć, tak jak ona to zrobiła.
 – W zawieszeniu jesteś traktowana jak cywil, nie podlegasz mi. A kiedy pełnisz służbę… – Złożył na jej ustach pocałunek, który wywołał ciszę na dwie sekundy. – Ktoś mógłby pomyśleć, że nadużywam władzy. Że cię zmuszam. Że faworyzuję. – Po każdym słowie następował kolejny krótki całus. Tak by to pewnie działało, jeśli zasada istniała. A na tę chwilę nie miał pewności czy tak jest, więc równie dobrze nieświadomie mógł jej ściemniać.
 Spojrzał w górę, nie zaprzestając pieszczot. Jedna dłoń bawiła się z jej piersią ściskając ją, gładząc, zaczepiając opuszkiem kciuka o sutek. Drugą zajmował się przy pomocy języka, warg i zębów, którymi lekko podszczypywał najwrażliwsze miejsce. Wolna ręka z kolei zsunęła się wzdłuż pleców do pośladka, na którym również zacisnął palce. Była całkiem ściskable. A to dobrze, bo on nie był typem psa, który leci na same kości. Wydał z siebie zduszoną mieszankę westchnienia i pomruku przyjemności, w chwili, w której zaczęła poruszać biodrami. Ale z niej była cholera, specjalnie to robiła.
 Zaczepił palcami stóp o brzeg jednej skarpetki i pozbył się jej, od razu robiąc to samo z drugą. Esha się tu rozbestwiała, a on nadal miał na sobie zbyt wiele warstw ubrań. Dlatego dyskretnie, poza jej świadomością, zdjął z siebie nieco więcej. W końcu może się okazać, że jednak zostanie zmuszony do sprowadzenia jej znowu na ziemię.

@Itou Alaesha
Nakashima Yosuke

Seiwa-Genji Enma, Itou Alaesha and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

Itou Alaesha

Pon 9 Wrz - 11:29
Teraz znowu zachowywał się czarująco i łagodnie, jednak wcale niewiele mniej onieśmielająco. Przysunęła mocniej policzek do jego dłoni, przygryzając odrobinę z zawstydzeniem wargę. Co zabawne, nie wstydziła jej na tyle nagość, a to że był w stanie dostrzegać tego typu drobiazgi. Skoro już nawet on był w stanie rozróżnić paletę barw na jej policzkach, to musiała być ona naprawdę wyraźna.
Nadal? Nie mów, że wtedy też go widziałeś? 
Natomiast później te pocałunki... Niby dalej grali w słowne gierki, ale każde kolejne słowo i składany przy tym pocałunek sprawiały, że coraz bardziej w niego wsiąkała. Był fascynujący, elektryzujący i poruszał coraz więcej delikatnych strun, sprawiając, że Ala chciała więcej — jego słów, jego dotyku, więcej czułości i więcej ognia. Mogła w ogóle dostać aż tyle na raz?
Mam nadzieję, że mnie faworyzujesz... — Gdy skończył mówić, wyszeptała słowa w pobliżu jego ust, zostawiając na nich ciepły oddech, a następnie oddając mu muśnięcie wargami. Damn, brzmiał naprawdę seksownie, gdy starał się rzeczowo wytłumaczyć jej różnicę. Pomyślała, że chciałaby go kiedyś zobaczyć przy pracy. Żołnierz? To zawód, o którym nic nie wiedziała.
A jeśli... chciałabym Ci podlegać? — Jakimś sposobem mówienie tych nieprzyzwoitości przy Yosuke nie było aż takie trudne. Choć z pewnością też nie tak łatwe, jakby mogło być w przypadku spotkania się z kimś nieznajomym, którego opinią następnego dnia nie miałaby zamiaru się już przejmować. Wciąż po trochu sprawdzała, gdzie były jego granice, jednak żadnych jeszcze nie napotkała. Jakby pozwalał jej iść tak daleko, jak tylko miała na to chęć — chyba rzeczywiście została ulubienicą dowódcy. Niemniej słowa Itou miały też drugie dno, może aż nazbyt głęboko schowane jak na rozmowę bez ubrań. Bo i za wcześnie chyba było na jakiekolwiek deklaracje, natomiast czy nie mogłaby mu podlegać, przynależeć do niego na co dzień? Choć może nie było na co czekać, bo dwanaście lat to wystarczająco dużo? 

Zmysły na powrót dały o sobie jakkolwiek znać, zaczynając odbierać wyraźniej dwa wrażenia: słodycz i ostrość. Właśnie w ten sposób na zmianę smakowały jego słowa i gesty. Alaesha chwilami gubiła się w wersjach Nakashimy, które jej serwował, aczkolwiek obie oceniała na równie wyśmienite. Zadziwiało ją za ile wywoływanych emocji odpowiadał, jednak mimo wszystko — oddawała się im całkowicie. Choć synestezja na co dzień dawała jej popalić przebodźcowaniem i zmęczeniem, to prawdopodobnie jej umysł nie bez powodu zareagował w taki, a nie inny sposób na przejście. Itou uwielbiała emocje, ich zmienność, ekscytując się każdym wychyleniem w jedną i drugą stronę niczym bujającego się wahadła zegara. Kochała emocje próbować, smakować, zatracać się w nich. Artystyczna w końcu dusza potrzebowała wiecznej inspiracji, która w wypadku Alaeshy rzadko kiedy płynęła ze spokoju i stabilności. Właśnie teraz przy Yosuke absolutnie czuła, że żyje.

W chwilę później temat się rozmył pod rytmicznymi ruchami, gdy Ala nie wiedziała już kto nadawał im tempo — ona sama, czy może jednak pomagała w tym ręka zaciśnięta zdecydowanie dalej niż na jej biodrze? Robiło się jej coraz goręcej. Czuła narastającą przyjemność i na bazie jego mruknięcia wiedziała, że nie jest w tym odosobniona. Wcale nie robiła tego na przekór — najzwyczajniej w świecie powoli zaczynała odpuszczać kontrolę i podążać za pragnieniami ciała. Niemniej w tym momencie ona dostawała od niego więcej, na co nie mogła się tak całkowicie zgodzić. Przechyliła ponownie ciało do przodu, opierają czoło o jego ramię i pozwalając sobie na kilka ciężkich oddechów, które mógł doskonale słyszeć. Na nieoczekiwane ugryzienie w delikatny sutek sama wczepiła się zębami w jego szyję, zasysając przez chwilę skórę. Dokładnie w tym samym miejscu, gdzie ugryzł ją jeszcze na kanapie. Zostawiła tam różowiejący ślad, który jeszcze przez parę dni miał odznaczać się wyraźnym fioletem. Patrząc w lustro będzie mógł szybko sobie o niej przypomnieć, a może też niewielki znak przynależności podziała jak talizman przeciwko wyrachowanym lisicom. W końcu jak wiele perfidnych kobiet dopiero zaczynało zauważać atrakcyjność mężczyzny, gdy ten zostawał sprawdzony przez inną? 

