眠そうなメアリー Nemu-sōna mearī - Page 3
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Mistrz Gry

Czw 30 Mar - 0:11
First topic message reminder :

眠そうなメアリー Nemu-sōna mearī

Budziliście się jeden po drugim w niewielkich odstępach czasu, jakby ktoś sterował waszą świadomością i naciskał odpowiednie przyciski. Miejsce było dla was obce i dość chłodne, aczkolwiek było to spowodowane faktem, że mieliście na sobie to, w czym kładliście się spać. Piżamy, dresowe spodnie, koszule nocne.... a jak ktoś spał nago, cóż, ten najbardziej marzł. Bo właśnie do tego momentu wasza pamięć sięgała. Momentu, w którym układaliście się do snu, zmęczeni ciężkim i pracowitym (albo i nie) dniem. Ale co było dalej? Tego nie wiedzieliście.
Kolejną rzeczą, którą wszyscy zdołaliście zauważyć, to metalowe obroże, które w dopasowany sposób oplatały wasze szyje niczym martwe węże. Jedni próbowali znaleźć jakiś przycisk, inni zdjąć te cholerne ustrojstwo - jednakże metalowa obroża nawet nie drgnęła.
Znajdowaliście się w sporej wielkości pomieszczeniu, które przypominało dziwne połączenie stołówki, magazynu oraz czegoś w rodzaju hali. Sufit zawieszony był wysoko, a jedyne okna znajdowały się przy samym szczycie, więc nie było jakiejkolwiek możliwości na zajrzenie przez nie z powodu ścian wysokich na dobre 5 metrów, nie wspominając nawet o próbie ucieczki. Z prawej strony, pod ścianą, dojrzeliście regały wypełnione konserwami, ciastkami oraz wodą. Tuż obok znajdowało się również kilka stołów i krzeseł. Po przeciwnej stronie ciągnął się długi korytarz wypełniony otwartymi celami, gdzie każda była ponumerowana od 1 do 12, jakby zostały specjalnie dla was przygotowane. W środku nie znajdowało się zupełnie nic, dlatego też na myśl przywodziły raczej izolatki, aniżeli pokój.
To, co mogło was najbardziej zainteresować to panoramiczny telewizor zawieszony na południowej ścianie. Na jego ekranie widniały wasze zdjęcia opatrzone imieniem i nazwiskiem. Nim pytania odnośnie sytuacji i położenia w jakim się znaleźliście zdążyły zalać wasze zdezorientowane umysły, z głośników telewizora rozbrzmiał kobiecy, automatycznie wygenerowany głos:
- Witajcie w naszej zabawie "Wilk w owczej skórze"! Cieszymy się, że na miejscu są wszyscy, wszakże nie chcielibyśmy, aby kogoś zabrakło! Na waszych szyjach zostały zawieszone obroże. Na każdej z nich, z tyłu, znajduje się mały ekranik, który aktualnie wyświetla jeden z czterech kolorów: czerwony, niebieskie, zielony i żółty. Waszym zadaniem jest odgadnięcie prawidłowego koloru, który aktualnie macie~ Żeby tego dokonać, musicie zamknąć się w jednej z izolatek i powiedzieć na głos kolor! Jeżeli dana osoba nie poda poprawnej odpowiedzi bądź nie udzieli jej wcale - zainstalowana bomba w obroży wybuchnie i zabiję tę osobę! Zabronione jest spoglądanie w szklane przedmioty w celu ujrzenia koloru. Tak samo zabronione jest zabicie innego gracza. Zgadywanie kolorów będzie odbywało się co każdą godzinę. Oczywiście po odgadnięciu kolory na waszej obroży będą ulegać zmianie. Jednakże to nie wszystko! Wśród was znajduje się Wilk w Owczej Skórze! Tak, tak, on również bierze udział w zabawie. Musicie odgadnąć kto jest wilkiem i go wyeliminować poprzez zmuszenie go, do wypowiedzenia błędnego koloru. Wygrywa Wilk, jeżeli wyeliminuje wszystkich pozostałych graczy. Jednakże jeżeli uda wam się wyeliminować wilka - wygrywają gracze! Czas jest nieograniczony, możecie korzystać z jedzenia ile chcecie! Czas na zabawę - start!

00:59:59



----
Zasady są bardzo proste. Za moment wylosuję wśród was Wilka i ta osoba zostanie powiadomiona na pw.
Ponadto wyślę wam również kolory innych uczestników, czyli:

mamy graczy x, y z. Graczowi x wyślę kolory y i z. Graczowi y kolory x i z. I tak dalej, i tak dalej.
Bardzo was proszę, abyście nie zdradzali kolorów drogą prywatną, a rozegrali zabawę w zaufanie i małe śledztwo kto jest Wilkiem.

Mam nadzieję, że wszystko jest zrozumiałe, ale w razie pytań - śmiało piszcie.

Nie obowiązuje kolejka w pisaniu postów. Piszcie ile chcecie, ALE wasz ostatni post przed upływem terminu musi opisywać, jak wasza postać wchodzi do izolatki i podaje kolor (podkreślcie go, proszę). W innym wypadku uznam, że postać nie wie jaki ma kolor i zostanie wyeliminowana. To samo będzie dotyczyło osób, które nie napiszą w ogóle posta. Jeżeli jednak ktoś nie będzie mógł napisać - niech koniecznie zgłosi to na moje prywatne konto, Enmy, żebym wiedziała c: I niech wtedy po prostu poda kolor na pw, wiadomo, każdy ma swoje życie, a to ma być zabawa!

Termin: 01.04 godz. 20.00
Powodzenia!


@Ejiri Carei  @Hattori Heizō  @Ye Lian  @Nakashima Yosuke  @Hasegawa Jirō  @Miyashita Ruuka  @Yakushimaru Seiga  @Himura Akira  @Seiwa-Genji Rainer  @Shiba Ookami  @Sugiyama Nobuo  @Warui Shin'ya
Mistrz Gry

Warui Shin'ya, Hasegawa Jirō, Ejiri Carei and Yakushimaru Seiga szaleją za tym postem.


