POKÓJ DZIENNY - Page 7
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Itou Alaesha

Nie 18 Sie - 18:47
First topic message reminder :

POKÓJ DZIENNY

POKÓJ DZIENNY - Page 7 O9PzG9c

Duży salon zajmujący większość parteru. Centrum całego domu, w którym Itou najczęściej przebywa w czasie wolnym oraz gdzie przyjmuje gości. To otwarta przestrzeń, która płynnie łączy się z kuchnią, a skąd można też szybko przejść bezpośrednio do pracowni lub łazienki dla gości. Korytarzem w lewo można dojść do galerii, a schodami po prawej stronie wejść na piętro. Przestronny, przytulny i przepełniony jasnym światłem. Urządzony w drewnie i w dominującym zielonym kolorze — czy to jako farba na ścianie, czy to jako zieleń liści wystających z licznych doniczek. Dookoła wisi wiele własnoręcznie namalowanych obrazów, a na środku salonu na tatami stoi niziutka kanapa, stolik i wygodne poduszki do siedzenia.



Ostatnio zmieniony przez Itou Alaesha dnia Sro 28 Sie - 16:03, w całości zmieniany 2 razy
Itou Alaesha

Matsumoto Hiroshi ubóstwia ten post.


Nakashima Yosuke

Wto 17 Wrz - 20:40
 Wyspał się lepiej, nawet mimo koszmaru, który próbował zszargać nerwy i zaburzyć spokój wypoczynku. Cienie pod oczami jeśli nie znikły całkowicie, to na pewno wyraźnie się zmniejszyły, a sam Nakashima nie czuł się jak lekko upojony. Mentalnie wrócił do swojego podstawowego stanu, co niezaprzeczalnie było słychać w jego wypowiedziach. Krótkich zdaniach, minimalistycznych, wręcz żołniersko rzeczowych, pozbawionych emocjonalnego kolorytu, suchych i zimnych. Obok siebie czuł jednak ciepło, do którego z przyjemnością lgnął, wtulając się i przymykając jeszcze oczy, żeby przedłużyć miłą chwilę, odciągnąć w czasie moment, w którym będzie musiał wstać, ogarnąć się i ruszyć do swoich obowiązków.
 – Coś musiało pomóc… – stwierdził, kiedy skończył opowieść. Złe sny zawsze zapadały mu w pamięć, tym bardziej kiedy podejrzewał ingerujące w nie duchy. Na świeżo było tym łatwiej, że jeszcze nie zacierały się szczegóły, a nitki koszmaru były jak świeżo rozdrapane rany. Bolesne, krwawiące i dające znać o swoim istnieniu. – Jestem tu, nie wstałem gdzie indziej. – Zmęczenie załatwiło sprawę? Rytuał, rzucona w kącie sól, ochronny symbol zawieszony przed drzwiami, świeca, która musiała dopalać się kiedy już zasnęli? Bliskość drugiej osoby, która zauważyłaby jego nagłe zniknięcie, mogła się obudzić w chwili, w której zabrakłoby go w pobliżu? Nadal jednak nie wiedział czy wychodził sam, czy jakaś siła zabierała go z miejsca, w którym akurat padł i ciskała go w losowe puste, opuszczone miejsce.
 – Nie wiem. – Odpowiedź była krótka, ale udzielona po chwili ciszy, jakby wahania. Odsunął głowę, żeby podsunąć się nieco wyżej i móc spojrzeć na twarz Eshy. Dłonią delikatnie przesuwał po jej boku, ale po chwili położył ją na udzie nogi, którą go oplotła. Dalej z trudem do niego docierało, że Itou leży sobie naga obok niego jakby nigdy nic, była jak najbardziej prawdziwa i dalej się do niego kleiła.
 – Porwano mnie… – no, powiedz z osiem lat temu Yosuke. Przecież ta cyfra nie gryzie. Co w niej takiego strasznego? Że zapisana inaczej niż japońskimi znakami i obrócona przypomina symbol, który masz wypalony na karku od tamtej jakże niepamiętnej chwili? – …w 2029. – Spryciarz. Jak zawsze. – Nic nie pamiętam. Znaleziono mnie po miesiącu, porzuconego gdzieś na śniegu w Nanashi. Według opinii lekarzy, poddawano mnie torturom. – Tak, dobijaj ją jeszcze bardziej. Przyjaciółka i prawie-że-dziewczyna z dzieciństwa na pewno właśnie tego chciała słuchać. O twoich cudownych przeżyciach parę lat po tym jak zerwał się wam kontakt. Rano, po upojnej nocy. Reunion byś robił i kuł żelazo, póki gorące, ośle.
 Przymknął na chwilę oczy i westchnął ciężko. Może to lepiej, że niczego nie pamiętał? Przynajmniej miał w sobie mniej lęków niż gdyby w jego pamięci wyryte były długie dni i noce bycia katowanym z nieznanej przyczyny.
 – Ledwo mnie wtedy odratowali. W zasadzie to przez jakieś cztery minuty byłem martwy. – Istniało podejrzenie, że doznał niedotlenienia mózgu, co mogłoby tłumaczyć zmiany, jakie zaszły w jego zachowaniu. Innymi wytłumaczeniami były chociażby ostry szok, depresja i zespół stresu pourazowego. Mógł też swoje szczęście zostawić gdzież za granicą Kakuriyo, może emocje były jakąś ceną, którą opłacił swój powrót do żywych w innej formie niż bezcielesny duch. Uchylił powieki, patrząc jej prosto w oczy. Tak niewiele brakowało, żeby nigdy nie miał szansy jej spotkać ponownie.

