眠そうなメアリー Nemu-sōna mearī
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Mistrz Gry

Czw 30 Mar - 0:11
眠そうなメアリー Nemu-sōna mearī

Budziliście się jeden po drugim w niewielkich odstępach czasu, jakby ktoś sterował waszą świadomością i naciskał odpowiednie przyciski. Miejsce było dla was obce i dość chłodne, aczkolwiek było to spowodowane faktem, że mieliście na sobie to, w czym kładliście się spać. Piżamy, dresowe spodnie, koszule nocne.... a jak ktoś spał nago, cóż, ten najbardziej marzł. Bo właśnie do tego momentu wasza pamięć sięgała. Momentu, w którym układaliście się do snu, zmęczeni ciężkim i pracowitym (albo i nie) dniem. Ale co było dalej? Tego nie wiedzieliście.
Kolejną rzeczą, którą wszyscy zdołaliście zauważyć, to metalowe obroże, które w dopasowany sposób oplatały wasze szyje niczym martwe węże. Jedni próbowali znaleźć jakiś przycisk, inni zdjąć te cholerne ustrojstwo - jednakże metalowa obroża nawet nie drgnęła.
Znajdowaliście się w sporej wielkości pomieszczeniu, które przypominało dziwne połączenie stołówki, magazynu oraz czegoś w rodzaju hali. Sufit zawieszony był wysoko, a jedyne okna znajdowały się przy samym szczycie, więc nie było jakiejkolwiek możliwości na zajrzenie przez nie z powodu ścian wysokich na dobre 5 metrów, nie wspominając nawet o próbie ucieczki. Z prawej strony, pod ścianą, dojrzeliście regały wypełnione konserwami, ciastkami oraz wodą. Tuż obok znajdowało się również kilka stołów i krzeseł. Po przeciwnej stronie ciągnął się długi korytarz wypełniony otwartymi celami, gdzie każda była ponumerowana od 1 do 12, jakby zostały specjalnie dla was przygotowane. W środku nie znajdowało się zupełnie nic, dlatego też na myśl przywodziły raczej izolatki, aniżeli pokój.
To, co mogło was najbardziej zainteresować to panoramiczny telewizor zawieszony na południowej ścianie. Na jego ekranie widniały wasze zdjęcia opatrzone imieniem i nazwiskiem. Nim pytania odnośnie sytuacji i położenia w jakim się znaleźliście zdążyły zalać wasze zdezorientowane umysły, z głośników telewizora rozbrzmiał kobiecy, automatycznie wygenerowany głos:
- Witajcie w naszej zabawie "Wilk w owczej skórze"! Cieszymy się, że na miejscu są wszyscy, wszakże nie chcielibyśmy, aby kogoś zabrakło! Na waszych szyjach zostały zawieszone obroże. Na każdej z nich, z tyłu, znajduje się mały ekranik, który aktualnie wyświetla jeden z czterech kolorów: czerwony, niebieskie, zielony i żółty. Waszym zadaniem jest odgadnięcie prawidłowego koloru, który aktualnie macie~ Żeby tego dokonać, musicie zamknąć się w jednej z izolatek i powiedzieć na głos kolor! Jeżeli dana osoba nie poda poprawnej odpowiedzi bądź nie udzieli jej wcale - zainstalowana bomba w obroży wybuchnie i zabiję tę osobę! Zabronione jest spoglądanie w szklane przedmioty w celu ujrzenia koloru. Tak samo zabronione jest zabicie innego gracza. Zgadywanie kolorów będzie odbywało się co każdą godzinę. Oczywiście po odgadnięciu kolory na waszej obroży będą ulegać zmianie. Jednakże to nie wszystko! Wśród was znajduje się Wilk w Owczej Skórze! Tak, tak, on również bierze udział w zabawie. Musicie odgadnąć kto jest wilkiem i go wyeliminować poprzez zmuszenie go, do wypowiedzenia błędnego koloru. Wygrywa Wilk, jeżeli wyeliminuje wszystkich pozostałych graczy. Jednakże jeżeli uda wam się wyeliminować wilka - wygrywają gracze! Czas jest nieograniczony, możecie korzystać z jedzenia ile chcecie! Czas na zabawę - start!

00:59:59



----
Zasady są bardzo proste. Za moment wylosuję wśród was Wilka i ta osoba zostanie powiadomiona na pw.
Ponadto wyślę wam również kolory innych uczestników, czyli:

mamy graczy x, y z. Graczowi x wyślę kolory y i z. Graczowi y kolory x i z. I tak dalej, i tak dalej.
Bardzo was proszę, abyście nie zdradzali kolorów drogą prywatną, a rozegrali zabawę w zaufanie i małe śledztwo kto jest Wilkiem.

Mam nadzieję, że wszystko jest zrozumiałe, ale w razie pytań - śmiało piszcie.

