POKÓJ DZIENNY - Page 6
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Itou Alaesha

Nie 18 Sie - 18:47
First topic message reminder :

POKÓJ DZIENNY

POKÓJ DZIENNY - Page 6 O9PzG9c

Duży salon zajmujący większość parteru. Centrum całego domu, w którym Itou najczęściej przebywa w czasie wolnym oraz gdzie przyjmuje gości. To otwarta przestrzeń, która płynnie łączy się z kuchnią, a skąd można też szybko przejść bezpośrednio do pracowni lub łazienki dla gości. Korytarzem w lewo można dojść do galerii, a schodami po prawej stronie wejść na piętro. Przestronny, przytulny i przepełniony jasnym światłem. Urządzony w drewnie i w dominującym zielonym kolorze — czy to jako farba na ścianie, czy to jako zieleń liści wystających z licznych doniczek. Dookoła wisi wiele własnoręcznie namalowanych obrazów, a na środku salonu na tatami stoi niziutka kanapa, stolik i wygodne poduszki do siedzenia.



Ostatnio zmieniony przez Itou Alaesha dnia Sro 28 Sie - 16:03, w całości zmieniany 2 razy
Itou Alaesha

Matsumoto Hiroshi ubóstwia ten post.


Nakashima Yosuke

Pią 13 Wrz - 19:53
 Dawniej wszystko zdawało się być łatwiejsze, jednak czasy, w których największych stresów dostarczał egzamin w szkole i to, czy koleżanka nie wyśmieje cię za posłanie w jej kierunku zbyt miłego uśmiechu dawno minęły. Nakashimie wydawało się, że gdzieś przez te lata zatracił resztkę swojego niegdysiejszego siebie – teraz dopiero miał dowód, jak bardzo się mylił. Nie wiedział tylko czy ten stan rzeczy się utrzyma, jak długo potrwa, kiedy to wszystko przeminie, a on wróci do szarej, zimnej codzienności. Na razie nie musiał się tym przejmować. Póki co mógł jeszcze czuć się dekadę młodszy i czerpać wszelkie korzyści z zachodzących w mózgu reakcji odpowiadających za jego poczucie szczęścia. Był skupiony na tym i na Eshy, na aktualnej chwili, ciesząc się nią w pełni.
 Nie powiedziałby, żeby był chociażby blisko bycia boskim. Nie dlatego, że nie chciał nic ujmować któremukolwiek kami czy samemu się do nich porównywać, raczej nie chodziło także o kwestię skromności. Po prostu wiedział, że niektóre rzeczy mógłby robić lepiej, że część z nich zapomniał na przestrzeni lat, że musiałby nabrać wprawy na nowo. Było wiele czynników, które w jego opinii psuły część efektywności, którą mógłby osiągnąć, gdyby się ich pozbyć. Przede wszystkim nie był w pełni sił, a długa przerwa dokładała swoje pięć jenów.
 Chcieć to sobie Itou mogła. Inną kwestią było, czy Yosuke na to zezwoli – teraz nie miała innego wyboru niż bycie na jego łasce. Za pastwienie się nad nim, droczenie i przeciąganie wszystkiego do tego stopnia, by potem jeszcze prosić o pomoc, nie powinna dostąpić tej przyjemności i spełnienia jej zachcianki. Z drugiej strony, jeśli ona dojdzie, to i jemu będzie do tego o wiele bliżej. Nie był chyba w stanie powstrzymać się przed tym na długo. Zbyt dawno nie czuł tego wyjątkowego poczucia spełnienia, zatracenia się w przyjemności. Z każdym kolejnym mocnym ruchem bioder czuł też rosnące zmęczenie. Zaśmiał się cicho. Nie. Nie będzie miała tak łatwo. Chciała się z nim droczyć, podskubywać, dopiero co robiła wszystko, byle tylko nadal pozostawał częściowo ubrany. Triumfalnie pozbyła się reszty własnej bielizny, patrząc na niego tak bezczelnie i z góry. Jeszcze nie zakończyła swojej kary.
 – Taki przecież jest cel, Esha – wydyszał jej do ucha, którego płatek chwilę później przygryzł. Za wszystkie przewiny, których się dopuściła, wyrok był jeden: rychły koniec spowity w intensywnej przyjemności. Po nim, jeśli by jeszcze miała na to siły, mogłaby już robić co jej się podoba. Nie zaprzestał więc nawet na chwilę głębokich, szybkich pchnięć, szykując się na zapoznanie z kolejną reakcją jej ciała.
 – Nie szkodzi – odparł chwilę po tym, gdy przeprosiła, zapewne za zadrapanie, które zamiast falą bólu, przemknęło po nim iskierkami kolejnej przyjemności. Rano pewnie czerwone smugi będą szczypały, lekkie ranki przypomną o sobie za każdym razem, kiedy otrze się o nie materiał koszulki. – Lubię to.
 Uniósł się znad jej szyi na tyle, by móc obserwować jej śliczną, rumianą twarz. Nikczemnik i szubrawiec ze stosownym dla tych określeń uśmiechem jeszcze bardziej przyspieszył ruchy bioder, nadając pchnięciom iście zawrotnego tempa. Nie zamierzał dawać się żadnym podstępom. Trafiłaby na górę i co? Znów zaczęłaby się droczyć, tchórzyć, może nawet uciekać przed orgazmem. Bo znowu by się denerwowała. Nie, nie. Musiała tego zaznać teraz, zgodnie z pokręconym, wymyślonym na kolanie kodeksem karnym.
 Dopiero, gdy faktycznie stało się to, co zapowiadała, cofnął biodra po wykonaniu jeszcze kilku silnych pchnięć. Wymagało to całych pokładów jego siły woli, bo doznania, które zaczęła mu zapewniać, były nieziemsko intensywne. Wystarczyło parę chwil, żeby i on szczytował, a jeszcze przez chociaż kilka minut chciał tego uniknąć. Potrzebował momentu na uspokojenie się, ale to wcale nie oznaczało, że Alaesha zostanie pozostawiona sama sobie. Może Nakashima faktycznie chciał się nad nią jednak trochę popastwić, bo znów wsunął w nią dwa palce, poruszając nimi w akompaniamencie wydawanych przez kobietę dźwięków. W końcu jednak odpuścił, żeby mu jeszcze przypadkiem nie zemdlała i mogła zaczerpnąć parę głębszych wdechów.
 Zmienił pozycję, żeby móc ułożyć jej nogi w wygodniejszy dla niej sposób. Był pod niemałym wrażeniem tego, jak była rozciągnięta i już kiełkowały myśli, co jeszcze potrafiłaby zrobić. Rozważania musiały jednak zostać odłożone na inny czas. Objął ją, żeby ułatwić sobie kolejne dzisiejszej nocy przeturlanie. Znów leżał na plecach pod nią, oddychając ciężko. Żeby wciągnąć ją na siebie, potrzebował już całkiem sporo włożonego w to wysiłku, ale przynajmniej była tam, gdzie chciała. Odpokutowała swoje przewiny i teraz mogła spełniać własne zachcianki.

