POKÓJ DZIENNY - Page 2
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Itou Alaesha

Nie 18 Sie - 18:47
First topic message reminder :

POKÓJ DZIENNY

POKÓJ DZIENNY - Page 2 O9PzG9c

Duży salon zajmujący większość parteru. Centrum całego domu, w którym Itou najczęściej przebywa w czasie wolnym oraz gdzie przyjmuje gości. To otwarta przestrzeń, która płynnie łączy się z kuchnią, a skąd można też szybko przejść bezpośrednio do pracowni lub łazienki dla gości. Korytarzem w lewo można dojść do galerii, a schodami po prawej stronie wejść na piętro. Przestronny, przytulny i przepełniony jasnym światłem. Urządzony w drewnie i w dominującym zielonym kolorze — czy to jako farba na ścianie, czy to jako zieleń liści wystających z licznych doniczek. Dookoła wisi wiele własnoręcznie namalowanych obrazów, a na środku salonu na tatami stoi niziutka kanapa, stolik i wygodne poduszki do siedzenia.



Ostatnio zmieniony przez Itou Alaesha dnia Sro 28 Sie - 16:03, w całości zmieniany 2 razy
Itou Alaesha

Matsumoto Hiroshi ubóstwia ten post.


Nakashima Yosuke

Wto 27 Sie - 19:34
 Wydał z siebie ciche prychnięcie, które mogło jeszcze zostać zaliczone do swego rodzaju śmiechu. Uniósł nawet w górę kącik ust, ledwie na sekundę czy dwie, jednak podkreślało to żart również z jego strony. Ponieważ nie podała mu ręki i najwyraźniej postanowiła udawać, że siedzi, skrzyżował ręce na piersi, przechylając głowę. Czyli nie planowała jednak pójść po dobroci, siadając normalnie i pozwalając sobie na chwilę odpoczynku. Przynajmniej faktycznie trochę pochyliła łepetynę i ucisnęła nos – skoro mogła to zrobić bez krzywienia się, raczej na pewno nie był złamany. A to już jakiś plus.
 – Może i słabo, za to jak magicznie. – Stwierdzenie tak enigmatyczne, że mogło brzmieć jak wypowiedź mordercy psychopaty. Taka jednak była prawda – ludzie nie zdawali sobie sprawy, jak często krew wykorzystywało się w rytuałach. Za jej sprawą można było zarówno przywołać, jak i wygnać demony, a dla yurei stanowiła drzwi do materialności. Kiedy Nakashima miał wybór, wolał rysować symbole i kręgi za pomocą kredy, choć znał paru egzorcystów niemal uwielbiających ciąć się tylko po to, żeby nasmarować kilka znaków. Z krwią trzeba było być ostrożnym, żeby przypadkiem nie przyciągnąć niechcianych gości z zaświatów. – Nie wątpię w twoje umiejętności, ale zdaje się, że miałaś usiąść. Tego bym siedzeniem nie nazwał.
 Oboje byli nieustępliwi i zastanawiać by się można, które pierwsze mimo wszystko odpuści. Yosuke miał jednak jedną przewagę – siłę fizyczną. Nie to, że za jej pomocą chciał zmusić Itou do czegokolwiek – może z wyjątkiem faktycznego przysiadnięcia w miejscu choć na chwilę. Szybciej przeszłoby jej krwawienie z nosa, a i on mógłby wreszcie nie polegać na podtrzymującej sile ściany, bo dalej nie czuł się najlepiej. Westchnął ciężko, odsuwając się wreszcie od framugi.
 – Najpierw musiałabyś ją znaleźć – rzucił. Mógł mieć żonę, w tym wieku nawet już powinien, ale jedyna kandydatka na to stanowisko postanowiła z nim zerwać zanim się oświadczył. Choć może to i lepiej, bo jak się później okazało, zbyt święta to nie była i istniało wysokie prawdopodobieństwo, że małżeństwo do tych czasów by nie dotrwało. Przez ostatnie lata z kolei był zbyt zamknięty na relacje tego typu, a kiedy trochę wyszedł ze strefy komfortu, dość szybko znów miał ochotę się w niej schować. Najwyraźniej nie nadawał się do długotrwałych relacji.
 Złapał ją w pasie i uniósł, opierając ją sobie o ramię. Tak jak myślał, trzeba było ją lekko nakłonić do odpoczynku i wywlec z bezpiecznej przestrzeni łazienki – nawet jeśli posuwając się do porwania. Dotarłszy do kanapy, usadził ją i jeszcze przez krótką chwilę pochylał się nad nią z lekkim, odrobinę złośliwym uśmieszkiem, nim wreszcie usiadł obok. Bez słowa rozpiął dwa dolne guziki marynarki i uniósł nieco jej połę, odsłaniając czysty opatrunek. Odpowiedni, żeby zakryć osiem dość chaotycznych cięć przypominających ślady po pazurach. Wzrok ze zrezygnowaniem miał wbity w jakiś punkt przed sobą.
 – Widzisz? Nie ma się czym martwić.

@Itou Alaesha
Nakashima Yosuke

Itou Alaesha ubóstwia ten post.

Itou Alaesha

Wto 27 Sie - 20:46
Spojrzała na niego spod przymrużonych powiek, gdy mówił o magiczności malowania krwią. Dziwne, że słyszała to akurat od niego, szczególnie że to ona swojego czasu próbowała podobnych rzeczy. Nie wiedział o tym, bo już potem nie mieli kontaktu, jednak przez dłuższy czas traktowała fragment swojego ciała jak swoiste płótno, po którym „malowała” żyletką. Wolała tego nie skomentować, aby nie wyjawiać swoich dawnych zapędów, pomagających kiedyś radzić sobie z przygniatającą rzeczywistością — które obecnie wracały do niej pod postacią powtarzającego się koszmaru.

Zdecydowanie oboje należeli do upartych. Pewnie dlatego nie uszło uwadze Yosuke, że świadomie nie wykonała jego polecenia, co skwitował krótkim parsknięciem.
Zaraz usiądę... — Rzuciła, jednak mało przekonująco. Pozbyła się nasiąkniętego kawałka papieru i wzięła nowy, czysty, stając koło framugi. Już miała rzucić kolejnym żartem, czy oby żadna żona mu nie uciekła, że musiałaby ją znaleźć, gdy ten z westchnieniem odsunął się od ściany i po prostu podniósł. To chyba oznaczało, że nie miał żadnej partnerki i dosłownie musiałaby mu jakąś znaleźć. Och.
Yosuke, przestań! Źle się czujesz! — Mówiła, ale nie broniła się przed nim. Skoro już ją podniósł, to nie chciała go uderzyć w ranę, czy sprawić, żeby się zachwiał. Zarzuciła więc tylko łokcie za ramię Nakashimy. Słowa Alaeshy zresztą nie zrobiły na nim specjalnego wrażenia, bo po prostu doniósł ją do kanapy i tam odstawił. Silny był skubany. Na dodatek cwany, bo zadowolony z siebie uśmiechał się, pochylając nad nią. Itou przytknęła kawałek papieru, nawet nie po to, by ucisnąć nos, a choć trochę zasłonić twarz. W sumie kiedyś sprawdzała w programie graficznym czy był w stanie zobaczyć rumieniec. Zmieniała różne fotki na czerń i biel i jedynie bardzo silny rumieniec był widoczny w tej skali kolorów. Aczkolwiek pewności co do tego nie miała. Na razie kawałek celulozy pozostawał czysty i trzymała go tylko na podorędziu w zaciśniętej dłoni.
W chwilę potem Yosuke rozpiął część munduru, ukazując równie czysty, niezbyt duży opatrunek. Uff. Byli kwita. Mimo wszystko i tak miała zamiar się trochę o niego pomartwić, a może raczej zatroszczyć. Po to w końcu go tutaj przyprowadziła.
Pokaż mi jeszcze raz czoło. — Wspięła się na klęczki i powoli, na spokojnie, wciąż mając w pamięci jego reakcję na wcześniejszy dotyk na moście, wsunęła dłoń pod długą, zmierzwioną grzywkę. Było gorące, niemniej ręce Itou rzadko kiedy były optymalnej temperatury.
Mogę? — Starała się gestem wskazać, że chce dokładniej sprawdzić, choć niezbyt jasno wskazywała na to, co rzeczywiście zamierza. O ile nie zobaczyła wyraźnego zaprzeczenia, to podsunęła czarną grzywkę ku górze i przytknęła do skóry policzek.
Masz lekką gorączkę, wiesz? Biedaku... — Czyli musiała mieć rację, to prawdopodobnie stan zdrowia posuwał go dzisiaj do tak nietypowego zachowania. Odsunęła się i usiadła, na koniec wykonując palcami ruch będący częściowo pogładzeniem po czuprynie, a częściowo założeniem włosów za ucho — co jednak niezbyt się udało, bo zbyt krótkie pasma czerni ponownie opadły na czoło.
Nie wypuszczę Cię dzisiaj z łóżka. — Sięgnęła po żeliwny czajniczek, chcąc nalać gorącego naparu z ziół. Wbiła na siłę wzrok w imbryk. Acha, język po prostu musiał jej zrobić figla, prawda? — To znaczy z kanapy. Spod koca... Chociaż mogę Ci pościelić łóżko w pokoju na górze, lepiej byś się wyspał. — Podała mu wciąż parującą czarkę, myśląc o tym, że jeśli pościeli mu łóżko na piętrze, to będzie się znajdował bliżej jej sypialni. T-to przecież dobrze, bo w razie czego mogłaby mieć na niego oko, no nie?
Przygotowałam napar z ziół na gorączkę i stan zapalny. Wypij.