Nie obowiązuje kolejka w pisaniu postów. Piszcie ile chcecie, ALE wasz ostatni post przed upływem terminu musi opisywać, jak wasza postać wchodzi do izolatki i podaje kolor (podkreślcie go, proszę). W innym wypadku uznam, że postać nie wie jaki ma kolor i zostanie wyeliminowana. To samo będzie dotyczyło osób, które nie napiszą w ogóle posta. Jeżeli jednak ktoś nie będzie mógł napisać - niech koniecznie zgłosi to na moje prywatne konto, Enmy, żebym wiedziała c: I niech wtedy po prostu poda kolor na pw, wiadomo, każdy ma swoje życie, a to ma być zabawa!

Termin: 01.04 godz. 20.00
Powodzenia!


@Ejiri Carei  @Hattori Heizō  @Ye Lian  @Nakashima Yosuke  @Hasegawa Jirō  @Miyashita Ruuka  @Yakushimaru Seiga  @Himura Akira  @Seiwa-Genji Rainer  @Shiba Ookami  @Sugiyama Nobuo  @Warui Shin'ya
Mistrz Gry

Warui Shin'ya, Hasegawa Jirō, Ejiri Carei and Yakushimaru Seiga szaleją za tym postem.

Himura Akira

Czw 30 Mar - 1:46
 Czarna satyna leje się po bladości skóry jak fale gęstej smoły, opatula obłości postury, gdy ta dopiero przebudza się z letargu. Leniwym ruchem unosi głowę, a oczy, zanim jeszcze się otworzą, zmarszczone już od atakujących ją reflektorów. Przysłania twarz dłonią, na kilka pierwsze sekund, dopóki nie przywyknie do jasności, wtedy dopiero unosząc powieki; by oczom jej ukazała sceneria wcale podobna tej, z którą żegnała się, zanim w ramiona swoje nie ujął ją sen. Nie ciemna sypialnia, nie światło ulicznej lampy, miękko emanującej ciepłem zza zasłony, nie filiżanka herbaty na stoliku nocnym. Nie głos Shuseia, który chyba mówił jej dobranoc, albo wyzywał od diabłów. Nie pamięta już dokładnie, nie miało to znaczenia. Nie było go tu, nie pośród innych budzących się dookoła niej postaci. A twarzy żadnej z nich nie rozpoznaje. Choć zaspane, gdy ta już stoi na równych nogach i może im się przyjrzeć, żadna nikogo nie przypomina. Patrząc na nich jednak zdaje sobie sprawę jeszcze z czegoś innego.
 Dłonie sięgają nagle szyi w panicznym wręcz geście, palce wsunąć próbują się pod ciasną obrożę, by ją zerwać. Nie rusza. Nie drgnie nawet, gdy paznokcie próbują wydrapać uciśniętą skórę, gdy oddech przyspiesza a ta, zdaje się, mocniej zaciska krtań. Plecami wspiera się na jednej ze ścian, spojrzenie wbija w drżące dłonie, gdy końce paliczków, choć powinny, nie rozpływają się gęstą chmarą. Nie działa. Nie zmienia swej gęstości tak, jakby mogła, nie tak, by ciało wyślizgnąć z metalowego uścisku. Oddech jej jest coraz krótszy, powietrze ginie, nim trafi do płuc i zaleje krew świeżą dawką tlenu.
 Z paniki wyrywa ją w końcu głos, nienależący do nikogo, kto znajdował się obok. Głowa jej znów unosi się, ciało powolnym, mechanicznym wręcz ruchem prostuje się, napina kręgosłup jak cięciwę łuku. I wszystkie kolejne jej ruchy jak u nienaoliwionej maszyny, gdy spojrzenie przeskakuje po każdej z jedenastu postaci, przyrównując nazwisk wyświetlonych dalej. Na swoim zatrzymuje się jednak najdłużej, wpatruje w twarz jak odbicie lustra przez kilka sekund, dopóki nie obije się od ściany i przejdzie bliżej środka pomieszczenia. Palce mimowolnie wędrują ku obroży, nadal łudząc się, że ta rozluźni się choć trochę.
 Spojrzenie jej finalnie pada na jednej z postaci, wysokiej czarnej plamie oleju na tle bieli. I w niego wpatruje się najmocniej, z miną, którą nie sposób odgadnąć. Choć oddech jej nadal niespokojnie trzepocze pod żebrami, tak spojrzenie nie drgnie nawet o milimetr.

@Yakushimaru Seiga


眠そうなメアリー Nemu-sōna mearī TabBr79

My name is Brutus and my name means heavy
So with a heavy heart I'll guide this dagger into the heart of my enemy
Himura Akira

Ejiri Carei, Seiwa-Genji Kamiko and Yakushimaru Seiga szaleją za tym postem.