@Itou Alaesha
Nakashima Yosuke

Seiwa-Genji Enma and Itou Alaesha szaleją za tym postem.

Itou Alaesha

Sob 14 Wrz - 1:14
Cholera, z tym też miał rację. Czy nie po to uprawiało się seks, żeby mieć z tego przyjemność? Nawet jeśli trochę pospieszną? Kiedy ona ostatnio aż tyle razy przyznała komuś rację? W myślach, bo w myślach, ale jednak. Gdyby się z nim prawdziwie nie zgadzała, to dobrze by o tym wiedział.
Do tego brzmiał tak pociągająco, gdy zwracał się do niej tym młodzieńczym zdrobnieniem, gdy znajdowali się w zupełnie dojrzałej i nieprzyzwoitej sytuacji. Jak go nie uwielbiać?
Ty draniu! — Myśli i słowa Alaeshy często się ze sobą rozmijały, jednak wprawne oko i ucho mogło bez problemu dostrzec różnicę. Uderzyła go lekko przymkniętą pięścią w ramię. Była zdana na jego łaskę, a on to niecnie wykorzystywał. Aczkolwiek czy właśnie nie na to mu pozwoliła wcześniej? Czy nie to pozwalało kobiecie odpłynąć, puszczając kontrolę? Dorosła Pani Itou, która trzymała swoje życie w dostatecznych ryzach, w końcu nie musiała, a nawet nie mogła o czymś zdecydować. Cóż za miła odmiana... Samo to sprawiło, że postawiła solidny krok we wspinaczce na szczyt, a każde kolejne słowa kochanka tylko pogarszały, a raczej polepszały sprawę. Jego gorący oddech przy uchu doprowadzał ją do szaleństwa. Może to i dobrze, że nie zwalniał tempa, bo gdyby teraz zaprzestał swoich działań, to chyba postradałaby już nadwyrężone zmysły, podpowiadające jej mnogość wszelakich wrażeń. W kakofonii odczuć skupiła się jednak na Yosuke, który sam w sobie oferował pełną paletę różnorodnych wrażeń. Krótkie, niby błahe, ale jakże aluzyjne Lubię to niespodziewanie przeważyło szalę.
Motto, motto, motto... Yamenaide... — Więcej, nie przestawaj — pod koniec szybko zmieniła zdanie, poszeptują w powietrze zaklęcia — te akurat, choć mało magiczne, zazwyczaj działały. Wbiła mocniej palce w jego plecy, a paznokcie drugiej dłoni zahaczyła o tatami, drapiąc po macie i zaginając jej strukturę. Ten ślad miał zostać na trwale wtopiony w przestrzeń salonu Itou, każdorazowo przypominając artystce o niezwykłym przedstawieniu, którego oboje byli głównymi aktorami. Czuła jak nieuchronnie i rytmicznie zaciska się wokół jego członka, nie mogąc już zupełnie nic poradzić na nadciągającą falę tsunami, która miała na chwilę zmyć ją z powierzchni materialnego świata. Patrzyła mu tak długo w oczy, jak była w stanie. Z uchylonych szerzej ust wydobywały się głośne oddechy w kompozycji z równolegle wymawianymi, krótkimi głoskami: ach, ach, ach, ach, ach kończąc na finiszującym och! Dźwięki niosły się zdecydowanie wyżej niż wszystkie wcześniejsze, jednak Nakashima nie mógł mieć żadnych wątpliwości, że właśnie było Alaeshy nadwyraz dobrze, czego na dodatek sam był sprawcą. Wygięła plecy po raz ostatni w łuk, unosząc piersi ku górze, co tym mocniej zaprezentowało jej zgrabną i naprężoną w rozkoszy sylwetkę. Głowę natomiast odwróciła bokiem, pozwalając sobie na nic więcej ponad samo odczuwanie. Skoro tak bardzo zależało mu na tym, żeby skończyła, to i niech pozwoli jej spalić się do końca. Pragnienie to w zasadzie zostało szybko spełnione — cały pierwszy orgazm przeżyła na jego członku i gdy myślała, że to już koniec, ten jeszcze włożył w nią palce, powodując wydłużenie ekstatycznego stanu, wywołując kolejny pik w przedłużonej fazie plateau. Chciał ją zamęczyć. Chciał ją udusić z braku możliwości zaczerpnięcia tchu. Chciał żeby ochrypła z przeciągających się pojękiwań. Chciał, żeby było jej najlepiej, jak to tylko możliwe i całkowicie mu się to udało.
Nie dał jej jednak odpocząć, wciągając na dosyć mocno spóźnioną prośbę na siebie. Wiedziała jak teraz to będzie wyglądało — kilka kolejnych ruchów będzie połączeniem upojenia oraz intensywności na granicy psychicznego bólu. Nie zawahała się jednak aby wsunąć się na niego i opaść ciężarem własnego ciała, wydając przeciągłe mruknięcie. Po dojściu zwilgotniała jeszcze bardziej — z pewnością starczy jej to na drugą rundę. Przez dłuższą chwilę nie mówiła nic, jedynie powoli ruszając się w górę i w dół, podczas gdy kobiece ciało drgało, a przede wszystkim oplatającego go uda. Oczy miała cały czas przymknięte i po omacku oparła jedną dłoń o brzuch, a drugą o klatkę Nakashimy. Odchyliła głowę do tyłu i pozwoliła sobie po prostu go ujeżdżać, bez słowa, nie pytając o zdanie i wydając przez struny głosowe spokojne westchnienia. Mógł bezkarnie patrzeć na kolejne przedstawienie, jakie mu serwowała, sama się o niego zadowalając. Potrzebowała chwili dla siebie, aby móc doprowadzić się do porządku i przygotować. Yosuke wciąż nie skończył, czego nie mogła zostawić w taki sposób. W końcu otworzyła oczy. Spojrzała w dół chłodniejszym wzrokiem, spod w połowie przymkniętych powiek, z nutką wyrachowania kryjącą się w kąciku uśmiechu.
Jesteś z siebie zadowolony? — Zaczęła poruszać biodrami pewniej. Nie tylko w górę i w dół, ale również po szerszych okręgach, wspierając się mocniej na dłoniach. Wcześniej powiedział, że da jej wszystko, a jak na razie tylko ona wywiązania się z umowy wypalenia się do cna. Niech więc odda to, co było jej należne. Do ostatniego tchnienia, ostatniego dźwięku i ostatniej kropli. Nie miał dla niej litości, więc niech nie spodziewa się teraz po Alaeshy miłosierdzia. Już się nie wstydziła ani nie miała wątpliwości. Chciała patrzeć na to, jak w niej dochodzi. Przyspieszyła więc.
Nie ujdzie Ci to na sucho.

@Nakashima Yosuke
Itou Alaesha

Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.