Himura Akira

Sob 1 Kwi - 20:57
 Twarz przy twarzy, gdy słyszy odpowiedź. Brew jej drga ku górze, możliwie, że w zdenerwowaniu, tak by się zresztą mogło wydawać; prawda jest inna. Drga, bo widzi reakcje, której oczekuje, bo chłopcu podnosi się na chwilę ciśnienie. Prycha pod nosem w odpowiedzi, zanim nie stanie twarzą do niego, a kłaniającą się sylwetkę ujmuje pod brodą, zanim ta zdąży unieść się do pionu. To ona go prostuje, lekkim ruchem nadgarstka, zwykłą sugestią, ale jednak. Dłoń przyciąga ku sobie, ona jak i druga osiadają na ramionach, gdy ręce skrzyżowane, ciaśniej opatulają ją materiałem cienkiej piżamy. Bo choć nie przyzna się przed nikim, coraz jej zimniej. Zdradzić ją może tylko gęsia skórka na karku.
 Ogląda zaraz ten jego, spowity w delikatnym świetle, na sekundę jedną z dłoni sięgając tak, by unieść końce włosów, o skórę zaczepić paznokciami.
 — Mam nadzieję, że lubisz chryzantemy — rzuca krótko, wracając do poprzedniej pozycji. Głowę na krótki moment zwraca ku reszcie, gdzie pośród sylwetek wyłania się tak jedyna jej znajoma. Ejiri, w towarzystwie dwóch innych postaci, tych, który jak na razie robiły największy syf. Mruży oczy, brwi zjeżdżają się nieznacznie, a nosem ucieka cięższe westchnięcie.
 — Znam.
 Skupiona jest na tym zbyt mocno, by wyłapać przytyk, nie przeszkadza jej nawet wyrwanie ręki z bezpiecznego objęcia własnego ciała, bo choć pod ręką idzie z chłopcem, tak sama nabiera tempa i finalnie ciągnie go za sobą. Dociera w końcu do ( @Ejiri Carei ), wysłupuje się z uścisku i dłoń swoją kładzie na jej ramieniu, zaciskając nieznacznie palce. Sugestia była prosta. Odsuń się.
 — Carei, słońce — wypluwa słowa z gęstym jadem, ale ten nie jest skierowany ku niej. Spojrzenie jej wbite jest w postać obcego mężczyzny, tego, którego jeszcze chwilę próbowała odciągnąć od drugiej nieznanej jej postaci. I nie dopowiedziała by nic więcej, bo widziała, że ten chce odejść ale, jak to w przypadku narwańców bywa, nie mógł się powstrzymać. Obraca się jej głowa za mężczyzną i gdy już miał ich minąć, z ust jej ucieka pytanie. Nie ma czasu oglądać się za Seigą, za innym chłopcem, który do nich dołączył, gdy podawali sobie kolejne barwy.
 — Jeden z nich? — ciemna linia brwi znów unosi się ku górze, sylwetka prostuje, a broda sama wędruje wyżej, gdy spojrzenie jej, dwa czarne kamyczki, wbite są w gołe plecy ( @Nakashima Yosuke ). Bo wydaje jej się, wie się o czym mówi, myśli jej od razu wędrują do jednej konkluzji — Wydaje mi się, że okoliczności przyrody są wystarczająco nieprzyjazne, żeby tu jeszcze jakieś uprzedzenia wprowadzać. Nie sądzisz?


@Yakushimaru Seiga  @Ejiri Carei  @Nakashima Yosuke


眠そうなメアリー Nemu-sōna mearī - Page 3 TabBr79

My name is Brutus and my name means heavy
So with a heavy heart I'll guide this dagger into the heart of my enemy
Himura Akira

Seiwa-Genji Enma, Ejiri Carei and Yakushimaru Seiga szaleją za tym postem.

Hattori Heizō

Sob 1 Kwi - 21:01
Wystarczyło, że Rainer znalazł się obok, a srebrne tęczówki już chwytały spojrzeniem odsłonięte skrawki ciała, których były w stanie dosięgnąć. Upewniał się, że poza założoną mu, niepasującą do całości metalową obrożą, która – jakby w ostrzeżeniu – lśniła żółtym kolorem, nic mu się nie stało. I wolałby, żeby tak pozostało, choć myśli już brnęły ku czarnym scenariuszom, bo nagle, przy dłuższym zawieszeniu wzroku na żółtym ekraniku, zagrożenie wydawało mu się jeszcze bardziej realne, choć chciałby wierzyć, że koniec końców obręcze okażą się niegroźnymi zabawkami, a nie tykającymi bombami.
  — Spytałem pierwszy — rzucił, w skupieniu wbijając wzrok w czarne tęczówki. Zdenerwowanie w chłopięcym głosie nie umknęło jego uwadze, bo przecież słyszał go już wystarczająco wiele razy, by znać każdą nutę. — Nie jest dobrze. Jest beznadziejnie — dodał zaraz, ale zanim brwi zdążyły ściągnąć się w wyrazie złości, na widok zsuwanej z ciała bluzy ten był już znacznie bliższy zaskoczeniu. Co ty wyprawiasz?
  „Masz, załóż.”
  — Daj spokój — zaoponował, kręcąc głową w niedowierzaniu. Ale bluza już trafiła w jego ręce, tyle że zamiast spełnić polecenie, przewiesił ją sobie przez ramię. Można się było domyślić, że nie podobał mu się ten układ, bo teraz to Seiwa był narażony na chłód pomieszczenia. Słysząc swój kolor, zerknął za to ku siedzącemu obok Nobuo. Potwierdzenie z ust Rainera wystarczyło, by przynajmniej na ten moment nieznajomy zaskarbił sobie zaufanie Hattoriego. Zaraz jednak powrócił spojrzeniem do czarnowłosego, choć w przeciwieństwie do niego, nie zdobył się nawet na najdrobniejszy uśmiech. Nie potrafił, gdy z tyłu czaszki wciąż miał obraz wybuchającej bomby. Naoglądał się już wielu horrorów i nie przypuszczał, że któregoś dnia rozegrają się na żywo. Śmieszne, bo przecież na co dzień miał do czynienia z duchami. — Nie podoba mi się, że tu jesteś — stwierdził, ignorując wzmiankę o żółtym kolorze. Nie można było go za to winić. To oczywiste, że Rainer był ostatnią osobą, którą chciał mieć przy sobie w takiej sytuacji, więc w tonie jego głosu pobrzmiewała słyszalna troska.
  Chwilę później podniósł się w ślad za chłopakiem, mimowolnie otrzepując dresowe spodnie, niezależnie od tego, czy osiadł na nich jakiś brud z podłogi czy nie. Dopiero teraz uważniej przyjrzał się innym osobom w otoczeniu, na dłuższą chwilę zatrzymując się na Shin’yi, który trzymał się całkiem nieźle pomimo wcześniejszego zamieszania. Dopiero na koniec, obróciwszy się tak, że stał ramię w ramię z Rainerem, skupił się na wywołanym przez niego Seidze. Nie wyglądał znajomo, więc skierowane ku niemu skinienie głowy mogło oznaczać zarówno powitanie, jak i potwierdzenie, że kolor na niewielkim ekranie faktycznie był żółty.
  — Idziemy to sprawdzić? — pytanie skierował ku Seiwie, wymownym kiwnięciem głowy wskazując wcześniej wspomniane izolatki. Nie czekał na odpowiedź, bo mijając po drodze obce twarze, już kierował się ku korytarzowi. Nie chciał grać w tę idiotyczną grę, ale skoro nie mieli wyboru, wolał jak najszybciej mieć to za sobą. Pierwsze kroki w głąb jednego z pomieszczeń stawiał powoli i niepewnie, jakby podłoga w nich miała zapaść się pod naporem bosych stóp. Miał wrażenie, że posadzka była tu znacznie zimniejsza, ale może winę za to ponosił wewnętrzny niepokój. To głupie, gdy od jednego słowa nagle zależy całe twoje życie, choć przecież miał tu kogoś, komu mógł w pełni zaufać. Prawda?Zielony.