Przesunęła pod plecy Yosuke poduchę, z której przed chwilą oboje zlecieli. Popchnęła go ponownie do tyłu, tym razem leciutko, jedynie sugerując, żeby opadł na sprężystą gąbkę obleczoną materiałem. Sama podparła się na przedramieniu koło jego głowy, nachylając się teraz z drugiej strony jego szyi, gdzie na jej całej długości zaczęła składać pocałunki. Nie były jednak delikatne — każdy z nich składał się z perfekcyjnie wyważonego przepisu, którego składnikami były usta, język i zęby przygryzające skórę, pozostawiając na niej zaczerwienioną skórę. Jednocześnie prawą dłoń zsunęła po jego torsie i brzuchu, docierając do paska. Rozpięła klamrę, guzik, suwak... Nim jednak zrobiła więcej, poczuła uderzenie gorąca do głowy. Dłoń zadrżała pod wpływem delikatnego stresu, że właśnie będzie eksplorować fragment ciała Yosuke, z którym jeszcze nie miała okazji się zapoznać. Odezwały się w niej nutki młodszej, nieco bardziej nieśmiałej Eshy. W końcu jednak wsunęła palce pod spodnie. Do diabla, był gotowy i to jak! Zaczęła poruszać ręką w górę i w dół, szepcząc mu cicho do ucha pytanie.
Moetsukiru made? ( 燃え尽きるまで ?) — Sugerując dalszy ciąg ich wieczoru. Aby robili to aż do wypalenia się ze wszystkich sił, podobnie jak płonąca teraz na stoliku świeca, która musiała skończyć jako dym i roztopiony wosk, aby rytuał mógł być uznany za zakończony.

  @Nakashima Yosuke
Itou Alaesha

Seiwa-Genji Enma and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

Nakashima Yosuke

Pon 9 Wrz - 23:32
 Oboje potrzebowali czułości, romantycznego patrzenia sobie w oczy, przytulania, spokojnej bliskości. Jednocześnie oboje miało gdzieś z tyłu głowy lęk, że tego drugiego może niebawem zabraknąć. Itou – że Nakashima zniknie rano i więcej go nie spotka, Nakashima zaś, że Itou zniknie niebawem w akompaniamencie opętańczego śmiechu dręczącej go koszmarami istoty. Chcieli się sobą nacieszyć póki mogli, łamiąc jakiekolwiek limity prędkości i porzucając po drodze zdrowy rozsądek zupełnie jak rozrzucone wokół ubrania oraz poduszki.
 Nie odpowiedział jej słowami, spojrzał jej tylko głęboko w oczy i uśmiechnął się łagodnie. Dostrzegł to wcześniej tylko raz, w ich wyjątkowej, niemal magicznej chwili, która połączyła ich chyba jeszcze silniej niż wszystkie wcześniejsze spotkania zsumowane w całość. Wykwitłe plamy intensywnej szarości pokrywające policzki nieśmiałej nastolatki, a teraz dorosłej już kobiety, przynosiły sercu swego rodzaju radość. Zobaczenie czegoś więcej, tak subtelnego, że mógłby nie zwrócić na to uwagi, gdyby przeoczył moment jego pojawienia się, było tak niesamowite jak dla człowieka ze zdrowym wzrokiem ujrzenie podwójnej tęczy po raz pierwszy.
 Alaesha nie mogła mieć pojęcia, jak bardzo jest w tej chwili faworyzowana. Śmiechu Yosuke nikt nie słyszał od naprawdę dawna, w ciągu ostatniego roku jego uśmiechy dało się policzyć na palcach jednej ręki, większość wykonana była w momencie, kiedy długotrwały brak jakiegokolwiek snu wprawiał go w istny haj, zmieniając całkowicie to, jak się zachowywał. Niewiele osób dopuszczał do siebie na odległość krótszą niż wyciągnięta ręka, jeszcze mniej byłby w stanie dotknąć, a co dopiero przytulić. Nikogo nie miał ochoty tak pochłaniać wzrokiem, jak właśnie ją.
 – Mógłbym wymagać całkowitego posłuszeństwa, oddania się w pełni – obowiązkom, oczywiście, no czego by innego wymagał? Przesunął kciukiem po jej wardze tuż przed kolejnym namiętnym, mokrym pocałunkiem. Jak na razie dotarł do niego tylko ten dosłowny sens, wpisujący się nadal w ich żołnierską gierkę. I nie można było chyba oczekiwać, że w ciągu najbliższych chwil zrozumie cokolwiek więcej. Umysł już nie pracował tak, jak powinien w normalnych okolicznościach. Ale to przecież nie były normalne okoliczności.
 Przyjemne dreszcze rozlały się mu po ciele, kiedy ciężkie oddechy Eshy owionęły jego ramię. Chciał poczuć ich więcej, usłyszeć całą gamę wydawanych przez nią odgłosów. Tych, których nigdy nie miał okazji zaznać z jej strony. Wszystkich razem i z osobna, po kolei i mieszających się ze sobą. Chciał, żeby mu śpiewała. Jak na razie otrzymał jednak ugryzienie, które skwitował pomrukiem zadowolenia. Zostawiła na nim pieczątkę, oznaczyła terytorium. W pracy zasłoni to kołnierz munduru, ale będzie wiedział, że ślad jawiący się w jego oczach jako ciemniejsza plama w pobliżu szyi nie powstał w wyniku kolejnej walki na śmierć i życie. Będzie jego sekretem i aktywatorem wspomnień o miło spędzonych momentach. Przynajmniej przez kilka dni, aż nie wyblaknie i wreszcie zniknie całkowicie. Może będzie trzeba wtedy wrócić po więcej?
 Odchylił się powoli, tym razem już bez tego krótkiego lęku o spadaniu daleko w dół. Rozchylił wargi, spomiędzy których umykało rozgrzane powietrze nagromadzone w płucach. Każdy kolejny pocałunek, liźnięcie, podgryzienie wzmagały jego pragnienie, które ugasić mogło w tej chwili już tylko jedno. Objął ją obiema rękami, ale jedna wędrując po rozgrzanej, aksamitnej skórze zawędrowała ostatecznie na jej brzuch. Dłoń zjechała po nim w dół, kończąc wycieczkę w miejscu, którego wcześniej poczuł pod opuszkami jedynie przedsmak, pieszcząc krótko przez materiał bielizny. Teraz intymne strefy Eshy nie były chronione czarnym materiałem, co ciekawskie palce wykorzystały bez zawahania. Zatoczył kilka drobnych, powolnych kółek na łechtaczce, delikatnie dociskając opuszki. Szubrawe palce chciały jednak dokonać rozleglejszej eksploracji. A może lepszym określeniem było głębszej? Ześliznęły się trochę niżej, gdzie panowała zadziwiająca wilgoć. Jak mogła tak płonąć, kiedy na dole panowała istna powódź? Może trzeba było trochę zatamować tę studnię… Tak pewnie myślałyby palce, gdyby mogły myśleć. Na szczęście robił to za nie ich właściciel, który w tej chwili i tak już w połowie logicznie nie kontaktował. Wsunął w nią najpierw palec serdeczny, po kilku ruchach dołączył środkowy.
 Skupiając się na doznaniach płynących z tego, co robiła, gdzieś na granicy świadomości usłyszał przytłumiony sygnał. Otworzył przymknięte powieki, odchylając nieco głowę – dając jej przy okazji większe pole do manewru – i spojrzał w kierunku marynarki leżącej na kanapie. Kolejny dźwięk powiadomienia utwierdził go w przekonaniu, że się nie przesłyszał. Trzeci dźwięk dzwoneczka uświadomił jednak, że to odgłosy jakiejś krótkiej dyskusji na ogólnej grupie jednostki, pewnie jakieś pytanie albo sprawozdanie, nie pilne wezwanie do akcji. Nie chciał usłyszeć sygnału przypisanego do czatu egzorcystów. Był zajęty, nie mógł się rozpraszać. Itou szybko mu tym przypomniała swoim dotykiem – poruszająca się dłoń kobiety doprowadziła Nakashimę do wydania z siebie jęknięcia, już wcale nie tak tłumionego. Więcej. Mocniej. Intensywniej. Nie dręcz już.
 – Zenbu ageru (全部あげる) – wyszeptał drżącym głosem, przeciągając odrobinę ostatnią sylabę. Chciał oddać jej wszystko. Emocje, które przez lata musiały się gdzieś najwyraźniej kumulować, uczucia, które po tylu latach znów rozpalały się żywym ogniem, całą resztę pozostałej mu dziś energii, siebie – również w tym dosłownym sensie. Chciał sprawić, żeby czuła się jak najlepiej i nie żałowała rozpoczęcia tego łańcucha nieoczekiwanych zdarzeń.

