Duży salon zajmujący większość parteru. Centrum całego domu, w którym Itou najczęściej przebywa w czasie wolnym oraz gdzie przyjmuje gości. To otwarta przestrzeń, która płynnie łączy się z kuchnią, a skąd można też szybko przejść bezpośrednio do pracowni lub łazienki dla gości. Korytarzem w lewo można dojść do galerii, a schodami po prawej stronie wejść na piętro. Przestronny, przytulny i przepełniony jasnym światłem. Urządzony w drewnie i w dominującym zielonym kolorze — czy to jako farba na ścianie, czy to jako zieleń liści wystających z licznych doniczek. Dookoła wisi wiele własnoręcznie namalowanych obrazów, a na środku salonu na tatami stoi niziutka kanapa, stolik i wygodne poduszki do siedzenia.
Matsumoto Hiroshi ubóstwia ten post.
– Jeśli się nie podoba, zawsze możesz go zdjąć. – Przesunął palcami po krawędzi kołnierza munduru, delikatnie łapiąc fragment materiału pomiędzy kciuk i palec wskazujący, pociągając go nieznacznie i tym samym poprawiając. Dalej się droczył, podpuszczał, może nawet sprawdzał czy faktycznie w ramach sprzeciwu wobec traktowania tak, jakby już była Nakashimą rozbierze się z podebranego elementu ubioru. Byłaby to co prawda całkiem spora szkoda, bo jednak nie wiedział jak to jest rozebrać kogoś z własnego munduru, a praktycznie na wyciągnięcie ręki miał do dyspozycji odpowiedź. Potrafił być dość cierpliwy i powstrzymać się przed sprawdzaniem od razu.
Drapieżny uśmiech nikczemnika był jedyną odpowiedzią na jej nieco nieskładne zdania. Yosuke wydawał się być całkiem zadowolony z faktu, że nadal jeszcze potrafił wywołać w niej jakąś formę zakłopotania, co przypominało mu o dawnych, łatwiejszych czasach. Przy Itou czuł się po prostu lepiej. Spokojniej, weselej, nie myślał o momentami przytłaczającej codzienności. Pojawiały się myśli o tym, jak bardzo chciałby zatrzymać ten moment w czasie albo zmienić przeszłość, żeby nigdy ich drogi się nie rozeszły. Czy Esha wytrzymałaby z takim szubrawcem? Czy Nakashima nadal byłby dawnym sobą, pełnym życia, uczynnym ekstrawertykiem o nieco niepoprawnym podejściu do norm społecznych?
– Ej no – mruknął, nieco odruchowo próbując odsunąć głowę, kiedy wymierzyła swoje upominające pacnięcie szpatułką. Zaraz też groźnie ściągnął brwi, gdy jakiś plackowy goblin użarł mu śniadanko, ale pochmurna mina złagodniała po całusie. Mógł jej wybaczyć, zapłaciła ładnie za tego jednego gryzka – warto było.
Gdzieś w środeczku zrobiło mu się jakby lżej, kiedy się zgodziła. Nawet, jeśli mówiła to tonem mogącym sugerować, jakby robiła dla niego wyjątek okupiony jakąś ceną. Na pewno drażniła się z nim podobnie jak przez cały czas on próbował z nią. Ale to właśnie zawsze w niej lubił. Przynajmniej podejmowała tę walkę słowną zamiast się płoszyć, rumienić i zapominać języka.
– Może powinienem tym razem wyuczyć się go na pamięć – zasugerował całkiem poważnym głosem. Raczej nie zapamiętywał numerów telefonów, rzadko zresztą się zdarzało, żeby nie miał urządzenia gdzieś w zasięgu ręki. Dbał też o to, żeby bateria niespodziewanie mu się nie rozładowała. W głowie na stałe zapisane miał może ze dwa numery – głównie przez to, że były proste do zapamiętania i dość dla niego istotne. Ten należący do Alaeshy również mógł podpaść pod kategorię ważnych, a w pamięci na pewno znalazłoby się na niego miejsce.
Zamruczał cicho, na moment przymykając powieki. Nie odpowiedział od razu. Wpierw wygasił bocznym przyciskiem ekran, zręcznie obrócił telefon w palcach i położył go na blacie, odsuwając od ich obojga. To była bardzo ważna decyzja do podjęcia, w końcu mówiło się, że śniadanie jest najważniejszym posiłkiem dnia.
– Jesteś tak słodka… – zaczął odsuwając się od szafek ledwie na krok, żeby znowu stanąć bezpośrednio przed nią. Oparł dłonie na jej udach, ale dość szybko zaczęły wędrować w górę, kiedy przysuwał twarz do ucha kobiety. – A jeszcze nigdy nie zaczynałem od deseru – wyszeptał mrukliwie, przesuwając koniuszkiem języka po samej krawędzi jej ucha. W tym czasie palce dotarły do guzików, tym razem faktycznie zajmując się ich rozpinaniem.
@Itou Alaesha
Itou Alaesha ubóstwia ten post.
— Tego nie powiedziałam... — Mimo wszystko nie chciała ściągać akurat tego munduru. To też nie tak, że to droczenie Itou nie odpowiadało. Leżało jej wyjątkowo przyjemnie, ale gdzieś w głębi serca spoczywała obawa, aby nie zabawił się jej uczuciami. Może nie była już tak delikatna jak kiedyś, ale gdyby po tym co między nimi zaszło Yosuke miał się już nigdy więcej do niej nie odezwać, to i tak by to odchorowała. Co on natomiast mógł wiedzieć po jednej wspólnej nocy, rzucając na wiatr tego typu żarty? Pochyliła głowę, by w końcu spojrzeć na naszywkę, gdzie widniało miłe jej nazwisko. Przejechała po niej dłonią, czując pod opuszkami sztywne wyszycie, które znajdowało się nad jej piersią, a po którym bez pardonu przejeżdżał palcami wcześniej Nakashima.
Nie dość że prześwietlał ją wzrokiem, to jeszcze dołożył uśmiech, od którego kiedyś potrafiła zgubić rytm kroków. Niesamowicie lubiła u niego ten wyraz twarzy. Potrafiła jednak przyglądać mu się mocniej tylko na zdjęciach, które kiedyś od czasu do czasu mu robiła dla żartu, uwiecznienia chwili lub gdy robili sobie pospolitego selfiaka, albo akurat wpadło im do głowy wstąpienie do fotobudki. Teraz resztki istniejących między nimi kiedykolwiek konwenansów poszły się kurzyć na półkę, więc była w stanie wytrzymać ten wzrok, co nie znaczyło, że pod nim nie miękła. Uratowała ją kradzież i dzierżona w ręku szpatułka, która pozwoliła na drobną zemstę. Potem jeszcze zrabowała gryza i dopiero byli kwita. Rozbawiła ją zła i groźna mina za pożyczenie kawałka placka (jakby nie mieli ich całe mnóstwo — cudze zawsze lepiej smakowało). Ciekawe co by zrobił, gdyby nie ułagodziła go od razu buziakiem. W sumie mogła mu go nie dawać, tylko po to, żeby to sprawdzić.