Nakashima Yosuke

Nie 15 Wrz - 10:13
 Krótki, cichy śmiech przebił się pomiędzy pomrukami wskazującymi na to, że jest mu teraz bardzo przyjemnie. Do listy określających go epitetów doszedł teraz drań, jednak wcale się przed tym nie bronił. Najwyraźniej całkiem sobie zasłużył na takowe miano, a nie był to dobry moment na kłócenie się, że tak naprawdę to dobry z niego chłopak. Kiedyś może taki był, teraz się popsuł, zmieniając młodzieńczą niewinność przeplataną okazjonalnymi dwuznacznościami na całkiem dorosłą niepoprawność. Czego jednak oczekiwała w świetle wszystkich swoich przewin? Miał ją faworyzować, więc właśnie to robił. Dokonywał specjalnego traktowania poprzez bardzo specjalny, specyficzny rodzaj kary, a jednocześnie wprowadzał swego rodzaju nagrodę – nie można przecież było jedynie stosować negatywnych metod liczenia się z konsekwencjami.
 Nie przestawał, ani mu się śniło odciąć jej w tej chwili źródło doznań. Wsłuchany w szepty, każdy z głośnych oddechów, wykonywał kolejne ruchy bioder. Nigdy nie odpuszczał, jeśli miał do zrealizowania jakiś cel, a ten obecny był stosunkowo prosty. Dźwięki, którymi raczyła go Itou, wskazywały dość konkretnie na to, że był bliski ukończenia swojej misji. Może nawet zbyt dosłownie, bo kiedy zaczęła dochodzić, niemalże pociągnęła go za sobą, a wyrwanie się z pragnienia skończenia razem z nią stanowiło nie lada wyzwanie. Przesunął dłonią po jej brzuchu, od pępka aż do piersi, gdy tak kusząco wygięła się w akompaniamencie jęku. Nie dawał jej jednak zbyt mocno ostygnąć, zabierając się za przedłużenie tego, co czuła.
 Położył jedną dłoń na jej udzie, drugą zaś na biodrze, przejeżdżając po nim nieznacznie palcami. Pozwalał jej nadawać własny rytm, oddychając ciężko przez lekko rozchylone wargi. Od czasu do czasu wydobywał z siebie zduszone westchnięcie połączone z cichym pomrukiem. Obserwował ją, zatraconą przez chwilę, z odchyloną głową, wciąż jeszcze drżącą. Mógł się chyba spodziewać tego chłodu w oczach, kiedy już na niego spojrzała. Nie potraktował jej najłagodniej, nie przychylił się do prośby od razu – ale takie już było wojsko. Być może parę reguł kodeksu zostało zmodyfikowane, kilka paragrafów złamane, ale sama wspomniała, że być może chce być mu podległa. Nie powinna mieć mu teraz za złe, że po prostu wykonywał obowiązki.
 Przesunął krótkimi paznokciami po udzie Alaeshy, odchylając na moment głowę z kolejnym jęknięciem opuszczającym jego gardło, tym razem głośniejszym niż którekolwiek z poprzednich. Było mu dobrze, bardzo dobrze, zwłaszcza kiedy jej ruchy stały się pewniejsze, mocniejsze, pełniejsze. Do spełnienia brakowało mu już bardzo niewiele, a słowa, które do niego kierowała, tylko podsycały atmosferę. Nie odpowiedział jej – może przez jakąś skruchę, niemo próbując wybłagać tę litość, na którą nie zasługiwał, a może po prostu za bardzo już skupił się na tym, co czuł i nie potrafił zebrać myśli w cokolwiek sensownego.
 Obie dłonie Nakashimy powędrowały na pośladki Eshy. Patrzył jej w oczy, ale wzrok miał już wyraźnie przymglony. Znajdował się już na samej granicy, z której łatwo było spaść i pozwolić sobie na pogrążenie w fali doznań. Jeszcze trochę, odrobinę więcej, nieznacznie intensywniej. Zaczął mimowolnie wychodzić ruchami własnych bioder naprzeciw tych wykonywanych przez nią, przyciskać ją do siebie. Czuł, że zaczyna nieznacznie drżeć, czuł tak charakterystyczne mrowienie rozlewające się od podbrzusza i lędźwi po reszcie ciała.
 Wreszcie znów odchylił głowę, tym razem mocniej, zamykając oczy. Uniósł biodra ten ostatni raz, zaciskając mocno palce na jej ciele. Przygryziona dolna warga stłumiła przeciągłe jęknięcie. Czuł jak napina się chyba każdy z jego mięśni, jak nogi drżą intensywniej, ale jednocześnie jak ogarnia go zniewalająca, oszałamiająca fala niesamowicie przyjemnych odczuć wymieszana z lekką błogością. Zdecydowanie nie uszło mu na sucho. Itou przynajmniej dotrzymywała słowa w swoich groźbach.

@Itou Alaesha
Nakashima Yosuke

Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.