@Itou Alaesha
Nakashima Yosuke

Itou Alaesha ubóstwia ten post.

Itou Alaesha

Wto 17 Wrz - 21:57
Dziwisz się? Nigdzie bym Cię nie puściła. — Itou chciała jeszcze dodać, że nie pozwoliłaby mu uciec, ale nie chciała zabrzmieć jak co najmniej jakaś stalkerka. Nie była też typem osoby, która starała się kogokolwiek na siłę usidlić. Być może z tego powodu do dzisiaj nie była w stałym związku. Liczyła na to, że jeśli ktoś będzie chciał zostać, to po prostu nie odejdzie i jej nie porzuci. Tymczasem i tak już się wygadała, że jej życzeniem byłoby, aby nigdzie sobie nie szedł. Żeby został. Nawet jeśli robił jej dziwne voodoo po całym mieszkaniu. Choć nie mogła powiedzieć — spała lepiej niż zazwyczaj, a leżeli przecież w większości na tatami i paru rozrzuconych poduszkach. Aczkolwiek więcej magi przypisywała tutaj ciepłu ciała Nakashimy oraz rytmicznym uderzeniom jego serca, które słyszała podczas zapadania w sen.

Całkiem ją wmurowało i nie była w stanie nic początkowo powiedzieć. Czuła dłoń przesuwającą się po jej ciele, ale miała wrażenie, że informacje dotykowe nie były w stanie dotrzeć do neuronów. To podskórne wrażenie, że coś było nie tak, właśnie się sprawdzało. Jakiś jebany szósty zmysł — jakby nie wystarczyło, że wszystkich innych zmysłów miała już absolutnie nadto. Po prostu musiała wyczuwać takie niuanse, rzeczy które się nie spinały i do tego zadawać przy tym niewygodne pytania. Większość ludzi, nawet gdy Itou udawało się trafić w sendo, całkowicie się zżymała. Yosuke do takich osób nie należał i mogła wiedzieć, że będzie z nią szczery. W ciągu ich znajomości to on był chyba bardziej szczery z ich dwójki, nawet jeśli Alaeshy nie można było nazwać kłamczuchą. Gdyby tylko nie była tak cholernie beznadziejna z matmy. Może w innych warunkach nawet by to policzyła, ale w kobiecej głowie za dużo myśli kotłowało się na raz. To musiało nie być tak długo po tym, jak przestali się do siebie odzywać. 
Co? — Powiedziała twardo tylko jedną głoskę. Trochę gardłowo, z jakąś wewnętrzną chrypą spowodowaną przez zaciśnięte w emocjach gardło. Pomimo tego, że częściową ją przygniatał, to bez problemu przewróciła go z powrotem na plecy, opierając się dłonią o klatkę i bardziej przekładając przez niego nogę. Wciąż jednak leżała na boku, koło Nakashimy, tylko patrząc na niego bardziej z góry. Teraz mogła dokładnie obserwować każdą zmianę na jego twarzy, śledząc mimikę niczym wykrywacz kłamstw. Jeśli miał jeszcze jakiekolwiek wątpliwości czy ma do czynienia z podstępnym duchem, to z taką szczerą i żywiołową reakcją Eshy musiał spotkać się już niejednokrotnie w przeszłości i to powinno rozwiać jego wątpliwości. To, że byli bez ubrań nie miało teraz najmniejszego znaczenia. O czym on opowiadał? Miał się wyspowiadać, tu i teraz. Mimo tego nie wypadało zapytać, czy z niej żartuje, gdy patrzył na nią tak... dziwnie. Przez chwilę tylko patrzyła mu w oczy ze ściągniętymi brwiami, aż pewna myśl trafiła Itou jak obuchem w głowę.
T-to o Tobie mówili wtedy w mediach? O policjancie... — Nie mogła uwierzyć we własne słowa wypowiadane na głos. Czyżby? Do umysłu cisnęło się tak wiele pytań, że aż nie była w stanie wyrazić ich wszystkich na raz. Najpierw niech potwierdzi albo zaprzeczy. 
M-martwy? — Śmierć kliniczna? Nie. Nie mogło być. Zresztą wcale nie było pewności, że każdy musiał po tym przeżywać to, co i ona. Zresztą nie to było clue całej jego wypowiedzi. Spotkało go coś strasznego. Teraz nie dziwiło ją, że miał koszmary. Żywe koszmary, być może wskazujące nawet na rozpanoszone w jego umyśle i ciele PTSD. Czemu on? Czy gdyby nie przestali ze sobą rozmawiać, to byłaby jakkolwiek w stanie uchronić go przed tym, co się wydarzyło? Czy namówiłaby go na zostanie w domu przy okazji jakiegoś patrolu, a może to było nieuniknione? Wcześniej zbiegłe ze sobą brwi w jakby gniewnym wyrazie teraz dodatkowo wygięły się w odwrócone łuki wskazujące na to, że bardzo się zmartwiła. Że nie wiedziała, co może zrobić z tą informacją, że to niesprawiedliwe. Że zaszkliły się jej oczy, gdy zaczęła go gładzić odruchowo dłonią po policzku. 