— No raczej! Do tego radzę zapamiętać numer domu. — Od dawna dobrze wiedział, gdzie mieszkała, więc wygodnie przemilczała fakt, że to ona w głównej mierze była winna ich rozstania. W końcu przez jakiś czas przychodził jeszcze pod jej dom, zostawiając między innymi zakupy i drobne liściki, od których na zmianę rozczulała się i pękało jej serce.
— Drzwi są dla Ciebie otwarte... — Dodała ciszej, dając znać żeby w razie czego i tak do niej przylazł. Tak po prostu, gdyby chciał, lub gdyby ponownie wydarzyło się coś dużego, a jej odbiło. Bez liścików, po prostu z buta niech wchodzi przez drzwi czy okno, jak mu się będzie podobało.
Była ciekawa, czy da się namówić na taki rodzaj śniadania. Było to nieco perfidne — dopiero co skończyła smażyć placki i narobiła mu smaka. Pewnie oboje byli trochę głodni, a ona niby miała go już dzisiaj nie męczyć. Na swoje usprawiedliwienie miała jednak jego własne słowa, że czuje się bardzo dobrze i że sam proponował taki, a nie inny rodzaj posiłku. Pancakesy najwyżej zjedzą jako drugie śniadanie, prawda?
Nie odpowiedział od razu na pytanie, jednak już po mruknięciu wiedziała, jak zareaguje. Uśmiechnęła się delikatnie na jego definicję słodyczy, gdy ona chwilę temu była na niego zła, walnęła go w głowę, a potem się droczyła. Ciekawie ją postrzegał, co nie zmieniało faktu, że na słowa Yosuke odruchowo zacisnęła mocniej uda, siadając znowu przodem do niego. Na dalsze szepty i dotyk języka po uchu przymknęła oczy i jęknęła. Dziewczęco, urokliwie, rozedrganie, kusząco — możliwe, że jednak miał trochę racji co do tej słodkości. Przysunęła głowę i szyję bliżej, prosząc westchnieniami o więcej.
— Życie jest za krótkie, żeby czasem nie pozwolić sobie na deser na śniadanie. — Nic jej teraz nie przeszkadzało. Zęby wyszorował i było to zupełnie wystarczające. Było to nawet pociągające, bardziej niepoprawne i nieokrzesane, że się wcześniej nie ogarnął. Nie było sensu się oszukiwać, w nocy również zasnęli tak jak padli. Pozwoliła mu rozpinać guziki, nie chcąc odbierać przyjemności sprawdzenia, jak to jest rozebrać ją z munduru. Jeśli jednak go całkiem ściągnie, to ponownie będą nierówno ubrani. Niemniej z tego co pamiętała na temat grawitacji, to spodnie szybciej opadały w dół, gdy się stało, aniżeli gdy leżało. Oddała mu kilka pocałunków wzdłuż wykwitłych na szyi malinek. W końcu przysunęła bliżej do siebie za pasek, chwytając potem w objęcia dłoni twarz, by zacząć go całować — powoli i namiętnie przesuwać ustami po tych jego, przygryzać dolną wargę, przejeżdżając po niej na koniec językiem — smakując go i niespiesznie zjadając kawałek po kawałeczku.
— To niesamowite, że tutaj jesteś. — Teraz to ona spojrzała mu głęboko w oczy. Na wszelki wypadek miała jednak na podorędziu drewnianą szpatułkę. Gdyby znowu chciał zwiewać. Nie było takiego uciekania od niej.
@Nakashima Yosuke
Zapamiętanie jej numeru raczej nie powinno być takim problemem. Adres domu z kolei znał doskonale, jak zresztą Itou wiedziała dobrze, gdzie mieści się jego dom rodzinny. Niemniej, podobnie jak Nakashima nie wiedział czy jeszcze ją w ogóle zastanie w tym miejscu, tak i ona nie mogła mieć pewności czy urokliwy domek w górskiej wiosce nadal jest tak samo gościnny jak dawniej, a rodzice Yosuke przekażą mu ewentualną wiadomość. Po akademii mógł zarówno zostać w Fukkatsu, jak i wyemigrować w zupełnie inny kąt kraju. Albo wrócić do Sāwy, choć tamtejszy posterunek policji istniał właściwie tylko po to, żeby mieszkańcy mieli jakieś poczucie bezpieczeństwa. Kiedy okazało się, że na miejscu doszło do morderstwa, Nakashima przybył zbadać miejsce z miasta razem z wysłanym patrolem. Miejscowa jednostka służyła więc raczej jako punkt powiadamiania innej instytucji niż faktycznego pilnowania, żeby po Sāwie nie rozpanoszyło się bezprawie.
– Ciekawe – rzucił po chwili milczenia ze swojej strony, wciąż z głową opartą o jej ramię, pozostając w wyjątkowo rozluźnionej pozie. Wystarczyłoby, żeby znienacka się odsunęła, a pewnie straciłby równowagę. – Wiesz, że w zachodnich kulturach istnieje wierzenie, że wampir bez zaproszenia nie wejdzie do domu? A ty właśnie dałaś mi wejściówkę na swoje włości – Dodał dość obojętnym tonem, choć w rzeczywistości nie było mu już tak obojętnie. Z jednej strony to było całkiem miłe, że obdarzała go jakąś dozą zaufania pozwalając na „wpadanie jak do siebie”. W końcu nie widzieli się bardzo długo i nie mogła mieć pewności, że wszystko z nim w porządku, nie zmienił systemu swoich wartości, nie został psychopatą, który zaproszenie wykorzysta do zamordowania nowej ofiary. Z drugiej strony właśnie to go niepokoiło. Czy jakaś duchowa łajza nie podszyje się pod niego i nie skrzywdzi Eshy wykorzystując jej ufność wobec niego. Czy swoją bliskością nie naraża jej na niebezpieczeństwo, nie maluje jej celu na plecach jaskrawą farbą przykuwającą niechcianą uwagę.
Nie miał jednak wiele czasu na rozmyślanie o scenariuszach czarniejszych niż mundur, którym zaczął się zajmować. Pewnie tylko z szacunku do tego ubioru nie zerwał go z niej we wprost łapczywy sposób – nie miał ochoty spędzać popołudnia na przyszywaniu guzików, które przy odpowiednio mocnym pociągnięciu mogłyby odmówić posłusznej warty na swoich stanowiskach. Teraz mieli więcej czasu, energii, mogli się sobą cieszyć do woli, bez obaw, że któreś z nich stchórzy, albo znów im ktoś przerwie jak za dawnych lat. Nie musieli się spieszyć jak w nocy, a poranek był jeszcze dość młody.