Itou Alaesha

Nie 15 Wrz - 15:11
Zaczęła wracać do siebie po dwóch falach, które przeszły gwałtownie przez całe ciało, rozlewając się pod skórą niczym wzburzona morska woda. Smak soli cisnął się Alaeshy na język, który mogła wręcz zlizywać z rozgrzanych warg, tak silne wrażenia podpowiadały jej oszukańcze zmysły. Lubiła sól, ponieważ dodawała wszystkiemu smaku, tak jak i w tym momencie smakowało jej wszystko, co wspólnie robili. Yosuke nie dał jej wcześniej spokoju, zmuszając do zderzenia się z kolejnym przypływem. Tym co robił, dolał benzyny do wody, która cienką warstwą rozlała się po powierzchni skóry artystki, a podpalona rozpaliła Itou jeszcze mocniej — już nie tylko rumieńcem, a wręcz czerwonymi wypiekami palącymi zewnętrzne warstwy naskórka, ale chyba i całe trzewia.
Teraz jednak, w momencie chwilowego odpoczynku, gdzie w powolnych ruchach opadała to w górę, to w dół na swoim kochanku, czuła jak cienka, oleista warstewka benzyny dogasa, a łaknące więcej pożądanie tężeje pod skórą niczym świeży lód, którego odbicie Yosuke mógł zaznać w jej tęczówkach. Nie odpowiedział na zadane pytanie, co tylko podsyciło zapędy Alaeshy. Niegrzecznie było nie odpowiadać, szczególnie że ona starała się przecież udzielić odpowiedzi na każde z wypowiedzianych przez niego zdań — nawet jeśli sam przeszkadzał jej w mówieniu każdym kolejnym pchnięciem, na co niekontrolowane westchnienia uciekały przez jej usta. Uśmiechnęła się chytrze, patrząc na Yosuke z władczością. Teraz to ona miała nad nim przewagę, mogąc w tym momencie robić to, co jej się żywnie podobało, z czego oczywiście miała zamiar skorzystać. Widziała jak zatapia się w odczuciach, co kusiło, aby może jednak zwolnić, nie dać mu tak szybko tej przyjemności. Zabujała kilkukrotnie biodrami jeszcze w przód i w tył, wracając jednak po tym do mocniejszych pchnięć. Paznokcie z siłą przesunięte po jej udzie pozostawiły pięć czerwonych linii, cudownie paląc po skórze niczym liźnięcia płomyków. Ona też to lubiła. Lubiła też oddawać kontrolę, co nie znaczyło, że czasem nie przejmie całkowicie sterów, że nie zdominuje sytuacji, gdy będzie miała ku temu okazję. Teraz właśnie ją miała i nie zamierzała odpuścić, nawet kosztem późniejszej kary — choć aktualnie w jej słowniku kara i nagroda od Nakashimy występowały na tej samej pozycji jako synonimy. Pochyliła się nad nim, nie zaprzestając ruchów, by pogładzić rozgrzanymi palcami po policzku. Była cwana, bo właśnie teraz nie miał jak się jej odgryźć.
Dobry chłopak. — Bo na pewno nie grzeczny. Chwyciła jego policzki za pomocą kciuka i palca wskazującego, ściskając nieco skórę i unosząc wyżej podbródek. Musnęła go wargami, składając pocałunek niczym delikatny ruch motylich skrzydeł. Tak lekki, że aż drażniący. Bardzo kontrastujący z jej słowami i serwowanymi mu mocnymi posunięciami bioder.
W nagrodę albo i za karę — bo najwyraźniej żołnierz również miał problem z rozróżnianiem obu terminów — poczuła chwyt zatapiający się w skórę jej pośladków i wychodzący jej naprzeciw ruch bioder mężczyzny, na co musiała ponownie zaprzeć się dłonią o jego tors.
Teraz to Alaesha miała doskonały widok na sytuację. Cały ten obrazek stanowił doskonałą całość — boski facet spalający się z pożądania właśnie do niej. Jego odchylona głowa i przygryziona warga, narastające poczucie napinających się mięśni i drżenie — tym razem płynące od niego. Ukłucia przyjemności zaczęły rozbijać podskórną, lodową warstewkę poczucia kontroli. Każde kolejne pchnięcie brzmiało w uszach malarki niczym pęknięcie, raz po raz zmywając z twarzy Itou lisi wyraz, zamieniając go na powrót w rozchybotane pragnienie. Przyspieszony oddech Yosuke i jego nadciągająca przyjemność, podnieciła ją na tyle, że sięgnęła dłonią między własne uda, dotykając się łapczywie palcami. Chciała zobaczyć, jak kończy w niej i właśnie przepięknie to odegrał, sprawiając kolejne zwarcie w umyśle malarki. Wbijające się w kolana i skórę piszczeli tatami nie robiło jej już żadnej różnicy, a nawet dodawało niewielkich, miłych płomyków bólu. Zaczęła dochodzić po raz kolejny, nie dając mu odpocząć, nie pozwalając w spięciach mięśni, aby jego krew odpłynęła tak szybko. Przeciągle krzyknęła, dziwiąc się rejestrom własnego głosu. Ten raz był jeszcze lepszy niż poprzednie — tamte były jak niekontrolowane eksplozje, jak niewybuchy, które po prostu kiedyś musiały wystrzelić w wyniku otwartego zapalnika, a zbyt długiego pozostawania w bezruchu. Teraz prawdziwa fala niepohamowanej przyjemności rozlała się po niej z błogością, zmywając pchającą ją do wcześniejszego działania gwałtowność i pozostawiając tylko lekkie bąbelki spienionej fali — czyste spełnienie, rozkosz i ukojenie płynące z ramion Yosuke. Opadła na niego rozgrzanym ciałem zupełnie bez siły, z trudnością łapiąc oddech. Najwyraźniej po tylu latach oboje tego potrzebowali, w końcu realizując to, czego od tak dawna musieli pragnąć oboje. Ponownie odnalazła dłonią jego policzek, tym razem zupełnie łagodnie i pozostawiając ją tam na dłużej. W drugi policzek złożyła słodkiego całusa, nie kryjąc nachodzącego na usta radosnego uśmiechu.
Było naprawdę cudownie...

@Nakashima Yosuke
Itou Alaesha

Raikatsuji Yuzuha ubóstwia ten post.

Nakashima Yosuke

Pon 16 Wrz - 15:14
 Jej władczość, chwilowa dominacja i chłód były w jakiś sposób cholernie seksowne i podniecające. Jedyna osoba, której rozkazy przyjmował dotychczas bez zawahania, kwestionowania i buntu, że nikomu podlegał nie będzie, była jego szefem. Obecna sytuacja stanowiła odmianę i musiał przyznać przed samym sobą, że było to w pewien sposób miłe. Na pewno spróbowałby tego jeszcze raz, kiedy indziej, może nawet oddając jej więcej kontroli. Przed pełnym podporządkowaniem się raczej miałby opory, choć kto wie – może byłaby w stanie wywalczyć sobie całkowite posłuszeństwo?
 Przybrał najniewinniejszą minę, jaką tylko potrafił w tej sytuacji, słysząc ponownie jej głos. Teraz zdecydowanie zobaczyłby więcej Eshy w tej przywódczej roli. Wyobraźnia rozpalała się od myśli, jak dałaby sobie radę ze swoim „dobrym chłopakiem”, jego próbami zbuntowania się przeciwko tej nieoczekiwanej władzy, bycia bardzo niegrzecznym i wypełniającym polecenia zaledwie połowicznie, jeśli w ogóle. To ona musiałaby wtedy zastosować kary za niesubordynację, a jako artystka na pewno odznaczała się dużą dozą kreatywności.
 Miał wrażenie, że przygryzł wargę aż do krwi. Metaliczny posmak pojawił się na koniuszku języka, ale zatopiony w kolejnych nadciągających falach przyjemności nie odczuł już bólu, który zadał sobie własnymi zębami. Czuł jakby się rozpuszczał, zaczynając stanowić jedność z matą pod jego plecami, jakby zaraz miał stać się stałym elementem wystroju wnętrza zaraz obok zadrapań na tatami. Doznania próbowały go utopić i wyrwać ostatni dech z piersi, tym mocniej, kiedy Itou zaczęła ponownie dochodzić, zaciskającymi się mięśniami jeszcze bardziej potęgując całość odczuć. Ciężko było stwierdzić czy kiedykolwiek przeżył to tak intensywnie jak teraz. Tracąc jakąkolwiek kontrolę nad sobą, rozchylił wargi wydobywając z siebie zduszone hah mieszające się z kobiecym krzykiem. Zakręciło mu się w głowie i całe szczęście, że i tak leżał, bo w innym przypadku zapewne właśnie przegrywałby walkę z grawitacją. Był wyczerpany, ale jednocześnie tak nienaturalnie dla niego szczęśliwy. Gdzieś pojawiła się obawa, że ta chwila zaraz zniknie, wszystko okaże się snem kontrolowanym przez pogrywające z nim yurei. Ale nic się nie zmieniało. Nie było złośliwego śmiechu, kolejnej dawki bólu zadanej narzędziem tortur.
 Była Esha. Jego Esha.
 Objął ją obiema rękami, ostatkiem sił przyciskając do siebie i przytulając na tyle mocno, na ile jeszcze w ogóle był w stanie. Nie otwierał oczu w obawie, że jej tam nie zobaczy. Oddychał szybko, jednak starając się uspokoić, zaczął brać głębsze wdechy. Z początku trochę paliły w płuca, jak po bardzo długim sprincie albo zanurkowaniu pod wodą na dłużej niż zezwalała na to pojemność organu. Wreszcie jednak zaczął się do tego przyzwyczajać, stan stabilizował się, przyjemność rozmywała pozostawając nieuchwytnym wspomnieniem. Pozostawała jednak błogość i zmęczenie. I ciepło leżącego na nim ciała.
 – Przepraszam… – szepnął po głębokim westchnieniu. Ucałował ją w czoło, rozchylił lekko powieki, żeby spojrzeć na jej twarz. Zaczęły ciążyć nieznośnie, a płomień świecy dalej drążąc w wosku przestał dawać tyle światła na podłogę, skrywając Alaeshę w półmroku, którego wzrok Nakashimy nie był w stanie dobrze przebić. – Jeśli zbyt mocno… – dodał znowu zamykając oczy. Nie miał sił na nic. Nawet na przeniesienie się w jakieś wygodniejsze do spania miejsce. Tu i tak było dla niego wystarczająco, leżał w gorszych warunkach. Czuł, że odpływa i to wcale nie powoli. Bateria wyczerpała się w nim do reszty i wymagała ładowania. Plus był taki, że bezsenność nie miała nad nim aktualnie żadnej władzy. Minus natomiast objawiał się tym, iż nie mógł podzielić się na świeżo jakimikolwiek przemyśleniami czy wrażeniami. Przemyśleń zresztą nie posiadał. Jego mózg poszedł na krótki urlop już kilkanaście minut temu i nie zamierzał w najbliższej chwili powracać na stanowisko.

