眠そうなメアリー Nemu-sōna mearī - Page 9
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Mistrz Gry

Czw 30 Mar - 0:11
First topic message reminder :

眠そうなメアリー Nemu-sōna mearī

Budziliście się jeden po drugim w niewielkich odstępach czasu, jakby ktoś sterował waszą świadomością i naciskał odpowiednie przyciski. Miejsce było dla was obce i dość chłodne, aczkolwiek było to spowodowane faktem, że mieliście na sobie to, w czym kładliście się spać. Piżamy, dresowe spodnie, koszule nocne.... a jak ktoś spał nago, cóż, ten najbardziej marzł. Bo właśnie do tego momentu wasza pamięć sięgała. Momentu, w którym układaliście się do snu, zmęczeni ciężkim i pracowitym (albo i nie) dniem. Ale co było dalej? Tego nie wiedzieliście.
Kolejną rzeczą, którą wszyscy zdołaliście zauważyć, to metalowe obroże, które w dopasowany sposób oplatały wasze szyje niczym martwe węże. Jedni próbowali znaleźć jakiś przycisk, inni zdjąć te cholerne ustrojstwo - jednakże metalowa obroża nawet nie drgnęła.
Znajdowaliście się w sporej wielkości pomieszczeniu, które przypominało dziwne połączenie stołówki, magazynu oraz czegoś w rodzaju hali. Sufit zawieszony był wysoko, a jedyne okna znajdowały się przy samym szczycie, więc nie było jakiejkolwiek możliwości na zajrzenie przez nie z powodu ścian wysokich na dobre 5 metrów, nie wspominając nawet o próbie ucieczki. Z prawej strony, pod ścianą, dojrzeliście regały wypełnione konserwami, ciastkami oraz wodą. Tuż obok znajdowało się również kilka stołów i krzeseł. Po przeciwnej stronie ciągnął się długi korytarz wypełniony otwartymi celami, gdzie każda była ponumerowana od 1 do 12, jakby zostały specjalnie dla was przygotowane. W środku nie znajdowało się zupełnie nic, dlatego też na myśl przywodziły raczej izolatki, aniżeli pokój.
To, co mogło was najbardziej zainteresować to panoramiczny telewizor zawieszony na południowej ścianie. Na jego ekranie widniały wasze zdjęcia opatrzone imieniem i nazwiskiem. Nim pytania odnośnie sytuacji i położenia w jakim się znaleźliście zdążyły zalać wasze zdezorientowane umysły, z głośników telewizora rozbrzmiał kobiecy, automatycznie wygenerowany głos:
- Witajcie w naszej zabawie "Wilk w owczej skórze"! Cieszymy się, że na miejscu są wszyscy, wszakże nie chcielibyśmy, aby kogoś zabrakło! Na waszych szyjach zostały zawieszone obroże. Na każdej z nich, z tyłu, znajduje się mały ekranik, który aktualnie wyświetla jeden z czterech kolorów: czerwony, niebieskie, zielony i żółty. Waszym zadaniem jest odgadnięcie prawidłowego koloru, który aktualnie macie~ Żeby tego dokonać, musicie zamknąć się w jednej z izolatek i powiedzieć na głos kolor! Jeżeli dana osoba nie poda poprawnej odpowiedzi bądź nie udzieli jej wcale - zainstalowana bomba w obroży wybuchnie i zabiję tę osobę! Zabronione jest spoglądanie w szklane przedmioty w celu ujrzenia koloru. Tak samo zabronione jest zabicie innego gracza. Zgadywanie kolorów będzie odbywało się co każdą godzinę. Oczywiście po odgadnięciu kolory na waszej obroży będą ulegać zmianie. Jednakże to nie wszystko! Wśród was znajduje się Wilk w Owczej Skórze! Tak, tak, on również bierze udział w zabawie. Musicie odgadnąć kto jest wilkiem i go wyeliminować poprzez zmuszenie go, do wypowiedzenia błędnego koloru. Wygrywa Wilk, jeżeli wyeliminuje wszystkich pozostałych graczy. Jednakże jeżeli uda wam się wyeliminować wilka - wygrywają gracze! Czas jest nieograniczony, możecie korzystać z jedzenia ile chcecie! Czas na zabawę - start!

00:59:59



----
Zasady są bardzo proste. Za moment wylosuję wśród was Wilka i ta osoba zostanie powiadomiona na pw.
Ponadto wyślę wam również kolory innych uczestników, czyli:

mamy graczy x, y z. Graczowi x wyślę kolory y i z. Graczowi y kolory x i z. I tak dalej, i tak dalej.
Bardzo was proszę, abyście nie zdradzali kolorów drogą prywatną, a rozegrali zabawę w zaufanie i małe śledztwo kto jest Wilkiem.

Mam nadzieję, że wszystko jest zrozumiałe, ale w razie pytań - śmiało piszcie.

Nie obowiązuje kolejka w pisaniu postów. Piszcie ile chcecie, ALE wasz ostatni post przed upływem terminu musi opisywać, jak wasza postać wchodzi do izolatki i podaje kolor (podkreślcie go, proszę). W innym wypadku uznam, że postać nie wie jaki ma kolor i zostanie wyeliminowana. To samo będzie dotyczyło osób, które nie napiszą w ogóle posta. Jeżeli jednak ktoś nie będzie mógł napisać - niech koniecznie zgłosi to na moje prywatne konto, Enmy, żebym wiedziała c: I niech wtedy po prostu poda kolor na pw, wiadomo, każdy ma swoje życie, a to ma być zabawa!

Termin: 01.04 godz. 20.00
Powodzenia!


@Ejiri Carei  @Hattori Heizō  @Ye Lian  @Nakashima Yosuke  @Hasegawa Jirō  @Miyashita Ruuka  @Yakushimaru Seiga  @Himura Akira  @Seiwa-Genji Rainer  @Shiba Ookami  @Sugiyama Nobuo  @Warui Shin'ya
Mistrz Gry

Warui Shin'ya, Hasegawa Jirō, Ejiri Carei and Yakushimaru Seiga szaleją za tym postem.