Jęknięcie wywołało w nim drobną falę przyjemnych mrowień. Lubił ten dźwięk, sprawiał, że chciał kontynuować, żeby usłyszeć ich więcej. Delikatne pocałunki zaczęły więc lądować na przysuniętej, wyeksponowanej szyi, zaczynając schodzić nieco niżej. Dłonie rozchyliły mundur, pozwalając wargom muskać kobiece obojczyki, dekolt.
– Ale czy to nie jest nielegalne, żeby tak zamieniać posiłki kolejnością? – A to niby on znał się tutaj na prawie. Czasem chyba jednak można było nagiąć reguły, żeby nie było zbyt nudno. Bez ryzyka nie było też zabawy, jak mawiano, a dla kogoś tak ściśle przestrzegającego zasad nagłe oderwanie się od nich było jak ekscytująca przygoda.
Spomiędzy nieznacznie rozchylonych warg Nakashimy wydostało się ciche westchnienie stanowiące reakcję na jej pocałunki. Widział w lustrze, że na szyi zostawiła mu ślady, które pozostaną z nim przez kilka najbliższych dni. Czy ktokolwiek uwierzy mu, że to efekt starcia z jakąś istotą, a nie wyjście ze „strefy komfortu” i zbliżenie się do kogoś, kto wyjątkowo nie chciał go stłuc na kwaśne jabłko? Być może powinien dumnie eksponować teraz skórę, dając znać, że swoje plotki na jego temat inni wojskowi mogą wsadzić głęboko w buty i przydeptać. Choć znając skłonności Yosuke do utrzymywania tajemnic, raczej przysłoni szyję kołnierzem albo spróbuje w jakiś sposób zamaskować ślady, nie chcąc dokładać plotkarzom więcej tematów do rozważań. Powinni się skupić na pracy, a nie na obrabianiu mu tyłka, kiedy nie słuchał.
Oddawał każdy z pocałunków przymykając oczy. Dłonie po uporaniu się z ostatnim guzikiem zabłądziły na jej talii, gładząc miękką skórę opuszkami. Miał wrażenie, jakby bardzo brakowało mu bliskości i było to naprawdę dziwne uczucie. Izolował się przez tyle lat, nie dopuszczając nikogo w swoje pobliże, ale wychodziło na to, że te potrzeby nadal w nim tkwiły, po prostu zakopane bardzo głęboko. Może nadal była dla niego nadzieja i będzie taki, jakim był kiedyś?
– Mogłem być tu już dawno – ujął jej podbródek między kciuk i palec wskazujący. Uśmiechnął się w ten swój złośliwy sposób, przechylił głowę spoglądając w jej oczy – dla niego popielate, lśniące w porannym świetle. – Ale ktoś postanowił ode mnie uciec. – Tak, bo to teraz nagle tylko i wyłącznie jej wina. Wcale nie tak, że mógł się zainteresować bardziej, wbić dosłownie z drzwiami w jej prywatność, zmusić do udzielenia odpowiedzi. Może w jakimś stopniu bał się jej matki, o której wiedział tyle, że źle się czuła. Albo bał się, że Esha mu wyzna, że go tak naprawdę nienawidzi, wszystko toczyło się za szybko, żarciki zabrnęły za daleko, a ona inaczej nie potrafiła go od siebie odczepić. Teraz już na szczęście nie uciekała, a i jemu przeszła ochota na droczenie się, odsuwanie, napinanie struny nerwów żeby zobaczyć, gdzie jest granica pęknięcia.
Obiema dłońmi zsunął materiał okalający jej ramiona, jednocześnie trącając nosem jej szyję. Kolejne było ugryzienie, wcale nie takie delikatne. W końcu to on miał ją zjeść na śniadanie, a tymczasem Itou zaczynała zachowywać się niczym ananas – próbowała pożreć pożerającego. Jego mała kruszynka się za bardzo rozbestwiała i musiał jej chyba przypomnieć, że to ona jest tutaj daniem głównym na talerzu. Ponawiając gryzka, tym razem ulokowanego na ramieniu, zdjął z niej mundur i niedbale, całkiem jak nie on, rzucił go gdzieś na podłogę. Palce przesunęły się po jej bokach w górę, wreszcie docierając do piersi. Zacisnął na nich nieznacznie dłonie, ugniatał delikatnie jak kot swojego ulubionego człowieka, podczas gdy pocałunkami i lekkimi podskubywaniami skóry podążył w dół z jej ramienia. Jeszcze na krótki moment powrócił głową w górę, ale tylko po to, by naznaczyć językiem wilgotną ścieżkę od jej obojczyka aż do kobiecych krągłości.
@Itou Alaesha
— I podaj choć jeden powód, dla którego miałabym Cię nie chcieć na moich włościach. — Podjęła ten sam ton wypowiedzi, używając przestarzałego słówka. Słyszała nonszalancję w tembrze męskiego głosu, jednak gdyby wstęp wolny do jej mieszkania go nie zainteresował, to raczej by tak tego nie skomentował. Tymczasem uznała za ważne, aby zaznaczyć, że jest tutaj mile widziany, szczególnie gdy kiedyś niemal odmawiała mu tutaj wstępu.
Teraz wypadły Itou z głowy dziwne zachowania Nakashimy znad rzeki i niepokojące słowa. Dostatecznie jej udowodnił, że u podstaw wszystko było z nim w porządku, więc i traktowała go bardzo podobnie — jakby wczytała grę ze starego zapisu. Może nawet starszego o kilka miesięcy aniżeli ten ostatni, pomijając trudniejszą część rozgrywki, która załatwiła ich znajomość licznymi pułapkami i sprawiła, że utknęli w ślepym punkcie. Dlatego nie tylko pozwalała mu na pocałunki, na drażnienie wrażliwej, cienkiej skóry obojczyków i tej miękkiej i aksamitnej na dekolcie, a wręcz przysuwała się bliżej niego, dając uciekać rozgrzanym westchnieniom na jego własną szyję.
— Możliwe że właśnie teraz złamiesz ze mną prawo. — Wyszeptała do ucha, łapiąc przy tym za płatek i pociągając. Miło było go dotykać, drażnić się, bardziej podpuszczając do akcji, aniżeli samej wykonując zdecydowane ruchy. Lekko kusić i poznawać reakcje, sprawdzać kiedy jest łagodny, a w jakim przypadku zawzięty i nie ma zamiaru jej odpuszczać. W jakich momentach sobie grabiła, a kiedy wolał mówić do niej słodko i nazywać Eshą. Niezależnie od wszystkiego jego dotyk był rozkosznie ciepły i zdecydowany. Chwilami subtelny, a kiedy indziej mocny. Czuła jak od jego bliskości robi się jej gorąco, a jakaś nieodparta chęć pragnęła, aby jego dłonie schodziły niżej i niżej.
Całując go czuła, jak po każdym rozpiętym guziku mundur rozluźnia się i odkrywa coraz więcej. Pragnęła tego teraz jak niczego innego na świecie, jednocześnie czując wspinający się na policzki rumieniec. W porannym słońcu nie było już żadnej wymówki, ani jednego usprawiedliwienia, że rozbierają się ponownie. To już nie był żaden przypadek czy wynik samego pożądania.