@Nakashima Yosuke
Itou Alaesha
Nakashima Yosuke

Sro 18 Wrz - 13:55
 Bycie trzymanym przez drobną witkę, jaką było ramię Alaeshy raczej niewiele miało wspólnego z jego zostaniem w miejscu. Wątpił, żeby sam podnosił się w nocy i szedł w obce miejsce, po drodze jeszcze szukając dekoracji, które znajdował rano rozrzucone dookoła siebie. Miewał na to za mało czasu podczas dwu-trzygodzinnych drzemek. Raczej też niemożliwe było, żeby zadawał sobie sam rany, które odnajdował po takich wycieczkach. Gdyby coś miało go porwać, to zrobiłoby to pomimo obecności artystki. Mogły go ochronić rzeczy, które zrobił przed kolacją, a może po prostu trafił w tę noc, kiedy nic poza koszmarami się nie działo.
 Wiedział, że zrzuca na nią niemałą bombę. Atomowych rozmiarów wręcz. Widział dokładnie tę reakcję, której się spodziewał. Szok, zaniepokojenie, brak słów. Milczała, wydusiła z siebie jedno krótkie słowo, znowu się nie odzywała. Nakashima zawsze był szczery i pociągnięty za jedną niteczkę rozpruwał się cały jak płócienny worek. Niczego nie ukrywał, jeśli ktoś naprawdę chciał się czegoś dowiedzieć – przynajmniej nie przed osobami, na których mu zależało, bliskich. Ta otwartość bywała zgubna, kiedy nadmiar informacji, których ktoś być może tak naprawdę usłyszeć nie planował, wzbudzał negatywne emocje i zmieniał czyjeś nastawienie do niego.
 Ułożony z powrotem na plecach nie odzywał się przez chwilę, pozwalając się lustrować oczom Itou. Nie kłamał, bo i nie miał do tego żadnego powodu. Kiedyś zapewne i tak by się dowiedziała, a lepiej chyba, jeśli bezpośrednio od niego i jak najszybciej na etapie ponownego wchodzenia w jakiś rodzaj relacji – niezależnie od tego, w którą stronę owa relacja się rozwinie. Gładził palcami jej nogę, wolnymi i delikatnymi ruchami, po dolnej części uda. Przymknął oczy w momencie zadania kolejnego pytania. Wziął głęboki wdech i powoli wypuścił powietrze.
 – „Wciąż nieznane są losy funkcjonariusza zaginionego na początku grudnia. Przypominamy, że sierżant biorący udział w akcji odbicia zakładników z budynku przy Nakatsu 16 przestał odpowiadać na wezwania zespołu niedługo po zneutralizowaniu zagrożenia ze strony terrorysty.” – Wyrecytował komunikat medialny, jakby słyszał go zaledwie chwilę wcześniej. Słowa wyryły się w jego pamięci, stanowiąc wyraźny punkt wspomnień pomiędzy ostatnią chwilą na dachu podczas misji, a nagłym wybudzeniem się miesiąc później w szpitalu. – Dziwnie się tego słuchało – podsumował znów na nią spoglądając. W chwili, w której to usłyszał, informacja była już nieaktualna. Ktoś oglądał po prostu starsze wydanie dziennika, w której przewinął się komunikat. Parę dni później publicznie padła informacja, że został odnaleziony i walczy o życie w miejskim szpitalu, a kiedy już zaczął dochodzić do siebie, nikt poza jego bliskimi nawet nie pamiętał, że coś takiego miało miejsce. Zabawne, że jeśli porwany był zwykły obywatel, to nikt się tym nie przejmował, a medialne sępy zawsze dorywały się do tematu dopiero w przypadku przedstawiciela służb.
 – Na amen. Bez pulsu, bez oddechu. Uratowało mnie pewnie leżenie w śniegu, hipotermia i fakt, że jeden z ratowników przybyłych na miejsce był moim kumplem. Zamiast stwierdzać zgon, zaczął reanimację. – Cudem było, że w ogóle nie zignorowali wezwania z Nanashi, że ktoś go znalazł i wezwał pomoc zamiast uznać, iż kolejny pobity bezdomny dogorywał gdzieś pod murem, powoli zamarzając. Był tak obity, zakrwawiony i zmarnowany, że na pierwszy rzut oka nie dało się go nawet powiązać z udostępnionym wizerunkiem krążącym gdzieś w informacjach w sieci.
 – Ale wszystko skończyło się dobrze – dodał po chwili z jakąś czułością w głosie, widząc jak błyszczą jej oczy. Uniósł dłoń, żeby założyć jej potargane włosy za ucho i przesunąć palcami po jej policzku. Uśmiechnął się bardzo delikatnie. – Jeszcze tylko rzuciła mnie dziewczyna i wymieniłem policję na wojskową jednostkę specjalną. I szybko awansowałem na dowódcę oddziału. – Typowy dawny Nakashima, zawsze starał się szukać pozytywów w życiu. Nawet to, że niedoszła narzeczona się na niego wypięła, było jakimś promykiem światła po latach. Gdyby się to nie wydarzyło, nie leżałby teraz wpatrzony w swoją pierwszą prawdziwą miłość.

@Itou Alaesha
Nakashima Yosuke

Itou Alaesha ubóstwia ten post.