Yakushimaru Seiga

Czw 30 Mar - 2:40
    Jest jaśniej. Zbyt jasno. Zimniej. O wiele za zimno. Chłód wgryza się praktycznie w samą powiekę, zlizując wilgoć zaspanego spojrzenia. Skóra odkleja się we wstawaniu od chłodu posadzki. Ramię unosi korpus, który jeszcze jest bezwładny i ociężały od nagłego zaśnięcia. Dla innych lepiej, że gwałtownego i spowodowanego wycieńczeniem — bo na korpusie spoczywa czarny podkoszulek ciasno przylegający do torsu, co rusz podwijający się wyżej, a nisko na kościach biodrowych trzymają się krótkie, luźne sportowe szorty, których ortalion z trzema paskami przyjemnie trze o skórę wysoko na bladym udzie, odsłaniając jeden z tych wiecznie zasłoniętych tatuaży. Kilka minut dłużej w łóżku i z niewygody nagrzewającego się ciała, Seiga pojawiłby się tutaj zupełnie nagi, tylko z wielkim pajęczym cielskiem wciśniętym igłą pod skórę na plecach. Śmieszy go to, bo świadomość absurdu pojawia się jako pierwsza. Nie lęk, nie panika, a rozbawienie, że przejmuje się czymś tak błahym, w obliczu nieznanego zagrożenia. Przygotowywał się na ten moment całe swoje życie. Na kolejny wielki glitch; a i tak nie jest w stanie pojąć, co się dzieje. Myśl o byciu gościem w upragnionym liminal space kładzie się ciarkami podniecenia na chłopięcym karku, ale umysł jeszcze trawi boleśnie obrazy, chcąc je nazwać rzeczywistością, a nie symulacją.
    Nabierając głęboki oddech, grdyka przesuwa się trąc o ... obrożę? Długie palce opuszkami suną po gładkiej powierzchni metalu, kiedy w oczach pojawia się pierwszy błysk niepewności. Serce staje w pół uderzenia, przygotowując się do wystrzału adrenaliny. Nie; tnie myśl, kiedy chłopiec bosymi stopami staje pewniej w wyprostowaniu. Teraz zauważa tych jeszcze śniących, tych budzących się z wolna i tych, którzy rozglądają się w zagubieniu. Obcość uderza z każdego kąta pomieszczenia i z praktycznie każdej twarzy. Dwa jednak punkty na tle jałowej bieli, odcinają się znajomym tonem. Carei. Rainer. Nie wie jednak, czy cieszy go ich widok. Rodzi się obawa, że są częścią tego świata, że nie są w tym razem, a przeciwko sobie. Przeciwko niemu.
    Yakushimaru już chciał się wycofać, odejść dalej od skupiska, które ożywało coraz szybciej, ale obcy wzrok przytrzymał go w miejscu i zmusił do obrócenia głowy w poszukiwaniu natarczywego obserwatora, z nadzieją, że natrafi na ludzką twarz, a nie w pustą przestrzeń. Tęczówki zaparły się na delikatnych kobiecych rysach, łagodnie się jej przyglądając, spijając ten urok, który niezaprzeczalnie posiada, nawet jeżeli w panice knykcie zaczynają bieleć, a źrenice rozszerzać się. Z własnego doświadczenia jednak wie, że nie może jej ufać. Nie może ufać nikomu. Ale też nie może pokazać, że rozumie co się dzieje, że cały ten teatrzyk, to nie grupowa paranoja, bo w tej grupie, prawdopodobnie tylko on obleczony jest w prawdziwą skórę.
    I w tym jest problem. Bo Seiga jest człowiekiem. Seiga ma emocje. Spoglądając przez ramię na telewizor, odszukuje spojrzenie, które wlepia się w niego teraz z zawziętością. 
     — Akira — chrapliwość głosu ucieka spomiędzy warg, trąc o suche gardło jeszcze nieprzyjemniej niż zazwyczaj. — Myślę, że tego się tak łatwo nie pozbędziemy... — ton ma łagodny, przyciszony, spokojny jakby przemawiał do swojego młodszego rodzeństwa, kiedy Ci przytłoczeni hałasami, domowym wrzaskiem odbijającym się gwałtownie od ścian, ściskali się w panice w kącie sypialni.

@Himura Akira @Seiwa-Genji Rainer @Ejiri Carei


眠そうなメアリー Nemu-sōna mearī OwkcE97
Yakushimaru Seiga

Ejiri Carei ubóstwia ten post.