@Itou Alaesha
Nakashima Yosuke

Seiwa-Genji Enma, Itou Alaesha and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

Itou Alaesha

Wto 10 Wrz - 13:10
Mógłbym wymagać całkowitego posłuszeństwa, oddania się w pełni. 
Jestem w stanie na to przystać... — Dodała, pozwalając już mu potem na wszystko, co z nią robił. Lubiła oddawać kontrolę, a to wskazywało, że zawieszanie jej w funkcjach rekrutki nie miało większego sensu. 
~
O ile początkowo wsunęła rękę na materiał męskich bokserek, tak dosyć szybko zrobiła poprawkę kursu, nurkując palcami pod niego. Dlaczego? Bo Yosuke też wcale nie poprzestał na uroczym trzymaniu jej za boczki, wkładając rękę bezpośrednio pomiędzy jej nogi. Zaciskając uda na jego biodrach, wydała z siebie głośny jęk i naparła przy tym mocniej na dłoń. 
Czy on zupełnie nie miał wstydu? 
Nie, żeby Ala miała go specjalnie dużo przy zbliżeniach. Niemniej ten raz był dla Alaeshy inny, pomimo pośpiechu i porywczości — wyjątkowy. Poniekąd pierwszy. Yosu był pierwszym facetem, z którym poszła dalej niż pocałunki. Choć dzisiaj będąc już po trzydziestce i swoich pierwszych, drugich i trzecich razów miała już za sobą wiele, tak tamten niedokończony wcale się nie przeterminował. 
Poruszał w niej palcami, a ona dosłownie słyszała, jak zrobiła się przez niego mokra. Choć mógł pomyśleć, że jedną malinkę uda mu się w łatwy sposób schować pod mundurem, to nic bardziej mylnego. W wyniku jego poczynań ponownie przylgnęła ustami do szyi, teraz tuż pod uchem, zostawiając nawet większy ślad niż poprzedni. Prawdopodobnie nie była to nawet ostatnia malinka, jaką jeszcze dzisiaj na nim zostawi. Gdyby nie to, że podpierała się jedną ręką, to najchętniej zakryłaby sobie usta, żeby nie słyszał tak bardzo jej jęków niosących się w ciszy wieczoru. Sama chwyciła mocniej za to, co znalazła w na nieszczęście wciąż założonych spodniach. Był cholernie twardy, a dodatkowo przymknięte powieki i westchnienia Yosuke dowodziły, że to właśnie ona była tego powodem. Z czego czuła się absolutnie zadowolona.

Kilka postępujących po sobie dzwoneczków z telefonu wcale się Alaeshy nie spodobało. Nakashima zerknął w kierunku marynarki, ale nawet gdyby chciał wstać, to by mu na to nie pozwoliła. Ugryzła go w szyję. Mocno. Ostrzegawczo. W domu Itou było niewiele zasad do przestrzegania, co nie znaczyło, że nie było żadnych. Jedną z nich było nieinteresowanie się telefonem w trakcie seksu. Niech nawet sobie nie wyobrażał, że gdziekolwiek teraz od niej odejdzie. W końcu obiecał, że odda jej wszystko — a to określenie nie oznaczało tylko ciała. Niemniej miała zamiar się postarać, aby nie chciał odsunąć się od niej choćby na centymetr.
Jakby co, to biorę pigułki. — Mruknęła mu cicho do ucha, mówiąc o tym, jakby to było coś zupełnie trywialnego, a nie zapowiedź dalszych wydarzeń. Obsunęła ciało nieco niżej i uniosła się na samych kolanach. Chwyciła dłoń Nakashimy, która wciąż znajdowała się w niej, za nadgarstek i uniosła ku górze. Widok niemal ociekającej wilgoci był piorunująco nieprzyzwoity, na co przymknęła lekko oczy i westchnęła. Przyciągnęła dłoń ku ustom, po czym przejechała językiem po wnętrzu jego dłoni. Następnie po obu palcach i patrząc mu w oczy, objęła je wargami, by we wnętrzu jej ust dodatkowo rozdzielić je językiem. Jeśli Yosuke cały czas nie dowierzał, że nie da rady dotrzymać mu tej nocy kroku, to w tym momencie powinien czuć się miło zaskoczony. Z pewnością da, co nie znaczyło, że jeszcze nie będzie w stanie jej speszyć. Odłożyła jego dłoń i pochyliła się ku ciału, całując raz po raz, systematycznie w dół, po torsie i brzuchu. Własne dłonie ułożyła wzdłuż męskiej sylwetki, przejeżdżając paznokciami po bokach, również i na nich pozostawiając ślady. Za bardzo go chciała, aby bawić się w przesadną delikatność.

Wyglądał... naprawdę pięknie. Alaesha widziała niejedną męską sylwetkę, nie tyle, co we własnym łóżku, co w swojej pracowni malarskiej. Studiowała anatomię niejednych mięśni, by później oddawać ich wygląd na płótnie. Yosuke był harmonijnie zbudowany. Szczupła sylwetka była wyrzeźbiona wszędzie tam, gdzie powinna — mocne ramiona i klatka, zarysowany brzuch i boki ciała. Skojarzenie z kami wcale nie malało i doszła do wniosku, że wiarę w takie bóstwo akurat ze spokojem mogłaby praktykować. W zasadzie już była na kolanach...

Esha chwyciła za krawędź spodni i bielizny, zsuwając je powoli, całując każdy odkrywający się przed nią fragment skóry. Wpierw dotykała go wargami poniżej brzucha, a potem w zagłębienie przy udzie, ocierając się jedynie policzkiem o przyjemną twardość. Gdy materiał osunął się z pośladków, przyspieszyła, zdzierając spodnie do kostek i posyłając je agresywnym ruchem w tył — już dawno nie powinien mieć ich na sobie. W półmroku dostrzegła kilka kolejnych, rozległych blizn, rzucając mu przy tym nieco karcące spojrzenie — no, no Nakashima, będziemy musieli pogadać o tym, jak o siebie dbałeś przez te lata. Niemniej nachyliła się, ucałowując kolejne, niegdyś zranione miejsce. To musiało boleć i to nie tym przyjemnym bólem, jaki mogli dać sobie w sypialni. Wracając ku górze, złożyła kilka pocałunków na jego męskości, na koniec przejeżdżając językiem przez całą długość. Podrażniając nieco skórę i specjalnie zostawiając niedosyt. Następnie poszła wyżej, kąsając po łuku brzuch i zaczerwieniony już bok, zahaczając koniuszkiem języka o sutek i finalnie wracając do niego. Do mężczyzny, z którym chciała się kochać i to nie od dzisiaj. Do osoby, na której już kiedyś bardzo jej zależało. O ile seks był dla Alaeshy czymś naturalnym, tematyką, po której poruszała się najzupełniej swobodnie, to fakt że pod nią leżał akurat Yosuke zdawał się zupełnie nierealny. Może to w ogóle nie działo się naprawdę  i właśnie kolejny yurei robił jej niesmaczny żart? Wykorzystał skrzętnie schowane uczucia, aby ją dręczyć? Niemniej Yosu zdawał się najzupełniej realny. 
Yosu, chcę Cię całego... — Kimi no subete ga hoshii ( 君のすべてが欲しい) — Mówiła do niego czule, zdrabniając jego imię. Żadne 12 lat nie zmieniło tego, że był jej bliski. Poprawiła mu odrobinę włosy, które sama wcześniej zmierzwiła. Zsunęła dłoń na policzek, pozostawiając na wargach słodki i miękki pocałunek. Jednocześnie przysunęła biodra i chwyciła go w rękę, jeszcze jednak nie wykonując decydującego ruchu. Po wszystkim co już się między nimi wydarzyło, nie mogła się zdecydować, czy bardziej pragnie postąpić z nim podług słów piosenki Huntress — I Want to Fuck You to Death czy może jednak Florence + The Machine — Bedroom Hymns, albo raczej w jakiej kolejności. Poczuła też jednak, że cała drży, czego nie mógł nie poczuć, skoro była tak blisko.
... ale się denerwuję. Chyba musisz mi pomóc.— Uśmiechnęła się szczerze, uroczo, nieśmiale, zrzucając nieco emocji samym tym drobnym wyznaniem. W tym momencie nie tylko jej policzki, ale też dekolt pokrywała czerwień palonej cegły. Kolejny ruch należał do niego. 