@Nakashima Yosuke
Itou Alaesha

Matsumoto Hiroshi ubóstwia ten post.

Nakashima Yosuke

Czw 29 Sie - 1:39
 Teraz jeszcze nie czuł się najgorzej. Bywały momenty, kiedy po misjach nie był w stanie utrzymać się na nogach, wyczerpany fizycznie lub nawet psychicznie. W tej chwili był po prostu zmęczony. Nie wysypiał się, pobudki miewał nieprzyjemne, a jeśli nawet nie padał ofiarą dziwnego przetransportowania do zupełnie innej lokacji, koszmary skutecznie niszczyły efekty wypoczynku. W ostatnim czasie żył więc kawą, przyzwyczajeniem i nadgodzinami. Podniesienie takiej kruszynki nie było niczym nadzwyczajnym, nie powinno nagle sprawić, żeby jego samopoczucie się pogorszyło, wyczerpało resztkę jako tako odnowionych drzemką sił.
 – Mhm – mruknął w odpowiedzi, teraz przynajmniej przygotowany na dotyk. Wcześniej po prostu go zaskoczyła, kiedy nie wiedział czy nie jest to atak. Włączało mu się momentami jakieś PTSD, jakby każdy, nie tylko duchy, chciał go skrzywdzić w ten czy inny sposób. Kiedy był zmęczony, nie myślał do końca trzeźwo, a czasem potrafił nawet zachowywać się zupełnie niezgodnie z własnym charakterem. Ciężko stwierdzić, która opcja była gorsza. Traktowanie każdego jak zagrożenie, sięgnięcie po broń nim jeszcze przekonał się o słuszności takiego ruchu czy wręcz przeciwnie – działania zakrawające o lekkomyślność, beztroskie i pozbawione instynktu samozachowawczego.
 Podczas gdy sprawdzała jego temperaturę, zapiął wcześniej rozpięte guziki. W teorii nie musiał tego robić, mógł po prostu poprawić materiał, a ten pozostałby na swoim miejscu, zakrywając co miał zakrywać. Przyzwyczajenie robiło jednak swoje – mundur musiał być zawsze w nienagannym stanie, a wszystkie guziki pozapinane, żeby godnie się prezentować. Może i nie ścigał o to podległych mu egzorcystów, ale upominał rekrutów, żeby choć spróbowali w sobie wypracować ten nawyk.
 – Ach tak? – Przechylił nieco głowę, zerkając na nią z ukosa. Dawniej posłałby jej dwuznaczny uśmieszek, podłapał temat i szybko go nie puścił, prowokując i rzucając zaczepkami. Teraz po prostu patrzył tymi lekko przymrużonymi oczami zdającymi się nie mieć większego wyrazu. Nie zmieniało to jednak faktu, że wykonany przez nią chwilę wcześniej ruch był całkiem… przyjemny. I gdzieś pojawiła się ta tęsknota za podobnymi pieszczotami. – Jeśli już muszę zostawać na noc, kanapa wystarczy. – Nie chciał jej nadmiernie fatygować, a kanapowe warunki i tak były lepsze niż to, do czego przywykł będąc w terenie. Zresztą, nie wiedział nawet czy rano obudzi się w tym samym miejscu. Mogło tak być, a nie musiało.
 Wziął czarkę w dłonie, pochylając się nad nią nieznacznie i lekko zaciągając wonią ziół. Nie był w stanie wyłapać, co się tam dokładnie znajdowało. Równie dobrze mogła to być trucizna w czystej postaci. Nie napił się więc od razu, przez chwilę po prostu trzymając naczynie, jakby chcąc ogrzać sobie dłonie. Te i tak miał na ogół ciepłe, a jeśli faktycznie złapała go delikatna gorączka, to i tak powinny takie być. Jego wzrok powędrował na stolik, gdzie wyłapał spojrzeniem ofudę. Nie tego spodziewałby się w jej domu.
 – Nawróciłaś się? – zapytał kiwając głową w stronę papierowego przedmiotu. Czemu była zdjęta? Dom pozbawiony ochrony był perfekcyjnym miejscem do osiedlenia się różnorakich bytów, często chowających się nawet przed wzrokiem osób potrafiących je dostrzec. Duchom łatwo było wtedy wtargnąć do mieszkania i udawać kogoś innego.
 Znów zakłębiły się w nim podejrzenia. Natarczywy głosik tuż przy uchu powrócił, snując podszepty wzbudzające wątpliwości. Jeśli tylko Itou odwróciłaby wzrok, wsunąłby dłoń do swojej kieszeni, w której trzymał woreczek z fukumame. Korzystając z jej krótkiej nieświadomości, udając, że unosi czarkę do ust, zamierzał złapać kilka fasolek i rzucić w jej stronę, choć tak, by odbijając się nie poleciały we wszystkie możliwe kierunki. Musiał mieć pewność.

@Itou Alaesha
Nakashima Yosuke

Itou Alaesha ubóstwia ten post.

Itou Alaesha

Czw 29 Sie - 8:58
Zobaczyła jak zapina guziki munduru i pożałowała, że przyjrzała się tylko opatrunkowi. Mogła po prostu skorzystać z okazji i spojrzeć czy nie jest mu nic więcej — a zapewne było. Z drugiej strony jak miałaby to zrobić? Podnieść połę materiału ku górze, czy może zacząć go dalej rozpinać? Ciężka sprawa, jeśli znowu nie chciała wyjść na hentaia i to tym razem nie w żartach. Wystarczyło że w jego obecności język Itou się plątał i już mówiła o niewypuszczaniu go z łóżka. Szczęśliwie nie wykorzystał tego i nie zaczął się z nią droczyć. Niemniej samo rzucone Ach tak wskazywało na to, że przypadkowy podtekst jak najbardziej wyłapał. 
W zasadzie ostatnią i jedyną noc jaką wspólnie spędzili była właśnie w domku na drzewie, kiedy byli jeszcze nastolatkami. Chwała nieistniejącym bogom, że oboje byli dzisiaj tacy połamani, bo nic nie miało prawa się wydarzyć. Zresztą, o czym Alaesha znowu myślała, ledwo się spotkali.
Na tej kanapie też można się nieźle wyspać. Mogę ją rozłożyć i wtedy jest w zasadzie jak spore łóżko. Przyniosę też normalne poduszki i koce.  — Lubiła dobrze przyjmować swoich gości, a do tego naprawdę chciała, żeby Yosuke u niej odpoczął. Miała też zamiar dokładnie sprawdzić, czy wszystkie drzwi, którymi można wyjść z domu, są zamknięte i schować klucze do kieszeni spodni. To powinno rozwiązać problem ewentualnego nocnego lunatykowania przez Nakashimę. 