Itou Alaesha

Sro 18 Wrz - 19:36
Od początku lubiła w Nakashimie szczerość. Fakt, że nie trzeba było go na siłę ciągnąć za język i usilnie nakłaniać do powiedzenia czegoś był dla Itou wyjątkowo komfortowy. Często gubiła się w zachowaniach innych ludzi, którzy nazbyt ukrywali to, o co im faktycznie chodziło. Choć Esha często butelkowała w sobie wiele spraw, to zazwyczaj nie robiła tego specjalnie czy świadomie. Zazwyczaj potrafiła odpowiedzieć wprost na zadane pytanie bez większych sentymentów, często potem żałując, gdy inni ludzie się na nią obrażali. Wiele osób nawet spytanych, przydybanych do ściany pytaniem wolało sobie odgryźć ręce niż powiedzieć coś szczerego. Z Yosuke nie było takiego problemu. Czasem dotknęły ją jego słowa czy żarty, jednak zawsze wiedziała, że jej nie oszuka. Rzeczy które jej opowiadał były wstrząsające, jednak wolała dostać pełną bombę informacji na raz, niż czuć powoli sączący się jad poczucia, że coś nie jest w porządku. Praktycznie nigdy jej ten dodatkowy zmysł nie zawodził, po prostu czasem sprawy wysypywały się szybciej, a czasem wolniej. Wolała prawdę od ładniejszych kłamstw czy tuszowania informacji. Niemniej wyrecytowana przez Yosuke informacja medialna zabolała Itou aż fizycznie, jakby ktoś przyłożył jej z pięści w splot słoneczny. Na razie była zszokowana i patrzyła na niego coraz większymi oczami.
P-pamiętam to... Pomyślałam wtedy o Tobie, ale wydawało mi się to nazbyt abstrakcyjne, żeby miało Ci się coś stać... Do tego nie podawali żadnych szczegółów, poza tym, że potem policjant został odnaleziony... — Ledwo mówiła, zacinając się po drodze, naprawdę nie mogąc uwierzyć i połączyć tego, że to naprawdę o niego wtedy chodziło. Ona sama w tym czasie była w dosyć średnim stanie psychicznym, wychodząc dopiero na jakąkolwiek finansową prostą, wiecznie zajęta i zapracowana. Może powinna się wtedy rozeznać, zacząć pytać, pomóc w poszukiwaniach? Cholera, tak niewiele brakowało, że już by się nie zobaczyli, a ona może kiedyś przez przypadek dowiedziałaby się, że Yosu nieży... To słowo nie mogło przejść przez jej myśl, nawet w obliczu szczęśliwie przeżytego stanu śmierci klinicznej.
Ja... — Miałam udar? Też mnie odratowali? Nie, Itou, to nie jest moment. Nie zadawaj durnych pytań. Nie rób z siebie idiotki. Jesteś już wystarczającym dziwadłem ze swoim połączeniem bycia synestetką i medium. Aczkolwiek to zaskakujące, że on też mógł jej już więcej nie spotkać. To tak jakby los pchnął ich na siebie na tym moście, skoro sami nie potrafili znaleźć do siebie drogi.