Shiba Ookami

Pią 14 Kwi - 0:21
Kolor. Cisza. Otwarte drzwi. Znowu przeżył. Szczerze ciekawiło go ile to w ogóle będzie się ciągnęło. Miał podejrzenie że prędzej czy później ludzi pozabija nic innego jak nieufność i paranoja. On więc jedyne co musiał zrobić to ufać jedynie dwóm osobom. W sumie mógłby wprowadzić też nieco zamętu żeby spróbować wywabić wilka z przysłowiowego lasu.
Ale szczerze? Po co. Z tego co widział wszyscy obecni nadal żyli. No może poza Nobu który wziął i wybuchnął w swojej celi.
Kiedy pojawiła się ta nowa, atrakcja... Postanowił przeczesać szlak i zobaczyć co z tego wyniknie. Wszedł więc za kotarkę zmacać przedmiot w pudle i zgadnąć co to tam było. Czy mu się udało? Tego dowie się później. O ile w ogóle przeżyje tę rundę. -Sprawdziłem tę ich "zabawę" nadal mam obie ręce, więc chyba jest bezpieczna. Tak sądzę. - Rzucił zarówno do Eji jak i Jiro. Nie miał pojęcia czy ci chcieli ryzykować tak jak on, ale w końcu nikogo nie zmuszał.
Nachylił się do obydwu by ogarnąć ich kolory. - Carei, masz niebieski. Znowu. - Następnie przeniósł wzrok na Jiro. - A ty czerwony. - Kolory się powtarzały w ich przypadku. Im musiał po prostu zaufać. W końcu to było podstawą tej gry. A co jeśli któreś z nich to wilk? Nah... Pozostało mu tylko być optymistą.
Uwagę wielkoluda zwrócił jednak Yosuke, który zaczął snuć teorie spiskowe odnośnie całości. - W izolatkach prawdopodobnie zamontowane są kamery i mikrofony. Dzięki czemu są w stanie zweryfikować kto mówi jaki kolor. W przypadku nie wejścia do izolatki nie będzie tej możliwości - obroże wybuchną. - Szczerze to słyszał tylko końcówki ich wypowiedzi, nie znał całości rozmowy. Ale to co powiedział wydawało mu się oczywiste na czystą logikę. - Gdyby każdy nie wszedł do izolatki, każda obroża by wybuchła i gra dobiegłaby końca. - A ich wszystkich trafiłby koniec. Niezbyt pozytywne rozwiązanie szczerze mówiąc. Słuchając co mają do powiedzenia zastanowił się nad jedną sprawą. Nie mówił tego na razie, ale zobaczy się jak to będzie. - Szczerze mam prawie pewność że to sen. Inaczej nie byłbym w stanie dotknąć tu czegokolwiek. Jednak cokolwiek nas do niego wciągnęło, ma na tyle silną wolę żeby utrzymać panującą tu rzeczywistość w ryzach przy takiej ilości osób. - W sumie też dlatego pozostawał spokojny.

@Nakashima Yosuke @Hasegawa Jirō @Ejiri Carei


#a2006d
Shiba Ookami

Hattori Heizō, Ye Lian and Shogo Tomomi szaleją za tym postem.