@Itou Alaesha
Nakashima Yosuke

Raikatsuji Yuzuha and Itou Alaesha szaleją za tym postem.

Itou Alaesha

Wto 17 Wrz - 13:33
Wtuliła się w Yosuke jeszcze bardziej, gdy objął ją ramionami. Wsłuchiwała się w jego oddech i powoli zwalniający rytm serca, samej przy tym powoli się uspokajając. Emocje zaczęły opadać i radość z tak prostej czynności, jak przytulenie zaczęła rosnąć. W tym momencie nie potrzebowała już niczego więcej. Oczywiście, miała jeszcze nadzieję na zaciągnięcie go do łóżka po raz kolejny. I kolejny, i może po raz dziesiąty też, a może i na stałe zaciągać go do sypialni, na podłogę, kanapę, kuchenny blat, pod prysznic, nie kończąc nawet na własnych czterech ścianach — jednak nie oszukujmy się, Alaesha była kobietą uczuciową. Mogła dać mu naprawdę wiele, jeśli będzie tego od niej chciał. Była czuła i kochająca, zadziorna i perwersyjna, uległa i dominująca, gorąca i chłodna — mógł przebierać w wersjach Eshy, brać i dostawać to, co na czym by mu zależało. Gdyby nie to wszystko, co kiedyś do niego czuła, to ten wieczór nie wyglądałby w ten sposób. Nie zaufałaby mu na tyle, nie oddała kontroli, nie poddała się tak bardzo emocjom ani przyjemności i z pewnością nie dostałby tego uroczego buziaka w policzek na zakończenie. Tym samym przytulenie się było naprawdę miłym zwieńczeniem wieczoru, a w zasadzie już nocy.
Niemniej... Czy on ją właśnie przepraszał? Zwariował? Rzeczywiście, wziął ją nagle i z zaskoczenia, jednak trudno powiedzieć, żeby jej się to nie podobało. Nawet jak na ich pierwszy raz. Jeśli kiedykolwiek wyobrażała sobie ich seks, to w jej głowie były on czuły, namiętny, ale raczej spokojny. Tymczasem rzeczywistość ich zweryfikowała, sprawiając że oboje pokazali nieznane sobie oblicza, a do tego identyfikując się z dwojgiem wygłodniałych zwierzaków.
Przecież powiedziałam, że było super... — Uniosła na powrót głowę i zobaczyła, że ma przymknięte oczy, a jego oddech jakby zwolnił.
Śpisz? — Dodała ciszej. Zasnął. W pierwszym momencie nie wiedziała, co o tym myśleć, aż wróciły do niej wspomnienia dzisiejszego wieczoru. Na dodatek całkiem długiego wieczoru. Przecież przyprowadziła go tutaj w marnym stanie, widziała też jego podkrążone z niewyspania oczy. Nie wspominając o ranionym boku, wciąż nie wiedząc, co rzeczywiście znalazło się pod opatrunkiem. Poza chwilą na zjedzenie ramenu nie dała mu odpocząć. Ups...!
Aczkolwiek przecież do niczego go nie zmusiła, a większość akcji samodzielnie popchnął do przodu. Ona tylko go pocałowała i usiadła na kolanach, prawda? W tym momencie to, co się wydarzyło, zdawało się Alaeshy czystą abstrakcją. Jednak nią nie było. Leżeli zupełnie nago na podłodze w jej salonie. Jeszcze przed chwilą kochali się jak szaleni. Aż do spalenia... Uśmiechnęła się na tę myśl, dochodząc do wniosku, że rzeczywiście Yosu wywiązał się z obietnicy. On również odpokutował swoje przewiny. Przez chwilę gładziła go delikatnie po policzku, na tyle powoli, aby go nie obudzić. Rany, to nierealne, że właśnie miała go tutaj i to całego dla siebie. Niech śpi i chociaż trochę odpocznie. Jaką byłaby gospodynią, nie pozwalając odpocząć swojemu gościowi? Gdyby nie padł jej tak na podłodze, to ugościłaby go jak należy — przygotowała pościel, rozłożyła kanapę, dała świeży i pachnący ręcznik i wręczyła nową szczoteczkę do zębów. Z pewnością wyciągnęłaby wysuszony podkoszulek, może posprzątała w salonie, żeby mógł spać w czystości i porządku, a nawet zasłoniła okna, żeby rano nazbyt szybko nie obudziło go słońce. Na ten moment jednak musiało mu wystarczyć tatami. Uchwyt, w którym dotychczas ją trzymał, nieco się rozluźnił, co znaczyło, że rzeczywiście musiał już spać. W końcu mówił jej o jakichś koszmarach, o lunatykowaniu w dziwne miejsca. Wczesnej miała nawet zamiar zamknąć wszystkie drzwi i następnie włożyć klucz do kieszeni. Nie miała (nie)stety na sobie spodni, więc plan się odrobinę zdezaktualizował. Ramię Ali oplatające go w pasie będzie musiało wystarczyć, aby go powstrzymać przed ewentualnym chodzeniem w nocy. Itou poczuła, jak robi się jej błogo i sennie. Sama już nie spała normalnie od... zbyt dawna. Tymczasem ciało Yosuke było ciepłe, a w jego ramionach czuła się przytulnie i jakoś tak bezpiecznie. Dawno się tak nie czuła.
Powinna wstać, ogarnąć się w łazience, może jednak przygotować mu tę kanapę do spania... ale nie, wolała nie psuć tej chwili. Przesunęła się trochę w bok, kładąc koło niego i nie opuszczając jego ramion. Sięgnęła kilku poduszek, które leżały najbliżej i ułożyła je koło niego. Ledwo też chwyciła koniuszkiem palców koc, który podczas walki na poduszki i tak już w połowie leżał na podłodze. Co za pobojowisko po sobie zostawili! Przyciągnęła koc do siebie, zarzucając go potem na nich oboje. Trudno, rano najwyżej będą w identycznym stanie połowicznego rozkładu i obolałych pleców. Esha przytuliła głowę do klatki piersiowej Yosuke i zarzuciła ochronnie ramię, przeplatając je przez cały tors i zaczepiając dłoń pod boczkiem. Nie pozwoli na to, aby już gdziekolwiek jej uciekł. Przez chwilę patrzyła jeszcze na rozedrgany płomień świecy odbijający się na suficie i nie wiedząc kiedy, również zasnęła.