Dobrze, że Cię odratowali... — Tymczasem już w chwilę potem, zebrało mu się na coś w rodzaju... żartu? Wtedy, gdy ona się nim przejmowała i próbowała przegryźć te wszystkie informacje, gryząc od wewnątrz policzki i powstrzymując się przed łzami.
Nakashima! To według Ciebie ma być takie dobre zakończenie? — Bardzo bladziutki cień uśmiechu pojawił się w kobiecych kącikach ust. Co za ananas z niego. Właśnie jej powiedział o tych wszystkich okropnościach, które mu się przydarzyły, a i tak próbował ją pocieszyć. Jego palce przyjemnie musnęły włosy, które były bardziej splątane, niż zdawała sobie z tego sprawę. Dwie wezbrane łzy urwały się z rzęs, po jednej z każdego oka. Szybko schowała twarz, pochylając głowę i częściowo kryjąc pod włosami. To jeszcze nie był moment, w który miała ochotę się na serio popłakać. Raczej słowa Yosuke trafiały do niej w nad wyraz obrazowej formie i dopadło ją współodczuwanie, a jednocześnie niemożność wyobrażenia sobie, jak bardzo musiał cierpieć — w trakcie i po tym, co się wydarzyło. Nie chciała, żeby widział, że płacze, a z pocieszaniem tez było u niej ciężko. To właśnie wtedy się rozklejała, a ze szczelnie zbudowanego muru odlatywał tynk i sypała się marnej jakości zaprawa. Z tego samego powodu nie mogła sobie dawno temu wyobrazić, żeby mógłby być obecny na pogrzebie matki. Rozsypałaby mu się w rękach i nie potrafiła już go nigdzie puścić. Aczkolwiek... chyba w końcu było to jedną z jej największych pomyłek. Pewnie warto było okazać trochę tej słabości, podzielić swoje smutki, żale i obawy. Niestety wyuczony tryb samodzielnego radzenia sobie z problemami odpalił się jak automatyczny program samozniszczenia w kryzysowej sytuacji. Z nim całkowicie zerwała kontakt i to zawczasu, bo w pokręcony sposób był dla Alaeshy na tyle ważny. Innych znajomych po prostu prosiła o nieprzychodzenie na pogrzeb, a później udawała, że ma się dobrze.
Zsunęła ręce po jego bokach, oplatając go możliwie mocno ramionami, wciskając na siłę palce pod jego plecy. Ścisnęła go z całej siły. Jeśli zgniatała mu żebra to trudno.
Jakaś debilka... — Wcisnęła twarz w jego klatkę piersiową, mamrocząc niezbyt wyraźnie. Mimo wszystko poczuła ukłucie, ała, ponieważ dosyć krótko po niej musiał znaleźć sobie dziewczynę. Nic w tym nie było dziwnego, sama różne rzeczy robiła, no ale jakoś niezbyt przyjemnie słyszeć o jakiejś innej. Aż na tyle była ważna, że musiał ją teraz wspomnieć? Natomiast to dobrze, że z nim zerwała — więcej Yosuke dla niej. Po chwili uniosła głowę, wyciągając szyję i opierając się o niego brodą. Niczym psiak, który kładzie łebek na kolanach.
Nie wystarczyło Ci już rewelacji w policji, że musiałeś pójść do wojska? Nie mogłeś zostać jakimś inżynierem? Przecież bez problemu by Cię przyjęli.