Nakashima Yosuke

Czw 30 Mar - 3:01
 Usypiała go myśl o kolejnym raporcie do wypełnienia, papierkowej robocie w zaskakująco masowej ilości. Zmęczony po całym dniu patrolowania, treningu, spotkań z ludźmi, z którymi nie chciał się spotykać. Pamiętał, że padł na łóżko tylko w luźnych, dresowych spodniach, nie mając siły nawet zawinąć się w kołdrę, czy chociaż koc. Liczył na szybkie zakończenie tego dnia, pragnąc znaleźć się już w tym przyjemnym, błogim wręcz niebycie wypełnionym czernią.
 O, jakże się przeliczył.
 Chłód okazał się dziwnie otrzeźwiający. Uchylił powieki przeczuwając, że coś jest nie tak – zniknęła miękkość materaca, znajoma pościel nie ocierała się o nagi tors przy każdym oddechu. Powoli uniósł głowę, zaraz też wylądował w pozycji półleżącej, podpierając się ręką. Omiótł spojrzeniem miejsce, w którym był. Duże pomieszczenie, którego nie kojarzył, na tyle wysokie, że wydostanie się z niego przez okna w górze bez czyjejś pomocy było właściwie niemożliwe. Zbadał wzrokiem bliższą okolicę odkrywając, że nie jest sam i coraz więcej osób zaczyna się podnosić. Wstał, potarł dłonią ramię jakby próbował się nieco rozgrzać. Gdzie był? Znów został porwany?
 Zauważył telewizor wyświetlający jakiś obraz – podszedł ostrożnie nieco bliżej, dopiero teraz mogąc dostrzec portrety opatrzone imionami oraz nazwiskami. Najgorsze, że niektóre z nich znał. Jeszcze gorsze, że oprócz Sugiyamy znalazł się tam wizerunek panny Carei… i tej pierdolonej Warszui. Zanim jednak zdążył się odwrócić, żeby znaleźć którekolwiek z tej trójki, rozległ się komunikat. Przesunął palcami po swojej obroży.
[…] wyświetla jeden z czterech kolorów: czerwony, niebieskie, zielony i żółty […]
 – Kurwa mać – burknął cicho. Oczywiście, że znowu liczyły się kolory, których on nie rozpoznawał. Jeszcze jakby mu kazali wybrać pomiędzy stalowym szarym, betonowym szarym, szarością nanashiańskiego blokowiska i ołówkowym szarym to może miałby większe szanse. Tymczasem powstawała jedna, wielka chujnia zwana życiem. Życiem, które w ciągu godziny mógł stracić. Nie to jednak mroziło mu krew w żyłach. Martwił się o Carei. Przy pierwszym spotkaniu niemal powaliła go urokiem, podczas drugiego mógł poznać ją nieco bardziej… i za bardzo ją polubił, żeby teraz pozwolić jej tak po prostu umrzeć.
 Chciał wyłapać wśród zgromadzonych twarz Ejiri. Zadowoliłby się nawet dostrzeżeniem Nobuo, żeby zapewnić artystce towarzystwo kogoś, kto będzie ją chronił i mówił na bieżąco kolor wyświetlany na tym ustrojstwie uczepionym szyi. Zamiast tego w oczy wpadł mu zupełnie kto inny.
 – SHIIIIIIIN’YAAAAAAAAA – wrzasnął w jego kierunku. To, co można było powiedzieć o tym krzyku, to na pewno nie to, że był to dźwięk pełen radości czy miłości, a raczej czystej nienawiści. Kiedy ten parch dawał nogę, obiecał mu, że kolejne spotkanie będzie jeszcze przyjemniejsze – dla egzorcysty oczywiście. Może niekoniecznie demon to już słyszał, ale Nakashima był człowiekiem słownym i danego słowa dotrzymywał. Ruszył więc na yūrei nabierając pędu i z zamiarem przewrócenia go z impetem na podłogę, a potem przyciśnięcia go własnym ciężarem ciała, żeby został na glebie, gdzie jego miejsce. Zabijanie było co prawda zakazane, ale nikt nie bronił obicia mordy jakiejś szmacie. A to na pewno ta wywłoka była wilkiem. – Pierdolona abominacjo. To twoja sprawka, prawda?! – Pięść uniosła się w górę i opadła z zamiarem walnięcia rudzielca prosto w ten krzywy pysk.
 Jeśli miało go za godzinę rozerwać, to najpierw rozerwie się sam.

@Warui Shin'ya with love
Nakashima Yosuke

Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Ye Lian, Hasegawa Jirō, Ejiri Carei and Yakushimaru Seiga szaleją za tym postem.