Nie spodziewała się jednak teraz tego złośliwego uśmieszku, a tym bardziej złapania za podbródek. Z jednej strony przywoływało to wspomnienia, gdy droczył się z nią namiętnie, sugerując rzeczy, w które ona mu równie namiętnie nie wierzyła. Z drugiej nie przypominała sobie, aby kiedyś był aż taki śmiały. Zdecydowanie więcej pozostawiał w niedopowiedzeniach, żartach, dotyku, z którego po chwili się wycofywał, zostawiając ją skonsternowaną, usilnie i niezbyt skutecznie próbującą się w nim nie zakochać, aby się nie rozczarować. W wieku kilkunastu lat nie była w stanie wyraźnie dostrzec tego, że wyglądem czy ciekawością charakteru wcale od siebie nie odbiegają. W przyjaźń była w stanie uwierzyć, a gdy każde kolejne skradzione pocałunki zaczęły budować nadzieję na coś więcej, to życie Itou posypało się w posadach. Prowokujące słowa Yosuke zmieszały w niej różne uczucia. Ponownie jęknęła i do tego przygryzła wargę pod jego szelmowskim uśmiechem. Miał ją dosłownie w garści, schwytaną i nawet niechcącą uciekać. Mógł zobaczyć zupełnie inną Itou, która nie starała się obrócić wszystkiego w żart, zdystansować, czy wręcz mu się wywinąć, a taką jaką czuła się wobec niego od dawna. Eshą, której rąbka tajemnicy uchyliła mu w domku na drzewie i przez jakiś czas po nim. Bezbronną, rozkochaną, będącą na jego łasce i niełasce. W wyrazie jej spojrzenia odbiła się tęsknota, ale też chwilowe zlękniecie. Przejrzał ją, wiedział że uciekła. W końcu nie mogła mieć mu za złe, że odpuścił pościg, jak ciągle go zbywała. Gdy padło nawet kilka szorstkich słów, którymi za wszelką cenę chciała go do siebie zniechęcić. Tego wtedy chciała i nawet nie umiała powiedzieć, czy jakiekolwiek ilości starań mogłyby to zmienić i dobić się do jej skostniałego i rozgoryczonego serca. Prawdopodobnie nie, więc i dobrze się stało. Chyba.
— Uwierz, nie chciałbyś tu być z tamtą mną... — Spuściła nieco wzrok i powiedziała bardzo, bardzo cicho, niemal tylko poruszając ustami, wracając jednak po chwili spojrzeniem ku wpatrującym się w nią oczom. Pociągał ją ten grymas na jego twarzy i palce przytrzymujące podbródek, za to słowa wprowadzały w zmieszanie. Co jak co, obie te reakcje działały w tym momencie na korzyść Yosuke.
Siedząc na blacie była całkowicie wyeksponowana na jego spojrzenia, wystawiona wręcz idealnie pod ciekawskie dłonie, które właśnie wsuwały się pod materiał i odciskały na wąskiej talii. Wyrwało się jej zdecydowanie głośniejsze ach, gdy mocno ją ugryzł — chyba za karę za niegdysiejszą ucieczkę. Dobrze jej tak było. Dosłownie dobrze, bo i już żadnego bólu nie czuła, a tylko rozlewającą się przyjemność.
— M-możesz nawet mocniej. — Oswobodziła ręce z rękawów munduru, w który już tylko umownie była ubrana, bo i niczego prawdziwie nie zasłaniał. Uwolnione dłonie zabłądziły na wyraźnie zarysowane, twarde w dotyku barki i ramiona, muskając je dla kontrastu delikatnie końcami palców.
— A co z szacunkiem do munduru? — Spojrzała z podziwem, jak Pan Dowódca cisnął niedbale ubiorem o podłogę, rosnąc w jej oczach do rangi bohatera sytuacji.
— Miło, że jednak chciałeś sprawdzić to ściąganie munduru... Jak było? — Nie umiała na razie zamknąć ust, więc zaśmiała się trochę kokieteryjnie, acz z nutką nieśmiałości. Znowu była przed nim całkowicie naga, do czego jeszcze do końca się nie przyzwyczaiła, spalając z tego powodu policzki rumieńcem. Speszonym brakiem ubrań, ale chyba jeszcze mocniej palącym skórę ze względu na to, że nie potrafiła ukryć, jak bardzo chętna wobec niego była. Choć prawdziwe zawstydzenie miało przyjść do artystki sporo później. Paradoksalnie właśnie wtedy, gdy oboje już będą całkowicie ubrani, codzienni i trafi do niej to, co jeszcze nie tak dawno robili. Bo czuła, że już jej nie ucieknie, że znowu się będą kochać, że jest to nieuniknione co najmniej jak to, że jutro po nocy nastąpi kolejny dzień. Wcześniejsze droczenie podsyciło jej apetyt, a każdy dotyk, uchwyt, czy nawet muśnięcie trącały napięte do granic możliwości struny kobiecego ciała. Poczuła wilgoć między leciutko rozchylonymi nogami — rzeczywiście, miał ją podaną i gotową jak na talerzu. Zaparła się dłońmi za sobą i w akompaniamencie mruknięcia niczym kotka, wygięła plecy, przybliżając tym samym piersi bliżej Yosuke. Delikatnie wsunęła jedną nogę między te jego, powolutku przesuwając okolicą piszczeli do góry i do dołu. Zerkała też z góry na poczynania jego języka na jej dekolcie.
— Na bogów, robisz to tak seksownie... — Uniosła nieznacznie kącik ust w chytrym uśmieszku. Język Itou dalej zdawał się nieposłuszny. Może trzeba było pomóc się jej przymknąć lub wbrew przeciwnie — pozwolić mówić?
— Całkiem ładnie ze mną wyglądasz...
@Nakashima Yosuke
– Chociażby: następnym razem nie dam sobie tak łatwo odebrać broni. Wolę ją mieć przy sobie. – Nie musiał daleko szukać argumentów. Dziwnie się czuł nie mając pistoletu czy chociaż noża na wyciągnięcie ręki. Jeszcze dziwniej było nie czuć ciężaru karabinu na ramieniu albo chociaż, żeby był gdzieś na horyzoncie wzroku, oparty o ścianę, leżący na szafce, nawet rozkręcony na części. Wieczorem nie miał siły kłócić się o taką głupotę, dotarło do niego zresztą, że mogła naprawdę odczuć lęk przez jego nieopanowane, automatyczne ruchy i wolał nie narażać jej na kolejne przejawy swojego PTSD, gdyby znów go zaskoczyła, nawet nieświadomie.