@Nakashima Yosuke
Itou Alaesha
Nakashima Yosuke

Wczoraj o 21:38
 Przesadna otwartość mogła nie być dobrze odebrana w ich kulturze, ale z drugiej strony duszenie w sobie wszystkiego również nie należało do zdrowych reakcji. Ciężko było utrzymać balans – Nakashima dawniej skłaniał się do nadmiernej szczerości, obecnie raczej szło to w przeciwnym kierunku. Itou nigdy nie zasługiwała na kłamstwa z jego strony, nie było więc sensu siedzieć w swojej strefie komfortu i nagle uporczywie milczeć w jej obecności. Może martwiłoby to ją jeszcze bardziej, a może obraziłaby się za to, że kryje jakieś tajemnice i nawet przyparty do muru nie chce podzielić się czymkolwiek ze swojego życia. Zszokowanie bombardowaniem mogło trwać zdecydowanie krócej od takiej urazy wobec zamknięcia się w sobie.
 – Myśleli, że wpadłem w łapy wspólników tego terrorysty. Gdyby podali o mnie za dużo informacji do wiadomości publicznej, coś mogłoby zagrozić mojej rodzinie. Nie chcieli, żeby ktoś im przeszkodził w śledztwie, tylko największym problemem było, że wszystkie tropy im się urywały. – Do tej pory nie wiadomo było kto to zrobił i po co. Nawet nie dało się określić, w którym konkretnie miejscu go trzymano przed porzuceniem – jak myśleli porywacze – na śmierć. Zbyt wiele poszlak było dziwnych, pozbawionych sensu. Gdzie podziały się ślady, które w świeżym, grudniowym śniegu powinny być doskonale widoczne? Dlaczego nie zabito go na miejscu, nie dobito, nie wrzucono ciała gdzieś do oceanu, rzeki czy kanałów pod miastem? Czego mogli chcieć, jeśli nie chodziło o zemstę? Jakich informacji poszukiwali, maltretując go jakby chodziło co najmniej o kody dostępu do broni atomowej?
 – No co? Mogło być gorzej! Chociaż… nie, w sumie to nie brzmi tak pozytywnie jak brzmiało w mojej głowie. – W końcu żeby zostać dowódcą, poprzedni dowódca musiał zginąć lub zrezygnować, a wydarzył się ten pierwszy przypadek. I nadal zmienił w miarę stabilną, bezpieczną pracę marzeń na niepewną bandę, o której krążyło mnóstwo dziwnych pogłosek. Plus rozleciał mu się związek, który traktował wybitnie poważnie. Nie dodał jeszcze, że w międzyczasie psy, które poznała, popędziły w starczym wieku w kierunku tęczowego mostu, bo to już mogłoby ją kompletnie rozkleić. Wciąż też rozmawiali o tym, że prawie zginął, od czego uratowała go tylko jakaś boska interwencja albo czyste szczęście.
 Wciągnął ją na siebie, objął obiema rękami i mocno przytulił. Jak już chciała mu miażdżyć żebra, to mogła to równie dobrze zrobić całą sobą i żeby było jej wygodniej. Jedna dłoń wplątała się lekko we włosy kobiety, kiedy zaczął gładzić Alaeshę po głowie.