Himura Akira

Czw 30 Mar - 11:14
  — Seiga — pierwsze słowo ucieka z ust, głosem niskim, tonem silącym się na spokój, podobnym gadowi skrytemu między gęstwiną liści; statycznemu, napiętemu jednak w gotowości do skoku. Gardło mimo to zaciska się mocniej, choć może to zaledwie wyobraźnia, tak ciało czuje, jak szyja pulsuje pod naciskiem. Ten faktycznie nie jest tak duży, przynajmniej nie taki, jak mógłby być; niepodobny był jednak temu, który witać mogła z ulgą, nie ten, który naciska na tętnice, oszczędzając kruchość krtani. Nie jest smukłą dłonią, która ze sobie znaną czułością ujmuje szczękę i unosi brodę kobiety ku górze. Dlatego tak ją wkurwiał.
  Tak jak i wkurwiał ją ton chłopca, niby niewymuszony, niby, zdaje się jej, że próbujący ją uspokoić. Nie zdaje się to na nic, gdy gęsta ślina boleśnie spływa po gardle, gdy każdy z jego ruchów czuje podwójnie pod metalową obręczą gładko przylegającą do skóry. Powstrzymuje dłonie, które znów chcą jej sięgnąć, paznokcie nie wydrapią spod niej mięśni, nie przyniosą ulgi zaczerwienionej już tkance, rozgrzanej i znaczonej palącymi pręgami. Podchodzi bliżej, jeden krok, za nim drugi, sunąc stopami po chłodnej posadzce. Czuje bijący od niej chłód, ten gęsią skórką sięgnął już wyżej.
  — Jeśli nie, to inaczej pomożesz mi ją zdjąć. A ja pomogę Ci nie stracić łba w pierwszej rundzie. Równy deal, prawda? — głowa jej przechyla się nieznacznie, gdy jest bliżej, za blisko jak na dwa ciała, które do czynienia mają ze sobą pierwszy raz. Nie dotyka go, nie próbuje nawet. Spojrzenie obleka twarz tak dokładnie, że wrażenie mogłoby być zgoła przeciwne.
  Chce dodać coś jeszcze. Ciśnie się coś na język, lecz ten natrafia na zaciśnięte zęby. Bo spojrzenie znów wędruje na ekran, bo nie ufa swej senności, bo ma racje, że kogoś nie wypatrzyła. Carei. Nie chce jej tu widzieć, nie teraz, nie w tym stanie, nie w okolicznościach, które wie, że dziewczynę przerosną. Ale ta ginie jej gdzieś wśród ludzi, gdzieś w krzykach i unoszonych pięściach; a na nie też nie chce jeszcze zwracać uwagi.




@Yakushimaru Seiga @Ejiri Carei


眠そうなメアリー Nemu-sōna mearī TabBr79

My name is Brutus and my name means heavy
So with a heavy heart I'll guide this dagger into the heart of my enemy
Himura Akira

Ejiri Carei ubóstwia ten post.

Ejiri Carei

Czw 30 Mar - 12:57
Budzi ją chłód. Przenikliwy. Dreszcze, jak węże ślizgają się po skórze, nieosłoniętej przez miękkość pościeli, w której - zdawało się jej - zasypiała. Powieki unoszą się i zamykają, gdy ostre światło przebija tarczę zwężonych kiełkującym w oddali - niepokojem. Stłumione głosy, szepty, szum, sprawiają, że ze świstem wciąga powietrze do płuc. To musiał być sen. Musiał, bo gdy ciemne tęczówki pochłaniały rozciągający się obraz pomieszczenia, rozstawionych półek, ekranu i... ludzi - ciężko było inaczej wytłumaczyć zastałą rzeczywistość.
Uderzenie w skroni wzmaga się, zgrywając się z tym nierównomiernym w piersi, bo i duszność oblewa ciało, gdy unosi się nieco, a na szyi czuła ucisk założonej obręczy. Blade palce przesunęła przez metalową powierzchnię, jakby niemo - chciała zapytać o powód uwięzi. Paznokciami zahacza o brzegi, ale i bez szarpnięcia wiedziała, że mocowanie jest nierozerwalne. I gorąc wlewa się na policzki, jaśniejąc i umysł w rozpaczliwiej próbie zrozumienia - co właściwie miało miejsce? Czy tak szalony sen śniła? Podciągnęła pod siebie bose stopy, by wsparta na dłoniach, wstać do pionu.
Drży, bo ani cienka, biała koszulka na ramiączkach, ani krótkie, czarne spodenki, nie dają wystarczającej ochrony. Na wpół rozpleciony warkocz zsunął się czernią z ramienia i opadł leniwym wahadłem na plecy, bo twarz uniosła wyżej, ku ekranowi i liście nazwisk, zdjęć. Wśród nich - jej własne. I rozpoznała znajome lica, by z tym samym, pęczniejącym w piersi niepokojem, odnaleźć sylwetki w rozległym pomieszczeniu - Jiro - to pierwsze słowa, opadają na wargi, gdy trafia w końcu na na sylwetkę brata. Ale i wzrok zaraz ściga Seigę, Panią Akirę, Rainera i oczywiście Shibę. Stała nieruchomo, niby zamrożona, z szyją wygiętą ku obserwacji. Ściganie spostrzegawczością -  przerwał huk głośników i głos, który w końcu - ku jej przerażeniu - wyjaśniła zasady paskudnej gry.
Zagubienie, na chwilę tylko odbiera jej pewność. Nim stawia kroki w stronę brata - to zupełnie inna sylwetka odwraca jej uwagę. Drań - pomyślała, chociaż imię już przecież znała. A potem szum krzyku i równie znajoma postać pokonująca zaskakująco szybko - odległość dzielącą od rudowłosego chłopaka. I sama chciała krzyknąć, bo Yosuke - zamroczony wydawał być gniewem, co lśnił w obu z dwukolorowych tęczówek. Nie widziała jeszcze mężczyzny w takim wydaniu. I niekoniecznie chodziło o brak koszuli, która odsłaniała nagą pierś i szereg blizn, co i ścigały się ze sobą o pierwszeństwo uwagi. Jak w zwolnieniu, wyrwała się z zawieszenia, gdy wojskowy, rzucił się na Shina. Nie miała pojęcia, czemu zareagowała w takiej panice, kiedy uderzenie spadło na chłopaka. Nie, żeby nie wierzyła w umiejętności - któregokolwiek z nich, do tego była daleko. Gniew w ich wydaniu, mógł tylko eskalować do czegoś znacznie... głupszego - Nie! Przestań, proszę - niemal na wydechu dobiegła do szamotaniny, nawet przez moment, głupio nie zastanawiając się, czy nie oberwie przypadkiem rykoszetem. Smukłe dłonie chwyciły za uniesiony, męski nadgarstek, chociaż wiedziała, że nie miała wystarczająco siły, by zatrzymać uderzenie - Nie - powtórzyła nachylając się, czując jak ciepło emocji wspina się po skórze wyżej. Coś, niekoniecznie łagodnego podchodziło do gardła, osiadało na języku. Czekało.