W domu nie było bałaganu, ale można było zauważyć, że nie spodziewała się gościa. W kącie pokoju leżała mata do jogi. Na kanapie, będącej centrum salonu, z której było widać niemal każdy zakamarek parteru, leżał rozrzucony koc, miękkie poduszki i jakiś zostawiony na oparciu sweter. Na stoliku za to znajdowało się kilka bibelotów — pad od konsoli, e-papieros, opakowanie melatoniny i ibuprofeunu oraz pusty kubek po porannej kawie z odbitą pomadką. Do tego ofuda, omamori i kadzidełko — będąc w świątyni zgarnęła kilka fantów, licząc na to, że któreś będzie tym, którego szukała. Nie odważyła się zapytać, które do czego służy, bo chyba powinna o tym wiedzieć. Jednak nie wiedziała. 
Nie... — Zrobiło jej się trochę głupio, patrząc na tę małą instalację artystyczną z kobiecego życia. Natomiast przynajmniej było widać, że ktoś tutaj mieszka i nie było jak w muzeum. Gość nie musiał się bać, że czegoś dotknie i tym samym zaburzy perfekcyjnie skonstruowana całość. Chwyciła ofudę, obracała w ręku papierowe opakowanie i przyglądała się mu.
Od dłuższego czasu nie mogę spać i jestem już tak zmęczona, że nawet takie rozwiązanie wydawało mi się mieć sens, gdy przechodziłam koło świątyni. Wiem, głupie. — Koszmar trwający co noc od, cholera, już chyba 10 dni wykańczał ją. Nie chciała do niego wracać, nie chciała wracać do części swojego życia, którą już skutecznie zamknęła i zupełnie nie rozumiała, dlaczego własny mózg jej to robił. Przeszło artystce przez myśl, że może to podszepty złych duchów. W końcu była senkenshą, ale należy pamiętać, że Alaesha wciąż najwięcej wiary pokładała we własny umysł, siły, możliwości i wiarę w samą siebie, odmawiając postrzegania, jakoby to nie ona była w stu procentach panią i władczynią własnego życia. Jednak gdyby ten głupi świstek coś pomógł, to byłaby przeszczęśliwa.
Kupiłam ją ostatnio w świątyni, ale tak leży tutaj na stoliku, bo nawet jeszcze nie przeczytałam instrukcji... — Zupełnie nie znała się na rytuałach, a nawet jeśli kiedyś niektóre z nich były praktykowane przez matkę, to z biegiem lat i tak zdążyły umknąć z kobiecej pamięci. Powróciła wzrokiem do Yosuke i usiadła bardziej bokiem, natomiast jakiś niewielki ruch na kanapie wzbudził jej uwagę. Usiadła jeszcze kawałeczek dalej i jej oczom ukazały się 3 fasolki, które wturlały się pod nią. Fasolki?!
Co to tutaj robi? — Za moment Nakashima już całkiem pomyśli, że jest jakąś bałaganiarą, skoro nawet jedzenie można znaleźć na kanapie. A nie była! Chwyciła fasolki, zgarniając ze sobą kubek i poszła do kuchni, aby fasolki wrzucić do śmietnika, a kubek do zmywarki. Kryzys zażegnany? Kuchnia była otwarta na salon, więc mogli swobodnie rozmawiać. 
Skoro już jestem w kuchni, to może zrobię nam coś do jedzenia? Nie zajmie mi to długo, bo mam już prawie wszystko gotowe. Panie władzo, czy dostanę pozwolenie na wstanie z kanapy? Czy jak to się tam mówi do wojskowych. — Rzuciła z przekornym uśmieszkiem, bo w sumie i tak sama sobie pozwoliła na wstanie. Niemniej wolała zapytać, bo jeszcze ten gotowy był  znowu ją nosić na rękach. Aczkolwiek może lepiej było nie pytać i mu na to pozwolić? Poprzedni raz był całkiem miły.

@Nakashima Yosuke
Itou Alaesha
Nakashima Yosuke

Czw 29 Sie - 14:42
 Odkąd został senkenshą, jego myśli zdawały się automatycznie odrzucać wszelkie podteksty, zbereźności i dwuznaczności. Wyłapywał te najbardziej oczywiste i bezpośrednie, ale reagował na nie zupełnie inaczej. Nie potrafił już przybierać kilkunastu rodzajów uśmiechów – ledwie radził sobie z jednym, jakimkolwiek. Być może byłoby inaczej, gdyby sytuacja z mokrej (ulewnej w sensie!) nocy w domku na drzewie rozwinęła się jakoś bardziej, a ich relacja z dość… nieokreślonej przeszła w coś konkretnego. Niby razem nie byli, przynajmniej oficjalnie, ale może po prostu żadne z nich nie potrzebowało takiego słownego potwierdzenia. Oboje mogli wziąć to za coś oczywistego, tak jak parę osób z otoczenia Nakashimy dopowiadało sobie coś, co nie istniało. Matka pewnie dość szybko przestała wierzyć, że Yosuke jeździ do Fukkatsu do znajomego, Reina na pewno uprzejmie jej donosiła, że widziała brata „z laseczką”, kiedy Alaesha przyjeżdżała w górskie rejony, Shin czynił różnorakie aluzje, a najlepszy kumpel z klasy zadawał dość jednoznacznie brzmiące pytania. Później zastanawiał się czy zrobił coś nie tak, bo nagle ich spotkania zaczęły robić się mniej regularne, bał się, że coś popsuł. Dopiero po jakimś czasie dowiedział się o chorobie pani Itou, co też początkowo można było wziąć za wymówkę.
 – Nawet złożona jest większa i wygodniejsza od tego, co mamy w koszarach. – Zdarzało się, że musiał spać na miejscu albo w górskiej siedzibie. Może nie były to warunki w stylu spania na kamieniu przykrywając się liściem paproci, ale nie można było się spodziewać luksusów po typowo wojskowym otoczeniu. Niemniej, może warto było spróbować położyć się wygodnie, odprężyć i zasnąć tak, jak spać się powinno, a nie z głową opartą na ręce wśród stosu raportów, dokumentów i papierków. Najgorzej, że kiedy próbował zrobić to w swoim mieszkaniu, sen nawet nie zamierzał przychodzić i zamiast tego Nakashima przez kilka godzin tylko przewracał się z boku na bok.
 Nie zwracał uwagi na nieład znajdujący się w pobliżu. Był naturalny, codzienny, poniekąd nawet przypominał jego własny dom rodzinny. Zawsze coś leżało nie tam, gdzie powinno, ojciec potrafił zostawić kubek w zupełnie losowym miejscu, niemal codziennie słychać było matkę ganiącą pociechy z powodu tworzenia się „szafy” z krzesła czy fotela, na którym lądowały ubrania – nieważne czy takie, które powinny trafić do kosza na pranie czy takie świeżo ściągnięte z wieszaka i poskładane. We własnym mieszkaniu co chwila zbierał coś zostawionego przez siostrę, a kiedy wracał po dłuższych nieobecnościach, w pierwszej kolejności musiał chować przedmioty wywleczone z odmętów szafek, a które leżały na wierzchu „żeby było szybciej się do nich dostać”. Choć akurat u niego panował ten dziwny ład, kiedy już był na miejscu, to nigdy przesadnie nie starał się utrzymywać lokalu w stanie czystej perfekcji, jakby zaraz miał do niego wpaść cesarz ze świtą lub sama Amaterasu miała przeprowadzać test białej rękawiczki. U niego była to kwestia nawyku, dlatego nie rozumiał ludzi, którzy żyjąc na co dzień w lekkim chaosie, nagle nienaturalnie wręcz porządkowali swoje otoczenie tylko dlatego, że ktoś miał wpaść do nich na parę godzin. Jakby nagle mieli być oceniani przez to, że zostawili bluzę na kanapie, ściereczkę rzuconą na blat kuchni, a podkładki pod kubki na stole nie były rozmieszczone symetrycznie.
 – Nie takie głupie, one naprawdę działają. – Stwierdził obserwując reakcję na obsypanie poświęconymi fasolkami. Nie odskoczyła jak oparzona, nie wzdrygnęła się, nie spojrzała na nie od razu z lękiem w oczach. Było w porządku. Dopiero po tym teście naprawdę upił trochę wręczonego mu naparu, uspokajając się wewnętrznie. – Wystarczy ją powiesić nad wejściem do domu albo w sypialni, skoro twoje problemy dotyczą spania. Ale warto też dodatkowo oczyścić energetycznie przestrzeń.
 Na szczęście jego wiecznie pokerowa twarz pomagała w udawaniu, że też nie wie, skąd nagle na kanapie zmaterializowały się drobne fasolki, inaczej pewnie dość szybko zdradziłby się uśmiechem. Gdyby jednak zapytała, nie próbowałby kłamać, nawet jeśli miałaby go uznać za – najdelikatniej ubierając to w słowa – szalonego.
 – Pewnie duchy przyniosły. Albo zakupy się rozsypały. – Ponownie pochylił się nad czarką z ziołową herbatką, pijąc ją póki była ciepła. Rośliny miały w sobie wiele pożytecznych składników i wolał napary z nich od normalnych, sztucznych, chemicznych lekarstw. Wiadomo, że w poważnych przypadkach nie było co polegać wyłącznie na medycynie alternatywnej, ale przy lekkim przeziębieniu wystarczały herbatki, miód i odpoczynek. Korzystając z chwili, kiedy wstała, zebrał jeszcze parę fasolek, które przeoczyła i wrzucił do kieszeni munduru.
 – Panie władzo to bardziej do policjanta. Chociaż jaka to władza… – Niektórym rzeczywiście odbijało od tego, że ludzie się ich bali, szanowali albo stawali ostrożniejsi w ich pobliżu, ale głównym założeniem tego zawodu było po prostu pilnowanie, żeby ludzie przestrzegali prawa spisanego przez kogoś „wyżej”. – Do mnie teraz raczej mówią dowódco Nakashima. – Gdyby w Tsunami mieli normalne wojskowe stopnie, brzmiałoby to pewnie lepiej. Ale na dobrą sprawę z wojskiem nie mieli aż tak dużo wspólnego, co powodowało kolejne zgrzyty z normalnymi mundurowymi. – Przepustka z kanapy udzielona, rekrutko. – Obejrzał się na nią i posłał ten słaby uśmiech, który nadawał odrobiny łagodności jego neutralnemu wyrazowi twarzy.
 – Mogę ci zrobić rytuał oczyszczający dom, jeśli chcesz. Tylko musiałbym się przejść po całym, pewnie akurat zdążyłabyś skończyć. Potrzebna by mi była biała świeca, trochę ususzonej szałwii i ewentualnie lawendy – jeśli nie masz w pęczku to na jakimś talerzyku i sól morska. A jak masz, to jeszcze jakieś długie pióro.