@Nakashima Yosuke
Itou Alaesha

Seiwa-Genji Enma and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

Nakashima Yosuke

Wto 10 Wrz - 20:49
 Pytanie na ile jej przyzwolenie było dosłowne, a na ile kolejnym droczeniem się w ramach odgrywania ról. Ale czy Nakashimie robiło to jakąś wybitną różnicę? Na pewno nie teraz, a wolał nie wybiegać teraz myślami za daleko w przyszłość. Jeśli Alaesha stanowiła wyłącznie miłą fatamorganę, nie chciał otaczać się złudzeniami o planowaniu z nią całego swojego życia. A jeśli była rzeczywista – nadal mogła mocno zmienić swoje nastawienie względem przyjaciela z ostatnich chwil późnego dzieciństwa po dowiedzeniu się paru faktów z jego życia.
 Uniósł kącik ust w reakcji na ten jęk, może wręcz nieco bezczelnie się uśmiechając. Próbował podstępu, żeby chciała jeszcze więcej i nie potrafiła się już powstrzymać, kończąc dręczenie go. Miał wrażenie, jakby nadal próbowali się ze sobą oswajać zamiast przejść do konkretów – bo ile można było je odkładać na później? Etap pierwszej nieśmiałości związanej z prawie-negliżem mieli już dawno za sobą, teraz tylko go dopełnili. Przebrnęli też przez moment zapoznania się z tym, czego u siebie wzajemnie nie widzieli, a przynajmniej on zaliczył ten checkpoint. Esha wolała badać tylko dłońmi, choć wsunęła dłoń pod materiał. Odczucia były teraz znacznie lepsze. Miała tak delikatne i ciepłe dłonie…
 Przez chwilę w głowie wykiełkowała mu myśl, że może to w ogóle jej pierwszy raz, dlatego tak bardzo skupia się na wszystkim wokół i nie dąży do konkretów. Brak doświadczenia nie musiał wiązać się z niewiedzą o tym, co robić; mogła coś oglądać, czytać, usłyszeć od koleżanki, podążać za instynktem. Nie musiała być w tym wszystkim nieśmiała i wręcz lekko wystraszona, jeśli bardzo tego chciała. A czuł, że chciała, dowód miał właśnie na palcach. Przez to wcześniejszy temat jej samotności mógł być szczególnie drażliwy. I wcale nie byłby to tak nieprawdopodobny scenariusz – dawniej wiele bardziej niewinnych rzeczy potrafiło ją speszyć, wprowadzić w zakłopotanie, zawstydzenie. Pewnie dlatego właśnie historia w domku na drzewie zakończyła się tak, a nie inaczej, bo nie chciał naciskać, przyspieszać czegoś na siłę, robić cokolwiek wbrew jej woli i ze stwierdzeniem, że wszystko będzie w porządku, spodoba jej się.
 Zrozumiał ostrzeżenie i aż syknął w reakcji na otrzymanego gryza. Zabolało. Nie wiedział nawet czy po szyi nie pociekła mu jakaś drobna kropelka krwi, ale mogła to być równie dobrze ślina lub pot, który mógł sperlić się gdzieś przy linii włosów z gorąca. To nie miało znaczenia, bo i tak mu się podobało. Syk był bardziej wyrazem nagłego zaskoczenia niż samego bólu. Zmrużył oczy z bezczelnym uśmiechem i wsunął palce głębiej, poruszając nimi w środku. Tak się chciała bawić?
 Po jej słowach rozwiązała się też inna kwestia, a nawet dwie. Po pierwsze – to chyba jednak nie był jej pierwszy raz, bo po co innego miałaby dręczyć swój organizm regularnymi dawkami chemikaliów? Facet w końcu nie myślał o tym, że pigułki potrafiły też pomóc z innymi przypadłościami. Drugą kwestią było to, że teraz już na pewno nie musiał się od niej odsuwać, żeby sięgnąć do porzuconego munduru. Nawet jeśli nie dla szybkiego rzucenia okiem na to, co się działo w telefonie, to dla zgarnięcia wsuniętej do portfela awaryjnej prezerwatywy. Wielu mogłoby zdziwić, że w ogóle ją przy sobie nosił, skoro nigdy nie zamierzał wykorzystywać, ale żołnierze często wykorzystywali je w dość niekonwencjonalny sposób. Teraz nie musiał sobie zaprzątać myśli niczym innym poza nią.
 Itou natomiast chyba dobitnie chciała dać mu znać, że nigdzie go nie puści. Patrzył jak zahipnotyzowany, na jej język przesuwający się po jego dłoni, na wargi oplatające palce. Rozchylił lekko wargi, musząc aż wziąć kilka głębszych wdechów. Nie trwało długo, a dała mu kolejne powody do westchnień. Przebiegł go dreszcz od paznokci przesuwanych po bokach – nie z łaskotek, tych nie posiadał, ale od uczucia bycia drapanym. Zacisnął pięść po tym jak otarła o niego policzkiem. Każdy najdrobniejszy dotyk wydawał się być teraz sto razy intensywniejszy. Rozedrgane westchnienie opuściło jego gardło, kiedy odchylił głowę zamykając oczy pod wpływem języka wędrującego wzdłuż jego męskości. Zadręczy go chyba nim do czegokolwiek dojdzie, jak nic.
 I znowu ta słodka, urocza Esha. Oboje przechodzili po różnych wersjach siebie niczym kameleony, od drapieżnych po niewinnych. Szło się już w tym pogubić, a Nakashima nie wiedział już czy zabrać się za nią romantycznie i powoli, czy jednak oddać stery instynktom. Te zaś skręcały na tory bardziej dzikie i pierwotne, prowadzące do szybszego wypalenia. Odwzajemnił ten łagodny pocałunek, w myślach robiąc istną tablicę „za i przeciw” każdemu wyborowi. Szybko jednak okazało się, że waga przechyliła się bardzo znacząco za konkretną opcją.
 – Chyba teraz nie stchórzysz… rekrutko. – Nie czekał na odpowiedź. Brakowało też uśmiechu, co nadało jego twarzy bardziej groźnego wyrazu. Oparł ręce o jej biodra i przeturlał się z nią tak, żeby znaleźć się w pozycji, od której to wszystko się zaczęło. Złapał ją za ręce i przytrzymał nadgarstki nad jej głową, mocniej niż poprzednio na kanapie, dociskając ją do podłogi i poduszki. Musiał ukarać ją za podniesienie ręki z bronią na starszego stopniem, za pyskówki, niesubordynację, za silne ugryzienie, za zadręczanie fizyczne podchodzące niemalże do znęcania psychicznego, za te spojrzenie przy pozbawianiu go reszty ubrań, za odepchnięcie go tuż po zastosowaniu podstępu. Znalazłoby się zapewne coś jeszcze, ale próżno było wymieniać kolejne przewiny Itou. Wystarczyło jeszcze dodać, że za bycie tak cholernie seksowną i podniecającą też należała jej się kara. To wychodziło poza dopuszczalną skalę.
 Naparł na nią całym sobą, łącząc ich usta w głębokim pocałunku, przejeżdżając językiem po jej języku. Wystarczył jeden ruch bioder, żeby w nią wejść. Przekroczył barierę, za którą jeszcze wspólnie nie byli, gwałtownie, mocno, bez ociągania się. Chciała go całego, więc dostała. A potem kolejny raz. I kolejny, kiedy ruszył biodrami powoli w tył i szybko wykonał pchnięcie ponownie. Odsunął się od jej warg z miną drapieżnika, oplatając szczupłe nadgarstki silnymi dłońmi. Czy nadal była taka butna w tej chwili? Może ta pewność siebie uszła z niej wraz z powietrzem przekształcanym w jęki? W końcu powiedziała, że i ona będzie w stanie oddać się w pełni, być posłuszna, jeśli tego zażąda. Teraz była jego. Okazywał to każdym z silnych pchnięć. Tempo utrzymywał umiarkowane. Tak długo trzymała bestię na smyczy, trzymając tuż poza zasięgiem tego, czego pragnęła, że wreszcie ta zerwała się z uwięzi.
 – O taką pomoc chodziło? – zawarczał niskim głosem, pochylając się nad nią, ale tak, by nie mogła uciszyć go ewentualnym pocałunkiem. Bezczelnie patrzył z góry na jej twarz, niewątpliwie pokrytą teraz soczystą czerwienią. Nie zauważał już różnic pomiędzy ciemniejszymi plamkami piegów a resztą skóry. Powoli wyprostował plecy, jeszcze bardziej zwiększając dystans pomiędzy ich twarzami. Palcami przesunął wzdłuż jej rąk, wreszcie jedną dłonią gładząc policzek Alaeshy, a drugą kładąc na boku jej uda, od zewnętrznej strony. Przejechał kciukiem po jej dolnej wardze. Ruchy bioder stały się płytsze, ledwie do połowy długości, ale nieznacznie szybsze.
 – Może bardziej liczyłaś na to? – W tonie pojawiły się nuty troski, twarz złagodniała. Ześwirował. Jak nic. Doprowadziła go do szaleństwa, w mózgu pojawiło się jakieś zwarcie, które nie oddzielało już dwóch sprzecznych charakterów, a po prostu przełączało sobie losowo przełączniki pomiędzy trybami. Którą wersję wolała? Może żadną i tym ostatnim wahaniem próbowała ugrać jakąś kapitulację?