Hattori Heizō

Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Seiwa-Genji Rainer and Yakushimaru Seiga szaleją za tym postem.

Hasegawa Jirō

Sob 1 Kwi - 22:03
  Zamrugał gwałtownie ze zdziwieniem godnym nakrytego w śmietniku oposa. Nawet na chwilę przestał mielić paszczą, nadal mając policzki wypełnione pokruszoną ciasteczkową papką w ilościach przekraczających zdrowy rozsądek. Ślepia biegały od Shiby do jedzenia, które ta bezczelna góra mięcha zaczęła w siebie wrzucać i z powrotem. Niedowierzanie rosło z każdą sekundą coraz bardziej, a każdy nerwowy tik poruszający aktualnie brwią Jiro, był jak odliczanie zegara na ładunku wybuchowym.
  – Nie wpierdalaj mojego żarcia – rzucił w końcu zduszonym głosem, z trudem przełykając resztę ciastek, by móc się w ogóle odezwać, czując, że jeszcze jeden taki popis, a obroża na spółkę z ciastkami pozbawią go życia szybciej niż ewentualna pomyłka w zgadnięciu koloru.
  Dopóki licznik nie zbliżał się nieuchronnie do końca swojego odliczania, yurei nie bardzo przejmował się zadaniem postawionym im przez głos z wielkiego telewizora. Zgarnął całe swoje żarcie, by ostentacyjnie odsunąć je od Shiby, jakby ten miał mu to wszystko pożreć samym spojrzeniem.
  Nie odwrócił od niego wzroku, jakby bojąc się, że chwila nieuwagi wystarczy, by ten próbował pozbawić go tych wszystkich łupów. Już dawno przestało to wyglądać na ewentualny żart.
  – Czerwony – odpowiedział po dłuższej chwili milczenia.
  Nie miał problemów z dostrzeżeniem barwy, ale przez jedną krótką chwilę kusiło go wyeliminowanie konkurencji przy paśniku. Z chęcią też przekonałby się czy straszenie ich wybuchem miało jakiekolwiek pokrycie w rzeczywistości.
  – Durna gra. Przecież wystarczy, że więcej osób potwierdzi kolor i można grać w nieskończoność – rzucił naiwnie, ostrożnie wracając do pożerania kolejnego ciastka, nadal odgradzając swoje zapasy od konkurenta.

@Shiba Ookami




Hasegawa Jirō

Hattori Heizō, Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Shiba Ookami and Yakushimaru Seiga szaleją za tym postem.

Warui Shin'ya

Sob 1 Kwi - 23:10
Labilność emocjonalna zakrzywiała mu całą logikę; sytuacja nie miała w sobie nic z klarowności, z każdym etapem wyjaśnienia obdzierano ją z warstw sensu. Oskórowana leżała na samym środku  umysłu, jak wciąż żywa, ale już w agonii dogorywająca istotka. Zbyt słaba, by ratować; zbyt mała, by się przejąć. Rude pasma ustąpiły pod natarciem palców; opuszki wsunęły się, zdejmując z czoła potarganą grzywkę, zaczesując ją niezgrabnie i nerwowo do tyłu.
- Przecież nie sprawię, że zrozumiesz.
Chciał odwarknąć; raz jeszcze odpyskować, zamieniając słowa w gładkie ostrze noża. Ale przełknął obelgi z gęstą śliną, zacisnął nieco usta, tłumiąc w sobie wzburzenie - bo niczego tym nie osiągnął; nie przy Ye Lianie, którego spokój kiełkował w innej niż zwykle glebie. Może to wytwór nie do końca wybudzonej wyobraźni, może przesadzał przez adrenalinę buzującą w krwiobiegu, może zwyczajnie chciał, aby na nienaruszonej powierzchni perfekcyjnego opanowania pojawiła się pierwsza skaza - szczelina, spomiędzy której dostrzec będzie dane brud prawdy, pierwszy gryzący swąd zależałych grzechów. Cokolwiek podsuwało mu ten wariant, było silne. Zbyt natrętne, aby móc to zignorować, machnąć niedbale ręką, odpędzając nachalną myśl. Bo z głosu Ye Liana wyłuskał coś, czego wcześniej nie słyszał; ton wszedł na inne gamy, stał się chłodniejszy. Zirytowany.
Głupie, by tak trywialna zmiana zmieniła i jego - a jednak mieląc przekleństwa zwarł szczęki, potulniejąc niczym zbesztane szczenię. Palce badały niespiesznie zimną linię żelaza zadzierzgniętą na szczupłej szyi mężczyzny. Paznokcie lekko drasnęły skórę, gdy próbował wsunąć opuszek między urządzenie a biel jego cery, ale obroża przylegała ściśle, nie dawała się podważyć, poluzować, więc zrezygnował prędko, nie czyniąc żadnej krzywdy. Przesunął dłoń dalej, znajdując na dotychczas oszlifowanym łuku nierówności - zapewne obudowa, o której dopiero wspomniał Ye Lian.
To przepustka.
Gra z cholernymi regułami? Dziwnie łatwo się jej podjął - gniewniej i intensywniej zareagował na widok stojącego w piżamie Ye Liana niż na uprzytomnienie sobie, że został porwany, zawleczony wbrew woli do pomieszczenia potencjalnie bez wyjścia. Został zmuszony do dostosowania się zasadom, kłócących z jego kodeksem i potrzebą wolności.
Jest tu ktoś, kto jest nazywany wilkiem.
Żarzące się pierścienie złota przeskoczyły z wąskiej szyi na profil Ye Liana. Nagle zdał sobie sprawę, że zbliżył się za bardzo; że obserwując sprzęt ignorował wszystko wokół.
Wyprostował więc łopatki; znad ramienia Ye Liana zniknął ciepły oddech i napierający na gardło dotyk ręki.
Chcą, abyśmy pozbyli się go pierwsi.
Jaką miał gwarancję, że nie rozmawiał właśnie z wilkiem?
- Ufasz mi?
Uniesiony podbródek Ye Liana wywołał zmieszanie. Nie pasował do eleganckiego, wyważonego wizerunku, do wiecznego opuszczania brody, jakby ten marny pisarzyna chował krtań przed drapieżnikami czyhającymi z każdej strony. Przed nim samym nawet, choć Shin nigdy nie zrobił mu krzywdy; nie zwarł pięści, palcami oplatając smukłość karku, kciukiem wciskając grdykę w głąb, by odciąć dopływ tlenu. Teraz gdzieś ta płochość zniknęła; może nie całkowicie, może czaiła się w zakamarkach, ale ruchy mężczyzny wydawały się inne. Prawie obce.
Czy mu więc ufał?
- Może wilków jest więcej. To stadne bestie - zniżył mowę do szeptu, przybliżając się jeszcze do Ye Liana. Ślepia sondowały teren ponad barkiem jasnowłosego; dostrzegły ogromną tablicę i zegar odliczający sekundy. Z każdym tyknięciem wewnętrznych wskazówek liczby spadały, gnając do czterech zer.
Czterech.
Wsunął dłoń na ramię Ye Liana, pochylając się do niego bliżej; byle dotrzeć do celu, do ucha, żuchwą ocierając się o schłodzoną skroń w geście normalnie uważanym za niemal przymilny. Obydwoje wiedzieli jednak, że znaczył teren, opierając się pokusie, by sięgnąć głębiej, przysunąć się bardziej.
Struny ledwo drżały wytwarzając dźwięk - liche, skrajnie nieme słowa gorącem oddechu ocieplały płatek ucha mężczyzny. Gdy skończył, jeszcze chwilę trwał w tej pozycji, a potem nieoczekiwanie drgnął w krótkim parsknięciu, obracając głowę. Kącik ust - pęknięty, żałośnie rozwalony byle ciosem - przesunął się po policzku Ye Liana nim dotyk nie zniknął kompletnie, wraz z momentem wyprostowania. Warui spojrzał mu w oczy, a potem, wolną ręką, dotknął rozbicia, ukazując zęby w łobuzerskim uśmiechu.
Krew.
Masz ją na...
... na wyświetlaczu.
- Ufaj tylko mi - dodał, odsłaniając zaczerwienioną ranę. - Tak jak ja właśnie zaryzykowałem dla ciebie.