 – Wiesz, miała powody… – mruknął. Nie obwiniał byłej za to, co zrobiła, jedynie bolał sposób, w jaki to się rozegrało. Z dnia na dzień, w najgorszym dla niego okresie, kiedy jeszcze nie do końca radził sobie z nową rzeczywistością. Ale codziennie rano straszył ją swoimi atakami, na terapię chodzić nie chciał, bo po kilku spotkaniach uznał, że i tak nic to nie daje, jego charakter zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Mówił o rzeczach, których ona nie widziała, potrafił wpatrywać się w jeden punkt, obserwując postać, która dla niej nie istniała, nie mógł skupić się na pracy. – Jedyny plus, że nie zdążyłem się jej oświadczyć. – Tak, bo dokładnie o tym chciała słuchać kobieta, z którą spędziłeś noc, a mogłeś spędzić resztę życia, gdybyś nie dał się odepchnąć lata temu. Ale taka była prawda. Zerwanie z dziewczyną bolało jakoś tak mniej niż bycie porzuconym przez narzeczoną. I nie musiał żałować, że planował związać się na stałe z kimś, kto nawet nie próbował o niego walczyć, a po prostu poszedł łatwą drogą na skróty, porzucając go. Wystarczyłoby, żeby miał odrobinę inny charakter, słabszy, skory do poddawania się i sam by ze sobą skończył. Nie pozwolił sobie na pogrążenie się w czarnych myślach, zaczął szukać informacji i natrafił na ślad zawodowych egzorcystów. Reszta potoczyła się już szybko.
 Przeczesał palcami jej włosy, odsuwając grzywkę z czoła. Wyglądała uroczo, kiedy tak patrzyła.
 – Bez studiów? Może załapałbym się do jakiejś fabryki na najniższe stanowisko i przy dobrych wiatrach po dziesięciu latach miałbym tyle doświadczenia, ile wymaga większość pracodawców – prychnął z lekkim rozbawieniem. Był po akademii policyjnej, nie miał na dobrą sprawę żadnego wyższego wykształcenia. Planował iść na studia oficerskie, żeby mieć łatwiejszą drogę awansu, albo zapisać się na jakieś zaoczne w kierunku bezpieczeństwa wewnętrznego, ale plany zniszczyły mu nieoczekiwane wydarzenia. Potem nie myślał już o rozwijaniu się w policji czy służbach państwowych, a kiedy trzy lata później został dowódcą, nie było potrzeby siedzenia przez parę lat na wykładach, które uczyłyby dokładnie tego, co miał w praktyce. Przynajmniej jeśli chodziło o kwestię zarządzania ludźmi, zdolności myślenia strategicznego i tego typu przyziemne rzeczy. Jeszcze chyba nie istniały studia uczące o światach poza ich płaszczyzną istnienia.
 – Byłem jednym z lepszych policyjnych strzelców wyborowych. Wojsku bardziej przydawały się moje umiejętności. No i nadal mogę pomagać ludziom. Tylko teraz… trochę inaczej.

@Itou Alaesha
Nakashima Yosuke
Sponsored content
maj 2038 roku