Warui Shin'ya

Pią 14 Kwi - 13:09
Problem nowych możliwości był oczywisty: w ich natłoku człowiekowi coraz ciężej było wybrać jeden z wariantów. A kręcąc się dookoła, w ciągłym sprawdzaniu coraz liczniejszych dróg, koniec końców można nie zdecydować się na żadną z nich - co wtedy? Bierność nie była elementem jego charakteru, już nawet na obecnym etapie zdradzał swoją niecierpliwość. Chodziły mu palce, po formalnym uścisku, oparte na jednym ze skrzyżowanych na piersi ramion. Wskazujący obijał się o nagą skórę, odsłonięte, stare zadrapanie, wybijając niemy rytm.
Rainer słusznie zauważył...
- Owce nie musiały być poinformowane inaczej niż przez ogólny komunikat. Zasady poznał przecież każdy, wiemy zatem, że jesteśmy Owcami, bo na tym polega cała chora gra. - Dłoń zamarła, gdy przetaczał wzrokiem po obecnych. - Ale, przypuszczalnie co najmniej jeden z nas, dostał informację dodatkową. Coś ponad ogłoszeniem dostępnym dla wszystkich. Kto obudził się pierwszy? Skąd mamy pewność, że łowca nie dostał informacji przed wszystkimi? Że jako jedyny nie został w jakiś sposób ocucony, aby umożliwić mu przekazanie roli, nim reszta złapie kontakt ze światem? A może Wilka wybrano na podstawie nie jakichś predyspozycji, nie losowo, a kwestią z góry ustalonej mechaniki - kto odzyskał przytomność przed wszystkimi, ten został Wilkiem? Obroże mają czujniki. Wychwytują dźwięk. Czemu nie miałyby go też emitować, choćby dla krótkiego, ledwie wychwytywanego słowa: "Wilk", które na wstępnie nie mówiło nic, ale potem okazało się brzemieniem? O reszcie wytycznych taka osoba dowiedziałaby się już po uroczystej prezentacji reguł. A może Wilk został uświadomiony dopiero w izolatce, po pierwszej turze. Może na start wszyscy jeszcze byliśmy ogłupiałą trzodą. - Jak niezbyt utalentowane w układankach dziecko próbował wciskać elementy, byle jakkolwiek do siebie pasowały. Masa wątpliwości generowała jedynie kolejne - w tym tempie pytań będzie zbyt wiele, a odpowiedzi wciąż żadnych. Musieliby wymyślić plan, dzięki któremu można stopniowo eliminować niewiadome.
Jaki?
Wzrok błądzący po zebranych osiadł na Ye Lianie.
Obserwują nas.
Kamery.
- O, no popatrz - jeżeli ironizował, zgrabnie wplótł to w rozbawienie. - Właśnie się za nimi rozglądałem. Gdzie są te małe skurwysyńskie oczodołki? - Instruowany, próbował dostrzec zakamuflowane tarcze obiektywów mrużąc oczy pod zmarszczonymi w wysiłku intelektualno-percepcyjnym brwiami i ostatecznie wypowiadając na głos to, co padło jedynie w obrębie umysłu rozmówcy: - Pomyślałem, by utrudnić im sprawę. Mamy żarcie w puszkach. Szkoda je marnować, ale co jeżeli jest zatrute? Albo nafaszerowane jakimś gównem, narkotykiem, neutralizatorem, jakimś paraliżującym w zbyt dużych ilościach szajsem? Nie zbawi nas też poświęcenie paru puszek z paszą dla świń. - Kiwnięciem brody wskazał jedną z kamer. - Odetnijmy im telewizję. Starczy, że nas słyszą.
Myśl, że ktoś go obserwował, była nie do zdzierżenia.
Już budząc się bez maski, bez okrycia blizn szpecących twarz, walczył z uwierającą psychikę niewygodą. Stale łapał się na tym, że ma potrzebę dotknięcia opuszkami kącika warg - nie po to, aby sprawdzić, czy krew dalej sączy się z rozbitej tkanki. Ten podprogowy odruch miał uniemożliwić pozostałym przyjrzenie się zygzakowatej szramie - jakby to ona stanowiła dowód na to, że jest Wilkiem.
To było jak koszmar - rzeczywiście.
W nawiązaniu do snu, Warui jedynie pokiwał głową; trochę mechanicznie, ospale, jakby nie do końca rozumiał, co się do niego powiedziało, albo jakby był zbyt zajęty czymś innym i na odczepnego dał znać, że przyswoił, co trzeba.
Pierwsza opcja zakłada, że do skutku podajemy sobie dobre kolory...
- Nie wypali - uciął po dłuższej chwili namysłu. - Ye słusznie zauważył, że mogą się nami bawić. Przecież zorganizowanie takiego przedstawienia to nie pięć minut bazgrania na kolanie. Jest ogromny budynek z kamerami. Obroże. My wszyscy, wyciągnięci z łóżek, nieprzytomni. Coś nam podano, byśmy się nie obudzili? Dlaczego wybrano nas? Większość się zna. W jakiś sposób jesteśmy połączeni, nawet jeżeli niektórzy jedynie pojedynczą liną. - Rozplątał przedramiona, nadgarstkiem wskazał ku grupie. - Znam dziewczynę, tę z czarnymi włosami. Zagryzłbym skurwysynów, gdyby coś jej zrobili. I kojarzę gościa, co mi przyjebał na dobry początek zabawy. Mam też sporo wspólnego z typem, który wygląda, jakby go Nożycoręki co noc gładził czule po licu - wymieniał, aż wreszcie osiadł uwagą na Ye Lianie, jakby w niemym dołączeniu go do grona znajomych. Ostatecznie powrócił jednak do Heizo. - I ciebie, spotkaliśmy się już przecież. Może mamy ze sobą coś wspólnego. A może - wzruszył barkami - miasto jest bardzo małe i spotkaliśmy się przypadkiem. Nie będę jednak ryzykował, bo może wszystko jest tylko iluzją, może to tylko parę losowych bezsensowności. - Tym samym wykreślił swój udział ze zbiorowego buntu.
- Mam swoje powody, by nie ufać reszcie. Mogą próbować się angażować w rozmowy, podsuwać warianty, ale jakie to niby ma znaczenie? Tym samym zdobywają punkty do niewinności. Bo to takie logiczne, że niewinni trzymają się niewinnych, nie? A bądźmy szczerzy: jeżeli ktoś jest Wilkiem, to dobrze dla niego, że próbuje wleźć do grupy. Pomyślcie tylko. Jeżeli któryś z was byłby zdrajcą, trzymałby się na uboczu? - Oczywiście, że nie. - To by od razu wrzuciło delikwenta do grona podejrzanych. - Zaśmiałby się, gdyby nie skrzywienie warg. - Nie będę się tulił do całej tej stępiałej rzeszy, bo ktoś z nich może i prawdopodobnie jest Wilkiem. A to oznacza, że będzie próbował mamić na swoją korzyść, by wyeliminować jak największą ilość. Nie sądzę zresztą, by gra utrzymała się w obecnym rytmie, jeśli Wilk okaże się niezbyt...
Cóż.
- Kreatywny. Idiotyczne mini-gierki mogą być wadliwe. Może urwie mi łapę, gdy tylko ją wcisnę w karton. Ale jeżeli wszyscy będziemy te gry ignorować, wkrótce przestaną być dobrowolne, choćby po to, aby wspomóc osamotnionego Wilka. Nie dowiemy się też, czy udział w nich rzeczywiście nie sprezentuje jakiegoś profitu. Ktoś musi... - sapnął nagle, bardziej w westchnieniu irytacji niż czymkolwiek innym. Napięte ramiona opadły o pół milimetra, zdradzając rezygnację. - Pójdę. Przetestuję.
Wzrok, którym zahaczył o parawany, raz jeszcze osiadł na twarzy Heizo - akurat przy ostatniej kwestii.
Może przerwa w wypowiedzi była zbyt długa.
Może zbyt nieoczekiwanie drgnęły powieki, lekko się przymrużając.
Może milczenie, jakie zwarło mu usta, było dziwną reakcją na słowa Hattoriego.
Zaskoczenie prędko uległo pod naporem przymusowej powagi; arogancji wręcz, bo nieoczekiwanie przerzucił swoje zainteresowanie na Ye Liana. Znów sięgnął do niego ręką - tym razem bez naporu, palce wsuwając pod materiał kaptura tylko po to, by go odgiąć, zajrzeć w głąb i wychwycić rzucane na podsuniętą dłoń barwę.
Szepnął mu ją na ucho.
- Ty, Heizo, masz niebieski - dodał zaraz, już docierając do słuchu bez ograniczeń. - Pilnuj, by twoja linia nie została zbyt szybko przerwana. Zaraz będę z powrotem. I... - Znów skumulował percepcję na Ye Lianie. - Muszę ci coś powiedzieć. Jak wrócę.
Wysunął palce spod kaptura bluzy, muskając jeszcze jego skórę karku pisarzyny w dodającym otuchy geście, ale ruchy wydawały się stracić rezon, jakby nieoczekiwanie coś wywołało zwarcie w płynnie napędzanych się nawzajem mechanizmach.
Miał ochotę zaangażować się w to, co zaczęło go drapać na samym krańcu świadomości; jakby jakieś chropowate pazury starały się przeorać przez drzwi, które wieki temu zatrzasnął. Głos Hattoriego, jak echo powtarzający ten sam tekst, odbijał się nawet wtedy, gdy nogi wreszcie wysforowały go naprzód - w kierunku parawanów.