Kolor podany na PW.
Barwą wybraną przez
Waru jest czerwień.
@Ye Lian


従順な
Warui Shin'ya

Ye Lian and Yakushimaru Seiga szaleją za tym postem.

Shiba Ookami

Sob 1 Kwi - 23:26
Hehe. No, czyli jednak był to czerwony. Więc nawet gdyby się nie spytał to tym razem by przeżył. Jeśli zaś chodziło o reakcję Jiro, to ta w sumie nie była aż taka dziwna. Gdyby skojarzyć go z psem, to po prostu bronił swojej miski przed innym psem. Dlatego też postanowił zostawić słodycze, podszedł do innej półki i zgarnął konserwę. A w niej... Tuńczyk w kawałkach w oleju. Mniam. Złapał więc za wieczko i szybkim ruchem wyrwał nie pozostawiając po nim nawet śladu. Wieczko rzucił gdzieś za siebie nawet nie patrząc gdzie, a to poleciało jak jakiś posrany podkręcony shuriken skręcając przed głową Carei i trafiając pewnego smutnego klauna prosto w czerep. Równo pomiędzy pierdzielone brwi. Najlepsze w tym wszystkim to że nieświadomy Shiba zaczął po prostu żreć tego tuńczyka i dalej rozmawiać z Jiro. - Prawda. Ale z drugiej strony po jakimś czasie niektórych zacznie dopadać paranoja, a wilki będą chciały wykonać swoją robotę. Chociaż pewnie nie odrazu. Na początku popomagają normalnie innym żeby nie wzbudzić podejrzeń. - Chwilę potem zmielił rybkę w swojej paszczy i zaczął mówić dalej. - Poza tym gdybyśmy to robili, moglibyśmy siedzieć tu w nieskończoność, a tyle jedzenia chyba nie mamy. - No chyba że będą mieli tu dostawy żywności. Odnośnie eliminacji, jeszcze jedna rzecz przychodziła mu do głowy. - No i kolejna sprawa... Niektórzy będą mogli chcieć wyeliminować innych nie ważne czy są owcami czy wilkami. To może być ciekawy wieczór. - Powiedział patrząc raz to na Shina raz to na Yosu.
No. Detektywa Shiby na chwilę obecną wystarczy. Nie produkował się nawet tak w szkole gdy Kyou go o to prosił. Tak jak wtedy, teraz uznaje że powinien oszczędzić umysł na potem. Dokończył puszkę i zaczął szukać spojrzeniem gdzieś tam kolejnej. - No ale przynajmniej żarcie mają tu całkiem całkiem. - Jemu też niewiele do szczęścia potrzeba.

@Hasegawa Jirō @Ejiri Carei @Yakushimaru Seiga


#a2006d
Shiba Ookami

Seiwa-Genji Enma and Yakushimaru Seiga szaleją za tym postem.