@Itou Alaesha
Nakashima Yosuke

Itou Alaesha ubóstwia ten post.

Itou Alaesha

Czw 29 Sie - 22:50
Swojego czasu umykała z domu niemal w każdej wolnej chwili, żeby się z nim zobaczyć. Spotkania wymagały od nich całkiem niezłej organizacji ze względu na odległość Sawy od Fukkatsu — a czasem nawet urwania się z lekcji. Alaesha robiła to jednak rozważnie, tak aby nie wzbudzić większych podejrzeń rodzicielki. Nawet nie musiała z nią o tym rozmawiać, żeby wiedzieć, że według matki nie powinna mieć chłopaka. Nauka miała być jej priorytetem. Ze względu na przekorną naturę młodej Itou, nie zabraniała jej tego wprost, ale dziewczynie przynajmniej wypadało zachować pozory. To też nie było tak, że Ala chowała Yosuke przed matką. Zdarzało się, że odwiedzał ją w domu, jednak wtedy zawsze był kolegą od wspólnej nauki. Odpowiednio zaprezentowany, zawsze miły, ułożony (przynajmniej, gdy trzeba się było pokazać przy dorosłych) i uśmiechnięty chłopak z Sawy nie wzbudzał wtedy wątpliwości Pani Itou. Niemniej chyba tylko ktoś całkowicie ślepy i głuchy nie domyśliłby się tego, że takim po prostu kolegą, to on dla niej nie był. Ale kim konkretnie był... Jak już wiemy, nie wytłumaczyli sobie tego w przeszłości i się w takim razie nie dowiemy. Można jednak wnioskować, że się lubili — i to z wzajemnością. 
Lubię wygodę. Takich rzeczy jest u mnie pod dostatkiem.  — To co mówiła, było całkowitą prawdą. Według filozofii Alaeshy życie musiało być przyjemne, a przynajmniej do takiego aspirować. Tym samym dbała o to, żeby otaczające ją wnętrza były przytulne, okryte miłymi dla oka i zmysłu dotyku  materiałami, przykryte miękkimi poduszkami i otulone ciepłym kocem. Spokojnie można było znaleźć w pokojach czy samej galerii świeczki albo kadzidełka dodające pomieszczeniom atmosfery, ale przede wszystkim znajdowało się w nich dużo zieleni. Różnorodne liście okalały kąty, szafki i półki. A zieleń lubiła bardzo — również z tego powodu, tak bardzo lubiła przyjeżdżać do rodzinnej miejscowości Nakashimy, bo tam zazwyczaj było zielono. Niemniej, żeby za bardzo nie odbiec od tematu; w domu Itou każda kanapa, fotel, krzesło czy łóżko były wygodne. Nie za twarde ani nie za miękkie. W sam raz.

Obracała bezmyślnie ofudę w ręku, odkładając ją potem z powrotem na stolik.
Tak myślisz? Ja chyba w to nie wierzę. Chociaż... sama nie wiem. Zaszkodzić nie zaszkodzi, prawda?  — W jakim stopniu religijność miała sens w świecie, który się przed nią otworzył ponad rok temu? Czy samo istnienie duchów, yokai i yurei, miało znaczyć że należało w nie wierzyć? A co z różnymi kami i tak dalej? W takim razie żadne z nich bóstwa, a raczej po prostu współistniejące z nimi byty. Może w takim razie akurat tego typu obrządki miały jakiś sens? Niemniej — serio kawałek papieru miałby zatrzymać kogokolwiek przed czymkolwiek?
Oczyścić? Ach, rzeczywiście. Matka kiedyś coś takiego robiła. Ale to już zupełnie nie wiem, jak zrobić. — Uśmiechnęła się dosyć blado na sam fakt wspomnienia o niej w rozmowie. Choć to akurat było jednym z niewielu pozytywnych wspomnień z nią związanych. Tak jak umiała, to dbała o domowe ognisko i jakby nie patrzeć, to ten dom był chyba najcenniejszą rzeczą, i to nie pod względem pieniędzy, jaką jej zostawiła. W tym domu po prostu była dusza. 

Wyrzuciła fasolki i wolała udawać, że tematu nigdy nie było. Kiedy ona kupowała fasolę, że miałaby ona leżeć na kanapie? Cóż, może w nocy duchy obrzucają ją fasolą i od tego nie może spać? Jeśli tak, to chyba naklei ten świstek na ścianie.
Już miała zapytać o to, czy w końcu panem władzą był, czy może nigdy nie został, ale z ust Nakashimy padło inne, ciekawsze określenie dla jego osoby. Dobrze, że niczego w tym momencie nie piła, bo chyba by się zakrztusiła.
Dowódco? Naprawdę? — Zrobiło to na Alaeshy wrażenie. Nie dlatego, że za mundurem panny sznurem, choć wiadomo, mundur był trochę jak garnitur — mężczyzna w dobrze skrojonym stroju wyglądał po prostu dobrze. Tutaj jednak chodziło o coś innego. Dowódca brzmiał jak ktoś wysoko w hierarchii. Ktoś, kto dowodził innymi i kto miał do tego odpowiednie umiejętności. Musiał być osobą, która ma autorytet i posłuch. Wskazywał na osobę, która zapracowała na swoje stanowisko, a ona ceniła dążenie do swoich celów, a przede wszystkim ich zdobywanie. To dopiero było seksowne! Do tego lekko się uśmiechnął. W pracy pewnie nie był taki łagodny, jaki mimo wszystko był dla niej. W tym się chyba nie zmienił.
Panie dowódco, nie pamiętam, żebym się zaciągała do wojska! — Uśmiechnęła się lisio, mrużąc przy tym oczy. Jakoś nie mogła się powstrzymać od tego, żeby... O rany, czy ona już z nim flirtowała? Itou, ogarnij się, masz kolację do przygotowania! Wyciągnęła więc deskę do krojenia, nóż i zaczęła siekać wcześniej już wyciągnięte składniki. Nos szczęśliwie wciąż nie krwawił, więc mogła podziałać w spokoju.
Mówisz serio? Jeśli byś chciał, to będzie mi na pewno miło. — Mogła go na siłę nakłaniać do siedzenia na kanapie, jednak sama nie była w stanie zbyt długo usiedzieć w miejscu. Może miał tak samo, a nic nie powinno mu się stać, jeśli przejdzie się po jej mieszkaniu. Z pewnością miała po nim porozrzucane jakieś ciuchy i bibeloty, hmmm. No cóż, idzie na własną odpowiedzialność. Przecież nie będzie teraz biegła sprzątać. 
Dom znasz, więc się nie zgubisz, panie dowódco. — No nie mogła się powstrzymać przed tym, żeby trochę się z nim podroczyć. Niemniej nie mówiła tego złośliwie, a raczej była ciekawa reakcji.  —  Może być taka świeczka jak ta na komodzie? A sól i zioła mam w kuchni.  — Przez chwilę pomyślała o piórze. Miała jedno piórko, ale raczej nie o takie mu chodziło. Tym samym nie powiedziała nic więcej i otworzyła szafkę z ziołami, próbując dosięgnąć puszek, które oczywiście musiały stać na najwyższej półce. 