Warui Shin'ya

Hattori Heizō, Ye Lian, Hasegawa Jirō and Ejiri Carei szaleją za tym postem.

Miyashita Ruuka

Pią 14 Kwi - 21:56
Plany. Spiski i knowanie. Wszystko to z pewnością stanowiło niemałą rozgrywkę, jednak na swój sposób zdawało się dość nudne. Jakby nie patrzeć, bezcielesne byty posiadały tutaj 'fizyczną' formę. Mijało się to z jakąkolwiek racjonalnością, a dalsze rozważania mogły prowadzić tylko do większego zamieszania i obłędu. Dlatego też postanowił zdać się na łut szczęścia, czy ślepy los i siedzieć w swoim pomieszczeniu, aż wybuchnie. Przynajmniej do czasu, aż spudłuje. Odrobina hazardu nikomu w końcu nie zaszkodziła, a sam fakt, że stawka była raczej wysoka dodawał do tego pewnej... ekscytacji? Miał już dwa różne kolory. Co prawda, te mogły się jakoś powtórzyć, jednak wybieranie jednego ze zgadywanych kolorów byłoby nudne. Dlatego też postanowił strzelić w jeden z pozostałych dwóch, a dokładniej: - Żółty.


眠そうなメアリー Nemu-sōna mearī - Page 9 3TGCubZ
Miyashita Ruuka
Hasegawa Jirō

Pią 14 Kwi - 23:47
  Rozpoczynamy mini gierki, żeby umilić wam czas!
  Głos płynący z głośników musiał się nieźle tu z nimi bawić. Może zostali świnkami morskimi jakiegoś kosmicznego purchlaka. To wyjaśniałoby zapasy jedzenia będące w większości słodyczami, z pozoru infantylne zabawy podszyte okrucieństwem i nie do końca przemyślane warunki. Choćby fakt, który zaczynał Hasegawie najbardziej przeszkadzać - zaczynało być zimno.
  Widok szpitalnych parawanów skutecznie powstrzymał Jiro przed nawet pomyśleniem, by dołączyć do zabawy. Miał tylko nadzieję, że zimny dreszcz, który przeszedł po jego kręgosłupie, faktycznie spowodowany był chłodem, nie będąc zapowiedzią narastającej paniki.
  – Ciastka raczej są w porządku, podżeram je od pierwszej rundy. Konserw nie próbowałem – odpowiedział na zaczepkę, od kilku minut buszując ponownie wśród regałów, uznając je za najprzyjaźniejsze z miejsc, by się uspokoić.
  Tym razem jednak nie wsypywał sobie nic do pyska jakby zapasy były niczym innym jak granulatem dla yurei. Pooglądał kilka pudełek, porównał ich wersje, próbując po samych obrazkach wywnioskować smaki słodyczy, kilka opakowań ułożył równiej. Wszystko by nie myśleć o tych przeklętych parawanach.
  Dopiero teraz zerknął na mówiącą do niego osobę. Początkowa wdzięczność za zajęcie czymś chociażby chwili jego czasu, szybko wyparowała z ciemnych oczu.
  – O, to ty przyjebałeś mojemu przyjacielowi na samym początku. Łap żółty kolor w nagrodę.
  Mimo to wysłuchał tego, co miał do powiedzenia. Jego uwadze nie umknęła liczba mnoga na samym początku przedstawienia tego planu. Powiódł wzrokiem po reszcie, próbując odgadnąć kto wchodził w skład buntowników.
  – Jeżeli się zbuntujemy, zginiemy. A wtedy wygra Wilk – rzucił w końcu – Nie mamy żadnej pewności czy jego obroża w ogóle działa tak jak inne. Może jego nie wybucha. Wtedy zostanie tylko on.
  Nie w smak było mu umierać, nawet jeżeli był to tylko sen. Cała sytuacja była o tyle dziwna, że zaczynała stanowić pożywkę dla wszelkich wątpliwości. Co jeżeli śmierć tutaj będzie równoznaczna z nieobudzeniem się?
  – Zaryzykuję tylko jeżeli zrobi to też Carei.

@Nakashima Yosuke




Hasegawa Jirō

Ejiri Carei and Shogo Tomomi szaleją za tym postem.