Ejiri Carei

Nie 2 Kwi - 1:07
Drgające pod skórą poruszenie, ani na moment nie pozwoliło jej na uspokojenie rozpędzającego się dudnieniem serca. Odwrotnie do pompowanej w krew adrenaliny, jej skóra zdawała się  blednąć niemal do papierowej scenerii jej szkicownika - którego-co dziwne, nie miała ze sobą. Nawet w snach, niemal jak artefakt, zawsze znajdował się gdzieś w pobliżu. Tym razem - nie miała go - czemu?  Odpowiedź umykała jej równie szybko, płynąc z kroplami napięcia, co szczypały ją w barki. To - nie opadło nawet wtedy, gdy dwie, zwarte w nienawistnym uścisku postaci, przerwały swój zabójczy taniec. Blade palce Carei, jeszcze chwilę oplatały męski nadgarstek i puściła go dopiero, gdy ten należący do Yosuke została uniesiona wyżej. Nie była pewna, co właściwie sprawiło, że jednak obaj odpuścili. Przynajmniej - fizycznie, by ciskane nawzajem obelgi, przelewały się po brzegi buzującym gniewem. Napięcie można było ciąć nożem i wciąż zostałoby sporo miejsca na niecenzuralność.
Nie poruszyła się z miejsca, kiedy obaj awanturnicy podnieśli się do pionu. Oddychała płytko, ale trwała nieruchomo, próbując uchwycić rozgorzałe złotem ślepia Shina, te początkowo tylko ścigały gniewem stojącą naprzeciw postać egzorcysty. A chociaż ciskane słowa odnajdowały źródło w przeciwniku, a Eji częściowa stała za plecami wojskowego, czuła, jak gorąc pompuje do krwi kolejne fale, gdy Warui uwięził ją we własnym spojrzeniu. Znowu to robił - znowu to "drań" mielił się w myśli, plotąc na zmianę z poczuciem winy, złością, irytacją i ...głupiej nieoczekiwanie ekscytacji, rzucając nagle ją w centrum uwagi. Naprawdę, ją? Jakim cudem wszystko obróciło się w tym kierunku? Ile w tym było ich drwiny? Źrenice rozszerzały się, niemal zamykając czernią powieki iskrzące emocją. A te, odbite w słowach Yosuke, doprawiały ogniem, który zatańczył na języku - Czy ja mam coś tu do powiedzenia? - ta sama troska, która wyrwała ją z miejsca na samym początku, teraz zdawała się z niej kpić. A sylwetki, które zebrały się wokół, wcale nie pomagały jej uspokoić rozbieganych dreszczy, które spięły ciało, prostując ciało niemal jak strunę smyczka. Usta zacisnęły się i rozwarły, palce zgięły się i rozprostowały, w jakiś sposób naśladując gest Yosuke, gdy owionęła ją woń mijającego ją Shina. Przez moment tylko zerkając na jego plecy, gdy zatrzymał się obok nieznajomego jej, platynowowsłosego chłopaka. Kim był? I co sprawiło, że to on jak żarzące się światło w cieniu, pociągnęło uwagę?
Wzrok Carei w końcu przesunął się na Ruu, by pokręcić głową w zaprzeczeniu - wiem, że żartujesz, ale to nie jest na to miejsce - zmarszczyła brwi, ale głos opadł łagodniej, bo rozumiała, ze prawdopodobnie starał się właśnie rozładować buzujące wokół napięcie. Doprawiać tego nie miała zamiaru, chociaż sama czuła się jak w emocjonalnym kalejdoskopie  - Nie, to nie pies i nie to nie on i.... czerwony masz - dodała jeszcze na wydechu, torpedując prawdopodobnie ilością informacji. Finalnie z westchnieniem lokując uwagę na dwójce, która pojawiła się obok - Pani Akira... - kobiecy profil w naturalny sposób, wywołał w niej delikatny uśmiech, kołyszący kąciki ku górze, na dłużej, i naturalnie równie, chciała podejść, oddać się kobiecemu ujęciu, ciepłu zupełnie różnemu, które otrzymywała do tej pory. Tam szukając choćby chwilowego ukojenia, ale słowa ciemnowłosego zmusiły ją do przeskoczenia uwagi - Och, lubił ją prowokować. Wiedziała to. A mimo to, za każdym razem odnajdowała w tym dziwną przyjemność. Bo zawsze - widział ją, bez przyklejanej oceny "nawiedzonej" na uczelni. Być może też - lubił - Seiga - przechyliła głowę, jakby chciała uchwycić właściwe światło w kreślonym myślowo rysunku - A w jakim układzie mnie widzisz? - zmrużyła oczy, ale nim otrzymała odpowiedź, odwróciła się do Yosuke
- Zaczekaj, proszę - wyciągnęła dłoń, ale cofnęła się, jakoś wyraźniej orientując się, że wojskowy - nie miał na sobie żadnej koszuli. Przełknęła ślinę i przygryzła kącik warg. To wciąż nie był widok, do jakiego mogłaby się przyzwyczaić łatwo, wprawiając w zakłopotanie - Znam go - nie próbowała nikogo tłumaczyć, nie wiedziała, co mogłaby dodać więcej. Pytanie o rozegraną przed momentem scenę - w tych okolicznościach nie miało sensu. A nawet wtedy - czy miała podstawy, żeby się wtrącać? Zawahała się przez moment, by w końcu, jeszcze raz sięgnąć męskiego nadgarstka - tylko jednak po to, by wspiąć się lekko na palce, bo gdy się odezwała, ton miała ściszony - zielony. To twój kolor - po czym rozluźniła palce i zrobiła krok w tył, wracając się ku Akirze. Gdzieś w tłumie, bardziej niespokojnie, rozejrzała się za dwójką - objadającą właśnie otwartą spiżarnię magazynu. Czas tykał, jakoś głośniej wybijającej w jej głowie mijające sekundy. Zrobiło jej się znowu zimno, a na żołądek, narzuciła się mdłość. I niemal podskoczyła, gdy tuz przed nosem, przeciekał jej kawałek metalu, wybitnie pachnącego... tuńczykiem?

@Warui Shin'ya  @Nakashima Yosuke  @Ye Lian
@Miyashita Ruuka  @Himura Akira  @Yakushimaru Seiga

| Przepraszam za błędy jeszcze poprawię, starałam się uchwycić wszystkich, ale za wszelkie umknięcia - darujcie.


眠そうなメアリー Nemu-sōna mearī - Page 3 074f39fd9f83bce775651fa5ead9bce4

Blood beneath the snow
Ejiri Carei

Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Ye Lian, Nakashima Yosuke and Yakushimaru Seiga szaleją za tym postem.