@Itou Alaesha
Nakashima Yosuke

Seiwa-Genji Enma, Itou Alaesha and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

Itou Alaesha

Sro 11 Wrz - 21:54
Zaczynając go rozbierać, wcale nie miała zamiaru go dręczyć. Wręcz przeciwnie, w końcu przechodziła do konkretów, prawda? Chciała jedynie zrobić to elegancko, seksownie, w swoim stylu. Dopiero w trakcie zaczęła nieco przeciągać sprawę — gdy zobaczyła wyraźne reakcje Nakashimy. Śliczne robił miny w wyniku jej dotyku, a dźwięk przyspieszonych oddechów napawał Itou zadowoleniem. Miałby nie wytrzymać kilku muśnięć wargami czy jej dłoni na skórze? A cóż to było takiego kilka buziaków złożonych w strategicznych punktach? Słyszała wyraźne westchnienia, widziała pożerające ją spojrzenia. Nic mu się nie stanie jak poczeka na nią jeszcze chwilę. Przecież lubił się droczyć, więc niech już nie będzie znowu taki niecierpliwy. W końcu nie robiła niczego, co nie byłoby dla niego przyjemne...

Czy i tak dzisiaj wszystko nie działo się w szalonym tempie? Jakim cudem przeszli od niewinnej wojny na poduszki do pieszczot bez ubrań na podłodze? Czy nie mogła przez chwilę zawahać się przed ich pierwszym razem? Okazywało się, że nie.

Alaesha nie spodziewała się, że w oczach Nakashimy nabroiła aż tak bardzo. Jedna krótka rozterka, drobny stres przed tym, co i tak miało się wydarzyć wystarczyło, żeby całkowicie przejął kontrolę nad sytuacją. Tak bardzo jej pożądał? W zasadzie było to całkiem miłe... choć z początku zupełnie niespodziewane. Nieśmiały uśmiech nie wywołał w nim tego, czego się spodziewała. Potrzebowała pomocy w bardzo konkretnej sprawie, więc nie spodziewała się misiów i cukierków, ale żeby tak od razu dostać dzikiego zwierzaka? Mmm, ktoś tutaj nie wychodził z roli — kinky!

Mimo wszystko wyraz twarzy Itou zamarzł po części w uśmiechu i zdziwieniu. Chłodne spojrzenie Nakashimy połączone z brakiem uśmiechu wywołało elektryczny, zimny dreszcz wzdłuż kręgosłupa, który miał zapoczątkować całą kaskadę dalszych wrażeń. Nim zdążyła odpysknąć, że nie jest żadnym tchórzem, czy zmarszczyć brew, leżała już na poduszce z nadgarstkami przykutymi do podłogi. Zmieszało się w niej uczucie leciutkiego przestrachu, niecierpliwego oczekiwania i podniecającej niepewności. Był taki stanowczy. Tym samym bardzo skuteczny w przeganianiu wszelkich wątpliwości. Fuck, to chyba oznaczało koniec gierek.

Miękki język rozgościł się w jej ustach, a silne ciało przycisnęło ją mocno do leżącej pod nią poduszki. Przez głowę Ali przebiegła szybka myśl, czy naprawdę aż tak się doigrała, jednak już po chwili dostała twardą odpowiedź — owszem.