– Masz na mnie bardzo zły wpływ, Itou – zamruczał nisko, ale nie było w tym absolutnie żadnego zarzutu. Dla niej warto było naginać reguły, postępować niezgodnie z własnym sumieniem, zejść z tej praworządnej ścieżki i skręcić w stronę szalonych przygód. Nikt poza ich dwójką nie musiał przecież wiedzieć, że ten jeden raz Yosuke wyrwał się poza ramy ustalonych zasad. Jakby w ogóle ich znajomość nie zaczęła się od tego, że naruszał społeczne standardy ich kultury… – Podoba mi się to – dodał szeptem, skubiąc zębami skórę na jej szyi.
Całkiem nieźle dopasowywał się do różnych sytuacji, zmieniał swoje podejście i łatwo przychodziło mu bycie delikatnym w jednym momencie, żeby zaraz znów zachowywać się jak drapieżnik. Przy Alaeshy nigdy nie odczuł monotonii, dlatego też sam starał się jej nie wprowadzać. Swoisty element zaskoczenia i różne reakcje ułatwiały ten proces, a przy okazji Nakashima również mógł sprawdzać, na ile może sobie pozwolić, co Itou kręci, a co jej się nie podoba. W tej chwili mógł z niej wyczytać, że kolejne szubrawe odsunięcie się byłoby katastrofalne w skutkach.
W jasnym świetle i z tak bliska zaczął dostrzegać zmianę w ubarwieniu jej twarzy. Część wyraźniejszych piegów znów zdawała się zanikać, a dla niego wyjaśnienie było jedno – musiała właśnie pokrywać się jakimś mocniejszym rumieńcem. Tak bardzo chciałby zobaczyć ten widok w naturalnych barwach, ze szczegółami, przyjrzeć się dokładniej całemu zjawisku… Przejechał kciukiem po jej policzku, powoli, delikatnie, jak lekko zahipnotyzowany. Twarz Itou była nieco cieplejsza. Starał się jakoś zapamiętać tę temperaturę, jakby miała mu jakkolwiek pomóc w wyobrażeniu sobie faktycznego wyglądu rumieńca.
– Zaakceptowałbym każdą wersję ciebie. Wszystkie kochałbym jednakowo, bo nadal byłyby tobą. – Wcześniejsze nuty lekkiej złośliwości umknęły, zastąpione porządną garścią czułości. Na podkreślenie swoich słów złożył na jej wargach pocałunek – spokojny, ale dość długi, jakby chciał jej przekazać wszystkie pozytywne emocje, które jeszcze w nim tkwiły i dodać te dawno zapomniane. Nawet nie pokazała mu tamtej jej, co trochę bolało w serduszko. To tak, jakby nie do końca mu ufała, przez co odcięcie się od niego… cóż, bolało jeszcze bardziej.
Niebawem jednak słodycz kolejny raz została zastąpiona przez pikanterię gryzienia. Trochę bał się mocniejszego kąsania – nie chciał w końcu zrobić jej żadnej krzywdy, przypadkowo uszkodzić czegoś pod skórą, zostawić trwałego śladu. Nie zdawał sobie sprawy z tego, jak silne mogą być ludzkie szczęki – jeszcze nigdy żaden nie ugryzł go z pełną mocą, a ci, którzy próbowali… ich już nie można było nazywać ludźmi i mogli wspomagać się nadnaturalnymi zdolnościami. Mogło go jednak ponieść trochę później, niczego nie dało się wykluczyć.
– Mój honor wytrzyma. Albo odchoruje to potem. – Starał się nie myśleć o tym, jak potraktował ubiór, ale najzwyczajniej w świecie nie było tu miejsca i czasu na oddawanie mu należnej czci. To kawałek materiału. Z ważnymi emblematami organizacji i kraju, ale nadal tylko materiał. Podniesie się, otrzepie, może nie poleciało flagą do ziemi. Jak już miał łamać prawa, to nie tylko te o wsuwaniu deseru w miejsce śniadania. – Szczerze? Nie czuję większej różnicy. – Czyżby zabrzmiał delikatny zawód z faktu, że spodziewał się czegoś innego? Przechylił nieznacznie głowę, grzywka zsunęła się na czerwone ślepie, przez co w nagą kobiecą sylwetkę wpatrywało się teraz głównie te zielone. – Chyba po prostu miło cię rozbierać ze wszystkiego. – Nikczemny uśmieszek rozgościł się na jego twarzy. Przesunął powoli spojrzeniem po jej ciele, jakby tylko patrzył, którą część swojego deseru zjeść najpierw. Pożerał ją wzrokiem. A chętnie nie tylko wzrok by tu nasycił. –Duża ilość guzików rozpala jednak nieco wyobraźnię… – dodał ciszej, przymrużając oczy. Upatrzył sobie jej ramię, tym razem drugie i tam ukąsił kilka razy – delikatnie, raczej skubiąc, drażniąc, zaznaczając wyraźnie, że zamierza się delektować tą pysznością.
Na dźwięk jej głosu, posłał dwubarwne spojrzenie do góry, łapiąc między zęby sutek, do którego wreszcie dotarł wargami. Zmrużył ślepia. Była gadatliwa i wykorzystywała fakt, że z pełnymi ustami się nie mówiło, więc nawet nie mógł jej odpowiadać. A przynajmniej nie mógł odpowiadać werbalnie, bo zamiast użyć słów, przyssał się i zaczął drażnić językiem czułe miejsce, zataczając wokół niego kółka, przejeżdżając koniuszkiem po skórze, żeby dostarczyć tylko szczyptę doznań, raz na jakiś czas lizał mocniej. Jednocześnie w tym samym czasie palce bawiły się drugim sutkiem, pieściły całą pierś, ugniatały lekko, masowały. Nakashima zamruczał rozkosznie, przymykając na chwilę powieki. Chłonął przyjemne ciepło bijące od kobiecego ciała, rozkoszował się miękkością, wdychał przyjemny zapach – zarówno jeszcze unoszącą się subtelnie woń jej kosmetyków, jak i ten prywatny, unikatowy dla każdego człowieka zapach osoby.
Ręka zajęta dotychczas tam, gdzie krążył jego język, powoli zaczęła znowu sunąć po skórze. Od połowy wysokości mostka popełzła w dół, opuszki delikatnie muskały ciało, utrzymywały minimum kontaktu, niemalże łaskotały. Dłoń minęła ostatnie żebra, brzuch, palce przesunęły się po pępku i zatrzymały zaraz pod nim. Esha chyba po prostu miała jakiś odruch terkotania na odstresowanie. Ale kimże on był, żeby jej to ukrócać…
@Itou Alaesha
Itou Alaesha ubóstwia ten post.