@Hasegawa Jirō  @Nakashima Yosuke  @Warui Shin'ya


眠そうなメアリー Nemu-sōna mearī 074f39fd9f83bce775651fa5ead9bce4

Blood beneath the snow
Ejiri Carei

Hattori Heizō, Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Ye Lian, Nakashima Yosuke, Himura Akira, Shiba Ookami and Yakushimaru Seiga szaleją za tym postem.

Miyashita Ruuka

Czw 30 Mar - 17:06
Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy? Wiele pytań pojawiło się w głowie ciemnowłosego, który z początku nie potrafił zrozumieć sytuacji, w której się znalazł. Chłodne powietrze z pewnością świadczyło o tym, że w dalszym ciągu posiadał ciało. Przynajmniej w tym właśnie momencie.
- Znowu nie zamknąłem okna... - rzuciłby pod nosem, podnosząc się z podłogi i w pierwszej kolejności próbując zlokalizować włączony komputer, aby sprawdzić czy nie popsuł czegoś przez sen. Dopiero po pewnej chwili zdołał dostrzec, że jego otoczenie zmieniło się dość diametralnie. Przysiadł więc na ziemi, sprawdzając czy miał przy sobie coś więcej, aniżeli swoją pasiastą piżamę. Poprawiłby swoje ubranie i przekrzywione okulary, których używał przy komputerze, aby sprawdzić nieco otoczenie. Ostrożnie spróbowałby też pozbyć się swojej obroży, jednak to skończyło się jedynie na licznych niepowodzeniach. Najwyraźniej stanowiło to jakiś nowy krzyk mody, z którym nie sposób mu walczyć.
- Uh - mruknąłby tylko na dźwięk komunikatu, mrużąc przy tym oczy i pocierając swoją prawą skroń. Z braku lepszych alternatyw, rozejrzałby się po pomieszczeniu, dostrzegając ledwie znajome twarzy. Pomijając osoby, które dały się zjeść potworowi z parku, mógł dostrzec też Jiro, który wyglądał inaczej bez swojego kostiumu pokojówki. Chociaż mógł to też być fakt, że na stole obok nie było raczej żadnych roladek i dewolaji. Z tego też powodu skupił swoją uwagę na jego dziewczynie zapoznanej w trakcie jego bibliotecznej drzemki. Ta z pewnością kojarzyła więcej osób, a przynajmniej znalazła się w centrum jednej ze 'sprzeczek', które w ich sytuacji z pewnością były nieuniknione.
- Szukałaś informacji o psie, a w tym tempie będziesz miała tutaj całe zoo - powiedziałby w kierunku ciemnowłosej, która być może była zaangażowana w ich aktualną sytuacje bardziej, aniżeli mogłaby chcieć. Jakby nie patrzeć, mieli bawić się w grę związaną z wilkami, które też był psowate. Czy miało to jednak jakieś większe odniesienie do ich sytuacji? Do tego szopka, czy też bójka która miała mieć miejsce przy samej dziewczynie z pewnością nie ułatwiłoby w żaden sposób ustalenia tego, co powinni teraz zrobić. - Myślisz, że to sprawka tego twojego 'psa'? - dopytałby tylko Ejiri, która z zebranej grupki była raczej w najmniej bojowym nastroju.


@Ejiri Carei  @Nakashima Yosuke  @Warui Shin'ya


眠そうなメアリー Nemu-sōna mearī 3TGCubZ
Miyashita Ruuka

Warui Shin'ya and Ejiri Carei szaleją za tym postem.