Odebrał jej możliwość decyzji, możliwość ruchu, a nawet głośnego krzyku w wyniku skutecznego zamknięcia jej ust — nie miała żadnych zastrzeżeń. Wszedł w nią mocno, głęboko, bez ostrzeżenia, bezczelnie. Wygięła plecy ku górze, czując jak napiera na jej nadgarstki. Jedyne co mogła teraz zrobić to jęczeć z głębi gardła, prosto w jego usta i próbując oddawać pocałunek. Już wcześniej była tak rozgrzana i chętna, że nie czuła nic innego poza przyjemnością. To jedno pchnięcie wystarczyło, aby synestezja dała o sobie znać w pełnej krasie, zwielokrotniając doznania. Teraz to on ją popsuł, bo wcześniej chyba na siłę uciszane zmysły rozszalały się w pełni. Każde kolejne poruszenie jego języka smakowało na zmianę gorącem chili, by później przynieść ostrość i rozlewające się zimno mięty. Każde pchnięcie sprawiało, że odlatywała i traciła kontakt z rzeczywistością, skupiając się tylko i wyłącznie na jego ruchach w niej. Można by było powiedzieć, że gdy odginała głowę do tyłu i pozwalała odpływać oczom pod powieki, to traciła zmysły, ale to nie byłoby prawdą — Yosuke podsycał wszystkie jej zmysły jednocześnie. Chciał, żeby mu śpiewała? Proszę bardzo! Gdy tylko przestał ją całować, otrzymał swój prywatny koncert: Och! Ach! Mmm... Umm... Uch! za każdym ruchem trochę inny dźwięk, ale równie nieprzyzwoity i rozdzierający ciszę salonu okrytego jedynie nikłym blaskiem świecy i spowitego kłębkami kadzidłowego dymu.
Zuchwałe pytanie zadał jej dopiero po dłuższej chwili, gdy ona już niemal zapomniała, o co go prosiła. Warknął na nią niskim głosem, z premedytacją odsuwając się od jej ust — jakby wiedział, że pierwsze co zrobi, to spróbuje ich dosięgnąć. Nie pozwoliła na to jednak ani odległość, ani ściskające przeguby ręce. Wpierw wydała z siebie tylko jęk, nie mogąc zebrać myśli, ani złapać tchu. Przysięgłaby, że jego głos pachniał jak trawione ogniem drewno w kominku i kąsał jak palący płuca dym — jak podczas zaciągania się wyczekiwanym przez cały dzień papierosem. Zwariuje, zwariuje przez niego.
Coś... w... tym... oooch... stylu... — Po każdym słowie łapała oddech, próbując powiedzieć cokolwiek pomiędzy pchnięciami. Nie ułatwiał jej! Nie ułatwił jej, nawet gdy wypuścił ręce na wolność i zmienił taktykę. Eshy było z tym równie dobrze, bo pod tym kątem trafiał w wyjątkowo czuły punkt. Niemniej zaczęła powoli łapać powietrze i odzyskiwać jakąkolwiek kontrolę nad ciałem.
Yosuke, którego znała, jej Yosu tak potrafił? Nie przypominał teraz tamtego wesołego i beztroskiego młodzieńca. Stał się właśnie w oczach Itou pełnowymiarowym, przyjemnie groźnym mężczyzną. Jak najbardziej była teraz jego. Chciała być jego. O ile wcale on jeszcze nie należał do niej, tak teraz już chciała go na własność. Trudno byłoby się nie zakochać w takim mężczyźnie. Może ten ślub na drugim spotkaniu nie był wcale złym pomysłem? Itou przyszło na myśl, że musiał mieć spore doświadczenie, nie mając pojęcia, że właśnie obrywało się jej za całe osiem lat niespełnionych pragnień Nakashimy. Natomiast gdyby o tym wiedziała — to pewnie i równie ochoczo pomogłaby mu w zerwaniu wiszącej nad nim klątwy tej przeklętej dla niego liczby.

Nie odebrała zmiany zachowania Yosuke jako łagodne — była przekonana, że dalej się z nią droczy, że teraz dręczy ją, rozgrzewając do białości. Dłoń po policzku spłynęła niczym delikatny aksamit, po to by wzbudzić elektryczne pstryczek przejeżdżając już po wardze. Tymczasem ręka przesuwająca się po udzie i biodrze zostawiała gorącą fakturę parzącego w upalny dzień piasku. Czuła się najbardziej pożądaną kobietą na świecie.
Demon czy bóstwo? Nie mogła się zdecydować.
Może to wcale nie synestezja, a rzeczywiście wcielenie wyższej istoty, która powodowała takie, a nie inne odczucia? Przejeżdżając po nim wzrokiem, wyrwało jej się ciche westchnienie.
O, boże... — Uniosła się na łokciach, odchylając wpierw głowę w tył, zanim była w stanie powiedzieć cokolwiek więcej. Jego ruchy, słowa i zachowanie były niemożliwie do zniesienia podniecające, ekscytujące i zajmujące. Wróciła do niego wzrokiem, zamglonym, jednak... głodnym.
Kocham obie. — Obie wersje tego, co jej serwował? Obie wersje Nakashimy, które zdążyła poznać? Zaczęła sama nadawać rytm, poruszając biodrami w górę i w dół, stawiając na odrobinę wolniejsze tempo, jednak głębsze ruchy. Chwyciła go jedną ręką za kark, przybliżając odrobinę jego twarz do swojej i przewiercając go spojrzeniem.
Więc sam zdecyduj. — Już wiedziała, że rano będzie liczyła drobne siniaczki na kolanach i łokciach od tatami, a może nawet na nadgarstkach, udach i innych częściach ciała od jego mocnego chwytu. Lubiła przyglądać się tego typu pamiątkom po nocy pełnej emocji. Mógł więc teraz robić z nią to, co chciał.