Ejiri Carei

Sob 15 Kwi - 1:15
Żaden dreszcz. Żadne trzęsienie. Żaden huk. Nieco skołowana, podniosła się, opierając palce na chłodzie wejścia i pchnęła. Mimo masywności, nawet ona nie potrzebowała wiele siły, by otworzyć drzwi. Inaczej widać miało się to do pomieszczeń, w których ktoś zniknął. I w pierwszej kolejności zaczekała, odnajdując celę, w której wcześniej zniknęła Pani Akira. Niepokój wsparł się na skórze i spiął mięśnie. Czemu nie wyszła? A może wyszła?
Kiedyś zastanawiała się, jak potrafiła jednym spojrzenie, tak skupiana sobie te cudze, zachłanne. Albo w drugą stronę. Odwracali wzrok, gdy coś ostrzegawczo zalśniło w ciemności kobiecych tęczówek. I w tym wszystkim, miała dla niej coś tak czułego, że Carei czuła się bezpiecznie. Ale nie teraz - nie było jej. odetchnęła płytko, starając uspokoić pulsującą znowu niespokojność. To się nie działo.
Nowy komunikat, chociaż wypełniała groteskowa wesołość, patrząc po zebranych, wiele radości nie wywołała. Na krótko zatrzymała się gdzieś pod jedną ze ścian, ułamując znowu kawałek czekolady i skubiąc jej brzeg. Wciąż czekała, ale czarnych włosów kobiety nie dostrzegała. Przełknęła słodycz, nie czując właściwie jej smaku. Obróciła głowę, rozglądając się. Szukała kogoś bardzo konkretnego. Jiro. Ale gdy postać brata pojawiła się w polu widzenia, zdążyła ledwie westchnąć, a odebrano mu chwilowe sam-na sam z posiłkiem. Zdarzała. Naprawdę było jej już zimno, objęła się ramionami, chcąc zapewnić chociaż odrobinę ciepła i miękko powędrowała - w kierunku już trzech, rozmawiających postaci. I nie tak trudno było zrozumieć, że coraz wyraźnie toczyły się dyskusje wokół - dziwacznej gry, w której zostali uwiezieni. Czy był to sen, czy nie - możliwości było sporo. Czy śmierć tutaj - nawet jeśli był to sen, gwarantował powrót do..."siebie"?
Stanęła za najszerszymi placami, które przysłoniły ją w całości. Cień, za którym mogła się schować. Drgnęła, gdy usłyszała swoje zwerbalizowane imię, uchwyciła się ostrożnie przedramienia Shiby i wychyliła, jakby właśnie kryła się za...wielkim drzewem. Włosy rozsypały się na bok, niemal całkowicie rozwijając z wcześniejszego zaplotu. Zamrugała - Czym mam ryzykować? - spojrzała bezpośrednio na Jiro, dopiero potem lokując czujność na drugim z mężczyzn. Obiecała, że porozmawia, ale wciąż płynąca pod skórą niezręczność, tamowała kroki do tej pory. Odetchnęła lekko, nieco pewniej opierając palce na skórze potężnego yurei - Masz czerwony - odwdzięczyła się, wspinając się nieco wyżej na palce, by dłonią sięgnąć męskiego karku i sprawdzić kolor.
- Zastanawiałam się... czy jeśli dwie lub więcej osób z tym samym kolorem wejdzie do tej samej celi - czy też to zadziała - rozluźniła dłoń z ramienia i odsunęła się od Shiby, by stanąć u boku Jiro. W pewien sposób, szukając w jego obecności wsparcia. Właściwie, to miała ochotę po prostu wsunąć mu się pod ramię i poudawać  przynajmniej trochę, że ich tu wcale nie było. Przygryzła jednak tylko wargę, rezygnując z naiwnego pomysłu - I... chyba nie wszyscy wyszyli z cel - tu, uniosła wzrok na Yosuke, pytająco, jakby mógł coś jej powiedzieć więcej.

@Hasegawa Jirō  @Shiba Ookami  @Nakashima Yosuke


眠そうなメアリー Nemu-sōna mearī - Page 9 074f39fd9f83bce775651fa5ead9bce4

Blood beneath the snow
Ejiri Carei
Nakashima Yosuke

Sob 15 Kwi - 5:55
 Podejrzliwie zerknął w kierunku przygotowanego jedzenia. Ciekawe czy tak, jak przytargali tu jakiś parawan i skrzynie, tak samo zamierzali dostarczać im kolejne porcje pożywienia, w razie, gdyby go zabrakło. Ile mieli przewidzianego czasu antenowego? Może nikt nie planował, że dotrwają do momentu, w którym to wszystko zniknie.
 – To z troski, na odmułkę. Jeszcze by przespał całą zabawę. – Nawet on w to nie wierzył, ale mógł sobie tak wmawiać. Podobno wielokrotnie powtarzane kłamstwo w końcu stawało się prawdą. W tej chwili prawda była taka, że gdyby nie interwencja Ejiri, całość mogła skończyć się znacznie gorzej, ze złamaniem reguły o niezabijaniu się wzajemnie włącznie. Nie mógł mieć pewności czy podany mu kolor był tym prawdziwym, biorąc pod uwagę resztę wypowiedzi mężczyzny. – Ty masz… – Szybki rzut oka. Szarość o raczej średnim natężeniu, widział ją już wcześniej. Przypomniał sobie nagle o tym, jak wcześniej – może w ramach jakiejś próby rozluźnienia – podawali sobie kolory za pomocą skojarzeń z przedmiotami. Odszukał wzrokiem opakowanie, które najbardziej było zbliżone do barwy obroży, odsunął się od ściany i pacnął palcem w czerwień. – Dokładnie taki.
 Przeniósł spojrzenie na… no przysiąc by mógł, że giganta. Facet już z daleka wydawał mu się ogromny, ale z bliska wrażenie było jeszcze bardziej spotęgowane. Yosuke był przyzwyczajony do zadzierania głowy, żeby spojrzeć na niektórych, ale nie aż tak.
 – Ale czy na pewno? Pozwoliliby tak po prostu na zakończenie zabawy czy jednak, mimo wszystko, nie aktywowali tych bomb? Jaki mieliby cel w tym, żeby nie wstrzymać wyroku na nas, jeśli, najwyraźniej, ta chora gra jest dla kogoś tam rozrywką? – Wiecznie zmęczony wyraz twarzy nawet na moment nie uległ zmianie. Próbował sobie przypomnieć z listy uczestników tego koszmaru, z kim właśnie ma do czynienia. Wychodziło na to, że był to Shiba. Tylko z ich dwójką nie miał jeszcze okazji zamienić choćby paru słów. – Wilk też musi podać swój poprawny kolor. Podlega tym samym zasadom, więc musiałby zginąć razem z nami. To, co nas tu trzyma, raczej nie zrezygnowałoby tak łatwo ze swoich zabawek. Ściągnęło sobie zbieraninę losowych osób i patrzy, co zrobimy.
 Wzrok dwubarwnych tęczówek znów padł na Hasegawę, ale po chwili do Nakashimy dotarł sens słów wypowiadanych przez wielkoluda. Nie byłbym w stanie dotknąć tu czegokolwiek. Cholerne demony. To już drugi, o którego obecności wiedział. Schowane w kieszeniach palce zacisnęły się w pięści, mięśnie przedramion drgnęły. Rzucenie się na Shibę byłoby praktycznie samobójstwem – poza samym faktem, że i tak mógłby go chyba co najwyżej kopnąć w kostkę, bo gdzie indziej by nie dosięgnął. Żałował, że nie miał tu swojej broni. Wystarczyłby celny strzał w głowę, jedno pociągnięcie spustu. Góra mięśni nie miała szans z nabojem wyplutym przez specjalistyczną broń egzorcystów. Jak wiele z nich jeszcze mogło tu być? Ile duchów udawało tu ludzi, zagrażało…
…Carei.
 I nagle jej głos. Ta drobna, zwłaszcza w porównaniu z wielkim cielskiem yūrei, postać wychylająca się jak senna zjawa. Dobra zjawa, która od razu sprawiła, że chęć warknięcia na giganta gdzieś się skryła. Spojrzał na nią trochę jak zaklęty, obserwował rozsypujące się włosy. Ta stała, zobojętniała mina ustąpiła lekkiemu uśmiechowi, mimowolnemu, którego po prostu nie kontrolował i o którego istnieniu nie zdawał sobie sprawy. Wreszcie wypuścił powoli z płuc powietrze, orientując się, że od paru sekund wstrzymywał je, goniąc rozbiegane, paranoiczne myśli.
 – Podczas rozmowy z Hattorim, Yakushimaru, Seiwą i Miyashitą zaczęliśmy się zastanawiać nad opcją zignorowania pójścia do izolatek i podania swoich kolorów. Po prostu zostać tutaj, kiedy licznik dotrze do zera. Tyle tylko, że musielibyśmy wszyscy jednogłośnie na to przystać. Być może nic się wtedy nie stanie, może zostaniemy uwolnieni, a może… – Jego spojrzenie pomknęło w kierunku pokoików, gdzie gra już zebrała jedną ofiarę. Lekko potrząsnął głową, jakby próbował strzepać z włosów nadmiar nieistniejącej wody. Wzrok powrócił na Ejiri stojącej obok Jirō. – Inaczej możemy w nieskończoność podawać sobie prawidłowe kolory, potwierdzać je u innych, czekać aż ktoś nie wytrzyma psychicznie i się podda, albo na zmianę zasad. Może będą nas eliminować losowo, jeśli obserwatorzy się znudzą tym, że nic się nie dzieje.
 Zerknięcie po całej trójce, a po chwili zwrócenie uwagi na innych uwięzionych. Rozmawiali albo interesowali się nowym, tajemniczym obiektem. Zgadywanka. Dziecinada. Pułapka? Jak miało im to niby pomóc w tych dziwnych igrzyskach? Odwrócenie uwagi, zajęcie, żeby mieli mniej czasu na prowadzenie śledztwa i kombinowanie. Dopiero ponowne słowa Carei sprowadziły go na ziemię.
 – Może chodzi po prostu o skojarzenie głosu z odpowiednim kolorem i nie ma znaczenia, ile osób upchnie się w izolatce. – Trochę się ociągał z ponownym odwróceniem głowy. Wpatrywał się w parawan, znów mając w głowie tę myśl skąd się tu to wzięło. Może by liczyć czas, jaki zajmuje drzwiom pokoiku wypuszczenie ich po tym, jak kolor zostanie wypowiedziany?
 – Tak. Brakuje mi tu tej wcinającej się i Miyashity, tego dzieciaka w okularach. Nie widzę Seiwy… – Ponowne rozejrzenie się, próba zlokalizowania twarzy, które już po tych dwóch rundach zaczął kojarzyć. – I Yakushimaru. Może zagadali się w korytarzu albo są tam przy pudłach?
 Lekko zmrużył oczy, ale w końcu przestał wypatrywać nieobecnych, żeby wzrokiem objąć kolejno Shibę – który mógł wiedzieć, czy tamci nie paradowali przy parawanach – Jirō, a na końcu Carei, przy której znów lekko rozpuścił się w uśmiechu.