Sugiyama Nobuo

Czw 30 Mar - 17:32
Przyzwyczajone do snu w chłodzie ciało nieznacznie się poruszyło – Nobuo od zawsze sypiał przy otwartym oknie, dlatego wszechobecne zimno nie mogło być powodem jego rychłej pobudki. Oczy otworzył nagle, bardzo nienaturalnie (czego szybko pożałował, go światła zaatakowało go od razu), bo zwykle zwlekał się z łóżka dobre kilkanaście minut. Rozbudzał się w swoim naturalnym tempie, organizm trzeźwiał stopniowo, przyzwyczajając się do coraz większej liczby bodźców zewnętrznych. Tym razem miał jednak wrażenie, że w głowie tkwi mu jakiś obcy i trudny do wytłumaczenia niepokój – taki, który brutalnie wyrwał go ze snu.
   Podniósł się powoli, ale nie leniwie, bo w jego ruchach zauważalna była raczej wyuczona ostrożność. Mimo dopiero opuszczającego go poczucia zaspania był pewny, że nie obudził się w miejscu, w którym usnął. Dokładnie pamiętał moment zamykania oczu i uczucie zapadającej się w poduszce głowy. Po całej miękkości nie pozostał nawet ślad – obolałe plecy szybko dało o sobie znać. Twardość poczuł ponownie, w momencie, w którym wspierał jeszcze swoje ciało na łokciach, powoli doprowadzając się do pozycji siedzącej.
   Zmrużył ślepia, wykrzywiając twarz – w pomieszczeniu nie był sam. Prędko zliczył pozostałych obecnych. Dwanaście, każdy w tej samej obroży na szyi. Palcami prawej dłoni upewnił się czy też ją ma, jakby niedowierzał. Kiedy opuszki zetknęły się z twardym materiałem wszelkie wątpliwości zniknęły jak przeganiany ręką papierosowy dym.
   Spojrzał w bok, kiedy jeden ze współwięźniów, leżący tuż obok (Heizō) zaczął się przebudzać. Nie odezwał się nawet słowem, bo zanim udało mu się w ogóle poruszyć ustami z głośników wielkiego telewizora (na którym imiennie wymieniony był każdy z uczestników) wybrzmiał kobiecy głos. Wysłuchał komunikatu do końca, powracając wzrokiem do srebrnych tęczówek – tym razem ich spojrzenia musiały się skrzyżować.
   Sugiyama wciąż był w pozycji siedzącej. Miał na sobie przydługą, jasną koszulkę i luźne spodenki na gumce. Nie miał na sobie maski, więc porozrywana w kącikach ust i wokół warg twarz mogła robić jedynie za straszak.
   — Heizō, prawda? — zaczął jako pierwszy, jeszcze nieco zachrypniętym głosem. Wskazał od razu palcem na ekran, jasno sygnalizując skąd w ogóle zna jego imię. — Masz zielony — dodał od razu, nie bawiąc się w jakiekolwiek podchody. Barwę dostrzegł już wcześniej, kiedy spojrzał w jego stronę po raz pierwszy.
   Nie wiedział czego oczekiwał, ale postawił po prostu na szczerość i miał nadzieję, że zostanie ona doceniona, a nowopoznany mężczyzna zdecyduje się na podobny krok. Przecież nie musieli sobie skakać do gardeł od samego początku jak co poniektórzy.
   — Możliwe, że połowa wybije się przed pierwszą rundą... — uznał, odwracając na chwilę łeb w stronę bójki, która wywiązała się gdzieś za jego plecami. Całe szczęście, że nie przyjrzał się biorącym w niej udział uważniej, bo jakby dostrzegł w niej znajome twarze, to ta jego bardziej empatyczna strona kazałaby mu stać i reagować. — Powiesz mi jaki mam kolor? Obstawiałbym żółty albo niebieski.
   Mógł w ogóle zaufać nieznajomemu?
   Prawdopodobnie nie, ale jeśli nie chciał zgadywać to musiał dowiedzieć się czegokolwiek.

Sugiyama Nobuo

Hattori Heizō, Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Ejiri Carei and Yakushimaru Seiga szaleją za tym postem.

Ye Lian

Czw 30 Mar - 19:34
Zimna podłoga nie była początkiem — była punktem bez odwrotu. Punktem krępującym możliwości, odbierającym wolność i jakąkolwiek zebraną w człowieku godność. Nie zdawał sobie z tego sprawy, ale był ledwie jednym z dwunastu pionków. Niebawem wszystkie miały zacząć przesuwać się z pola na pole — odgórnie przyjętą ścieżką; kości zostały rzucone, ale tym razem nie wiedział, w jakiej grze bierze udział.

Usilnie próbował się obudzić. Do czegokolwiek. Zdawało się, że tonie w zamęcie, że gdzieś wysoko ponad jego głową tańczyło na powierzchni jaskrawe światło, a po drugiej czekało powietrze. Czekało, aby wziął oddech. Słowa wydobywające się z głośników prześlizgiwały się przez zamroczone zmysły, docierały mgliście do podświadomości, sprawiając, że blade zaciśnięte powieki drżały w rytm drobnych dźwięków. Umysł rejestrował każdą informację, choć wcale nie był przebudzony. Zapamiętywał każde słowo wbrew własnej woli.

— SHIIIIIIIN’YAAAAAAAAA

Silny skurcz szarpnął za trzewia; w okolicach kącików oczu pojawiła się drobna zmarszczka.

— [...] to twoja sprawka, prawda?!