Yakushimaru Seiga

Nie 2 Kwi - 1:59
      Kącik drga, tak samo, jak i blizna nad górną wargą. Zacieśnia się splot, przeciętej dawien dawno skóry, ciągnąc ją przez twarz do samej skroni. Ucisk, jakiego potrzebuje. Wrażenie, które ściąga go ku ziemi i na niej zakotwicza. Realność, tak krucha i tak niedostępna, teraz kiedy w sterylnych ścianach, w bieli rzucanej przez białe, jałowe światło, zamknięte jest ciało-nie-ciało chłopca. W lewej tęczówce, ciętej na pół między dwie barwy, pojawia się nieodgadniona iskra. Zimna, chociaż elektryczna, napinająca zarys obsydianowej źrenicy. Potrzebuje tego. Jak wszystkiego innego. Chce więcej. Jest jeszcze zbyt cicho. Zbyt spokojnie. Puszcza się dopiero co pierwsza krew, a wie, że tej będzie dużo więcej, na kubły, na wiadra, na pełne miski. Pierwsze krople są jednak niczym. I tak nie są realne i tak nie są prawdziwe, więc mogą się bawić. Oni, kreacje imaginacji i on, ten jedyny prawdziwy. Lub odwrotnie. On, jako smuga, niepewność, rozciągnięty na przestworze w drganiach i iluminacji, kiedy oni są zbici z elektronów i neutronów należących do tej rzeczywistości. Seiga — intruz, szakal, łowca, między owcami. Czy owca, między wilkami? Paznokieć wżynający się w skórę niesie ze sobą dreszcz, który mknie przez kręgosłup, muskając każdy z kręgów kolejno, pieszczotliwie, zdradliwie wręcz. Uśmiech trwa, kiedy zęby zakleszczają się na sztandze kolczyka, który wystaje z miękkości języka. Więcej. Nie mówi nic jednak. Bo w chryzantemach zakleszczona jest świadomość przeżycia.
      Na ustach układa się na moment kpina, która zmywa rozbawienie, kiedy ramię wyrywa się w przód za kobiecym ciałem. Tego porywu potrzebuje, ciągu, powietrza, które ulatuje w krótkim westchnieniu spomiędzy warg, zaraz to usadzając się na nich śmiechem. Krótkim, ale słyszalnym razem ze świstem, bo przez zęby przechodzi i obija się o ich białe błyszczące szkliwo. Więcej.
     Pierwsza runda. Więc wszyscy zachowają „godność". Seiga ceni jednak tych, którzy działają zgodnie z własnymi zasadami, a nie zasadami pokracznej gry, w którą muszą grać. Muszą? Czy na pewno? Czy nie istnieje wytrych, który pomógłby im uciec? A jeżeli mogliby uciec, ile osób, spośród zgromadzonych ruszyłoby się ku wyjściu? Ilu z nich wyparowałoby razem z otworzeniem się drzwi? Niby zna dwie twarze, niby mijał je na uczelni, niby wymieniał z nimi zdania i słowa i dźwięki... Niby posiada z nimi wspomnienia. Niby. Wszystko jest tylko na niby.
     Chłopiec ignoruje większość rzeczy, które przepływają wokół niego, które napierają na skórę. Ignoruje je i robi to dobrowolnie, skupiając się na najważniejszych dla siebie elementach. Wbija wzrok w spojrzenie Rainera, w te ciemne tęczówki, w tę niezachwianą pewność siebie, której nienawidzi. Uśmiecha się. Dlaczego ma tego nie robić? Jest jednak w zarysie warg pewna drapieżność. Skinąwszy głową, w potaknięciu na słowa, przeskakuje na twarz pustą, bo obcą całkowicie. Chce kojarzyć, bo wiedza daje mu siłę, daje mu władzę, której potrzebuje. — Nie z Ajzelem? — Urywa się z nagła ku Seiwie, choć dwukolorowość tęczówek trwa wbita w srebrne oczy Hattoriego, w dwie czerniejące na ich środku źrenice, punkty ciemne, pogrążone w zacięciu. Gdyby miał siłę, pewnie bruździłby głębiej w relacjach innych, ale teraz, kiedy ma Rainera na wyciągnięcie palców, gorycz oplata krtań, zaciskając ją, nie pozwalając kolejnym dźwiękom pierzchnąć. Gorycz. Bo jeszcze coś czuje. Bo jeszcze łudzi się, że coś może czuć, a na granicy świadomości pęcznieje ku niemu uraza. Obrzydliwa, wężowa, ślisko gadzia niechęć.
    W słodyczy kolejnych słów tka się dziewczęcy głos, który przyciąga go, nęci ponownie. Ale zanim spojrzenie opadnie na twarz Ejiri, wędruje ku Akirze, jakby chciał się położyć na jej języku i zrozumieć wymianę zdań z Yosuke, czy raczej obronę przed jego głosem. Jeden z nich?; marszczy się między brwiami, zmarszczką naznaczając czoło.  — Spokojniejszym, owieczko. Chociaż... — urywa w krótkim śmiechu, który perli się na skraju metalu wepchniętego w usta i na usta. — Może dzisiaj to owce są wilkami? — Dwukolorowe ślepie przymyka się na moment, jakby te „puszczenie oczka” miało podkreślić frywolność wypowiedzi, ale kiedy pergaminowa powieka unosi się ku górze na gładkości czoła, rozchodzi się rwący ból. I pogodziłby się, gdyby spod skóry trysnęła krew, ale nie czuje, aby ciepłota lała się po twarzy. Jedynie swąd rybi dociera do nozdrzy i nadbudowuje się w płucach rozbawieniem, bo metal trze o skórę. Więcej.
    Długi, wytatuowany palec wsuwa się w zawleczkę, niczym w oczko granatu. Nadgarstkiem drugiej dłoni ściera mokrość z czoła, zagryzając znów zęby na sztandze kolczyka. Oddech. Teraz potrzebuje go bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.  — Uważaj na siebie, owieczko. W razie czego krzycz. — żegna się, chociaż przecież będą trwać razem w tym śmiesznym, irracjonalnym, nierealnym teatrzyku. Ale okręcając na palcu metal i jego ostrą krawędź już zbliża się posuwistym krokiem ku ekranowi i stojącym przed nim mężczyzną.  — Nie wiem, co próbujesz wykminić, ale nie ma to sensu, już Ci na wstępie powiem. — Cedzi pośpiesznie, patrząc na pobłysk blachy, nie na ramię, czy nawet twarz Yosuke.  — Jeżeli przemknęło Ci przez myśl, że ktoś mógłby nas porwać... — parsknął krótko, zatrzymując wirujący metal między palcami, przykładając jego krawędź ku wnętrzu drugiej dłoni. — To nie ma to sensu. Studenci? Gówno jesteśmy warci. Chyba że Seiwa. — Ruch czarnej czupryny kieruje się we wskazaniu na portret Rainera, a metal zagłębia się pod skórę, tnąc ją w krótkim szarpnięciu. — Minamoto zawsze jest w cenie, prawda? — Szkarłat piekli się na bladości, zanim Seiga strzepnie dłonią krople gęste i gorące na biel kafli podłogi.  — I całkiem to wszystko realne... ale nie sądzę, żeby to była prawda. — Dodaje w szepcie, który przekłada w smugę głosu, kiedy usta sięgają ku niewielkiej ranie, wyłapując między wargi metaliczny posmak. Metal już z brzdękiem ląduje na ziemi, a korpus chłopca wycofuje się. Chce wiedzieć, chce się łudzić, że ta krew jest prawdziwa i ten ból, te pieczenie rozerwanej skóry jest realne. Nie potrafi jednak. Nie radzi sobie z tym, chociaż myśli skierowane są na jeden cel. — Aha. Właśnie. Wilki, póki są najedzone, są spokojne, Nakashima. — Spogląda ku niemu przez wytatuowane ramię, zanim niknie w izolatce, w jej ciasnych ścianach. Ufa tym, którzy zapewnili go o kolorze, chociaż wcale im nie ufa. Zabawne to, więc jest spokojny, bo nawet jeżeli obroża oddzieli głowę od szyi i pozbawi go życia — nie stanie się nic wyjątkowego. Wzrok opada na łeb gada na dłoni, przyglądając się wybałuszonym, czarnym ślepiom. Jeżeli to będzie koniec, będzie z tym pogodzony. Koniec powinien nadejść. Powinien był nadejść ponad 7 lat temu. — Żółty.