— To się jeszcze okaże. Na razie Pan Dowódca dał się rozbroić jak dziecko. — Wciąż się o nią opierał, gdy Itou cmoknęła go w czubek głowy i nieco odsunęła ramię. Zupełnie bez respektu i szacunku, z rozbawieniem na twarzy pozwalając, aby zachwiał swoją sylwetką. W zasadzie nie miała chyba nic przeciwko temu, aby miał przy sobie broń (choć pewności nie miała, w jaki sposób policjantom czy wojskowym należało przechowywać ją w domu — chyba w sejfie, nie?). Jeżeli tylko zachowywałby się racjonalnie i normalnie, czyli nie tak, jak postąpił nad rzeką, to nie widziała w tym problemu. Gdyby ich drogi się nie rozeszły, to również jako policjant nosiłby przy sobie broń, pewnie od czasu do czasu przy niej. Wolała jednak go podpuścić, sprawdzić czy się wkurzy i za moment zemści za zuchwałe żarty.
Choć w zasadzie lubiła życie w ładzie i porządku, to łamanie reguł było kuszące, a nawet hipotetyczne przekabacanie stróża prawa do jego łamania cholernie ekscytujące. Tym bardziej że wkręcał się w jej gierki i podążał za nią, choć mógłby trzymać się sztywnych zasad. Dotrzymywał kroku, tempa które subtelnie nadawała ich rozmowom i wszystkiemu, co działo się od momentu, gdy tylko przekroczył próg jej domu.
— Wojskowemu podoba się łamanie zasad? No, ładnie... — Krótkie westchnienie wyrwane z kobiecego gardła przerwało jej w połowie wypowiedzi, chociaż w rzeczywistości raczej przerwał jej żołnierz, chwytając delikatną skórę szyi.
— Ale zawsze umiałeś sprawiać pozory grzecznego. Teraz widać, co z Ciebie wyrosło. — Uśmiechnęła się, wplatając na chwilę palce w jego włosy, przytrzymując tył głowy, aby nie przestawał, nie odsuwał się. Odnalazła jego usta, składając na nich pocałunki, nie mogąc się od niego oderwać. Chciała mieć go blisko, spróbować nacieszyć się jego obecnością, której nie spodziewała się już więcej w swoim życiu. Naprawdę cieszyła się, że jest obok, sprawiając tak złudne, ale i słodkie wrażenie, że teraz był jej. A z pewnością miała przynajmniej jego uwagę, gdy wpatrywał się w nią, teraz zamiast patrząc w źrenice, to obserwując jej rozgrzane policzki. Czuły dotyk oczarowywał i rozbrajał artystkę, jednak Nakashima nie rozumiał, co miała na myśli. Nie zaznał jej takiej. Nie mógłby jej wtedy polubić, a co dopiero kochać w takim stanie. To słówko nie uciekło uwadze malarki, tak rzadko używane w ich kraju, że zwracało uwagę, gdy było wykorzystane w jakikolwiek sposób. Nie wyznał jej nigdy niczego poważnego, teraz też nie powinien wymawiać przy niej takich rzeczy. Chyba nie wiedział, co mówi. Dlatego też nie odpowiedziała słowami i tylko pokręciła przecząco głową na tyle, na ile pozwalał jej uchwyt męskiej dłoni. Tak bardzo chciała mu wierzyć, ale gadał głupoty. Niemniej, przez chwilę mogła udawać, że mogłoby tak być. W końcu już tamta Alaesha sobie poszła i nie wróci, prawda? Oddała więc pocałunek, w którym kłębiło się tak wiele zmieszanych emocji. Wolała odłożyć je jednak na później, nie myśleć o ich rozstaniu. Niech lepiej Yosuke całuje ją inaczej, mocniej i pozwoli na razie o wszystkim zapomnieć, w tym o palącym poczuciu winy.
Lekko rozbawiło ją honorowe podejście Nakashimy do munduru. Był w tym zupełnie uroczy, mając szacunek do tego, co ten ubiór reprezentował. W Itou było niezwykle mało poszanowania do hierarchii i przeróżnych instytucji, akceptując ich istnienie, jednak nie odczuwając wobec nich czegoś wybitnie głębokiego. Najwyraźniej dowódcy przyjdzie chlubnie nadrabiać jej brak poszanowania do wyższych wartości i świętości za nich dwoje. Aczkolwiek mundur wcale nie okazał się aż tak wybitny do ściągania, choć przydał się chociaż do tego, aby Nakashima mógł znowu rzucić nikczemnym żartem.
— Nie rozebrałeś mnie jeszcze ze zbyt wielu rzeczy. Myślę że tę hipotezę trzeba będzie wielokrotnie sprawdzić i porównać wyniki. — Miała ochotę się roześmiać, ale jednocześnie z trudem było jej znieść to palące po skórze, wyjątkowo jedynie zielone spojrzenie. Skończyło się więc na szerszym uśmiechu i spojrzeniu spod rzęs.
Alaesha potrafiła wierzyć tylko w swoje własne świętości, a Yosuke wyglądał wprost bosko, gdy pieścił jej piersi. Widok był wspaniały, ale odczucia jeszcze lepsze. W tym momencie na zmianę pomrukiwała i pojękiwała, a zmiana tempa nadawanego przez Yosuke sprawiała, że oddychała coraz ciężej. Wargi, język, zęby i palce jednocześnie drażniły i sprawiały ogromną przyjemność. Do tego bezwstydnie spojrzał jej w oczy, gdy właśnie bawił się jej sutkami. Mocno zagryzła wargę, wręcz do bólu, i zbiegła brwi w uniesieniu. Rzeczywiście, nie potrafiła przestać mówić, próbując chyba przykryć słowami swoje zawstydzenie, a może... wcale nie? Może wręcz chciała je podsycić, do wizji dodając jeszcze lektora, który opisałby na głos to, co oglądały oczy.
— Jakoś za łatwo Ci ze mną idzie... — Ile jeszcze wytrzyma? Sama nie wiedziała, czego chce bardziej — żeby doprowadził ją na skraj wytrzymałości, czy może wziął w końcu i przeszedł do sedna? Jedną ręką wciąż zapierała się o blat, drugą jednak umieściła na jego barku, błądząc do skórze i co moment wpijając się w nią paznokciami, szczególnie gdy akurat przygryzał sutek lub tak bezczelnie go lizał.
— Yosu, nie dręcz! — Męska dłoń zbyt delikatnie przesuwała się w dół po kobiecym ciele, wywołując gęsią skórkę i trącając po kolei każdy nerw. Przecież nie miał już daleko, czemu się zatrzymywał? Mięśnie brzucha spięły się w urwanym oddechu. Odruchowo zaplotła jedną z nóg o jego biodro, rozsuwają przy tym szerzej nogi i przysuwając go odrobinę bliżej siebie. Drugą natomiast nie przestała przesuwać po sztywnym materiale spodni, zaczynając czuć pod nim przyjemną twardość. O ile wcześniej robiła to powoli, drażniła się z nim trochę, tak teraz chciała dać mu powód do tego, że również przestał droczyć się z nią.