@Hasegawa Jirō @Shiba Ookami @Ejiri Carei
Nakashima Yosuke

Ejiri Carei and Shiba Ookami szaleją za tym postem.

Hasegawa Jirō

Sob 15 Kwi - 16:21
  O wilku mowa.
  Choć w tej sytuacji nie był to odpowiedni dobór słów.
  Carei pojawiła się tuż przy nich ledwo po tym jak Jiro wypowiedział jej imię. Gdyby tylko wiedział, że ten prosty sposób wystarczy żeby wyrwać ją z wianuszka adoratorów, najpewniej wykorzystałby go szybciej.
  – Podoba mi się twoja wiara w uczciwość gry, do której zostaliśmy nieuczciwie zmuszeni.
  Nie znał tego mężczyzny, wydawało mu się, że nie spotkał go nigdy wcześniej. Zdołał jednak zrozumieć - i to nie tylko po jego rozanielonym uśmiechu skierowanym w stronę jego siostry, że wszyscy tu zgromadzeni byli jakoś ze sobą połączeni. Pajęczyną, w której utknęli jak biedne muszki czekające na pożarcie.
  Może to wina wychowania w Nanashi, ale Hasegawa nie przejawiał aż takiego poczucia własnej wyjątkowości, by uwierzyć w zmianę wyznaczonych im zasad tylko dlatego, że byli na tyle ważni, nawet jeżeli tylko jako zabawki.
  – Na górze są okna – wskazał ruchem głowy łączenie sufitu ze ścianą, zbyt wysokie, by mogli się tam dostać – Jeżeli za nimi nie ma jakiegoś ładnego widoczku a kolejna grupa zmuszona do gry, to twój plan nie wypali. Rezygnacja z nas może nie być żadną stratą.
  Wcale nie czuł, że próbował ukręcić łeb jedynemu planowi, który się tu pojawił, samemu nie mogąc zaoferować nic w zamian - ani lepszego ani gorszego. Spojrzał pytająco na Carei, tak czy inaczej pozostawiając jej wybór co do jego życia.
  – Dołączasz do ich planu? – spytał, gdy Yosuke już wszystko wyjaśnił, wlepiając w siostrę wzrok pełen psiego oddania.

@Nakashima Yosuke @Shiba Ookami @Ejiri Carei




Hasegawa Jirō
Ye Lian

Sob 15 Kwi - 17:05
Wysłuchiwał tej rozmowy w ciszy. Przejrzyste tęczówki Ye Liana przez długi czas wydawały się utkwione w maleńkiej kamerze. Przytknął do podbródka skostniałe palce, kciuk musnął dolną wargę.