Kiedy uchylił zmarznięte powieki, powitał go pomalowany wieloma odcieniami, rozmazany obraz. W tejże chwili dotarło do niego kilka kolejnych słów — tym razem charakteryzujących się dziewczęcą delikatnością. Głosy jakie słyszał były tak wyraźne, iż przyszło mu myśleć, że znajduje się w centrum gwaru, pośrodku ruchliwej ulicy. Nie sądził, że te drobne akcenty — pełne nadziei i determinacji — ostatecznie pomogą mu wypłynąć na powierzchnię.

Ciało poruszyło się, spinając na długości wszystkie partie mięśni. Leżał. Obleczony w szary krótki rękawek i długie dresowe spodnie ze ściągaczami na kostkach, leżał na boku. Nie zdołał się nawet podnieść, bo zamroziła go prawda, jaką ujrzał. Zdał bowiem sobie sprawę, że ogniskuje wzrok na pół nagim mężczyźnie (@Nakashima Yosuke), nad którym pochylała się młodziutka dziewczyna (@EJIRI CAREI). Spojrzenie osunęło się o parę centymetrów niżej — na rozmierzwione wściekle rude włosy, na wykrzywioną blizną część twarzy, którą nie trudno było dostrzec z tej odległości (@Warui Shin'ya). Coś w nim zastygło w oczekiwaniu. Czuł się parszywie zamroczony. Jakby ta informacja sprawiła, że umysł spowolnił, a czas się zatrzymał. Wisząca nad twarzą Shina dłoń — przytrzymywana przez drobne kobiece palce — była jak przesypywany w klepsydrze piasek.

Wszystko wskazywało na to, że obudził się w miejscu, w którym jedyna osoba, której mógł zaufać, leżała na ziemi i była okładana zwiniętą pięścią.

A przecież nie znajdowali się w Nanashi.
Ye Lian

Warui Shin'ya, Ejiri Carei and Yakushimaru Seiga szaleją za tym postem.

Hasegawa Jirō

Czw 30 Mar - 19:51
  Gdyby nie nagły wrzask, wdzierający się do uszu z delikatnością młota pneumatycznego, Jiro najpewniej wróciłby do spania. Nie przeszkadzała mu zimna podłoga, nieznane pomieszczenie czy tocząca się w pobliżu burda. Można było powiedzieć, że przecież i tak był to prawie klimat zasypiającego Nanashi. Nawet ucisk obroży na swojej szyi początkowo wziął za ciężar śpiącego na nim któregoś z kotów.
  Jakimś cudem podniósł się jednak do siadu i omiótł resztę nieprzytomnym i zaspanym spojrzeniem, balansując nadal na granicy jawy i snu. Wszystko tutaj było tak absurdalne, że wcale nie zdziwiłby się gdyby dalej spał. Nawet znajome twarze nie spowodowały większego zaskoczenia. Wiedział, że wszystkie osoby, które widzi się w snach są tymi, które widziało się w rzeczywistości; mózg nie generował nowych.
  Mimo to pomachał przyjaźnie do Carei, gdy ta wymówiła jego imię, jak raz nie zmieniając tego w nagłe pokazanie jej środkowego palca, gdy tylko przykuł jej uwagę. Podniósł w końcu leniwy zad z ziemi i przeciągnął się z pomrukiem przypominającym "ja pierdole, moje plecy". Poprawił na sobie dresy i nieco wyblakłą koszulkę z nadrukowanym Hayate tulącym naprasowanego spasłego brązowego pieska o niewyobrażalnie krótkich nóżkach. Znowu musiał kręcić się we śnie jak aligator, przez co pewnie miał też ten pojebany sen.
  Nie był zainteresowany ani pobliską bójką, ani tym bardziej telewizorem, którego odliczanie wziął za personifikację budzika. Głupotą byłoby stracić tę godzinę na jakieś pierdoły. W ułamku sekundy znalazł się przy regale z jedzeniem.
  – Witajcie, przepyszne skurwysyny – przywitał się z wybraną po dłuższej chwili paczką ciastek, do których zgarnął jeszcze brzoskwinie w puszce.
  Gdzieś z szarego końca regału udało mu się sięgnąć po kolejne paczki słodyczy, porównując je między sobą, by w końcu z całą garścią zdobyczy rozłożyć się na podłodze, nie kwapiąc się nawet na ruszenie się do stołu. Otworzył paczkę i władował kilka ciastek do mordy, dopiero zdając sobie sprawę z faktu, że nie ma na twarzy maski.
  Fiu fiu, edycja limitowana, biała czekolada i żurawina – pogratulował sobie w myślach, pysk nadal mając zajęty mieleniem słodyczy, zajęty oglądaniem obrazków na paczkach, by zorientować się, co upolował.




Hasegawa Jirō

Hattori Heizō, Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Ye Lian, Nakashima Yosuke, Ejiri Carei and Yakushimaru Seiga szaleją za tym postem.

Sponsored content
maj 2038 roku