@Nakashima Yosuke
Jak już wmanewrowała go w ścieżkę bezprawia to musiał nią iść. Kto wie czym skończyłaby się próba zawrócenia – może bezpieczniej było właśnie złamać kilka zasad, żeby Esha nie złamała mu jakiejś kości, atakując tym, co w kuchni miała pod ręką. A takiego potencjalnie groźnego sprzętu było tu całkiem sporo. Pocałunki natomiast jeszcze nie dowodziły jego nagłej zmiany moralności, choć zamiary były wyraźnie zaznaczone w każdym z nich i w tym wampirzym kąsaniu kobiety.
Gdzieś w głowie pojawiła się notatka, żeby jeszcze kiedyś ją zapytać o to, co miała dokładniej na myśli, kiedy mówiła o jakiejś innej, dawnej sobie. Nadal nie do końca rozumiał z czego wynikło nagłe rozstanie, jej zmiana nastawienia wobec niego, zerwanie kontaktów. Może była szansa, żeby się wszystkiego dowiedzieć już dawniej, gdyby siostra nie utopiła mu telefonu albo on nie poddał się wreszcie, nie chcąc być zbyt nachalnym. Nie spytał nawet ich wspólnego przyjaciela czy cokolwiek wie lub jest w stanie pomóc, choć w tym wypadku wolał nie dawać satysfakcji i poczucia bycia bardzo przydatnym komuś, kto momentami potrafił wyprowadzić go z równowagi. Jeszcze miałby jakąś przysługę do spłacenia, a u kogoś takiego wolał długów nie posiadać. Sprawa póki co leżała na jakimś dalszym planie, tuż obok drapiącego go pytania o blizny zdobiące jej biodra i uda. Musiał znaleźć odpowiednią chwilę lub podejście.
– Poświęcę się więc w imię nauki – wyznał takim głosem, jakby składał właśnie obietnicę. Potrzebowali wielu prób badawczych dla określenia, co ściągało się z Alaeshy najlepiej. Całe szczęście jej garderoba od zawsze była znacznie mniej monotonna niż ta należąca do Yosuke i było w czym wybierać. Zostawało znaleźć okazje, żeby Esha wbiła się w jakieś mniej codzienne wdzianka, a potem prowadzić eksperymenty. Może nawet niekoniecznie każdy musiałby się odbywać w warunkach domowego laboratorium…
Na wargi cisnęła się odpowiedź, od której jednak się powstrzymał. Nie chciał, żeby odebrała go w zły sposób, a ewentualne tłumaczenie się z czegoś, co mogłoby ją potencjalnie urazić, zabiłoby sporo z aktualnej atmosfery. Dalej zresztą był zajęty i kulturalnie milczał z pełnymi ustami. Pełnymi przede wszystkim roboty, bo nawet na chwilę nie przestał, wsłuchując się z zainteresowaniem w każdy wydawany przez nią dźwięk, skupiając na jej paznokciach drażniących jego bark. Przerwał dopiero po tym błaganiu.
Wciąż z przymkniętymi powiekami zaśmiał się cicho, krótko, wyginając wargi w ten złośliwy sposób. Teraz to niby on dręczył, a jej wieczorem było wolno, kiedy jej drażnienie się paliło jak żywy ogień i przedłużała wszystko, żeby sobie trochę pocierpiał, mając tak blisko siebie istne uosobienie jego pożądania? Spomiędzy rozchylonych warg wydobyło się kilka przyspieszonych oddechów, ciepłe powietrze owiewało wilgotną od jego śliny skórę Itou. Spodnie powoli stawały się nieco niewygodne. Czy jej ocierająca się noga nie była równie dręcząca w tej chwili? Obrócił lekko nadgarstek. W tej pozycji łatwiej byłoby się palcom ześliznąć w dół, ale kiedy dłoń się poruszyła, ponownie zaczęła wędrować w górę. Tak samo ledwie dotykając ciała, rozpalając je. Egzorcysta wraz z ruchem odsunął głowę od klatki piersiowej Alaeshy, spojrzał na jej twarz z nieco drapieżnym wyrazem. Palce z wysokości mostka, na którym pierwotnie zaczynały wędrówkę, przeskoczyły na szyję Itou, oplatając ją delikatnie, zaciskając się nieznacznie.
– Moje śniadanie wysuwa zdecydowanie za dużo roszczeń – oznajmił głębokim pomrukiem. Pani kucharz, ten pączuś jest tak niedosmażony, że zaraz ucieknie z talerza! – I zaraz chyba będzie musiało dostać jakiś śpiewnik… – Pochylił się nad nią, żeby zamknąć te gadatliwe usta głębokim pocałunkiem, wciąż trzymając tę kuszącą szyję w objęciach dłoni. Zabrał rękę jeszcze nim zakończył pocałunek, przedłużając go, odbierając oddech tak jej, jak i sobie. Obie dłonie wylądowały natomiast na damskich udach. Oswobodził się z niemałym trudem z bycia oplecionym nóżkową macką, a ta druga noga, która najwyraźniej miała prawo dręczyć jego, została powstrzymana przed niecnym działaniem.
Nakashima odsunął głowę, na koniec jeszcze łapiąc dolną wargę Eshy między zęby, skubiąc ją delikatnie. O wiele mniej delikatny był natomiast równoczesny ruch rąk, które dość gwałtownie rozsunęły nogi kobiety. Nie czekał na to, aż złapie oddech i odrobinę ochłonie. Jeszcze była skłonna uznać, że takie pozwalanie jej ostygnąć to będzie dręczenie. Z drugiej strony – może będzie na odwrót i utopienie jej w kolejnej fali doznań odbierze jako szubrawe zagranie? O tym mógł przekonać się tylko w jeden sposób. Szybkim ruchem odgarnął przydługą grzywkę po prawej stronie twarzy za ucho, żeby choć przez moment mu nie przeszkadzała i pochylił się. W końcu… miał ją zjeść na śniadanie, czyż nie?
Przesunął językiem po kolejnym wrażliwym na dotyk miejscu, choć Itou zdawała się być zbudowana wyłącznie z takich punktów. Te jednak było o wiele bardziej wyjątkowe, czułe i… już zdążyło się zrobić wilgotne. Zamiast się jednak dłużej zastanawiać nad zależnościami pomiędzy poziomem mokrości obserwowanym u Eshy, a jego działaniami – w końcu to nie był czas na naukowe eksperymenty i prowadzenie badań – zajął się tym, co wampiry robiły najlepiej. Ssaniem. Dokładał do tego również liźnięcia – drobniejsze i intensywne, powolne i te znacznie szybsze. Raz na jakiś czas wsuwał w nią język, poruszał nim. Przez cały czas palce gładziły skórę na wnętrzu ud Itou – czasem normalnie, czasem znowu ledwie ją dotykając, jak wcześniejsze, uznane za dręczenie przesunięcie w dół brzucha.