@Nakashima Yosuke
Itou Alaesha
Nakashima Yosuke

Pią 30 Sie - 2:05
 Odkąd ją poznał, robił częstsze wyjazdy do Fukkatsu – nie tylko w weekendy, ale też w trakcie tygodnia, wyjeżdżając z wioski zaraz po skończeniu zajęć albo urywając się z kilku ostatnich lekcji, jeśli były to takie przedmioty, z którymi by nie miał problemu. Czasem zagadywał do ojca czy po szkolnej wycieczce do miasta może sam z niego wrócić, głównie podając jako powód chęć pójścia na basen czy siłownię. Dla niepoznaki nawet wrzucał do plecaka odpowiedni strój, a potem kończyło się na spotkaniu z Itou i późnym powrocie do domu. Kiedy to ona przyjeżdżała do niego, rodzice byli w pracy albo pani Nakashima robiła im obiad, różnorakie słodkie przysmaki i pilnowała, żeby rodzeństwo Yosuke za bardzo mu nie przeszkadzało. We wspólnej nauce, oczywiście, bo co innego mieliby robić? Częściej jednak, kiedy pogoda na to pozwalała, zabierał ją po prostu na wędrówki po Yakkari oraz Kinigami.
 – Jeżeli została wykonana ze złą intencją to zaszkodzi, ale te ze świątyń są w porządku. Nie musisz wierzyć, żeby działała. – Czasem zastanawiał się jak wygląda to w innych wierzeniach i częściach świata. Miał wiedzę o działaniach wykonywanych w różnych kulturach, z niektórych nawet korzystał przy wykonywanych przez siebie rytuałach i egzorcyzmach, ale ciekawiło go, jak zareagowałby duch nieobeznany z japońską kulturą na ochronne amulety, magiczne przedmioty i obrządki, które stosowali na wyspach. Najpewniej chodziło właśnie o intencję i energię samego egzorcysty, a nie o sposób, w jaki coś się odbywało. Cała ta „szurnięta” otoczka tańczenia macareny czy innego tańca deszczu mogła być równie dobrze zbędnym bajerem do zadziwiania prostego ludu albo jedynie symboliką, która ostatecznie niewiele robiła. Póki działało, Yosuke wolał się tego trzymać. Parę dodatkowych machnięć ręką tu i tam jeszcze nie zaszkodziło.
 – Co, takie to dziwne? – Oparł łokieć na poduchach kanapy, siadając bardziej bokiem, żeby nie wyginać się aż tak w jej kierunku. Od ośmiu lat był w Tsunami, po trzech już sugerowano, że powinien objąć dowodzenie nad oddziałem, przed czym próbował się wzbraniać, aż w końcu po kolejnych dwóch jego ówczesny przełożony zginął w trakcie wyjątkowo trudnej misji i dość nierównej walki z yokai zbyt silnym na jeden oddział. Pewnie dalej by się zapierał rękami i nogami, woląc zostać na uboczu, gdyby nie tak liczne głosy chcące jego awansu. Poświęcał pracy tyle czasu i wkładał w nią tyle serca, że na dobrą sprawę nowe obowiązki wcale nie sprawiły, żeby musiał pracować więcej. Po prostu częste wyjścia w teren zmieniły mu się na papierkową robotę i rozmawianie z innymi dowódcami.
 – To nagłe wcielenie do armii, rekrutko. Na potrzeby uzupełnienia braków kadrowych wywołanych stanem zagrożenia wojennego. – Zabrzmiał inaczej, bardziej wojskowo i twardo. Zaraz jednak przestał siedzieć jak na baczność, opadając na poduszkę i odchylając nieco głowę. Nie chciało mu się odgrywać codziennej roli, kiedy był – mimo założonego munduru – w cywilu. Choć było to w pewnym sensie zabawne i gdyby nie zmęczenie, może nawet zabrnąłby w to głębiej.
 – Jasne, żaden problemrobię to zawodowo. Drugą część zdania sobie jednak darował. Dopiero co najwyraźniej zaskoczył ją faktem, że był dowódcą, wcześniej bez wątpienia tym, że przynależał do wojska, a jeszcze nie dostała bomby w postaci „no jestem w jednostce specjalnej”. Połączenie żołnierza z egzorcystą mogłoby ją za bardzo zmieść z planszy, albo uznałaby, że to gorączka, majaczy albo ją wkręca. Przecież nie istnieli zawodowi egzorcyści, prawda? Albo raczej – istnieli, ale tylko tacy religijni, w świątyniach, a nie w wojsku. Kto normalny finansowałby jednostkę wojskową składającą się wyłącznie z szurów biegających za wymyślonymi duchami? Olaboga toż to z naszych podatków!
 – Teraz z tym „panem dowódcą” ze mnie nie zejdziesz, co? – prychnął lekko, choć raczej z rozbawieniem niż irytacją. Podniósł się z kanapy, wyciągnął telefon i w pierwszej kolejności sprawdził z kompasem w jakich kierunkach usytuowane były które ściany. To było mu potrzebne na później. Zaraz po tym sprawdził świeczkę, o której mówiła.
 – Spora, ale przynajmniej wcześniej nie palona. Będzie musiała się wypalić sama do końca po rytuale. – Zgarnął pierwszy przedmiot i podszedł do niej, widząc jak próbuje złapać pojemnik. Sięgnął w górę, choć sam musiał nieco stanąć na palcach, a był przecież o głowę od niej wyższy. Ktokolwiek im te szafki tworzył, był chyba sadystą wobec niskich… albo mutantem, których w tym mieście było zatrzęsienie. W każdym razie podał puszki Alaeshy. – Szałwia, lawenda, mogą też być liście laurowe, bazylia, oregano. Dzięgiel możesz dodać, jeśli masz, dziurawiec, werbenę. Hyzop by się przydał… – Ostatnie zdanie mruknął bardziej do siebie. Wątpił, że miała tę roślinę, choć może sadziła czasem w ogródku – była całkiem ładna. Gorzej tylko, że potrzebował jej ususzonej. Z innej strony, stosowało się ten kwiat na przeziębienia, a skoro uprawiała własne zioła, z których robiła później herbatki, to może jakimś cudem gdzieś trochę miała. – Od razu ostrzegam, że zapach palonych ziół do pięknych nie należy, ale jak na koniec zapalisz kadzidełko to będzie lepiej.
 W oczekiwaniu na stworzenie właściwie jakiejkolwiek mieszanki z wymienionych ziół, urwał sobie listek papierowego ręcznika i zaczął go składać w harmonijkę, a ostatecznie tworząc coś na kształt niewielkiego wachlarzyka. To rozwiązywało mu kwestię braku piórka, którego potrzebował głównie dla wygody okadzania dymem mieszkania. Wreszcie jednak miał skompletowany cały zestaw do rytuału, który ułożył sobie na stoliku w salonie. Zaczął od zapalenia świecy. Wyciągnął z kieszeni zapałki, jedną z nich podpalił knot.
 – Kōjin-sama, spójrz przychylnym wzrokiem na ten dom i otocz go swoją opieką. Strzeż go proszę przed złymi duchami i wesprzyj mnie w procesie oczyszczania go z negatywnej energii. – Krótka modlitwa do kami ogniska domowego wyrażała intencję egzorcysty. Bogowie czasem nawet słuchali próśb śmiertelników, a ochrona przydałaby się Alaeshy – może dzięki niej mogłaby się zacząć bezproblemowo wysypiać.
 Przechylił świecę, pozwalając płomieniowi przeskoczyć na zioła. Odstawił ją po krótkiej chwili i przygasił ogień na suchych liściach, pozwalając im się jedynie trochę kopcić. Odczekał chwilę, aż wystarczająco dużo dymu uformuje się w powietrzu i korzystając z prowizorycznego wachlarzyka zaczął okadzać pomieszczenie, zaczynając swoją wędrówkę od drzwi wejściowych i niespiesznie poruszając się przeciwnie do ruchu wskazówek zegara. Machnięciami posyłał dym zwłaszcza w kierunku kątów, w myślach skupiając się cały czas na intencji: wygnaniu wszelkich złych energii i wpływów zalegających w domu. Był niemal jak w transie, nie zwracając uwagi na nic napotykanego po drodze, nie reagując w razie gdyby Itou coś do niego mówiła. Teraz liczyło się dla niego jedynie wygnanie zła, oczyszczenie całego terenu, po którym krążył niespiesznie, rozsiewając szare kłęby.
 Minęły długie minuty nim wrócił do pokoju dziennego i odstawił spodeczek. Nie oznaczało to jednak końca. Kolejnym krokiem było otwieranie okien, przy których stawał na chwilę i energicznym ruchem papierowego wachlarza wymiatał resztki dymu wraz z niechcianymi siłami na zewnątrz. W myślach niczym mantrę powtarzał sobie jedno zdanie. Wyganiam wszelkie zło, które zalega w tym domostwie. Dopiero po takim przewietrzeniu i drugim obejściu całego mieszkania, od parteru aż po piętro, zawrócił do punktu wyjścia. Odłożył wachlarzyk, ale wziął przygotowaną wcześniej sól i usypał jej trochę w południowo-zachodnim oraz północno-wschodnim kącie, w miarę możliwości i dostępności do tych rejonów.
 – Zrobione, możesz zapalić kadzidełko. Sól w rogach najlepiej zostaw na dwa dni, potem możesz ją odkurzyć albo zamieść. – Wydawał się być nieco bardziej zmęczony niż wcześniej i tak też się czuł. Było to jednak zmęczenie raczej psychiczne niż fizyczne, gdzieś pojawiła się również lekka senność, choć wiedział, że gdyby spróbował się zdrzemnąć, po prostu by nie dał rady. – Gdzie zawiesić ci ofudę? Przed wejściem, sypialnia, pracownia?