眠そうなメアリー Nemu-sōna mearī - Page 3 OwkcE97
Yakushimaru Seiga

Hattori Heizō, Warui Shin'ya, Ye Lian, Ejiri Carei and Seiwa-Genji Kamiko szaleją za tym postem.

Nakashima Yosuke

Nie 2 Kwi - 2:39
 Musiał odpuścić, choćby dlatego, żeby w tym wszystkim nie skrzywdzić znajdującej się obok Ejiri. Jego nienawiść do częściowo wyegzorcyzmowanego rudzielca nie była na szczęście na tyle wysoka, żeby nie potrafił się opanować – zwłaszcza nim sprawa nie zabrnie za daleko. Możliwość dania mu w pysk z zaskoczenia była jednak dość satysfakcjonująca, nawet jeśli cios sprawił, że jeszcze odrobinę bolały go knykcie. Nie umiał bić się wręcz i jego jedyną przewagą było właśnie zaatakowanie wtedy, kiedy przeciwnik się tego nie spodziewał.
 Nie odpowiedział nic, kiedy ciemnowłosa zadała pytanie, wślizgując się z nim pomiędzy obelgi rzucane przez dwójkę mężczyzn jeszcze chwilę temu znajdujących się na zimnej posadzce. Z jednej strony uznał je może odrobinę za retoryczne, z drugiej wolał zachować milczenie, by więcej nie pogarszać sprawy. Mieli czas, nawet, jeśli ten uciekał przelewając się przez palce i odliczając kolejne sekundy do momentu, w którym będą musieli zaryzykować i wypowiedzieć jedno z czterech słów. Zamierzał rozprawić się ze Shinem, prędzej czy później przecież i tak go dorwie, nie musiał tego robić teraz. Miał tylko nadzieję, że ukryta w obroży bomba nie wysadzi mu łba, bo wtedy znów będzie musiał czekać aż ten przybierze materialną formę, przyczepiając się jak kleszcz do innego żywiciela.
 Zatrzymał się. Wzrok wciąż utkwiony miał gdzieś przed siebie, przynajmniej dopóki Carei nie odezwała się ponownie i dopóki nie usłyszał słów drugiej kobiety, która chyba stała w pobliżu podczas bójki. Odwrócił lekko głowę, zerkając jednym okiem na artystkę. Twarz, choć dalej pozbawiona wyrazu, zdawała się mieć też jakieś łagodne cechy w chwilach, w których na nią spoglądał. Obrócił się odrobinę mocniej, żeby móc spojrzeć na @Himura Akira.
 – Nie wiem, o co pani chodzi – rzucił krótko tonem niezawierającym żadnej emocji. Spojrzenie dwubarwnych tęczówek znów spoczęło na Ejiri, która teraz wspinała się na palce. Aż pochylił się nieznacznie w jej stronę, chcąc przynajmniej odrobinę ułatwić jej te zadanie, nawet jeśli szykowała się właśnie do wyprowadzenia celnego prawego prostego. Słysząc kolor, który podała, zawiesił spojrzenie na jej ciemnych oczach, wpatrując się w ich głębię. Mówiła prawdę czy chciała go wyeliminować jako potencjalnego wilka? Nie uwierzyłby w to, że dałaby radę skłamać, a tym bardziej umyślnie skazać kogoś na śmierć. Pochylił głowę w lekkim ukłonie podzięki, a potem wymownie rzucił spojrzenie na resztę zgromadzenia. Chciałby móc odwdzięczyć się tym samym. Odgarnąć gęste włosy i powiedzieć, jaki wyrok spadł na nią w tej godzinie. W tej chwili nie mógł nawet przyznać, że nie jest w stanie tego zrobić. Z pozostałej jedenastki obecnej w hali tylko jedna znała jego sekret i mogła parsknąć śmiechem wraz z nim na dźwięk konieczności obserwacji kolorów. Musiał liczyć na to, że kto inny poda jej prawidłowy kolor znajdujący się na wyświetlaczu obroży. Jemu zostało po prostu udać się w swoją stronę. Jeśli będzie chciała porozmawiać lub o coś zapytać, sama podejdzie.
 – A jednak to studentów coś zaczęło mordować w zeszłe lato – odparł, wpatrzony w portrety. Żaden element układanki nie sklejał się ze sobą. Znał tu tylko trzy osoby, po nazwisku kojarzył jeszcze jedną, ale tylko z racji samego nazwiska. Odwrócił głowę w kierunku nieznajomego, obserwował jak kaleczy dłoń, ale w żaden sposób nie reagował. Szare krople spadły na jasną podłogę. – Myślę, że przetrzymanie dwóch członków Tsunami wartością nie odbiega od kogoś z Minamoto. – Podobno byli w końcu jednostką specjalną. To, że niektórzy raczej specjalnej troski to już co innego. – Podobno sen najłatwiej jest przejrzeć obserwując wskazówki zegara. Sprytne, że postawili na cyfrowy wyświetlacz.
 Wzrok z wytatuowanego mężczyzny powędrował do cyfr bezlitośnie odliczających w dół. Kolejne sekundy mijały bezpowrotnie. Czy to wszystko była prawda, czy jedynie fikcja? Jak wielkim zagrożeniem dla życia było tak naprawdę wypowiedzenie złego koloru? Kto krył się za tą chorą i pozbawioną sensu zabawą? Mogli tu przecież siedzieć w nieskończoność, albo przynajmniej dopóki nie zaczną być wycieńczeni z braku snu. Po trzech dobach zaczną się halucynacje, a wtedy nie wiadomo, komu psychika wysiądzie jako pierwsza.
 – Ich żółte ślepia będą najpewniej obserwować najsłabsze ogniwo. Nie daj im się zagnać w kąt, Yakushimaru – rzucił w stronę oddalającego się studenta. Splótł palce i uniósł ręce, opierając czoło na dłoniach, może odrobinę jakby bezgłośnie zmawiał teraz modlitwę.

@Ejiri Carei @Yakushimaru Seiga
Nakashima Yosuke

Seiwa-Genji Enma, Hasegawa Jirō, Ejiri Carei and Yakushimaru Seiga szaleją za tym postem.