@Itou Alaesha
Och, miała nadzieję, że właśnie składał jej obietnicę realizacji dogłębnych badań i sprawdzenia teorii rozbierania Eshy w praktyce. Zakładał, że wszystko było miło z niej ściągać, ale może dowody empiryczne wcale na to nie wskażą? Być może istniały rodzaje ubrań, które były przyjemniejsze od innych, ale bez rzetelnych testów nie dało się przewidzieć wyników. Może milej było ściągać z niej dresy podczas leniwej soboty i grania na konsoli, a zdecydowanie fajniej zostawiać nieściągnięte, dla przykładu, pończochy i szpilki? To natomiast też była tylko jej hipoteza, podczas gdy rzeczywistość niejednokrotnie zaskakiwała badaczy. Być może warto było też przeprowadzić eksperymenty w drugą stronę — dotychczas rozbieranie Nakashimy było wyjątkowo przyjemne, ale również nie przetestowała ani dostatecznie wiele ubiorów, ani sytuacji. Właśnie! Wyniki mogły zaburzać różnorodne czynniki zewnętrzne, których należało uwzględnić jak najwięcej. Jednym słowem, pozostawało przed nimi sporo pracy!
Nakashima (nie)pomagał swoim milczeniem, nie odpowiadając na żadne z jej słownych zaczepek. Widziała po jego reakcjach, że jej słuchał, ale nie raczył jej odpowiedzieć, nie przerywając ani na chwilę swoich niecnych poczynań. Dłonie i usta Yosuke sprawnie radziły sobie z jej ciałem, naciskając czułe punkty. Jakby niemal wiedział, co powinien zrobić, a przecież aż tak solidnej wiedzy w przeszłości nie zdążył zebrać na jej temat. Albo był dobrym kochankiem, albo idealnie do niej pasował, lub jedno i drugie. Bo z pewnością Eshy nie było aż tak łatwo zadowolić. Na sukces w tym zakresie składało się wiele składników, które nie dość, że Nakashima wszystkie posiadał, to wyciągał raz po raz niczym asy z rękawa. Miał też o tyle nad nią o tyle przewagę, że od zawsze się jej podobał, a do tego bujała się w nim za młodu przez całkiem długi czas. Niemniej umiejętności ani łatwości w przewidywaniu jej reakcji nie można było wojskowemu odmówić. Prawdziwy był z niego strateg, szczególnie gdy zaplanował szubrawe posunięcie, taktyczny odwrót swojej dłoni z newralgicznego punktu.
Czy nie rozumiał jeszcze tego pokręconego prawa, gdzie ona mogła go dręczyć, ale domagała się sprawiedliwości z jego strony? Sprawiedliwości, która jednak przez Nakashimę mogła być traktowana w iście dosłowny sposób, odwdzięczając się Itou tym samym. W sumie czy odkładana przyjemność nie smakowała lepiej? Trudno było to Itou ocenić w momencie, kiedy pragnienie zjadało ją od środka, a wargi Yosuke od zewnątrz. Odpowiedź w postaci śmiechu i złośliwie wygiętych ku górze warg zapowiadały, że nie miał zamiaru grzecznie usłuchać jej prośby. Odwrócony nadgarstek napawał nadzieją, jednak ręka ruszyła ku górze, wraz z cichym jęknięciem kobiecego protestu. Najwyraźniej lubili się dręczyć z wzajemnością, bo i nie pozostawał obojętny na to, jak zaczepiała go przez spodnie. Wynikły z tego ciepły oddech na wilgotnej skórze piersi, choć niezamierzony, wywołał dodatkowe przyjemne iskierki. Niemniej zaczepki Eshy były całkiem racjonalne, zachęcające aby przejść do konkretów — niczym biała flaga sugerująca, że mogłaby już przed nim skapitulować.
Znowu miał ją jednak zaskoczyć. Dobrze, śniadanko będzie już cicho i da się pożreć. Ale po co mi śpiewnik...? Gdyby nie to, że właśnie przestała oddychać, to winna odszczekać swoje wcześniejsze niezadowolone jękniecie, ponieważ kierunek dłoni zaciskającej się właśnie na jej szyi był jak najbardziej trafny. Musiała zacząć lepiej ufać jego osądowi i najwyraźniej oddać się w jego ręce, ponieważ zdecydowanie wiedział, co robi. Ale skąd on wiedział? Naparła lekko szyją do przodu, pogłębiając zacisk. Gdy zaczął ją całować, wpierw nie zamknęła oczu, chłonąc przez chwilę scenę, która zdawała się zbyt piękna, aby była prawdziwa. Musiała aż go chwycić w pasie i upewnić się, że pod opuszkami rzeczywiście ma ciepłe ciało Yosuke, a nie że tkwi w jakimś fantazyjnym śnie. W końcu poddała się naporowi jego języka, zamykając oczy i oddając pocałunek mocniejszy z każdym ruchem. Nie wiedzieć kiedy męskie dłonie ześlizgnęły się na miękkość krągłych ud, właśnie gdy teraz będąc zajętą jego ustami, nagle je rozsunął. Odgarnął z zamachem ręki włosy z twarzy i zniżył się...
— C-co robisz? — Skończyła mówić, gdy jego język już zdążył wylądować między jej nogami, co zaakcentowała rozkosznym i przeciągłym jękiem. Z wrażenia opadła na przedramiona, trącając przy tym szpargały leżące na blacie, robiąc przy tym mały raban, nie mając jednak czasu ani zamiaru się tym zajmować.
— Demon! — Skwitowała, nie mogąc jednak, niczym urzeczona, oderwać od niego wzroku. Świadomość tego, że jej były przyjaciel i niedoszły chłopak lizał ją, była wprost oszałamiająca. Czy wspominała już, jak cholernie był seksowny, gdy robił jej takie rzeczy? Nie, tak? Już nawet nie pamiętała, gryząc od środka policzki. Wysunęła przed siebie rękę, ale zatrzymała ją w powietrzu z zawahaniem. Co im przystawało robić, a co nie? Gdy jednak zauważyła palce wpijające się w skórę ud i poczuła jak przyssał się do tak delikatnej części jej ciała, opuściła dłoń na jego głowę. Wsunęła palce pod grzywkę, odgarniając ją z czoła — będąc na tyle pomocną — i przycisnęła go do siebie. Do tego zaparła się jedną nogą o blat, aby móc odzyskać nieco kontroli nad ruchem bioder. Jednocześnie poddawała się dotykowi Yosuke, jak i przydawała im nieco większego tempa w subtelnych ruchach. Trudno powiedzieć, żeby ją teraz gnębił, wręcz przeciwnie, spełniał nawet skryte fantazje na jego temat. Dlatego też skwapliwie korzystała z wrażeń, przymykając oczy i z każdym drgającym oddechem wydając pełne wdzięku pomruki.
Jednak chciała więcej.
Wiedząc co za chwilę powie, przysłoniła twarz wolną dłonią, patrząc na Nakashimę spomiędzy palców.
— Wejdź we mnie... — Zsunęła dłoń niżej w stronę ust, przygryzając na koniec kosteczkę wskazującego palca — ... p-proszę. — zbiegając przy tym brwi w niewinnej minie, a jednak całkiem śmiałej prośbie.
@Nakashima Yosuke