@Itou Alaesha

Rzut na modlitwę nie wszedł, no kto by się spodziewał. POKÓJ DZIENNY - Page 2 4182633547
Nakashima Yosuke

Itou Alaesha ubóstwia ten post.

Itou Alaesha

Pią 30 Sie - 14:34
Na spokojnie przygotowywała posiłek. Powoli podgrzewała wywar do ramen i osobno zaczęła gotować wodę na makaron. Wciąż pamiętała, że Yosuke ma uczulenie na gluten, więc wybrała grubsze nitki makaronu ryżowego.
W sumie nie. Akurat po Tobie mogłabym się spodziewać, że wysoko zajdziesz. — Rozmawiając z nim bardziej zajmowała się tym co robiła, ale na koniec zdania spojrzała w stronę Nakashimy i zobaczyła uroczy obrazek. Ten siedział na kanapie, jakby ledwo wrócił z pracy, a ona przygotowywała dla nich kolację, jakby to było coś najbardziej codziennego i normalnego. Cholera. Czy tak mogłoby to wyglądać, gdyby lata temu potrafiła się inaczej wobec niego zachować? Itou ponownie dopadły wyrzuty sumienia, które stłumiła, gryząc od środka policzek. 
Chyba po prostu myślałam, że idziesz do policji. —  To było nawet  ciekawe, jak odmienne od siebie profesje wybrali w młodym wieku. Yosuke z wyborem akademii policyjnej mocno osiadał w rzeczywistości, tymczasem Alaesha chciała oddać się wolności tworzenia sztuki. Chyba nawet znalazłaby w starych szkicownikach rysunki Yosuke, które skrobała wieczorami ołówkiem. Nie mówiła mu o tym — w razie czego nie chciała wyjść na tę bardziej zauroczoną. Pewnie jakby teraz spojrzała na te rysunki, to stwierdziłaby, że są tragiczne, jednak wtedy dopracowywała każdą kreskę i poświęcała na to więcej uwagi, niż na jakąkolwiek pracę w szkole plastycznej. Niemniej nie byli w swoich wyborach aż tak odlegli, jak mogłoby się wydawać. Każde z nich wiedziało, co chce robić, a pobudki mieli szlachetne. Może w przypadku Yosuke wojsko nie leżało tak daleko od policji? A ten ton, gdy mówił o niej per „rekrutko". Miała za swoje, dowódca zdegradował ją do najniższej roli. A może awansował? Bo przecież żadnej roli aż do teraz nie odgrywała w tych słownych przepychankach. Fajnie brzmiał w tych poważnych tonach, na co Ala zareagowała drobnym uśmiechem pod nosem w tracie dorzucania makaronu do gorącej wody. Tak dojrzale, zupełnie inaczej niż nastolatek sprzed 10 lat. Trochę dziwił ją tylko brak zwyczajowego pokazu uśmiechów, ale widać było też po nim zmęczenie. Szare półkola rysowały się mu pod oczami. 
Nagłe wcielenie mówisz... To jakie będą moje obowiązki, dowódco Nakashima? — Wstał z kanapy po ingrediencje potrzebne do rytuału oczyszczającego. Alka nie bardzo wierzyła w tego typu rzeczy, niemniej tradycje uważała często za potrzebne. Budowały coś ciepłego w domu, tworzyły jakąś przyjemną i magiczną otoczkę i pozwalały na celebrację drobnych rzeczy. O ile się nie myliła, to był to nawet dobry czas na takie czyszczenie, w końcu mieli wiosnę. Może przy okazji powinna zrobić jakieś większe porządki?
Nie! Za dobrze się bawię, panie dowódco! — Za chwilę jej się znudzi i odpuści. A może nie? Zależy do czego ta zabawa miałaby prowadzić. Jeśli Yosuke zacznie się zbytnio denerwować, to przestanie, ale wcześniej się z niego pośmieje, że jest obrażalski. A jeśli nie, to mogą się tak przerzucać słowami i zobaczyć, gdzie ta konwersacja ich zaprowadzi. 
No dobrze, to wypal mi tę świeczkę. W sumie i tak miała do tego służyć, choć może niekoniecznie chciałam ją wypalić w jeden wieczór.  — W momencie, gdy ona stawała na palcach i zapierała się jedną dłonią o blat, to Yosuke zdążył sięgnąć nad nią po upatrzone przez Itou puszki z ziołami. No jasne, jakby inaczej. Może Nakashima nie należał do najwyższych facetów, za to niski też nie był, a wysoka półka w szafce Itou doskonale jej pokazała, gdzie jest jej miejsce. Natomiast jak to działało, że ona nie mogła go znienacka dotknąć, a on bez zapowiedzi ją podnosił, albo stawał tuż za jej plecami? Szczegolnie że musnął ją przypadkiem po ręku, co wywołało nieoczekiwany atak gęsiej skórki pod rękawem swetra. Prr, zmysły, dajcie spokój, nie teraz.
 Otworzyła puszki i wyciągnęła zioła, o które poprosił w pierwszej kolejności.
Wszystkich nie będę miała. Ale akurat mam hyzop i dziurawiec. Będę też miała bazylię i oregano, ale to takie kuchenne. Mogą być? — Podała mu wszystko, co udało jej się znaleźć i do tego miseczkę i talerzyk, żeby miał gdzie to wszystko wymieszać. 
Jak zapalisz zioła to chociaż nie będzie aż tak czuć ramenem w domu. To nawet dobrze. — Lubiła zapach ziół, ogniska, dymu. Było w tych zapachach coś naturalnego i przyjemnego. Pomieszała makaron w garnku i przyglądała się kątem oka zabiegom Yosuke. Zabrał się do tego... tak jakby profesjonalnie. Jej matka aż tyle energii w to nie wkładała, no może tylko w intensywne „wymiatanie” duchów przez okna, jakby się ich co najmniej brzydziła. Nawet żadnego nigdy nie widziała, phi. Tymczasem Alaeshy ewentualne pomniejsze duszki w domu nie przeszkadzały. Skoro było im u niej dobrze... No może co innego jakby próbował się do niej wprowadzić jakiś upierdliwy yurei bez kontraktu, to by takiego pogoniła. Są jakieś granicy kultury — nawet po śmierci. Yosuke zdawał się tak zajęty zadaniem, że nie odzywała się do niego. Posłuchała modlitwy i przyglądała się, jak okadzał kąty. Całkiem jej ten Nakashima pasował do wnętrza, mógłby częściej stanowić element jej domowego obrazka. 
Tymczasem Ala wróciła pilniej do wykańczania posiłku. Od parujących garnków zrobiło się jej gorąco, więc i ściągnęła ciemnozielony sweter, zostając w czarnym podkoszulku na ramiączkach i równie czarnych spodniach. Dla kontrastu miała na sobie białe skarpetki, tyle kolorów musiało wystarczyć — zresztą, Yosuke i tak żadnych nie rozróżniał. W międzyczasie usmażyła mięso z przyprawami, odlała makaron, wyciągnęła miski, pałeczki i zaczęła wszystko układać. Najpierw makaron, potem w jednym kąciku mięso i obok pozostałe składniki. Akurat gdy skończył rytuał, zostało jej już tylko wlanie wywaru. 
Dziękuję, kochany jesteś. Zaraz je zapalę. — Podeszła do stolika w salonie, żeby zgarnąć kilka rzeczy i zrobić im miejsce do jedzenia. 
Powieś nad drzwiami wejściowymi. Złych duchów z sypialni bym aż tak intensywnie nie wyganiała...  — Powiedziała, jak to ona, bez wcześniejszego pomyślenia, zajęta miniporządkami. Przecież właśnie zrobił ten cały rytuał, żeby mogło jej się hipoteczne lepiej spać. A spało się w sypialni. Brawo Itou, jak zwykle tylko jedno w głowie.
To znaczy, już je wygoniłeś, to najwyżej dokupię drugą i przyczepię też nad sypialnią. — Szybko dodała. Zobaczyła też, że znowu wyglądał na jakoś bardziej zmęczonego. Gdy przyczepił ofudę i znalazł się w pobliżu kanapy, położyła mu dłonie na ramionach i delikatnie, aczkolwiek dosyć stanowczo, zmusiła go do tego, żeby już usiadł. 
Usiądź już, ok? Zaraz przyniosę jedzenie. — Zamiast po prostu podnieść dłonie do góry, to odchodząc przeciągnęła opuszkami po klapach munduru. Itou, ręce przy sobie... — zganiła się sama w myśli. Wróciła do kuchni, rozcierając po drodze palce, zgarniając z nich odczucia z gęstego i przyjemnie ciepłego materiału wojskowej marynarki. 