@Nakashima Yosuke
Itou Alaesha

Seiwa-Genji Enma and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

Nakashima Yosuke

Czw 12 Wrz - 12:48
 Ataki wyprowadzane za pomocą poduszek były jedynie jedną bitwą w wojnie, która nie zakończyła się w chwili opadnięcia plecami na kanapę. Nie podpisali żadnego paktu, nie nastąpił rozejm czy chociaż zawieszenie broni. Na horyzoncie nie pojawiła się biała flaga oznaczająca jej kapitulację, uznała jedynie swoją porażkę w tym krótkim starciu. Wypowiedziana przez Itou wojna trwała nadal, a Nakashima z użyciem swojego dowódczego zmysłu wykorzystał sytuację przekształcając ją na swoją korzyść. Była seksowna, kiedy nad nim górowała, ale w tej chwili o wiele lepiej wyglądała leżąc pod nim.
 Miał ochotę kompletnie ją zdominować, pokazać gdzie jej miejsce, ukarać za całą listę rzeczy, których się niecnie dopuściła. Trzeba było dopisać tam również zawrócenie mu w głowie, bo działała na niego niesamowicie intensywnie. Wyciągała z niego wszystkie zaginione emocje, upchnięte w zakopanej skrzynce uczucia, które wyrzucono z niego podczas pierwszego kontaktu z Kakuriyo. Nie sądził, że jeszcze kiedykolwiek będzie w stanie cokolwiek poczuć, a już tym bardziej, że z taką siłą. Wydawało mu się, że nie potrafi już czuć szczęścia, że odebrano mu tę możliwość wraz z chwilą, w której śmierć wypuściła go ze swoich kościstych łap. Najwyraźniej jeszcze miał jakieś odczucia, wystarczyło tylko znaleźć osobę, która wydobędzie je na wierzch.
 Przy okazji rytuału oczyszczenia, zaczął chyba dążyć do pozbycia się całej energii również z ich dwójki. Nie oszczędzał ani siebie, ani tym bardziej jej – prowokatorki całego zajścia, niecnej kusicielki, w którą wstąpił prawdopodobnie jakiś zagubiony demon, odporny na działanie dymu z kadzidła. Yosuke nie chciał się dzielić Alaeshą z kimkolwiek, a tym bardziej mieć jakiegoś wypełzłego z piekieł współlokatora. Każdy ruch bioder egzorcysty wywoływał przyjemną reakcję. Wiła się, wyginała, przyciskając swoje ciało do jego ciała. Czuł jak miękkie, krągłe piersi ocierają się o jego tors, słyszał zduszone jęki, którym przez dłuższą chwilę nie pozwalał ulecieć w eter. Nie miał pojęcia o tym, jak szalały w tej chwili jej zmysły, miksując ze sobą wszystkie doznania, tworząc mieszanki iście wybuchowe i eksperymentalne, nie do zrozumienia dla przeciętnego śmiertelnika. Czy jednak cokolwiek by się zmieniło, gdyby wiedział o jej synestezji? Najpewniej niewiele. Wciąż nie wiedziałby, jak w danej chwili postrzega świat, ruchy pozostałyby dokładnie te same, intensywne jak jej odczucia. Nadal chciałby, żeby płonęła i rozpuszczała się zarazem.
 Brzmiała oszałamiająco, niczym syrena wiodąca żeglarzy do zgubnego losu. Nie była jak spora część Japonek – piszczące na kształt naciskanych gumowych kaczuszek, kaleczące uszy dźwiękami, po których nie dało się określić czy jest im miło, czy wręcz przeciwnie, czują ból i chcą, żeby to wszystko już się skończyło. Pieśń Eshy składała się z nieprzyzwoicie rozbudowanej gamy, o którą by jej nie posądzał. Jak najbardziej zasługiwała na klaśnięcia rozlegające się w domowej ciszy przy okazji każdego słowa użytego podczas koncertu. Brawa dla artystki na scenie z tatami.
 Czuł mięśnie zaciskające się wokół członka, gorąc jej ciała i rodzaj wilgoci znacznie bardziej interesujący od panującego w miejscach, w których budził się przez ostatni miesiąc za sprawą ingerującego w jego życie bytu z zaświatów. Chwilowe spłycenie ruchów miało przynieść moment wytchnienia Itou, ale też zmniejszyć natężenie jego własnych doznań, podsycanych jej wcześniejszymi głośnymi jękami. Ośmioletnia przerwa od seksu, maraton bezsenności odciskający wyraźny ślad na jego siłach, osiem cięć na boku stanowiących pamiątkę po nawiedzającym go demonie – choć płytkich, to wciąż uciążliwych przy poruszaniu się. Nie chciał kończyć zbyt szybko, najpierw musiał upewnić się, że potrzeby Eshy zostały w pełni zaspokojone. Na razie jeszcze miała energię by wydawać z siebie jęki i próbować coś powiedzieć.
 Widok jej w takim stanie, leżącej pod nim, nasuwał myśli jak wiele pożądania mogło mieścić się w jednym ludzkim ciele. Było mu mało, cały czas, pragnął więcej i więcej. Starał się z tym walczyć, nie dopuścić do zbyt szybkiego wypalenia. Musiał podtrzymywać ten ogień dokładając idealnie przycięte szczapy drewna i przygaszając płomień, jeśli ten rozszaleje się za bardzo. Walczył z własnymi pragnieniami, nie pozwalając instynktowi przejąć pełnię kontroli. Gdzieś jeszcze pozostawał ten rozsądek, ale rozmywał się, im dłużej patrzył na Eshę z góry. Płytkie, ale szybsze ruchy nie były wystarczające, stawały się wręcz drażniące. Gdzieś za uchem dźwięczał wcześniejszy komunikat kobiety: chcę cię całego.
 – A podobno się nie nawróciłaś… – zamruczał bezczelnie. Czy wizyta w świątyni po kilka ochronnych amuletów przyniosła jakiś skutek? Może to krótka modlitwa do boga opiekującego się ogniskiem domowym, przegonienie złych energii i duchów z jej mieszkania? Którego boga teraz wzywała? Może tego, którego miejsca kultu odwzorowywała w perfumach z nutami starego drewna, kamiennych murów i kadzideł? Ucałował te bluźniercze usta, pozostając lekko pochylonym i ułatwiając jej chwilę później chwycenie jego karku.
 – Można je zawsze połączyć – rzucił cicho z szelmowskim uśmiechem. Fuzja stylów tworzyła coś nowego, biorąc najlepsze elementy ze wszystkich dostępnych składników. Przez chwilę jeszcze synchronizował własne ruchy z kołysaniem jej bioder, dostosowując tempo i głębokość do tego, który sama nadawała, ale ostatecznie zdecydował się przejść do połączenia, dorzucając jeszcze kilka dodatkowych punktów programu.
 Zmienił lekko swoją pozycję, wychodząc z niej na chwilę. Nie miała jednak czasu na stęsknienie się za tym, bo podsunął dłonie pod jej łydki i uniósł jej nogi, opierając je na swoich barkach. Był ciekawy, jak wiele dawała jej joga, w jakim stanie znajdowała się jej kondycja, jak dobrze się rozciągała. Pochylił się powoli na tyle, by nogi Itou teraz spoczywały bardziej oparte o jej ramiona, znów skracając dystans między ich ciałami, wpatrując się prosto w jej oczy. Kolejnym zdecydowanym ruchem wsunął się znów w wilgotne objęcia kobiecych mięśni, wydał z siebie pomruk rozkoszy.
 – Jesteś tak idealna – wyszeptał pochylając się nad jej uchem. Włosy w nieładzie, rumieniec pokrywający dekolt i policzki. Aksamitna, delikatna, miękka skóra. Ciało, które nie miało niczego w nadmiarze, ani też w niedostatku. Odpowiednio kobieco krągłe, ale też wystarczająco wyćwiczone. Potrafiła być urocza i troskliwa, a niedługo później kąsać, drapać i doprowadzać w pozytywnym sensie na skraj wytrzymałości.
 Chciał osiągnąć dobry balans pomiędzy wcześniejszym pragnieniem dominacji, agresją instynktów dzikiego, wygłodniałego zwierza, a spokojem i czułością, która jej się należała. Kolejne ruchy bioder Nakashimy znów odznaczały się wcześniejszą siłą, wchodził w nią cały, jak najgłębiej, pod innym kątem niż wcześniej. Odmienne od tego pierwszego ataku było także tempo – znacznie szybsze, może nawet nieznacznie bardziej od tego, które wykorzystał przy płytszych ruchach. Musiał też oprzeć ręce nad jej głową, żeby utrzymać stabilność przy obecnej pozycji. Wraz z każdym pchnięciem przyciskał ją własnym ciałem do podłoża, gwałtownie, agresywnie. Rekompensowały to delikatne pocałunki składane na smukłej szyi, westchnienia kierowane niemalże do jej ucha. Co jakiś czas podgryzał skórę, przysysał się na chwilę, niewątpliwie również zostawiając jej na pamiątkę kilka malinek. Składał swoje podpisy niczym swoistą formę kontraktu, na którym brakowało już tylko jego pieczątki. Żeby przez najbliższe kilka dni pamiętała o nocy zaczętej tak niewinnie i nieoczekiwanie. Żeby nie miała złudzeń, że to naprawdę się wydarzyło.