Miyashita Ruuka

Nie 2 Kwi - 15:03
Niektórzy korzystali z humoru, aby poradzić sobie z trudną sytuacją. Z pewnością ta, w której znalazł się ciemnowłosy nie wyglądała najlepiej, ale czy rzeczywiście był tutaj powód do nader wielkiego stresu. Owszem, sam Miyashita niekoniecznie miał jakikolwiek pomysł, coby odgadnąć tożsamość wielkiego, złego wilka, jednak z pewnością mieli parę sposobów, aby przedłużyć jakoś grę. Do tego też mieli dostęp do jedzenia, co pewnie poszczególne osoby - zwłaszcza z Nanashi - mogły uznać za błogosławieństwo.
- Czerwony - powtórzył tylko po dziewczynie. Nie miał pewności, że mógł jej zaufać na słowo, jednak względem całej tej zbieraniny, miał chociaż szansę zamienić z nią trzy, czy cztery zdania więcej, aniżeli jakieś nocne majaki w parku. Nim jednak przyszło mu jakoś podjąć dalszą rozmowę, Carei ruszyła przed siebie robiąc tym samym za jakąś Matkę Japonkę. Chcąc, czy też raczej niekoniecznie mając chęci do biegania kółeczek - były policjant ruszył parę metrów za ciemnowłosą, przyglądając się przy okazji grupkom, które potworzyły się gdzieś na boku. Jakby nie patrzeć, główne opcje 'odpadnięcia' w tej grze to brak sojuszników lub sytuacja, w której podadzą oni błędny kolor. Mimo to, nie sądził, aby wilk zamieszany w taką rozgrywkę był na tyle lekkomyślny by ujawniać się na samym starcie. Tylko... jaki był ewentualny sposób na skończenie tej gry, oszczędzając przy tym jak największe grono ludzi? I czy rzeczywiście wśród nich znajdował się ktoś taki jak 'Wilk'?
- Mogłabyś trochę zwolnić - rzucił tylko do Ejiri, kiedy ta skończyła swoje obskakiwanie innych lub też zwyczajnie postanowiła zrobić sobie krótką przerwę. Może sam Ruuka nie miał pomysłu, jak odkryć tutaj tożsamość wilka nie licząc ewentualnej pomyłki z jego strony lub metody 'prób i błędów', ale był też jeden sposób, w który mogliby zapewnić sobie nieco większe zaufanie i względne bezpieczeństwo. Nie zważając jednak teraz na wszelkie knowania i pseudo logiczne strategie, były policjant postanowił odgarnąć włosy z karku dziewczyny. - Zielony. Swoją drogą, będzie lepiej jak pozwolisz innym widzieć swój kolor - dopowiedziałby tylko, sugerując tymczasową zmianę fryzury, aby ostatecznie ruszyć w stronę swojej izolatki, by zastanowić się nad tym, co dokładniej powinni teraz zrobić oraz by w odpowiednim momencie podać tylko krótkie: - Czerwony.


@Ejiri Carei


眠そうなメアリー Nemu-sōna mearī - Page 3 3TGCubZ
Miyashita Ruuka

Seiwa-Genji Enma, Munehira Aoi and Ejiri Carei szaleją za tym postem.

Himura Akira

Nie 2 Kwi - 16:26
 — Doskonale wiesz, o czym mówię — cedzi przez zęby, ramieniem obejmując Carei. Na łopatce układa dłoń, przesuwa nią niżej, gdzieś w zagłębienie talii, na której osadza palce, delikatnie je zaciskając. Widzi w oczach mężczyzny to, co czego pragnie w nich odczytać, wie, bo czuje pod sercem, tam gdzie żołądek zaciska się boleśnie, że oboje rozumieją więcej, niż przedstawić chcą reszcie. I boi się tego, boi, bo teraz jest bezbronna; bo ciało jej jest nieposłuszne temu, czym obdarowała ją śmierć, bo nie ma tu tego, który nauczył ją z tego korzystać. Ale drży tylko serce, nie dłonie, nie broda, gdy ta ponownie unosi się w pysznym geście, gdy spojrzenie jej wbite w twarz mężczyzny  — My stąd nie uciekniemy, ale ty też nie. Więc uważaj na słowa.
 I na tym kończy dyskusję, twarz nagle zwracając ku Carei, teraz już o wiele łagodniejszą w wyrazie. Staje przed nią, dłońmi sięga włosów, te zgarnia czule za uszy, policzki przytrzymuje przez kilka chwil, by dokładniej móc się jej przyjrzeć. Nie interesuje ją dyskusja, w którą wdał się Seiga, nie słucha ich kompletnie, miękkie policzki ściskając ostrożnie, żeby Ejiri również nie odwracała głowy.
 — To sen, Ejiri. Jak każdy inny. Nic nam nie zrobią — mówi cicho, tak, by słowa te trafiły tylko do niej. Nie wie, czy to prawda, bo choć podejrzewa swoje, wobec niczego, co się przed nią prezentowało, nie mogła mieć pewności. I wmawiała to sobie tak, jak wmówi i dziewczynie, nawet gdy serce jej dudni coraz ciężej, ciała nie opanowała do końca jeszcze naturalna panika — Chodź, będziemy to miały za sobą. Potem zastanowimy się co dalej — szepcze dalej, czarne swe oczy miękko osadzając na rumieńcach, na krótkim ruchu kciuka, który gestem czułym znaczył policzek. Po tym dłonie jej opadły niżej, palce jednej z nich splotły się z paliczkami dziewczęcia, by pewnym krokiem ruszyć w stronę pustych pokoi. Stawia ją przed wejściem do jednego z nich, zmusza jeszcze na sekundę, by spojrzenia ich przecięły się krótko, zanim na czole jej, zimnym i zmartwionym, nie złoży małego pocałunku.
 — Widzimy się za chwilę.
 I tak też sama kończy w swojej izolatce, gdzieś tylko kątem oka łapiąc jeszcze Seigę niknącego w swojej. Płuca napełnia powietrzem, szczękę zaciska mocniej, gdy po gardle spływa ostatnia strużka śliny, zanim szyja nie wygnie się, a twarz zwróci ku górze. Pogodzona już z wizją tego, że wszystko w tym chorym żarcie jest realniejsze, niż chciałaby zaakceptować.
 — Zielony.

@Ejiri Carei  @Nakashima Yosuke


Ostatnio zmieniony przez Himura Akira dnia Nie 2 Kwi - 16:40, w całości zmieniany 1 raz


眠そうなメアリー Nemu-sōna mearī - Page 3 TabBr79

My name is Brutus and my name means heavy
So with a heavy heart I'll guide this dagger into the heart of my enemy
Himura Akira

Munehira Aoi, Nakashima Yosuke and Ejiri Carei szaleją za tym postem.

Sponsored content
maj 2038 roku