@Nakashima Yosuke
Itou Alaesha
Nakashima Yosuke

Pią 30 Sie - 17:45
 – Byłem w policji. Zaraz po liceum zapisałem się do akademii i załapałem jednocześnie na nudne, biurowe stanowisko do czasu aż nie zaliczę pierwszych szkoleń. – Lekko wzruszył ramionami. Początkowo był z tego zadowolony, praca mu się podobała i spełniała oczekiwania. Nie była nudna i monotonna, mógł pomagać ludziom, a tego właśnie chciał, czasem pojawiała się jakaś akcja, zespół był dość zgrany, a dzięki dobrym wynikom stosunkowo szybko załapał się na coś w rodzaju awansu – choć bardziej adekwatnym określeniem byłoby przeniesienie na inne stanowisko. Wtedy zamiast wystawiać mandaty za złe parkowanie, rozwiązywać zgłoszenia awantur domowych i ganiać drobnych złodziejaszków, zaczął być znacznie oddalony od miejsca akcji, ale jednak o wiele cięższej akcji. Terroryści, odbijanie zakładników, ochranianie imprez masowych, wystąpień polityków, czasem kogoś z Minamoto. Parę razy był nawet wysłany poza Kakure. – Tylko potem… się trochę pozmieniało.
 Nazwanie wymknięcia się śmierci lekką zmianą było mimo wszystko sporym niedopowiedzeniem. Nie chciał teraz poruszać tej sprawy, spotkanie po tylu latach powinno być jednak weselsze i przyjemniejsze – patrząc na rodzaj relacji, która ich dawniej łączyła. Obawiał się, że mógłby za bardzo przybić ją informacją, jak niewiele brakowało, żeby już nigdy się nie spotkali, albo raczej, że jedyną opcją na to było jej przypadkowe natknięcie się na znajomo brzmiące nazwisko na nagrobku lokalnego cmentarza. Z datą wskazującą na góra trzy lata od ich ostatniego kontaktu.
 – Zaraz za karę będziesz siekać pięć kilo cebuli i szorować podłogę szczoteczką do zębów, rekrutko Itou. – Lekko dźgnął ją w bok, podkreślając w ten sposób, że to tylko żart, a nie powstająca z przekomarzanek irytacja albo faktyczne obowiązki, które próbował jej narzucić. – Na razie twoimi zadaniami są asysta i nauka. Pierwsza lekcja: świece rytualne muszą się niestety wypalać w całości. A przynajmniej te ochronne.
 W domu miał sporo małych podgrzewaczy, które nadawały się równie dobrze, a swój żywot kończyły w jakieś cztery godziny, dzięki czemu nie trzeba było pilnować ich nie wiadomo ile. Specjalne świece do odstraszania yokai również najczęściej nie były zbyt wielkie, na ogół nie wypalały się całe, a już traciły większość swojej mocy. Były dobrą tymczasową barierą, przydatną podczas odwrotu albo przygotowań do przeprowadzenia egzorcyzmu bądź innego rytuału.
 – Będą w porządku, ich właściwości się nie zmieniają. Bazylia pomaga w uspokojeniu własnego ducha i ma właściwości ochronne, oregano oczyszcza energię, chroni przed klątwami. Hyzop odpowiada za usunięcie negatywnej energii oraz złośliwych duchów, jest oczyszczający i ochronny. Dziurawiec wykrywa zło, symbolizuje moc słońca oraz jasność, wprowadza pozytywną energię, jest silnie ochronny. Większość osób stosuje tylko szałwię, zwłaszcza białą odmianę, ale osobiście uważam, że mieszanki lepiej działają. Lawendę chciałem w to wpleść głównie dlatego, że chroni przed nocnymi duchami i lękami, może ci pomoże na problemy ze snem. Liść laurowy z kolei odpędza duchy i chroni przed chorobami. – Niektórzy powiedzieliby, że to tylko magiczne pierdololo, które ma niewiele pokrycia z rzeczywistością. Nawet wśród egzorcystów byli sceptycy, którzy raczej wiarę pokładali w talizmany, amulety, rysowane na różnych powierzchniach symbole, a w „chwastach” zatrzymywali się jedynie na najpopularniejszej szałwii. Być może dlatego, że najłatwiej było ją dostać, zwłaszcza w świątyniach. Pęczek takiego suszu nie był też drogi, a spełniał swoje zadanie. Problem był z nim jedynie taki, że usuwał dosłownie każdą energię. Nakashima wolał zamiast neutralizować, nadawać otoczeniu pozytywnych wibracji. To jedno na pewno zostało mu z młodzieńczych lat, nawet jeśli w zupełnie innej formie.
 – Yurei lubią się wkradać w sny i zmieniać je w koszmary. Padalce nawet nie potrzebują zaproszenia do mieszkania i włażą z butami jak do siebie. Nie zwlekaj za długo z tą drugą ofudą, bo jak ci się to zalęgnie to potem ciężko wygonić. – Mówiąc o nich, jego naturalny, obojętny ton wyraźnie zmienił się na bardziej negatywny. Jego stosunek do powracających, gnębiących śmiertelników dusz był jednoznaczny: wygonić wszystkie tam, gdzie ich miejsce. Wolał od duchów nawet najbardziej zdziczałe yokai, bo te po prostu kierowały się swoją naturą jak zwierzęta, powstały przez ludzkie nieszczęścia lub nieprzyjemne klątwy, uosabiały lęki lub pragnienia. Yurei po prostu złośliwie uczepiały się samej krawędzi świata żywych z kaprysu, niedokończonej sprawy, której często nie kończyły, kiedy już miały okazję to zrobić, bo zdołały omotać śmiertelnika. Wielu z nich chodziło też o bezkarne mordowanie. Najgorsze istniejące ścierwo.
 Nie protestował ani nie opierał się, kiedy po zawieszeniu papierowego amuletu nieco przymusiła go do ponownego opadnięcia na kanapę. Chyba nawet nie miał siły, żeby się z nią podroczyć albo nawet dla żartu pociągnąć ją w swoją stronę, żeby straciła nieco równowagi. Po prostu grzecznie usiadł.
 – Tak myślę co mogłoby ci pomóc ze snem. Co właściwie ci dolega? Bezsenność, koszmary? Masz jeszcze jakieś objawy typu ból głowy, problemy z równowagą, jakieś lęki, brak energii? – Niby nie poszedł w medycynę, jak chcieli rodzice, ale teraz stawał się na swój sposób takim właśnie medykiem. Choć może raczej szamanem i wcale by go nie dziwiło, gdyby pomyślała, że zaraz ją zacznie leczyć dotykiem, przepisze homeopatyczną wodę, w której jakiś bóg według mitów moczył swoją stópkę albo natrze jakimś olejkiem i patając po głowie powie, że będzie dobrze.