Jeśli poruszają się bezszelestnie, w momencie, gdy jesteśmy zamknięci w celach, oznaczałoby to również, iż w pomieszczeniu musi znajdować się przejście, którego w jakiś sposób nie dostrzegamy. — Przetoczył swoją uwagę na Heizo, dokładnie w chwili, gdy poczuł na sobie dotyk jego spojrzenia. — Trudno mi uwierzyć, że mogą używać okien.

Opuścił wzrok wraz z przytaknięciem na jego słowa. Również uważał, że cała zrzucona na ich barki rozrywka miała wprowadzić zamęt. Ludzie znajdujący się w dużej grupie stanowili dla siebie realne niebezpieczeństwo; byli jak odbezpieczony granat. A grupa, której groziła śmierć, była po prostu nieobliczalna. Autor zabawy musiał o tym wiedzieć, stąd w głowie jasnowłosego narosła głęboka kontemplacja na temat wyciągniętej na tapetę analizy Rainera. To mogła być zwyczajna zagrywka psychologiczna, jednakże jeśli nikt nie znał swojej pozycji, nawet sam Wilk, czy którykolwiek z uczestników zacząłby grać nieostrożnie? Z drugiej też strony Wilk nie znający swojej roli, nie mógłby z premedytacją eliminować pozostałych uczestników zabawy. Rola Wilka mogła również przypaść najbardziej prawdomównej personie, a wtedy rozgrywka nigdy się nie skończy. Sytuacja mogłaby się zmienić, gdy ludzie z cisnącego się w czaszkę rozdrażnienia podnieśliby w końcu wojenny topór i rozpoczęli swój własny nieoparty faktami osąd. Na ten czas brzmiało to niedorzecznie, ale jak gruba linia oddzielała ludzką psychikę od całkowitego postradania zmysłów?

Teraz patrzał na Shin'ye, który poruszył kwestię całkiem możliwą — obroże. Zabrał pace ze swoim ust i przeniósł je na stalową obręcz, jakby miał się upewnić, że wciąż upokarzająco otula szyję. Zimno materiału przyprawiało o niesmak. Jeśli obręcz posiadała moduł umożliwiający zmianę koloru wyświetlacza, czym były w obliczu tego wynalazku wbudowany mikrofon i głośnik? Zakładał, że są podsłuchiwani. Nie tylko w celach. Wszędzie. Nawet teraz. Nikt z nich też nie miał pewności, kto wybudził się pierwszy. Pamiętał, że gdy uchylił powieki, panował chaos, a stojący przez chwilę blisko Hattoriego Yosuske, ciskał pięścią w twarz Shina — o czym chyba wolał nie wspominać, aby uniknąć kolejnych niesnasek.

Na dźwięk uszczypliwego komentarza, zimna szarość tęczówek poruszyła się po jego postawie, niczym po zawiłym ornamencie.

(pomyślałem, by utrudnić im sprawę...)

(odetnijmy im telewizję...)

(przede wszystkim nie wiemy, czy jesteśmy tutaj naprawdę)

Informacje. Jedna po drugiej jak ławice gnały silnym nurtem; gnały w kierunku prawdy. Miał jednak nieodparte wrażenie, że każde słowo, zamiast prowadzić do jakiejkolwiek sensownej konkluzji, generowało kolejne pytania. Interpretował wszystko na różne sposoby, a jedyne, w czym miał pewność, to w tym, iż bezustannie błądził; że nieważne, jaką ścieżkę obiorą, zatracą się i przepadną.

— Chyba za sobą nie przepadacie. W każdym razie podejrzewa, że mamy do czynienia z yōkai.

Słowa Hattoriego skomentował milczeniem, ale nie omieszkał spoglądnąć na nich obu, jakby ciekawy reakcji Shin'yi na to śmiałe stwierdzenie. Czy wierzył w yokai? Ye Lian nie miał wyboru.

Kiedy chłopak wspomniał o ciemnowłosej dziewczynie, tęczówka zatrzymała się w zawieszeniu na jej postaci. Wyglądał jakby nad czymś myślał. W końcu i żółte ślepia wyłapały nieruchomy wzrok i zapadło między nimi wymowne milczenie. Doskonale wiedział, że wytłumaczenie ich wzajemnych więzi nie należało do najprostszych. Sam Ye Lian nie był do końca przekonany, czy powinien uważać się za jego znajomego, osobę z immunitetem czy może okropnego niedoszłego mordercę.

Shin'ya — odezwał się Ye Lian do długiej przerwie. — Masz rację, ale nie powinniśmy zakładać jednego schematu postępowania. Nie mamy pewności czy Wilk nie czeka, aż grupa osłabnie. Nie wiemy czy nie łaknie momentu, kiedy pojawi się zgrzyt, aż w końcu przestaniemy sobie ufać. Nie możemy wykluczać możliwości, że zamiast działać, może podchodzić do nas podstępem. — Czuł, że do niczego nie dojdą. — To może być sen — powiedział w końcu, biorąc pod uwagę teorię Yosuke. — Ale jeśli tak jest — jeśli znajdował się nad nimi wyjątkowo zuchwały yokai — to być może nigdy nie przyjdzie nam poznać reguł rządzących tą grą. Być może nawet nie dowiemy się choćby prostego faktu, czy w ogóle toczy się jakaś gra. Bo jak zdołaliśmy zauważyć, ona nie będzie się toczyć według zasad naszej logiki, ani zgodnie z naszymi doświadczeniami i naszą wiedzą. — Gra prowadzona przez istoty wyższe była przecież niepojęta.

Nigdy nie lubił podejmować decyzji bez uzyskania stuprocentowej pewności, ale czy takową miał w ogóle otrzymać? Zawieszony głos Hattoriego krył koniec. Przyjrzał się jego spojrzeniu — sam się wahał. Nie był pewny, tak samo, jak on nie był pewny tego, czy wszystko, co wokół nich się znajdowało, było dobrze przyrządzonym domkiem dla lalek.

Przed chwilą przyznałeś, że to wadliwe, a teraz gnasz na pohybel nieznanego ryzyka?