Spała dobrze, głęboko, dużo lepiej niż przez wszystkie poprzednie noce razem wzięte. Pomimo zapewne później pory ich zaśnięcia, była to najlepsza noc, jaką miała od dawna. Koszmary próbowały kłębić się po kobiecej głowie, jednak zdawało się, że bliskość Yosuke skutecznie je odganiała. Albo tak działała ta świeca, która musiała palić się przez całą noc. Spałaby najchętniej dalej, gdyby nie to, że coś ją przebudziło. Przez okno wpadało już światło poranka, gdy poczuła drżenie pod dłonią, wciąż asekuracyjnie zawieszoną na boku Yosuke. Leżał teraz tyłem do niej i najwyraźniej śnił mu się koszmar, ponieważ mamrotał coś cicho do siebie, obejmując się własnymi ramionami. Biedaczek... Alaesha podsunęła się wyżej i uniosła na przedramieniu. Sama będąc dosyć zaspaną, zaczęła do niego mówić, chcąc go nieco ukoić.
Yosu, to tylko sen. Wszystko jest ok, wiesz? — Pogładziła go wpierw po drżącym ramieniu, chcąc delikatnie wybudzić z nocnej mary. Ucałowała kilkukrotnie kark i szyję, kończąc chwilowo na skroni.
No już, chodź tu do mnie. — Może nie uda im się już ponownie zasnąć, ale przytulić się po koszmarze mógł jak najbardziej.
Itou Alaesha

Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.

Nakashima Yosuke

Wto 17 Wrz - 14:15
 Ostatnie słowa Alaeshy dotarły do niego już jak przez mgłę. Nie potrafił już skupić myśli na składnej odpowiedzi ani nawet zmusić się do wypowiedzenia czegokolwiek. Mówiła, że było super, więc pewnie tak właśnie było – chyba by go nie oszukała, prawda? Sens pytania do niego nie trafił. Był tylko odległym dźwiękiem, który równie dobrze mógł rozbrzmieć już gdzieś we śnie. Pochłonęła go przyjemna ciemność, wyczekiwana od tak dawna. Zajechała go, kobieta jedna nikczemna. Ale to było coś pozytywnego, bo przynajmniej nie miał problemu z zaśnięciem.
 Koszmary przyszły mimo wszystko.
 Ciemne, opuszczone miejsce śmierdziało kurzem i wilgocią. Słyszał szczęk metalowego łańcucha, czuł lepką krew sączącą się z rozciętego łuku brwiowego, zalewającą oko, spływającą tuż przy kąciku ust. Metaliczny posmak na języku, ból całego ciała wynikający z napięcia mięśni, niewygodnej pozycji, ran, sińców. Tym razem ręce miał związane nad głową, a stopami ledwo dotykał podłoża. Stawy i kości błagały o litość, chwilę odpoczynku. Jak długo już tak wisiał?
 – Nic nie wiem – wyszeptał, a dźwięk przebił się do świata rzeczywistego, przeobrażając tam w ledwie zrozumiały pomruk, w który trzeba by było się wsłuchać dla zrozumienia przekazu. Wzdrygnął się zarówno w świecie prawdziwym, jak i koszmarze, kiedy delikatny dotyk Itou objawił mu się jako ostre szpony przesuwające się po ramieniu. Usłyszał za sobą groteskowy śmiech.
 – Wszystko jest ok. – Odległy głos Alaeshy brzmiący jak echo splótł się z niskim pomrukiem przypominającym warczenie dzikiego kota. Kobieta okrążyła go, pazurami przejeżdżając po plecach. Nie raniła, ale jej dotyk zdawał się palić jak sól sypnięta na świeżą ranę. Była jak drapieżnik, a jarzące się w mroku ślepia obserwowały ofiarę. Pojawiła się nagle przed nim, wyskakując gwałtownie, łapiąc go dłońmi za twarz. Kciuk rozmazał krew, tworząc wzorek na policzku, makabryczną barwę wojenną.
 – Śpiewaj albo pożałujesz – wysyczała wściekle, unosząc żeliwny pręt i traktując nim żebra Nakashimy. W świecie realnym zdawał się zwinąć jeszcze bardziej w kłębek. Z kącika oka pociekła łza. Oddychał szybciej, zaciskając palce jednej dłoni tuż nad swoim łokciem, a drugą obejmującą się ręką niemalże wbijając paznokcie w bok.
 – Puśćcie mnie. – Była ich ósemka, wiedział to. Zajmowali się różnymi rzeczami, niektórzy torturowali odmiennymi metodami, jedna i ta sama osoba na pewno wrzucała i wywlekała go z celi. Słyszał głosy większości z nich, ale w mroku nie widział za dobrze twarzy oraz sylwetek. Najbardziej charakterystyczna była ona. Wysoka, w jakiś sposób wręcz nieziemska, bawiąca się zadawaniem mu bólu. Jej paznokcie potrafiły ciąć ciało jak ostrza. Zamachnęła się z zamiarem wbicia ich w klatkę piersiową.
 Obudził się gwałtownie, od razu odsuwając jak oparzony, siadając i łapiąc nadgarstek dłoni, która go dotykała. Mocno, za mocno. Na jego twarzy malowała się mieszanka przerażenia i dezorientacji, kiedy wpatrywał się pustym, wystraszonym wzrokiem w Itou. Zdawał się jej nie dostrzegać, rozszerzone źrenice nie reagowały jeszcze prawidłowo na poranne światło wślizgujące się do pokoju. Wreszcie obrócił lekko głowę, omiatając wzrokiem najbliższą okolicę. Pobojowisko z miękkich poduszek, stolik, unoszące się jeszcze w powietrzu resztki wonnego kadzidełka, donice z zadbanymi, bujnymi roślinami. Nie obdrapany magazyn, w którym nie chciały mieszkać nawet szczury, nie zawilgocona cela w podziemiach, nie pustostan nad rzeką. Twarz Eshy, której nadgarstek ściskał mocniej niż poprzedniego wieczoru.
 Kiedy powrócił do niej wzrokiem, już spokojniejszym, normalnym, rozchylił usta jakby chciał coś powiedzieć. Ostatecznie tylko puścił jej rękę i opadł plecami na poduszkę, przesłaniając twarz dłońmi. Przetarł palcami po skórze, jakby chciał ściągnąć z siebie resztki koszmarnej pajęczyny, pozbyć się tego, odrzucić na bok i nie wracać. Cholera, byle nic jej nie zrobił w tym ataku PTSD. Pojawiało się również pytanie – czy robił to nadal, czy raczej znów. Zupełnie jak przed ośmioma laty. Obrócił się na bok i objął ją w pasie, opierając czoło o jej klatkę piersiową. Odetchnął głębiej. Początkowo wdech zadrżał, ale przy wydechu był już spokojny. Nie działo się nic złego. To tylko kolejny koszmar.