@Itou Alaesha
Nakashima Yosuke
Itou Alaesha

Pią 30 Sie - 20:04
Rzeczywiście, plany czasem się zmieniają. Mam tylko nadzieję, że lubisz to, co robisz teraz. — Alaesha doskonale wiedziała, że życia nie da się zaplanować i zrealizować od a do z według założonego planu. Zawsze coś nie wychodziło albo wychodziło zupełnie inaczej, aniżeli by się tego spodziewała. Nie chciała go na siłę wypytywać o wszelkie zmiany w jego życiu — czy miała w ogóle prawo tak obcesowo pytać, po tak długim czasie urwanej znajomości? Jeżeli jej o czymś będzie chciał powiedzieć, to przecież powie. Dzisiaj albo kiedyś, jeśli uda im się utrzymać kontakt. 

Cebuli?! Chyba Twoją szczoteczką... — Dodała ciszej końcówkę, nie wiedząc, czy był w stanie ją usłyszeć, czy nie. Ta, nawet we własnym domu Alaesha niczego nie szorowała szczoteczką, jego niedoczekanie. Od czyszczenia była dobra chemia i elektryczne szczotki. Szkoda było dłoni i paznokci. Jednocześnie miała w tym momencie zajęte ręce krojeniem składników i nawet nie mogła mu oddać tego dźgnięcia pod żebra. Rany, co za dzieciak! Najwyraźniej zbyt dobrze sobie zapamiętał, że była wrażliwa na łaskotki. Niech będzie taki odważny, gdy będzie miała wolne ręce. 
Hm, to prosta ta nauka, dosyć nietypowa, jak na wojsko. W sumie bardziej bym się zmartwiła, gdybyś kazał mi robić pompki. — Roześmiała się, bo przecież było oczywiste, że nikt jej w wojsku nie uczyłby palenia świeczek i właśnie Yosuke wymyślał cokolwiek pod podtrzymanie rozmowy. Może jednak podobało mu się nazywanie go dowódcą? Niemniej w chwilę później chłopak już tak się rozgadał o ziołach, że póki nie skończył, to chyba nawet nie zaczerpnął oddechu. 
Tak mówisz? Mi się za to wydaje, że bazylia i oregano świetnie pasują do podkreślenia smaku sosu pomidorowego. Natomiast hyzop jest doskonały na kaszel i przeziębienie. Tymczasem dziurawiec i lawenda rzeczywiście dobrze działają na sen, przy czym po piciu dziurawca nie można się opalać, bo można dostać uczulenia. A liść laurowy, cóż, chyba pomaga na trawienie. Może zaraz mi jeszcze zaczniesz opowiadać o mocy kamieni? — Alaesha myślała, że czasem przesadza bo lubiła poczytać sobie horoskopy i sprawdzała takie pierdoły jak ascendanty i inne ryby w Wenus i barany w Marsie. Okazywało się, że przy magicznych zapędach Yosuke to ona była najmocniej stąpającą osobą na Ziemi. W końcu według Ali liczyła się nauka, nauka i jeszcze raz... trochę myślenia życzeniowego. Placebo również działało, nie? Więc już niech robi te swoje rytuały, a nuż się dzisiaj wyśpi.
Ty tak na poważnie, czy po prostu wkręciło Ci się wspominanie legend i religijnych obrządków? — Usłyszała zmianę tonu Yosuke, więc chciała zbagatelizować jego wywód, przesunąć rozmowę w inne, przyziemniejsze rejony. Temat yurei i yokai był dla niej co najmniej niekomfortowy. Przecież nie powie mu, że ma rację i to co mówi jest prawdą, bo do niej już parę razy takie stworzenia zawitały do snów. Co nie znaczy, że z założenia ich nie lubiła czy nie szanowała. Również nie wszyscy ludzie byli z założenia źli czy dobrzy, to czemu nie miałoby się to tyczyć innych istot? Hah, nawet w łazience wciąż leżał grzebień od Kitsune, z którym nie miała pojęcia co zrobić i nie odważyła się go użyć. Wyrzucenie go również nie wydawało się najlepszym pomysłem. 
Koszmar... W zasadzie to jeden powtarzający się koszmar. Z kolei potem nawet nie chcę kłaść się spać i kółko się zamyka. Ale nie ważne, pewnie przemęczona jestem. Natomiast problemy z równowagą to akurat mam od zawsze. Dzisiaj nawet miałeś tego piękny przykład. — Chyba nie chciała mu się zwierzać z treści swojego koszmaru i wolała już nawet wrócić do własnego rozbitego nosa. Jak teraz się zastanowiła, to jednak o pewnych rzeczach nie miał pojęcia. Nie żeby swojego czasu mu nie mówiła o chorobie matki czy nie żaliła się, że ma jej serdecznie dość, bo po przerzutach stała się nie do wytrzymania. Mówiła, ale chyba nie potrafiła się wtedy jakkolwiek zwierzyć mu z tego, co jej to robiło. Nie umiała tego nazwać i radziła sobie na niezdrowe sposoby. Wolała się od niego odsunąć, żeby na to nie patrzył, nie martwił się i z pewnością nie pouczał. Paliła, piła, nie spała i się cięła. W pewnym sensie zapracowała się na śmierć, dostając udaru. Doskonały komplet. To co teraz wracało do niej w snach, to jedynie wykrzywiony i wyolbrzymiony obraz tego, co sama sobie robiła, czego dowód wciąż tkwił na jej prawym biodrze i udzie. Nie wstydziła się tego, bo i dawno to przerobiła natomiast... Może wkurzyłby się na nią, że nie pozwoliła mu przy sobie zostać? Gdyby drążył, to nie byłaby w stanie go okłamać, ale może nie dzisiaj, nie teraz? 
Tak jak wcześniej powiedziała, zapaliła kadzidełko obok palącej się świecy, zdmuchnęła po chwili płomyk i wróciła do kuchni. Wlała do miseczek parującego wywaru i zawahała się nad wrzuceniem cieniutko posiekanego chili.
Wolisz ostrzejsze czy łagodniejsze? — Po czym wrzuciła tyle papryczki do jego porcji, aby pasowało do odpowiedzi. Przygasiła światło w kuchni, pozostawiając tylko delikatne, ciepłe ledy nad blatem. Przyniosła obie porcje, pałeczki, łyżki i położyła na stoliku. Złożyła ręce wypowiadając tradycyjne Itadakimasu!, po czym już zupełnie nietradycyjnie usiadła na kanapie naprzeciwko Nakashimy, podciągając wysoko kolana i biorąc miskę do ręki. On sam mógł usiąść tak, jak mu odpowiadało — również mógł chwycić miskę albo usiąść na tatami czy na jednej z poduch, które leżały koło stolika. Dopiero w tym momencie tak naprawdę już chyba nie mieli niczego więcej do zrobienia, jak posiedzieć ze sobą. Być może gotowanie i rytuały były jedynie wymówką przed zostaniem w ciszy we dwoje. Niemniej było przytulnie i przyjemnie. Płomień świecy bujał się od dymu unoszącego się z kadzidełka, a  domu na razie pachniało ziołami i świeżym powietrzem, które naleciało z otwieranych przez Nakashimę okien.
Prawie jak kolacja przy świecach. 

@Nakashima Yosuke
Itou Alaesha
Sponsored content
maj 2038 roku