Skomentował, kiedy sylwetka wyprostowała się, a jasne spojrzenie na powrót odnalazło twarz Shin'yi. Tknięcie sięgające pod kaptur zmusiło do wyprostowania pleców, jednakże mężczyzna nie odsunął się jak poprzednio, jedynie odchylił odrobinę głowę; wydawał się nie ruszać. Na wymieniane między sobą kolory Ye Lian przystanął cichą aprobatą, co mogli obydwoje uznać za potwierdzenie. Gdy rudzielec wycofywał dłoń, zmusił jasnowłosego do odczucia nieprzyjemnego spięcia. Nie odpowiedział na słowa, które miały czekać go po jego powrocie, choć ciekawość zogniskowała się gdzieś z tyłu niespokojnej głowy.

Poczekajmy jeszcze tę rundę. Zostało niewiele czasu. – Mimo iż naciągał na głowę kaptur i odprowadzał wzorkiem Shin'ye, słowa kierował do stojącego przy nim Hattoriego. Spoglądnął na mężczyznę, dopiero gdy chłopak zniknął za zasłoną. — Niezależnie od tego, co teraz powiem ani jakie zostaną podjęte przez nas kolejne kroki, jestem niemal pewny, że już o nich wiedzą. Ktoś, kto zadbał o tyle szczegółów, nie chciałby aby gra zakończyła się fiaskiem. W kartonie może czaić się pułapka, ale jak zauważył Shin'ya, również profit, który w jakiś stopniu może poszerzy nasze horyzonty. Później nie pozostaje nam nic innego jak podjąć decyzję.

Ye Lian

Ejiri Carei ubóstwia ten post.

Ejiri Carei

Sob 15 Kwi - 19:10
Za często czuła na sobie cudze spojrzenia. Czułą się przez to bardziej bezbronna. Braki w odzieniu, nie pomagały w zachowaniu pewniejszej siebie wersji. Tym bardziej, że czasem, dreszcz przemykał wyraźnie, niekoniecznie pochodząc ze źródła, z którym akurat rozmawiała. czy znajdował się gdzieś obok miesząc niewyraźną chęć, odnalezienia właściciela złotych ślepi. I nieikonicznie też obserwujące ją "wrażenia" należeć musiały do zebranych w więzieniu paskudnej gry. Kto i dlaczego wpadł na tak okrutny pomysł?
Zakołysała się na piętach, stając możliwie blisko brata. Splotła ramiona przed sobą, nie tylko chcąc zapewnić sobie nieco ciepła, ale i w prowizorycznej ochronie - przed czym dokładnie - nie umiała wskazać. Spojrzenie jednak utkwiła w ujaśniajacym odpowiedź Yosuke. Mimowolnie, bardziej nieśmiało, odwzajemniła uśmiech, by zaraz potem pokręcić głową - Nie podoba mi się ta opcja. Za dużo w tym niewiadomych, a  perspektywa śmierci... - zmarszczyła brwi, a palce nieco mocniej oplotła na skórze ramion - pozostali, z którymi rozmawiałeś, zgodzili się? - przeniosła uwagę na drugą  grupę, przez moment śledząc gesty i spojrzenia, jakby rozmowa prowadzona, mogła dotzreć i do niej. Finalnie podążyła za wskazówką Jiro. Zadarło głowę wyżej, odnajdując płaszczyzny, które miałyby byc oknami. Co kryło się za nimi?
- Nie ma też Pani Akiry... - dodała kolejną osobę do wymienionych, spinając się mocniej. Zadrżała, a wiercący w żołądku ból, wzmógł się mdłością.  Znała ich wszystkich - byłam w korytarzu. Czekałam na nią. Nie było jej - opuściła wzrok w dół, na bose stopy. Przygryzła nerwowo wargę, czując jak tym razem, cienkie rozdarcie tnie skórę na ustach. Nie mogła się rozkleić znowu, podkreślić słabość. Nie przy wszystkich. Nie teraz.
- Nie - zaprzeczyła bez wahania - nie róbmy teraz teraz - czy w ogóle? Jeszcze nie wiedziała - Jak będzie trzeba, będę biegać i mówić wam wszystkim te kolory. I czy...my znowu nie mamy tych samych? - w głosie zafalowała uparta, może naiwna nawet złość. Po raz pierwszy od początku jej pojawiania, przypominając sobie też słowa Rainera. Rozplotła ramiona i spojrzała na swoją dłoń, poruszając tym serdecznym. Jakby rzeczywiście niepokój mogła przenieść dokładnie tam.
Nim wróciła do korytarza i ponownie przekroczyła próg celi - znowu tej samej, zaczekała, aż towarzyszący jej mężczyźni, ruszyli w tym samym kierunku.
W celi, nie opadła na podłogę. Wsparła tylko głowę o ścianę, przymknęła powieki, a rozcapierzyła blade od chłodu dłonie, przytknęła do nierównej faktury za sobą - Niebieski.

@Hasegawa Jirō  @Nakashima Yosuke


眠そうなメアリー Nemu-sōna mearī - Page 9 074f39fd9f83bce775651fa5ead9bce4

Blood beneath the snow
Ejiri Carei

Hasegawa Jirō ubóstwia ten post.

Hasegawa Jirō

Sob 15 Kwi - 19:31
  Rozłożył bezradnie ręce, patrząc Yosuke prosto w oczy i dając mu tym samym do zrozumienia, że dziewczyna podjęła decyzję za ich dwójkę. Decyzję ostateczną i niepodważalną, przynajmniej dla niego i na ten moment.
  I chociaż Jiro spodziewał się takiej odpowiedzi i nawet poczuł ulgę z powodu jej wyboru, bez szemrania zastosowałby się do jego odwrotności.
  Zgarnął z półki wskazane mu ciastka, te w opakowaniu noszącym identyczny kolor, co jego obroża. Zajęły należne im miejsce obok noszonej ciągle przez yurei puszki z brzoskwiniami. Ruszył do swojej izolatki, wysupłując w końcu okraszone różnobarwnymi drażetkami ciastko z pudełka i wpakował je sobie do pyska. Aż grzechem byłoby je przełknąć za szybko, by wymówić kolor, więc pożarł w drodze tyle ile tylko mógł, póki jeszcze mógł.
  – Czerwony – rzucił do kogokolwiek, kto słuchał go w izolatce.




Hasegawa Jirō
Sponsored content
maj 2038 roku