@Itou Alaesha
Nakashima Yosuke

Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.

Itou Alaesha

Wto 17 Wrz - 17:16
Nie spodziewała się tak silnej reakcji z jego strony. Starała się go obudzić najłagodniej, jak potrafiła. W końcu każdorazowe wyrwanie człowieka z objęcia koszmaru było niczym wysunięcie głowy spod powierzchni wody z nagłym i bolesnym chwytaniem powietrza w płuca. Przynajmniej tak sama Alaesha odczuwała wybudzanie się z nocnych horrorów podsuwanych jej przez własny umysł czy to niecne duchy lubiące pogrywać z jej uczuciami. To niestety nie wystarczyło, aby zapewnić Yosuke możliwie spokojną pobudkę. Może wystarczyło, żeby zaczęła do niego mówić? Chyba postąpiła niemądrze, wszak osoby lunatykującej nie należało budzić, a zaprowadzić spokojnie do łóżka. Być może z Nakashimą w tym momencie należało postąpić podobnie? Uderzył ją szybko przebłysk jego gwałtownej reakcji na moście. Przestraszyła się go wtedy i to wcale nie na żarty. Teraz nie zlękła się, ale na pewno zmartwiła. Z jego pomruków zrozumiała tyle, że śniło mu się jakby przesłuchanie, że czegoś nie wiedział i chciał być puszczony na wolność. Choć mogła sobie tłumaczyć, że każdemu mogło się zdarzyć takie wyrwanie ze snu, to w jego przypadku było to jakieś mocne, przerysowane, naznaczone bólem i strachem. Szarpnął się tak mocno, raptownie odsuwając i zsuwając tym samym część koca i z siebie, i z niej. Spojrzała zaskoczona na mocny zacisk męskiej dłoni na nadgarstku i na nieprzytomne oczy Nakashimy, jakby przez moment wciąż tkwił w sennej rzeczywistości. 
Hej, Yosuke? — Powiedziała cicho, próbując tym razem głosem przywrócić go do świata. Choć wiedziała, że nie ma z tym nic wspólnego, to zakuło ją, że odsunął się z takim wstrętem właśnie od niej. Szczególnie po tym, co działo się w nocy... Dalej jednak bardziej martwiła się o niego, gdy w świetle poranka więcej blizn ukazało się oczom Itou. Co ten facet ze sobą robił przez te dwanaście lat? Co trzeba robić, żeby nabawić się aż tylu ran? W końcu blizny powstają ze zranień, których musiał raz po raz doznawać na własnej skórze. 
Na szczęście w końcu się ocknął, opadając na poduszkę i rozcierając twarz. Chyba jej wcześniejsze słowa mimo wszystko do niego dotarły, bo już po chwili oplótł ramiona w jej talii, ściskając na tyle mocno ostatnie z żeber, że nieco zabrakło jej tchu. Poczuła jego wyraźny oddech na własnej, nagiej piersi, podczas gdy koc zupełnie bezwstydnie odkrywał część ich sylwetek — jakby nie rozumiejąc, że sytuacja wygląda trochę inaczej niż wczoraj. Niemniej, ach, jak miło było znowu mieć go blisko. Taki był ciepły i już jakiś  znajomy pod opuszkami palców.
Już dobrze. — Objęła go jednym ramieniem przez plecy, gładząc po skórze naznaczonej wyraźnymi rowkami i wypukłościami. Czymś czego we wczorajszym ferworze nie zdążyła zarejestrować. Drugą dłoń wsunęła w zmierzwione, czarne kosmyki — inaczej niż robiła to przy blasku świecy, gdy z pożądaniem chciała go do siebie przyciągnąć. Teraz dotyk był łagodny i troskliwy. Przeczesywała włosy, powalając im się przelewać między palcami. 
Co Ci się śniło?