@Itou Alaesha
Nakashima Yosuke

Seiwa-Genji Enma, Ye Lian, Itou Alaesha and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

Itou Alaesha

Pią 13 Wrz - 14:00
Alaesha czuła się przy Yosuke tak swobodnie, tak prawdziwie. Wyzwalał w niej dobre i czyste emocje z czasów, gdy większość jej problemów kręciła się wokół szkoły i domu. Do momentu, gdy była Eshą, a nie jedynie Alaeshą czy Panią Itou. Uwalniał emocje sprzed czasów, gdy świat opadł na nią swoim ciężarem i przygniótł młodziutką kobietę, zmieniając nie do poznania jej wnętrze na lata, a i zostawiając trwałą zadrę na reszcie istnienia.  Przy nim wracała myślami do beztroski, do ucieczek z niepotrzebnych zajęć, do wymykania się na pociąg do Sawy czy autobus do innej części miasta. Nigdy nie powiedziała mu co do niego czuła, a i on raczej się z nią droczył, nie biorąc nadto serio. Tymczasem spotkania z nim były na tyle wyjątkowe i tak bardzo ją do niego ciągnęło, że nie chciała tego przerywać — przynajmniej do czasu, gdy zaczęła stawać się kimś, kim zostawać nie chciała, a musiała, by przetrwać. Dzisiaj ich wcześniejsza znajomość dała się poznać jako szczerą i wyjątkową — pewne odczucia względem Nakashimy pozostały niezmienione, stąd tak łatwo było jej z nim rozmawiać, przekomarzać się, dać się przenieść na kanapę, ugotować kolację, pozwolić mu odprawić swoje magiczne obrządki, przywalić porządnie poduszkowym gradem, a potem całować, rozbierać i chcieć więcej. Jako dorosły był inny, ale nie mniej fascynujący, pociągający i wpływający na zmysły Eshy. Czy w ogóle była w stanie się nim nasycić? Z pewnością było to zdecydowanie prostsze, gdy nadał ich zbliżeniu szybszego tempa. Był oszałamiająco blisko, ciało przy ciele, silny, rozgrzany, a gdy wtykała nos w okolice jego szyi, czuła przyjemne drzewne nuty już pewnie dawno zaaplikowanych perfum, które teraz w wyniku ciepła zaczęły oddawać swoje ostatnie tchnienie. Gdy tylko mogła, błądziła dłońmi o jego ciele, czując to przyjemną miękkość i delikatność skóry pod palcami, to twardość wywołaną napięciem mięśni, a kiedy indzie szorstkość blizn czy dłoni kojarzącą się zmysłom z teksturą świeżo ściętego drewna. Oplotła go nogami, starając się tylko nie naruszyć opatrunku z jednej strony i żarliwiej przyciskając do siebie z każdym pchnięciem. Chciała go czuć: całego w sobie, ciężar jego ciała, słyszeć jego pomruki i jęki, odurzać się jego zapachem, widzieć bezczelne spojrzenia, od których zapadała się w sobie. Zatraciła się w nim, była już zupełnie zgubiona. Najwyraźniej rzucił na nią jakiś urok, który właśnie wiódł ją na nieuchronną zgubę i spalenie żywcem w jego ramionach niczym oskarżoną o paranie się magią czarownicę na stosie o woni kadzidła. Gorzej, że wcale nie wierzyła w magię, co było nawet zabawne w kontekście zostania senkenshą i zobaczenia na własne oczy i odczucia na własnej skórze wielu niesamowitości. Potrafiła być naprawdę uparta w swoich przekonaniach, również tych dotyczących wiary. Bogowie opuścili ją ponad 12 lat temu i nie miała zamiaru ani ich więcej potrzebować, ani im więcej ufać. Lepiej było zburzyć ich świątynie w sobie i pogrzebać ich żywcem. Była mistrzynią w radzeniu sobie samej ze swoim życiem. Nie wierzyła w żadne świętości poza tymi, które sama dla siebie ustanowiła. 
Mhm, właśnie się nawracam. Na Ciebie. — Czy to, co mówiła miało sens? Dla Itou tak, dla Nakashimy niekoniecznie. Natomiast nie wymagajmy zbyt dużej logiki od rozpłomienionego umysłu kobiety, której nie dość że cudownie dogadzano, to której zmysły zwariowały na punkcie klęczącego przed nią seksownego nikczemnika. Tym razem poczuła intensywny zapach olibanum, choć nie miała dzisiaj na sobie tych perfum. Niejednokrotnie podczas odwiedzin w katolickich kościołach przyglądała się głównej ikonie, rannemu mężczyźnie na krzyżu, który w porównaniu do ich bogów miał niczego sobie sylwetkę. Nie pamiętała jego imienia, niemniej Yosuke i jego pobliźnione ciało wyglądało jednak zgoła lepiej i oferowało zdecydowanie więcej dobrodziejstw. 

Miał rację, wolniejsze tempo nie było dziś dla nich. Za bardzo się pragnęli, za bardzo byli stęsknieni, aby nie chcieć się wzajemnie pożreć. Do tego, gdy kochali się szybciej, brzmiał tak cudownie — niczym narkotyk powoli dozowany do krwioobiegu artystki, odurzając ją jeszcze bardziej. Jęknięcia rozkoszy z jego strony były największym z komplementów, jakie mógł jej w tym momencie zaoferować. 
Miał też rację w tym, że chciała mieć go trochę bliżej serca. Sam seks nie był wystarczający, chciała czuć się też blisko niego, co zagwarantował jej wpierw głębokim spojrzeniem w oczy, a potem aksamitnymi pocałunkami po delikatnej skórze szyi, będących cudownym kontrastem do energicznych pchnięć między jej udami. Cudownie łączył dominowanie nad nią z fragmentami czułości. Narzucona przez niego pozycja nie sprawiła jej najmniejszego problemu — rozciągnięte mięśnie pozwoliły nogom Eshy przysunąć się blisko jej własnej klatki piersiowej, a jemu wejść jeszcze głębiej do środka. Na ponowne, tym razem oczekiwane wtargnięcie, niemal krzyknęła z rozkoszy. 
Ja? To Ty jesteś... ach... boski... — Nie żeby chętnie nie posłuchała więcej komplementów, ale właśnie o byciu idealną mówił facet jawiący się Itou w tym momencie niczym cholerny bóg seksu i spełnienie jej długo niezaspokajanych pragnień. Czuła go tak niesamowicie intensywnie, a serwowane na zmianę pocałunki i malinki doprowadzały ją na skraj. 
Yosu, chcę na górę. — Powiedziała cicho w kierunku jego ucha wraz z wydychanym powietrzem. Przyszpilił ją do podłoża tak, że sama nie miała możliwości zmiany pozycji. Wcale na to nie narzekała — wręcz przeciwnie, zaczęła się czuć coraz lepiej. Aż za dobrze. Wchodził w nią tak głęboko i mocno, czego brakowało jej od zbyt wielu miesięcy. Pożądanie powoli brało górę i to był ostatni moment, żeby jeszcze coś zmienić. Głośne jęknięcia zastąpił cichszy, ale coraz cięższy oddech.
Inaczej doj... — Nie chciała jeszcze kończyć. Wprawdzie dla niej nie musiał to być żaden koniec, a dopiero ewentualny początek serii nagłych i przyjemnych odczuć. Niemniej mogła tym samym pociągnąć go za sobą i wypalić z nich wszystko do cna. Wbiła paznokcie w miękką skórę jego pleców i niekontrolowanie przejechała nimi od łopatki, kończąc na boku. Chyba zbyt mocno.
P-przepraszam! — Drugą rękę już tylko wczepiła w skórę, przytrzymując go bliżej. Oddech Eshy urywał się jeszcze bardziej, opadając ciepłem w zagłębieniu szyi i ramienia Nakashimy. To był ostatni moment, aby coś zmienić, inaczej niechybnie dojdzie. Mógł pozwolić jej na nadanie im wspólnego tempa, a mógł też pozwolić się jej spalić, a dopiero później wziąć na górę. Zmusić do bycia aktywną, gdy każdy ruch w górę i w dół będzie po tysiąckroć zwielokrotniony. Na co jednak się zdecyduje? Po tym diable mogła spodziewać się już chyba wszystkiego.

@Nakashima Yosuke
Itou Alaesha

Seiwa-Genji Enma, Ye Lian and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

Sponsored content
maj 2038 roku