@Nakashima Yosuke
Itou Alaesha
Nakashima Yosuke

Wto 17 Wrz - 18:07
 Kiedy budził się sam, równie gwałtownie co teraz, przynajmniej nie miał kogo przypadkowo zaatakować w resztkach sennych majaków, czując ostatki zagrożenia płynącego z wyimaginowanej sytuacji. Siadał na łóżku i po krótkiej chwili opadał na nie, zrywał się z krzesła czy fotela, żeby zaraz oprzeć o ścianę, odruchowo sięgał w kierunku broni, zwykle znajdującej się gdzieś w zasięgu ręki. Koszmary wydawały się być tak prawdziwe. Wokół jednak nie walały się przedmioty, którymi ktoś próbowałby mu zadać rany, nie znalazł się w innym miejscu, a być może w żadnym miejscu na ciele nie pojawiło się osiem świeżych ran, otarć, śladów po przypaleniu  czy sińców. Były najwyżej te, które w nocy sprezentowała mu Itou.
 Mógł odetchnąć. Oszalałe serce ochłonęło, zaakceptowało, że nie wyskoczy nagle z pełnej żeber klatki, bo i nie miało już powodu. Pozostały jedynie obawy o samą Alaeshę, ale nie wyrażała żadnych pretensji względem jego zachowania, a jedynie starała się go uspokoić. Jej dotyk był przyjemny, łagodny i pełen ciepła. Rozluźnił nieco ten uścisk – przecież nigdzie mu nie ucieknie, była tu obok, dla niego. Nie przeraziła się tym, jak wygląda w pełnym świetle, tym, że znów nagle niemalże ją zaatakował. Nie zasługiwał na tyle dobra, ale dostawał je mimo to.
 – Ciemny magazyn. Wisiałem, ręce związane łańcuchem. Stopami ledwo dotykam zimnej podłogi. – Mówił cicho, w gardle miał jakąś suchość, przez którą jego głos wydawał się być nieznacznie zachrypnięty. Wydawało mu się, jakby wciąż jeszcze czuł resztki chłodnego metalu oplatającego nadgarstki. – Wysoka kobieta, oczy płonące w mroku. Paznokcie jak ostre noże, którymi wydrapywała rany. Każdy dotyk palący jak ogień, jakby posypywała te rany solą. – Równie dobrze mógł po prostu powiedzieć tortury zamiast wdawać się w szczegóły, zamartwiać ją jeszcze bardziej. Widocznie chciał powtórkę z rozrywki. Wyznać szczerze wszystko, co roiło mu się w głowie, żeby zostać porzuconym w obawie, do czego mogło w końcu doprowadzić jego psychiczne skrzywienie. – Zadawała pytania, ale nie znałem odpowiedzi. Drwiła, nie wierzyła. Po każdym pytaniu uderzenie. Łamiące się żebra. – Zdawał się nie potrafić lub nie chcieć mówić dłuższych zdań. Jakby w jak najmniejszej ilości słów chciał zawrzeć wszystko, co miał do przekazania. Ton miał chłodny i obojętny, jakby po tym chwilowym ataku gwałtowności, po opadnięciu emocji już nie obchodziła go przyczyna wybuchu. Przecież to tylko sen. Jeden z wielu, podobny do tych, które miał już kiedyś. Może to zapowiedź czegoś, co miało się dopiero wydarzyć, a może zwykła kpina jakiegoś nadprzyrodzonego bytu. Może jego wyobrażenia o tym, do czego doszło w miesiącu, który wyparował z jego wspomnień. Coś, co po latach wytknęła mu wyobraźnia na podstawie dawnych analiz lekarskich, których nasłuchał się w szpitalu, kiedy znaleźli go po porwaniu. Ale dlaczego to wracało po takim czasie? – Krew cieknąca z brwi, do oka, do ust. Metaliczny smak, wilgoć w powietrzu. Chciała mnie przebić na wylot pazurami.
 To nie był jeszcze najgorszy wariant powtarzających się koszmarów. Przechodził przez różne formy tortur, w każdym śnie inne, powtarzające się, ale nigdy nie jednakowe dwa razy z rzędu. Najgorsze było chyba uczucie topienia się, gdy leżał głową w dół i polewali mu wodą twarz, na którą zarzucono jakąś szmatę. Albo gdy wsadzali mu głowę do wypełnionego cieczą wiadra na tyle, żeby zaczął się dusić. I wbijanie małych, bambusowych zadr pod paznokcie. W obliczu tego, uderzenie metalowym prętem czy wbijające się ostrza nie były takie złe.

@Itou Alaesha
Nakashima Yosuke
Itou Alaesha

Wto 17 Wrz - 19:09
Niezmiennie gładziła go po czuprynie i plecach. Chciała żeby odetchnął, wrócił do siebie po tym koszmarze, który wrył się solidnie w pamięć. Musiał zrobić na nim na tyle wrażenie, że w szybkich, żołnierskich słowach był w stanie przekazać jej praktycznie całość. Niemal jakby składał raport. Jednak nie byli teraz w takiej sytuacji, aby miał jej podlegać, to nie tego typu chwila. Pewnie mógł z taką łatwością wystrzelić się z potwornych, nocnych wspomnień z samego faktu, że był świeżo obudzony. Wciąż jeszcze jakby zaspany i nie do końca obecny, wtulony w nią. Alaesha sama dużo szybciej zapominała o własnych koszmarach, już w kilka chwil nie mogąc przypomnieć sobie szczegółów, o ile mara nie była wyjątkowo uciążliwa lub powtarzająca się, jak to było w jej przypadku. Wspomnienie szybko rozmywało się w codzienności, a odpowiednie słowa przestawały cisnąć się na język, by opisać widziadło. 
Dalej czuła jego oddech, już spokojniejszy. Również ciało Yosuke już nie drżało, co robiło jeszcze tuż przed pobudką. To dobrze. To dobrze, że potrafił się przy niej uspokoić. Sięgnęła ręką do koca, aby przykryć ich oboje, żeby niepotrzebnie nie marzli, żeby mogli się schować we dwoje w swoim małym mikroświecie, nie musząc go jeszcze opuszczać. 
Tak długo go nie widziała, a jakoś nie potrafiła być wobec niego obojętna. Czysto hipotetycznie tylko się ze sobą przespali, choć na razie wszystko wskazywało na to, że było to coś więcej. Przynajmniej dla Eshy. Wczorajszy wieczór był dla niej zbyt wyjątkowy, aby mogła o nim myśleć jako o jednorazowej przygodzie. Aczkolwiem może nie powinna się tak od razu angażować, próbować opiekować Yosuke jakby niemal należał do niej? Nie mogła jednak nic na to poradzić, po prostu chciała być przy nim, przynajmniej do kiedy jej na to pozwalał.
W takim razie chyba rytuał i świeca nie były wystarczające. Choć w sumie ja spałam jakby lepiej. Aczkolwiek nie wiem, czy to zasługa świecy. — Powiedziała w momencie, gdy myślała, że już przerwał swoją opowieść, którą jednak już za chwilę kontynuował. Wsłuchiwała się w jego głos, chłodny, beznamiętny, po prostu dziwny jak na Yosuke, którego znała. Do tego ta forma, jakby ledwo co przeżył to, co się wydarzyło we śnie, a nie opowiadał tylko o tym, co widział pod zamkniętymi powiekami. Na płynące słowa nie mogła nie przytulić go jeszcze bardziej. Ugięła niego nogę w kolanie, zahaczając nią o biodro Nakashimy. Chciała go zarówno otulić, jak i dodać trochę otuchy, choć był to tylko sen, prawda? Zaczęła jednak w to wątpić, gdy słyszała coraz bardziej szczegółowe opisy. Krew, tortury, łańcuchy i magazyny. Cholera, przecież wczoraj na moście mówił, że często budzi się w jakichś opuszczonych magazynach. Może miał bujną wyobraźnię? Może miał chroniczne problemy ze snem, a może... w końcu te rany... Może odtwarzał w głowie coś, od czego powstały?
To był sen czy może... wspomnienie? — Dodała z lekkim wahaniem. Najwyżej ją wyśmieje, zaprzeczy, zapyta skąd jej takie głupoty do głowy przychodzą. Podsunęła pod głowę jeszcze jedną z leżących obok poduszek, aby móc łatwiej spoglądać na Yosuke. Czekała w niepewności, co jej na to odpowie. Uspokoi ją czy może wręcz przeciwnie — uchyli rąbka tajemnicy, dlaczego był cały okryty bliznami?

@Nakashima Yosuke
Itou Alaesha
Sponsored content
maj 2038 roku